61. Powrót do Tokyo
Słońcejuż od kilku godzin wesoło tańczyło po niebie.. Jego promienieniesfornie padały na twarz długowłosego chłopaka. Ten zniezadowoleniem, odwrócił się na bok i przykrył kołdrą.
-Wstawaj śpiochu! - Hao głośno jęknął kiedy poczuł na sobieczyjś ciężar. Wysunął głowę spod nakrycia. Uśmiechnął się,kiedy zobaczył wyszczerzoną mordkę swojej ukochanej. Wyciągnąłrękę i wsadził jej za ucho niesforne, czarne, kosmyki włosów.
-Dzień dobry... - Szepnął. Obrócił się na plecy, a Aya usiadłana chłopaka okrakiem.
- Ale żeś wczoraj padł... - Powiedziałapatrząc na niego wesoło. Asakura złapał w swoje ręce jej dłonie.
- Przez tę podroż straciłem całe foryoku.. - Wytłumaczył.Rzeczywiście, kiedy tylko dolecieli do Tokio, Długowłosy zemdlałna trawę. Nawet nie wiedział jak się dostał do tegopomieszczenia, w którym obecnie leżał.
- Wiem. Byliśmy w tylumiejscach... Że też każde z nas mieszka na innym kontynencie... -Wyszczerzyła swoje ząbki bruneta.
- Tak w ogóle.. To dlaczegonie skorzystaliśmy z księgi, jak już rozwieźliśmy wszystkich izostała nam droga z Chin do Japonii? - Zastanowił się czarnooki.
-Wiesz... Patrząc z perspektywy czasu.. To nie mam pojęcia, alebyłoby szybciej i wygodniej.. I ty byś się tak nie zmęczył.. -Zmartwiła się błękitnooka. Położyła się i wtuliła mocno wdługowłosego. Ten automatycznie począł głaskać ją po włosach.
- Co ty taka przymilna? - Spojrzał na nią podejrzliwie. -Zrobiłaś coś?
- Czy ty uważasz, że ja mogę być miła tylkojak coś chcę? - Zapytała ze smutną minką.
- Nie, no sąd...Tylko tak od rana się łasisz... - Hao poczochrał lekko dziewczynę.
- Bo jestem tak bardzo szczęśliwa! - Zaśmiała się wesoło,po czym wstała z czarnookiego. Poszła do wyjścia z pokoju. -Prosili żebym cię obudziła, bo zaraz będzie śniadanie, więcwstawaj,
- Dobra już, już... - Hao wysunął się spod koca.Posłał tatami, po czym podszedł do swojej torby. Wyjął z niejczyste ubranie, po czym rozejrzał się dokładnie po pomieszczeniu.Nie było tu zbyt dużo mebli, dwa posłania, komoda na ubrania ibiurko z krzesłem. Asakura nie myśląc długo wyszedł na korytarz.Chwilę się pokręcił zanim znalazł łazienkę. Ze smutkiemstwierdził, że nie ma tu ciepłej wody. Przynajmniej po lodowatymprysznicu już zupełnie się obudził. Nałożył spodnie i koszulę,po czym z ręcznikiem na głowie wyszedł z łazienki. Kiedy znalazłschody zszedł nimi na dół.
- Ale tu pięknie pachnie.. -Powiedział rozmarzony. Wszedł do kuchni, gdzie znalazł wszystkichlokatorów siedzących przy niskim stoliku. Tylko Rio stał przykuchence i smażył naleśniki.
- Dzień dobry braciszku. -Wyszczerzył się Yoh, robiąc bliźniakowi miejsce miedzy sobą aAyą. Błękitnooka patrzyła za okno pogrążona we własnychmyślach. Zdawała się być nieco zbyt rozentuzjowana.
- Cześćwszystkim. - Długowłosy nie usiadł. Podszedł do bruneta i zzachwytem patrzył jak mężczyzna gotuje. Po chwili obaj zaczęlirozmawiać o przepisie na idealne ciasto.
- No ucz się Hao, ucz.Jak Rio z Koken wyjadą, to ty tu będziesz rządził w kuchni. -Powiedziała z lekkim uśmiechem Anna.
- Zamierzacie nas opuścić?- Zapytał Yoh patrząc na przyjaciół.
- No niestety Mistrzu.Chce pokazać Koken Japonię, a potem pojedziemy do Europy.Zostaniemy tu z tydzień, a potem ruszymy w drogę. - OdpowiedziałRio uśmiechając się szeroko.
- Już nie mogę się doczekać! -Pisnęła zadowolona szatynka. - Bardzo spodobały mi się tepodróże. Na świecie jest tyle wspaniałych miejsc, które muszęjeszcze zobaczyć...
- Pojedziecie na twoim starym motorze? -Zapytała Aya.
- Nie jest wcale taki stary. - Bronił sięUmemiya.
