62. Przyszłość... (Zakończenie)

WTokyo zaczynał się marzec. Na dworze było już dość ciepło, pozimie wszystko budziło się do życia. Na drzewach pojawiały siępierwsze liście, a ptaki wesoło ćwierkały. Niebo było niezwyklebłękitne, nie było na nim widać ani jednej chmurki. W jednym zdomów panowała spokojna, miła atmosfera. Jasnowłosa dziewczynasiedziała na werandzie i z szerokim uśmiechem piła zielonąherbatę. Tuż obok niej spoczywał przystojny szatyn zpomarańczowymi słuchawkami na uszach. Jego noga lekko drgała wrytm muzyki płynącej z „głośników”. Patrzył z uśmiechem naswojego brata bliźniaka. Różnili się jedynie długością włosów.Jego braciszek spoczywał pod niewysokim drzewem stojącym napodwórku. Z zaciekawieniem przeglądał jakąś książkę, a mimikajego twarzy była niczym zaklęta - skupiona i poważna.
Właśniena dwór wyszedł fioletowowłosy chłopak uczesany wcharakterystyczny czub. W rękach dzierżył kartonik z mlekiem.Usiadł obok blondynki.
- Jak tu spokojnie... - Uśmiechnął sięlekko rozglądając dookoła.
- Strasznie cicho się zrobiłoostatnimi czasy. Szczególnie od wyjazdu Morty'ego. - Westchnąłcicho Yoh. Zsunął słuchawki z głowy. Mocno przeżywał wyjazdprzyjaciela. Ojciec blondyna wysłał go do jakiejś elitarnej szkoływ USA. Stwierdził że już dosyć głupich, bezcelowych podróży...W sumie to z ich całej paczki w grupie zostali tylko oni. Rio iKoken wyjechali w podróż po Europie. Tamao wyjechała na trening doIzumo. Trochę się obawiała, że kiedy zajedzie do posiadłościpaństwa Asakura zostanie odesłana. Nic bardziej mylnego. Jak zawszeYohmei i Kino przyjęli ją na uczennicę. Bliźniacy nie do końcapogodzili się z rodziną, aczkolwiek Keiko kilka razy do nichdzwoniła pytając „jak zdrowie”. Rozmowy te były jednak dośćoschłe można by rzec że służbowe. - Jedynie ty podziałałeś wdrugą stronę i zamiast od nas uciekać to przybyłeś...
- Niechce o tym rozmawiać. - Szybko odparł młody Tao. Pewnego dniaprzybył do przyjaciół z pytaniem, czy może tu zamieszkać.Prosił, aby o nic go nie pytali. Szamani uszanowali jego prośbę inie zaczepiali tego tematu.
- Ciekawe co z Ayą. - Anna wlepiłaswój wzrok z Hao.
Długowłosy spojrzał na nią i lekkouśmiechnął się. Aya... Nie było jej już prawie cztery miesiące.Od kiedy wyjechała na Roisei nie dała znaku życia. Czarnooki nibywiedział o tym wyjeździe i dużo o nim rozmawiał zarówno z młodąMorri jak jeszcze była w domu, ale tez i resztą domowników.Szczególnie z Yoh. Bardzo go uspakajały wieczorne gadaniny zbratem. Hao naprawdę martwił się i tęsknił. Ale takie rozstaniebyło dość pożyteczne. Długowłosy uświadamiał sobie wtedy jakbardzo ją kocha i jaki pusty byłby bez niej świat.
Spojrzał naokładkę czytanej książki. Była to książka medyczna. StarszyAsakura ostatnimi czasy ambitnie postanowił zacząć uczyć się nawłasną rękę. Potem zamierzał pójść do dobrej szkoły i nastudia, a potem zostać lekarzem. Ratowanie życia innym ludziombyłoby niezłym rewanżem za morderstwa Zik'a. Aczkolwiek aby byćdoktorem trzeba skończyć dobrą szkołę, a z tym może byćproblem.
Nagle usłyszeli głośne trąbienie samochodu.
Przyjaciele drgnęli przestraszeni, a młoda Kyoyama ażwypuściła kubek z rąk.
Trąbienie nie ustępowało.Rozdrażnieni szamani wstali ze swoich miejsc. Poszli w kierunkubramy wejściowej. Na ulicy stał czerwony, błyszczący kabriolet.Wyglądał jakby przed chwilą wyjechał z fabryki. Za kierownicąbył szarowłosy mężczyzna z lekkim uśmiechem na twarzy. Haorozpoznał w nim Saisona, aczkolwiek demon nie miał już swoichrogów. Obok niego siedziała Shi. Patrzyła uważnie naDługowłosego.
- Kopę lat. - Zaśmiała się.
- Cześć. Cowy tu...? - Zaczął szatyn, ale coś mu przerwało. Był to donośnyklakson samochodu, który właśnie zaparkował tuż za kabrioletem.Był to granatowy bus. Bardziej niż sam wóz Asakurę zainteresowałyosoby w nim siedzące. Kierowcą był około czterdziestoletnimężczyzna z siwiejącymi włosami. Obok niego znajdowała siępewna brunetka, która nie czekając na cokolwiek wybiegła zsamochodu. W podskokach podeszła do Hao i rzuciła mu się na szyje.Ten długo nie myśląc złapał ją mocno. Aż podniósł nastolatkęz radości. Obrócił się dookoła, tuląc w międzyczasiebłękitnooką.
- Już myślałem, że nigdy nie wrócisz! -Krzyknął uradowany. Złapał jej twarz w dłoni i pocałowałdelikatnie w usta.
- No co ty! Przecież obiecałam! - Aya znieukrywanym szczęściem ponownie wtuliła się w Asakurę.Podniosła wzrok. Puściła ukochanego. Podbiegła do chłopakówstojących przy bramie.
- Cześć szwagier! - Przytuliłamłodszego Asakurę, po czym rzuciła się na szyję złotookiego. -Jak miło was widzieć!
Chłopaki uśmiechnęli się do siebie.
-Dobrze, że już wróciłaś. - Yoh wyszczerzył wszystkie bielutkieząbki.
- Co tu się znowu... Aya! - Wśród przyjaciół pojawiłasię Anna. Od razu przytuliła brunetkę.
- Aniu! O jejku, niemogłam się doczekać aż was zobaczę! - Błękitnooka ażpodskakiwała ze szczęścia. Strasznie tęskniła za przyjaciółmi,a w szczególności za Hao. Dlatego też znów do niego podeszła iwtuliła się w Długowłosego.
- Patrz jacy oni są słodcy. -Zaśmiała się głośno Shi.
- Tak, szczególnie Hao... Istnycukiereczek. - Rzucił sarkastycznie Saison. Za tą uwagę dostał odukochanej łokciem w żebra. Lekko naburmuszony wcisnął się wfotel.
- Dzięki za wszystko. - Aya podeszła do samochodu.Nachyliła się i mocno przytuliła Shi. Czerwonowłosa odwzajemniłagest.
- To ja ci dziękuję. Jeśli coś się stanie, albobędziesz chciała pogadać to dzwoń, masz mój numer. - Kobietaspojrzała z lekką czułością na młodą Morri. Na Roisei bardzosię ze sobą zżyły. Wiele rozmawiały i opowiadały o swoichobawach i problemach. Rozumiały się doskonale. W końcu przez długiczas były w jednym ciele. - My już się zbieramy.
- Co? -Zapytał Yoh. - To może chociaż wejdziecie na kawę?
- Niedzięki. Mamy jeszcze trochę spraw do załatwienia, ale niedługowpadniemy. Do zobaczenia! - Shi pomachała przyjaciołom.
- Cześć.Do następnego. - Saison uśmiechnął się do nastolatków, po czymruszył z piskiem opon. Szamani mogli usłyszeć tylko krzykczerwonowłosej, która dawała burę ukochanemu.
Hao złapałAyę za rękę.
- Tak strasznie się cieszę! - Szepnął.Pocałował brunetkę w czoło. - Co ty tam tyle robiłaś? Chodźmusisz nam wszystko opowiedzieć.
- Po co ci ten bus? - Zapytałanagle Anna.
- A właśnie! Chłopaki, pomóżcie mi. - Poprosiłabrunetka. Podeszła do samochodu i otworzyła go od tyłu.Nastolatkowie posłusznie zaczęli nosić paczki znajdujące się wśrodku do domu. W tym czasie młoda Kyoyama robiła herbatkę. Kiedyjuż kierowca busu odjechał a wszystkie paczki były w domuprzyjaciele usiedli przy stole w kuchni.
- Co to właściwiejest? - Pakunki bardzo intrygowały starszego Asakurę. Patrzył nanie nieufnie.
- Jeśli chcesz to zobacz. - Powiedziała spokojniemłoda Morri. Sama siedziała i delektowała się napojem w kubku. -Matko, jaka Ziemska herbata jest pyszna.. Wszystko do jedzenia naRoisei jest takie fuj! No może nie wszystko.. Ale większość..
Hao wsłuchując się w wywód błękitnookiej wstał. Podszedłdo jednego z kartonu i go otworzył. Po chwili zamknął. Potrząsnąłz niedowierzaniem głową. Zajrzał do środka ponownie.
-Kotuś... - Powiedział zaszokowany.
- Coś nie tak? - Ayaspojrzała na niego pytająco.
- Ale tu są dolary... - Szatynwlepił oczy w zielone papierki wypełniające całe pudełko.
-No tak. To jest moja wypłata za uratowanie Roisei przed Datenshi. -Uśmiechnęła się miło.
Reszta również podeszła i otworzyłapo kartonie.
- Ale... Ale... Tego będzie z kilka milionów... -Annie zrobiło się gorąco. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje.
-Nie wiem nie liczyłam... - Młoda Morri wzruszyła obojętnieramionami.
- Aż tyle tego dostałaś? - Nawet Ren byłzdziwiony. On też do biedaków nie należał, ale jeszcze nigdy niewidział tyle pieniędzy w jednym miejscu.
- Nie no co ty... -Błękitnooka przewróciła oczyma. - Było tego więcej, aleprzecież nie mogłam zgarnąć wszystkiego sobie.
- Jak towięcej? - Młoda Kyoyama oparła się o Yoh.
- Normalnie...Przecież nie tylko ja walczyłam prawda? - Zapytała niczym niewzruszona brunetka. - Musiałam podzielić się tym z innymi... Haogłodna jestem.. Kiedy będzie obiad?
Aya uśmiechnęła sięprzymilnie. Asakura pokręcił głową. Bez zbędnych słów poszedłrobić jedzenie. Yoh podreptał pomóc bratu.
Młoda Morrizastanawiała się nad reakcją reszty na jej podarunek...