- Nie, nie chciałam na niego narzekać czy coś...Tylko tak się pytałam... - Błękitnooka nie chciała naruszyćmęskiego ego bruneta.
- Będę musiał zrobić tylko generalnyprzegląd techniczny i w drogę. - Wyjaśnił mężczyzna zzadowoleniem.
- Ja też będę musiała się pobawić smarami.Przez ten czas co mój motor przestał tu w garażu to się pewnietrochę poniszczył... Już się nie mogę doczekać, aż go wyjmę iwyczyszczę! - Leniwie przeciągnęła się młoda Morri.
- A notak zapomniałem że z ciebie też miłośnik motoryzacji. - Haospojrzał na nią uważnie.
- W sumie to tak tutaj trafiłam... Wdrodze do Tokio pspotkałam Rio... - Przypomniała sobie Aya. Wstałaz miejsca i ściągnęła z głowy chłopaka ręcznik, o którym ontak jakby zapomniał. Wzięła oba końce do rąk, po czym jednymstrzeliła w pośladki Asakury.
- Za co? - Jęknął żałośniechłopak.
- Tak dla przypomnienia, żebyś już nigdy więcej odemnie nie uciekał. - Wyszczerzyła swoje ząbki, po czym z mokrymręcznikiem wyszła z kuchni. Reszta zaśmiała się głośno.
-Kobieta mnie bije.. - Westchnął ze smutkiem w głosie Długowłosy.
- Ale z Ayą spotkaliśmy się jeszcze wcześniej... -Przypomniał sobie Rio. - Jak wracałem z podróży zobaczyłem jakwyciągała motor z rowu, pomogłem jej.
- Bo ktoś mi wpadł podkoła... - Błękitnooka znów pojawiła się w pomieszczeniu.Spojrzała znacząco na długowłosego.
- No jasne, jasne, cozłego to Hao... - Pożalił się Długowłosy.
- No niestetybraciszku tak wychodzi.. - Wyszczerzył ząbki Yoh.
Rio wziąłtalerz z naleśnikami.
- Podam w jadalni. - Zapowiedział, poczym ruszył do wcześniej wymienionego pomieszczenia. Wszyscy wstalii ruszyli za nim. Jedli śniadanie w bardzo wesołej atmosferze.Zgodnie stwierdzili, że nim zaczną zajmować się swoimiprzyjemnościami, będą musieli wysprzątać posiadłość. No cóżo wiele lepiej się żyje jak wokół jest czysto. Więc po śniadaniuod razu wzięli mopy, szczotki, ścierki i zabrali się zaodświeżanie wszystkich pomieszczeń. Aczkolwiek tym razem równieżAnna włączyła się w wir pracy. Swój obowiązek wykonywali szybkoi sprawnie w miłej przyjaznej atmosferze. Chociaż ta sięskończyła, jak bliźniacy nie chcący wyleli na młodą Kyoyamęwiadro z wodą... To było naprawdę nie chcący, ale mimo wszystkoburę dostali... Yoh jednak szybko udobruchał blondynkę i pomógłjej się wysuszyć.
- Jak posprzątamy, może pójdziemy zjeśćobiad na miasto? - Rzuciła pomysł błękitnooka.
- Z miłąchęcią pochodziłabym po Tokio. - Zarumieniła się Koken.
- Inie potrzeba by było zmywać... - Powiedziała cichutko Tamao.
-Nie smakuje wam moja kuchnia? - Zmartwił się Rio.
- Nawet taksobie nie żartuj. Jesteś najlepszym kucharzem na świecie. -Powiedziała Anna patrząc znacząco na bruneta.
- Oh pani Anno, zpani ust te słowa są niezwykle chwalebne! - Mężczyzna pocałowałmłodą Kyoyamę w dłoń.
- To co postanowione? - Upewnił sięYoh. - Pójdziemy na pizze! Czy dalej mam dietę?
Zapytał.Złapał młodą Kyoyamę w pasie i przyciągnął do siebie.
- Noja już o niej zapomniałam, ale skoro tak bardzo się domagasz... -Czarnooka uśmiechnęła się słodko.
- Nie, nie, nie... Ja teżjuż o niczym nie pamiętam. - Asakura zrobił poważną minę.
-To dobrze. - Anna pocałowała ukochanego w policzek.
- Dobra toja już wyleje wiadra, a wy idźcie się ubrać. - Zaoferował pomocDługowłosy.
- Znowu wylejesz wiadro na Anię? - Obok Hao stanęłaAya z wredną minką.
- Oj no to wiadro miało wylądować na Yoh!- Bronił się chłopak. - Anna była przypadkową ofiarą... No alejuż.. Idźcie na górę, głodny się zrobiłem od tego sprzątania.