***

-Podaj mi klucz... - Horo otarł rękawem koszuli czoło. Westchnąłgłośno. Dziś mieli obsadzić północne pole, ale jak zwykle jegostara maszyna miała inne plany. Stanęła po prostu i nie chcedziałać. Usui sprawdził nawet poziom paliwa... Było ono jednak wporządku.
- Proszę braciszku... - Pilica posłusznie podałachłopakowi pożądane narzędzie. Pieszczotliwie pogłaskała połebku siedzącą na jej ramieniu Corey. - Znów dziś nic niezrobimy... Jest wiosna, wszystko powinno już kwitnąć, a u nas...
-Wiem. - Fuknął błękitnooki. - Nie moja wina, że nie mamy ani rąkdo pracy, ani dobrego sprzętu.. Sam nic nie załatwię. Żebym miałchociaż trochę kasy na lepszy traktor.
Horo wstał i ze złościąkopnął wkoło od wozu. Zawył z bólu.
Nagle usłyszeli dzwonekdo drzwi.
- Siedź ja otworzę. - Nastolatek zrzucił rękawice.Wyszedł z garażu, przeszedł przez dom, po czym otworzył drzwi.Stanął zamurowany.
- Yu.. Yuri? - Zapytał zdziwiony widząc wwejściu uśmiechniętą od ucha do ucha rudą demonicę.
- CześćHoro! Przyszłam, tak jak obiecałam! A właściwie przysłała mnieAya~sama. - Przyznała patrząc prosto w oczy młodego Usui.
-Aya? - Dopytał wmurowany. Otrząsnął się jednak po chwili.Odsunął się od drzwi. - Wejdź...
Nastolatka niepewnieprzeszła przez próg.
- Aya~sama kazała przekazać wam to... -Demonica pokazała palcem na duże pudełko stojące przy drzwiach. -Wiedziała, że chcę was odwiedzić, więc wysłała do tego mnie...Zaprowadzisz mnie do Drobiażdżków?
Yuri uśmiechnęła sięprzyjaźnie. Była niezwykle podekscytowana tą wizytą na Ziemi.Przez wojnę i niepokój na Rosiei nigdy jeszcze nie mogła tu byćrekreacyjnie. Teraz chciała zobaczyć wszystkie uroki tego miejsca.
- Jasne. - Horo z zaciekawieniem patrzył na karton koło drzwi.Wniósł go do środka, po czym zaczął otwierać.
- O! Yuri!Tak się ciesze, że przyjechałaś! - W pokoju pojawiła sięPilica. - Na długo przyjechałaś?
- Nie wiem jak długo ze mnąwytrzymacie... - Ruda dziewczyna od razu podeszła do młodej Usui.Wzięła na ręce Corey.
- To... To na pewno dla nas? - Zapytałzszokowany Horo. Wziął w dłonie jeden plik dolarów. Bawił sięnim przez chwile. Spojrzał jeszcze raz do pudełka. Zobaczył tamkopertę. Szybko otworzył papier. W środku był krótki list orazkilka torebek z nieznanymi mu nasionami. Uśmiechnął się ciepło.

Myślę, że te pieniądze przydadzą się Tobie jak iPilice (mam nadzieję, że czyta to Horo, jeśli nie to przepraszamcię Piri ). To wypłata za wasz trud i pomoc w walce z Datenshim,oraz za to że jesteście naprawdę wspaniałymi przyjaciółmi.Dołączam do tego kilka rodzajów nasion z Roisei oraz Yuri. Mamnadzieję, ze roślinki się przyjmą na ziemskiej ziemi. Yuri jużwam wytłumaczy jak się nimi opiekować. Myślę, ze z miłą chęciąwam pomoże. Pozdrawiam gorąco. Aya Morri.

Młody Usuiuśmiechnął się ciepło.
- Dzięki. - Szepnął sam do siebie.Te pieniądze rozwiążą większość z ich problemów. Do tego wkońcu ponownie zobaczył Yuri... Czuje, że zaczyna się przed niminowa, lepsza przyszłość...

***

Joco bez większegoentuzjazmu patrzył w szare niebo. Był w Nowym Yorku, mieście gdziepowinien zrobić wielką karierę. Tymczasem nawet nie mógł znaleźćpracy jako kelner... Wcześniej pracował, ale szef wywalił go i odkilku dni chłopak nie miał nic w ustach. Do tego niedługo wyrzucągo z mieszkanka, które wynajmował.
- Dlaczego się nieuśmiechasz? - Koło Joco stanął niski chłopak o turkusowych,bujnych włosach. Ubrany w jeansy i koszulę w zielono-błękitnepaski. - Czy twój mistrz nie chciał abyś sięuśmiechał?
Czarnoskóry spojrzał uważnie na przybysza. Jegowzrok przykuł czarny ogon wystający ze spodni nieznajomego.
-Jesteś demonem? - Joco spojrzał na niego niepewnie.
- Tak.Nazywam się Joke. Przysyła mnie Aya~sama. Kazała przekazać ci to!- Demon wyją zza swoich pleców czekoladowe ciasto i rzucił w twarzszamana. Ten z niedowierzaniem patrzył na nowo poznanego, któryśmiał się w niebo głosy. Po chwili jednak przestał. - To dodałemod siebie... Prezent od Ayi~sama jest w tym pudełku.
Demonprzysunął dużą paczkę, której wcześniej murzyn nie widział.
Joco niepewnie otworzył pudełko. Jego oczy rozszerzyły się.Rękawem kurtki wytarł swoją twarz z czekolady, po czym wlepiłgały w zawartość skrzynki. Wziął do rąk kilka dolarów ikopertę. Otworzył ją. Wyjął list.

Kochany Joco!Wiem, jak to jest żyć na ulicy, dlatego tobie wysyłam tą paczkęze szczególną chęcią. Mam nadzieję, że wydasz je rozsądnie.Może weź udział w jakichś kursach teatralnych? Twój zapał doopowiadania dowcipów jest naprawdę wielki i myślę, że po krótkim treningu możesz zostać naprawdę światowej sławykomikiem. Na dobry początek wysłałam do ciebie Joke – mojegoulubionego kabareciarza z całej Roisei. Spełnij marzenie swoje iswojego mistrza. Mam nadzieję, że się do nas niedługo odezwiesz,bądź zobaczymy cię w jakimś dobrym programie rozrywkowym wtelewizji. Aya Morri.

Joco przez chwile czytał wskupieniu, po czym zaśmiał się głośno. Spojrzał na Joke, zacząłz nim rozmowę. Wymienili się kilkoma żartami, po czym McDanielposzedł do banku założyć sobie konto. Potem zapłaci zamieszkanie i spisze wszystkie żary Joke. W sumie to, że nie wygrałTurnieju nie okazało się wcale złe...

***

Naokoleniwie zmywała naczynia. Co chwila patrzyła przez ramię. Jej bratsiedział przy stole czytając jakąś książkę. Mimo tego, żeShuichi nie powiedział jej to w twarz, czuła że go zawiodła.Chciała zostać Królem Szamanów, aby wyleczyć chłopaka, alboprzynajmniej zdobyć potrzebne środki na operację. Teraz jednakwszystko upadło. Jej brat już nigdy nie stanie na własne nogi,choćby naprawdę tego chciał...
- Naoko! - Do kuchni wbiegłaszczęśliwa Kumiko. - Dostałaś paczkę od Ayi?!
- Hm...? -Szatynka spojrzała niepewnie na przyjaciółkę. - Nic chyba...
-Dziś rano jak otworzyłem drzwi nalazłem przed nimi jakąś paczkę,ale nie ma adresata ani nadawcy więc nie otwierałem. - Shuichispojrzał na dziewczyny trochę przepraszająco. - Stoi w salonie nastole.
Młoda Anzai nie traciła więcej czasu. Wytarła ręce wręcznik i poszła do wyżej wymienionego pomieszczenia.
- Cojest w środku? - Zapytała patrząc na Kumiko.
- Nie uwierzysz!Jak do mnie przyszła ta demonica i mi to dała to z początku sięprzeraziłam, ale kiedy ją otworzyłam... - Zielonooka uśmiechnęłasię słodko.
- MATKO! To dla mnie?! - Krzyknęła Naoko. Wyjęłakilka plików dolarów. Patrzyła na nie jak zaczarowana. Zauważyłapomiędzy pieniędzmi białą kopertę. Otworzyła ją.

CześćNaoko! Nigdy nie zapomnę, że byłaś w stanie oddać własnezdrowie, za mnie w Turnieju i tego, że tak dzielnie walczyłaś zdemonami. Jesteś naprawdę wspaniałą przyjaciółką i silnąwojowniczką. Do twojej paczki dorzucam mały bonus. Na doleznajdziesz zegarek. Został on utworzony z Toro Saisona. Dziękiniemu będziesz mogła o wiele bardziej rozwinąć swoje niezwykłeszamańskie umiejętności! Wypróbuj go jako medium w kontroliduchowej z Chiką. Pozdrów ode mnie Shuichi'ego i Etsu. Mamnadzieję, ze nie jest już zła na Hao. Ściskam mocno. AyaMorri.

- Też dostałam taki list. I taką kasę... Ijakieś sadzonki z Roisei. Będę mogła posadzić je w szklarni! -Wyszczerzyła ząbki blondynka.
Naoko schyliła nisko głowę. Pojej policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Coś się stało? - Dosalonu wjechał na wózku Shuichi. Młoda Anzai kucnęła przybracie i wtuliła się w niego.
- Będziesz chodził braciszku! -Powiedziała uradowana. Wiedziała, ze to wielka szansa na lepsząprzyszłość. Nie tylko chłopaka, ale też i całej jejrodziny...

***

- To teraz jedziemy tu? - ZapytałaKoken przejeżdżając palcem po mapie.
- Tak. Paryż, miastomody i miłości... - Rio spojrzał z lekkim uśmiechem na szatynkę.Położył jej rękę na ramieniu. - Mam nadzieję, że ci sięspodoba.
- Każde miejsce zwiedzone z tobą jest niezwykłe imagiczne... - Zielonooka zarumieniła się obficie.
-Przepraszam.. - Do pary podeszła białowłosa demonica o pięknychanielskich skrzydłach. - Nazywam się Kuuki i dostałam zadaniedostarczenie wam tej paczki od Ayi~sama.
Kobieta rzuciła naziemię pudełko, które jak do tej pory trzymała w rękach. Pochwili ukłoniła się i zniknęła.
- Od Ayi? - Zapytałagłucho Koken. Kucnęła przy pakunku i otworzyła go. - Opieniądze...
- Dużo pieniędzy... - Brunet wytrzeszczył oczy.
- Patrz jakiś list. - Dziewczyna złapała w ręce kopertę.Zaczęła czytać.
Cześć Kochani! Mam nadzieję, żeKuuki was znajdzie w tej Europie. Ale skoro to czytacie, to znaczy żepaczka dotarła. Jest to opłata za waszą pomoc w Dobie. Mamnadzieję, że wyślecie nam jakąś kartkę z chociaż niektórychwspaniałych miejsc, które zwiedzacie. Kiedyś też wybiorę się nataką wycieczkę... Życzę wam miłej podróży i szerokiej drogi.Aya Morri.

Rio jak i Koken uśmiechnęli się szeroko,po czym spakowali pieniądze. Ruszyli w drogę, aby szybko napisaćpodziękowania dla Ayi na pocztówce prosto z Paryża...


***

Faustsiedział przy biurku po uszy zawalony papierkową robotą. Jegorodzinna klinika działała fantastycznie, przez co miał sporopracy.
Nagle drzwi do gabinetu otworzyły się.
- A to tynajdroższa... - Blondyn uśmiechnął się do kobiety. Wstał poczym wziął od ukochanej paczkę. - Co to jest?
- Nie mampojęcia... Podobno od Ayi. - Wytłumaczyła Eliza.
Faustzaciekawiony otworzył pakunek. Zobaczył w nim pieniądze orazkilkanaście zwoji i jakieś papiery, kilka słoików z czymś wśrodku oraz kopertę z imieniem jego i Elizy. Otworzył jąpośpiesznie.

Kochani Fauście i Elizo! To zapłata zawaszą ciężką pracę. Tworzycie naprawdę wspaniałą parę,jesteście niezwykli. Wasza miłość przetrwała naprawdę wiele ibardzo mi przykro, że nie mogliście spełnić swojego marzenia.Dlatego też postudiowałam kilka ksiąg demonów i rozmawiałam znimi. W tych zwojach i papierach zawarte są różne tajniki życia.Mam nadzieję Faust, że pomoże ci to w twoich badaniach i niebędziesz już musiał przy nich robić krzywdy innym. Powinieneśwszystko zrozumieć. Teksty są tłumaczone z demońskiego i nie wiemczy używałam precyzyjnych nazw... W razie czego zawsze możesz domnie zadzwonić. Mam nadzieję, że pomogłam wam w jakikolwieksposób. Pozdrawiam serdecznie i ściskam. Aya Morri.

Faustnie czekał długo. Wyrzucił pieniądze na podłogę i zacząłczytać zwoje. Uśmiechnął się promiennie. Podszedł do Elizy.Mocno ją przytulił.
- Będziesz żyć kochanie. Będzieszżyć... - Szepnął uradowany. Puścił dziewczynę, po czym ruszyłdo swojego laboratorium, aby pracować nad nowym projektem.

***

Moty siedział znudzony na łóżku. Szkołazacznie się dopiero za miesiąc, a ojciec już go wysłał doAmeryki... A mógł przecież jeszcze trochę pobyć w Japonii wrazze swoimi przyjaciółmi. Tutaj czuł się strasznie samotny.
Nagledrzwi się otworzyły, a do jego pokoju wszedł ojciec.
-Przyszło do ciebie Mortymer. - Powiedział. Wrzucił do środkasporej wielkości paczkę, po czym wyszedł. Blondyn zainteresowanynowym obiektem od razu go otworzył. Aż go ciarki przeszły kiedyzobaczył ile pieniędzy leży w tym kartonie. Wziął do rękikopertę, po czym otworzył ją.

Cześć Morty! Mojedemony dowiedziały się, że nie ma cię już w Japonii. Szkoda. Mamnadzieję, ze odnajdziesz się w nowym towarzystwie, ale proszę niezapominaj o nas! Te pieniądze to podziękowanie ode mnie, żepodczas naszego pobytu w Dobie zawsze umiałeś nas pocieszyć idodać otuchy. Jesteś naprawdę wielkim człowiekiem. Wiem jaklubisz czytać, dlatego też do paczki dorzucam kilka książek.Przysięgam, że takich nie znajdziesz na ziemi. Pozdrawiamserdecznie. Aya Morri.

Morty uśmiechnął się, poczym wsunął pieniądze pod łózko. Zainwestuje je w firmę ojca. Amoże założy własną? Tego jeszcze nie wiedział. Jak na razie byłpewnie tylko jednego. W tej chwili musi pogrążyć się w nowejlekturze...

***

Tatamo weszła do swojego pokoju.Właśnie wracała z treningu z Yohmei i była nieco zmęczona.Dlatego też zdziwiła ją obecność dziwnej paczki. Podeszła dopudełka i otworzyła go. Przeraziła się jego zawartością.Złapała za kopertę będącą w środku. Tyle pieniędzy.. Kto tomógł jej przysłać?

Kochana Tamao! Jesteśnaprawdę fajną dziewczyną i niepotrzebnie masz tyle kompleksów.Nigdy jakoś nie miałyśmy okazji pogadać w cztery oczy, a szkoda.Myślę, że swoim brakiem zaufania do samej siebie blokujesz swojewewnętrzne możliwości. Nie potrzebnie się tyle przejmujesz!Wszyscy kochamy cię taką jaką jesteś. Trenuj dla siebie, a nie poto aby pokazać coś innym. Pieniądze które dostałaś zainwestuj wsiebie. Całuję. Aya Morri.

Różowowłosa lekko sięuśmiechnęła. Zostawiła paczkę w spokoju, po czym poszła jeszczetrochę pomedytować. Musi stać się silniejsza, aby udowodnić nietylko sobie, ale i innym na co ją stać. A potem pójdzie na dużezakupy!

***

- Turniej zakończony, Król Duchówprzestał istnieć, a Dobie jest w zupełnej ruinie... - Westchnęłaciężko Goldva, siedząc w siedzibie Wielkiej Rady. Było jejciężko. Wszystko co budowała od podstaw nagle upadło. Życiestaruszki przestało mieć jakikolwiek sens.
- Goldvo... To dlaciebie. - W pomieszczeniu pojawił się jeden z członków WielkiejRady. Postawił tuż przed nią kartonowe pudełko.
- Od kogo to?- Siwowłosa spojrzała na mężczyznę niechętnie.
- Nie mampojęcia... - Przyznał szaman, po czym odszedł kilka kroków dotyłu. Staruszka westchnęła głośno. Nachyliła się nad pudłem izamarła. Wyjęła z kartonu kopertę, leżącą na stosie pieniędzy.

Droga Goldvo! Przepraszam za wszelkie zniszczeniawyrządzone przez demony i tą całą bitwę. Mam nadzieję, że tylestarczy na odbudowę Dobie. Przecież to, że Król Duchów przestałistnieć nie oznacza, iż Turniej Szamanów nie może się odbywać.Co byś powiedziała na robienie Turnieju jako szamańskich zawodów?Na przykład tak co 100 lat? Przecież w tych walkach nie chodziłotylko o wygranie, ale również samą walkę, sprawdzenia kto jestlepszy. Pomyśl nad tym wraz z całą Radą. Liczę na was i waszepomysły. Pozdrawiam. Aya Morri.

Goldva uśmiechnęłasię nieznacznie. Może ta cała Morri nie jest aż taką złąosobą?
W każdym bądź razie siwowłosa od razu włączyła swójtelewizor, aby zadzwonić do wszystkich członków Wielkiej Rady.Jakże się zdziwiła kiedy zobaczyła Kalima i Silvę jedzącychduże kotlety mięsne.
- Widzę, że zaczęło wam się powodzić.- Uśmiechnęła się kobieta.
- Przeszkadzasz nam w oglądaniu. -Burknął jeden z mężczyzn. Bardzo chciał się dowiedzieć cobędzie w następnym odcinku jego ulubionego serialu.
- Niezabiorę wam dużo czasu. Zwołuje zebranie Wielkiej Rady.Przybądźcie do Dobie w piątek. - Zakomunikowała, po czymrozłączyła się, nie chcąc nadepnąć na odcisk brunetom.
-Wiesz co? Jednak dobrze, że zatrudniliśmy Ayę, jako kelnerkę. Wsumie opłaciło się. Nawet bardzo... - Silva z uśmiechem spojrzałna swój pełny talerz, a potem na pieniądze w wielkim pudle. Wkońcu wraz ze swoim przyjacielem, mogą zjeść porządny obiad...

***

- To już niedaleko. - Hao uśmiechnął sięsłodko do brunetki. Trzymał ją mocno za rękę.
- Gdzie tymnie ciągniesz? - Młoda Morri rozglądała się zaciekawiona.Cmentarz? Dziwne miejsce na randkę nawet jak na szamanów...
Nastolatkowie przeszli po wysokich schodach, po czym stanęli nanie wielkim wzgórzu pokrytym trawą. Stało na nim tylko jedno,rozłożyste drzewo. Przed nimi rozpościerał się widok ponuregocmentarza, a w oddali na horyzoncie wysokie budynki i światłaTokyo.
- Yoh pokazał mi to miejsce. Często tutaj z nim siedzę.- Wyjaśnił długowłosy, po czym usiadł pod rośliną. Ayaspojrzała na niego, po czym powtórzyła jego ruchy. Oparła głowęo ramieniu czarnookiego.
- Pięknie. - Szepnęła.
- Yoh miopowiadał, że to tutaj poznał Morty'ego. I Amidamaru... I Rio... -Wyliczył Długowłosy.
- Łał... Grupowe miejsce spotkań. -Zaśmiała się. Pocałowała chłopaka w policzek, po czym wtuliłasię w niego mocno. - Jak ja za tobą tęskniłam!
- Wiem ja zatobą też. - Powiedział obejmując dziewczynę. - Ale z tego comówiłaś to nie siedziałaś na Roisei z założonymi rękoma.
-Trochę miałam pracy, ale nie mówmy teraz o tym... - Poprosiła. -A mnie bardzo zaintrygowały te wszystkie książki w twoim pokoju..Czyżby ktoś tu zaczął się uczyć?
Zapytała patrząc znaczącona chłopaka.
- Chciałbym pójść w przyszłości na studia, alechyba najpierw przydałoby się skończyć wcześniejsze szkoły.Będę siedzieć z dziećmi w podstawówce... - Westchnął.Pogłaskał brunetę po włosach. - Bardzo mocno cię kocham. Cieszęsię, że ode mnie nie zwiałaś.
Aya już nic nie odpowiedziała.Wyciągnęła się i pocałowała namiętnie Asakurę. Ten wieczórspędzą tylko we dwoje, w końcu muszą się sobą nacieszyć...

***Nazajutrz... ***
- ZAPISAŁAM! - Błękitnooka wbiegła uradowanado domu. Tuż po śniadaniu wyszła gdzieś nie informując dokładniereszty. Stwierdziła, ze to będzie niespodzianka i że nie mogą jejpopsuć.
- Co zapisałaś? - Zapytał Hao, który cmoknął napowitanie dziewczynę w policzek.
- Zapisałam nas do AkademiiAkumine! - Pochwaliła się, wyjmując z torebki broszury szkoły.
-Co? - Zapytała leniwie cała reszta.
- Chcecie całe przyszłeżycie spędzić w tym domu? No co wy! Zapisałam naszą piątkę doAkademii Akumine, jednej z najlepszych placówek edukacyjnych wJaponii! - Każdemu wcisnęła kawałek kartki w ręce. Wypięładumnie piersi.
- Ale jak to zapisałaś? A testy, wcześniejszaszkoła, nasze dane osobowe? - Anna patrzyła podejrzanie na młodąMorri.
- Spokojnie wszystkim się zajęłam. Dałam sobie radę zopanowaniem Roisei to z tym nie miałam większego problemu. A wiecieco jest najlepsze? Zamieszkamy w Akademiku! - Wyszczerzył ząbkibłękitnooka.
- A może miło by było spytać się wcześniejnas o zdanie? - Ren patrzył na broszurę dość sceptycznie.
- Ojprzestań... A jak ty chcesz rządzić klanem, jak nie będzieszumiał najprostszych rzeczy? Koniec leniuchowania, mieliście czas naodpoczynek przez cztery miesiące. Skoro Morty poszedł do szkoły,to my też pójdziemy! - Błękitnooka nie przyjmowała sprzeciwu.
-W sumie... To nie głupi pomysł. - Yoh jak zwykle z optymizmempatrzył przed siebie.
- Dziękuję. - Hao podszedł do ukochaneji podniósł ją do góry przytulając.
- Zajęcia zaczynają sięod kwietnia. To już niedługo... - Przeczytała blondynka.
-Może uczcimy to herbatą? - Zaproponował Starszy Asakura. Każdyjak na komendę wstał i poszedł do kuchni. Jedynie zamyślona Ayastanęła w oknie.
Wszystko skończyło się dobrze. Chociaż niekażda sprawa została wyjaśniona i przed młodą Morri jeszczewiele tajemnic z przeszłości do odkrycia, była szczęśliwa.Trochę żałowała, ze nie może podzielić się swoimi emocjami zsiostrą, ale ta wraz z innymi duchami udała się na wycieczkękrajoznawczą. Postanowili, że skoro nie są już potrzebni wturnieju użyją sobie trochę „życia”. Nekomana, która okazałasię starą pupilką Shi została przy czerwonookiej. Młoda Morrinie miała jej tego za złe. Zawsze może odwiedzić swojeprzyjaciółki.
- Kotuś gdzie się zgubiłaś? - Usłyszała zkuchni nawoływanie Hao.
- Już idę! - Odkrzyknęła. Ruszyła dowyżej wymienionego pomieszczenia, patrząc na przyszłość znadzieją. Z nadzieją na lepsze życie dla wszystkich swoichprzyjaciół, Ziemi oraz Roisei...


KONIEC



Witam! Otoostatni 62 rozdział na tym oto blogu. Niezmiernie dziękujęwszystkim, że byliście ze mną przez ten cały czas. Jeśli mam byćszczera dość trudno rozstawać mi się z tą stroną. Bądź cobądź pisałam tu ponad trzy lata ^^
Aczkolwiek to nie do końcakoniec tej historii. O dalszych losach bohaterów możecie przeczytaćna stronie:
www.aya-i-hao-school-days.blogspot.com
Dlategomiałam dylemat czy napisać „KONIEC” czy „CDN” ^^”
Coprawda na nowym blogu nie ma jeszcze żadnej notki, ale dziś sięukarze ;)
Do tego miałam dylemat czy założyć go na "onet" czy na "blogspot", ale w końcu uznałam, że "onet" ostatnimi czasy za bardzo się zacinał.
Mam nadzieję, że nowy rok szkolny będzie dla was miłyi owocny, a na świadectwach będą same czerwone paski :D
Byćmoże kiedyś podczas przypływu weny napiszę tu jakiś dodatek,albo coś ;)
W każdym razie jeszcze raz dziękuję, a dlawytrwałych czytelników do zobaczenia na nowym blogu ^^

Komentarze

  1. Hey u mnie na blogu zrobiłam konkurs:) Zapraszam do wzięcia udziału: www.jagodowewzgorze.bloog.pl do wygrania kolczyki apart, bransoletka, książka, zapraszam :) to nic trudnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tak jak myślałam-płakałam strasznie ale ze szczęścia. taki wielki happy end ale to dobrze:D nie mam zielonego pojęcie co ci napisać tutaj pewnie jak sobie przypomnę to sie dowies na gg^ ^ WENY na następny blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że to już koniec.Bardzo się przywiązałam do Ayi and company ;) No ale skoro będzie kontynuacja nie co płakać prawda? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli tu zaglądasz to wiedz że przeczytałam rozdział na nowym blogu i bardzo mi się podobał.Jednak nie ma tam ,,anonima'' i nie dam rady skomentować, a nie będę się rejestrować tylko po to żeby wstawiać komentarze.Nowy opowiadanie zaczyna się bardzo fajnie.Czekam więc na kolejny rozdział na www.aya-i-hao-school-days.blogspot.com na razie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam :) Wiem, że to już zakończenie, a ja dopiero komentarz dodaje, ale tego bloga znalazłam niedawno. Chyba mi to wybaczysz, co?;)Twoje bardzo mi się podobało. Historia Ayi, bliźniaków i pozostałych była bardzo ciekawa i z chęcią mi się ją czytało. I bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się ułożyło.:)Najprawdopodobniej dziś odwiedzę Twojego kolejnego bloga :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. twoje opowiadanie było boskie szkoda że je kończysz

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie powiadomiłaś mnie, oj dobra poczytam później, a tymczasem zapraszam na 10 chap :) http://www.calkiem-inna-historia.blog4u.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. jej... aż nie wiem, co powiedzieć... na chwilę człowiek wyjechał, a tu tyle się wydarzyło! aż trzy rozdziały musiałam nadrabiać i to w dodatku trzy ostatnie w całej historii!smutno mi trochę, że to już koniec... ale z drugiej strony wszystko się dobrze ułożyło, a że ja uwielbiam happy endy, więc jestem całkowicie usatysfakcjonowana^^kurczak, i jak tu na koniec podsumować całe opowiadanie...? na pewno była to jedna z najcieplejszych historii, jakie czytałam:) relacje między Hao i Ayą, Yoh i Anną... i niech mi ktoś powie, że pisanie wątków romantycznych jest nudne i przereklamowane;P jej, jak ja bym tak chciała... w Twoim opowiadaniu było tyle miłości, ale takiej prawdziwej, naturalnej, a nie wyjaskrawionej na pokaz. Emocje, nad którymi ja się męczę tygodniami, Ty opisujesz z niesamowitą lekkością:) zobaczysz, jeszcze Ci wepcham do napisania dla mnie wątki HaoxTamao ;Ddalej: bliźniacy^^ jak zwykle blogi z pogodzonymi bliźniakami robią u mnie dużą fororęXD aczkolwiek spora część z nich jest pisana dość infantylnie... za to u Ciebie ich braterska miłość była tak ślicznie przedstawiona!~^o^~ i tak słodko^^ ile tu było fragmentów, do których wracałam co najmniej z dziesięć razy...*-* mogłam je czytać i czytać:D dziękuję Ci za nie:):*wesoła gromadka^^ szaleję za tymi wariatami i tą wspaniałą atmosferą, którą roztaczają wokół siebie:) za to ich pokochałam w anime, za to kochałam ich w mandze i za to kocham ich w Twoim opowiadaniu, bo udało Ci się zachować właśnie to "coś", co jest w nich niezwykłego:) plus nowe postacie wprowadzone przez Ciebie, które idealnie pasują do tego szalonego stadka;Dszkoda tylko, że rodzina bliźniaków się nie spisała... chociaż lubię wszystkich Asakurów, to w tej historii mi wstyd za nich. Absolutnie nie stanęli na wysokości zadania i nie spisali się jako rodzina.na szczęście wszyscy inni nie zawiedli:) normalnie jak teraz czytałam te listy dla wszystkich od Ayi, to aż mi łzy wzruszenia napłynęły do oczu...kurczak no... naprawdę już koniec...? dobrze, że chociaż mogę się przenieść na Akademię Akumine;Ddziękuję Ci za te trzy lata z tym opowiadaniem:) i chylę czoła przed Twoim talentem:)ściskam gorąco i do zobaczenia na kolejnym blogu;):*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

42. Niepokój

43. Przeczucia