- Ale ja cię lubię dręczyć. - Aya puściła oczko chłopakowi,po czym złapała za nadgarstki młodą Kyoyamę i Tamao. Do Kokentylko machnęła głową, po czym ruszyły na górę. Długowłosywylał wiadra z brudną wodą i schował cały sprzęt w schowku.Oczywiście przyjaciele pomogli mu w tym. Usłyszeli pukanie dodrzwi.
- To pewnie Morty. - Uśmiechnął się Yoh, po czymposzedł otworzyć znajomemu. Miał rację. Maluch wszedł do domu ibył pod wrażeniem błysku jaki tam panował.
- Widzę, żedziewczyny was zagoniły. - Zaśmiał się blondyn.
- No co ty,pomagały nam! Nie damy się wykorzystywać. - Zaprotestował Hao.
-Czy mi się wydaje, czy ktoś się jeszcze rano skarżył, żekobieta go bije? - Yoh uśmiechnął się wrednie.
- I kto tomówi? - Hao szturchnął bliźniaka w żebra. Młodszy nie byłdłużny bratu, wiec po niedługim czasie bracia leżeli na podłodzeszamocząc się i przepychając.
*** Tymczasem na górze...***
- Hm.. Chciałabym się jakoś fajnie ubrać... - Błękitookastanęła nad swoją nierozpakowaną jeszcze torbą. Wyjmowała pokolei swoje ciuchy ale były to albo czarne bokserki, albo bojówki.Westchnęła głośno.
- Coś ty powiedziała? - Zapytała Annapatrząc podejrzliwe na przyjaciółkę. - Kim jesteś i co zrobiłaśz moją Ayą?
- No weź się nie zgrywaj.. - Młoda Morripokręciła oczami z politowaniem.
- Czyżby nasza Aya mówiłacoś o ubiorze? - Koken weszła do pokoju przyjaciółek. No cóż poprzyjeździe podzielili się w pokojach na dójki. Anna spała z Ayą,Tamao z Koken. Oczywiście bliźniacy razem no i Rio spał sam. Wkażdym bądź razie teraz dziewczyny były razem i robiłykombinację co do strojów.
- A to nie miało być zwyczajnepójście do restauracji? - Zapytała niepewnie Tamao.
- Miała..Znaczy ma, ale... - Młoda Morri trochę posmutniała. - Widzicie,niedługo będę musiała pojechać na Roisei. Na trochę dłuższyczas. Hao jeszcze o tym nie wie i chciałabym ten czas spędzićwyjątkowo. Bądź co bądź podjęłam się trudu pokonaniaDatenshi, a teraz nie mogę ich od tak zostawić. Same rozumiecie,obowiązki wzywają... Pomyślałam, że wyjadę razem z tobą iRio.
Brunetka spojrzała na Koken.
- Długo cię nie będzie? -Posmutniała Anna. Chociaż nie zawsze dogadywała się z młodaMorri to teraz kiedy pomyślała, że brunetka wyjeżdża było jejsmutno.
- Miesiąc, dwa, trzy... Nie wiem. To zależy od tego wjak bardzo opłakanym stanie jest Roisei. - Odpowiedziałabłękitnooka. - Najbardziej się boję reakcji Hao. Pewnie zeszczęścia skakać nie będzie...
- No pewnie nie... - Blondynapodeszłą do przyjaciółki i ją mocno przytuliła.
- Ej, jajeszcze nigdzie nie jadę! - Zaśmiała się Aya. Odwzajmniłauścisk. Taka wylewność u Anny była rzadkością i trzebakorzystać, póki jest. - Na razie to jestem strasznie głodna...Wiec musimy się szybko ubrać i idziemy!
- Tak! - Krzyknęłyszczęśliwe dziewczyny. Po chwili zagłębiły się w świat ubrań.Znaczy Aya mówiła albo "nie" albo "w ostatecznościmoże być". No cóż ją ubrać to jest dopiero apokalipsa. Alejako że dziewczyny nie takie cuda w życiu robiły, w końcuwszystkie ubrały się porządnie.
Koken miała na sobie leginsyi zieloną tunikę z długim rękawem, Anna białe spodnie i czerwonabluzkę na ramiączkach, Tamao ciemne jeansy i różową koszulkę, aAya... Hao patrzył na nią nie mogąc uwierzyć, że dziewczynazamiast swoich standardowych kolorów ma błękitną sukienkę dokolan, do tego spięte w kucyk włosy i opadającą na twarz grzywkę.Asakurze zabrakło słów.
- Łał. - To jedyne co udało mu siępowiedzieć.
- No.. - Yoh przyznał bliźniakowi rację. Tylko wprzeciwieństwie do brata on parzył na blondynkę.
- O cześćMorty! - Przywitała się brunetka.
- Cześć. - Maluchuśmiechnął się. - Gdzieś wychodzicie?
- Na miasto cośzjeść, oczywiście idziesz z nami. - Wyjaśnił Yoh. Objął Annęw pasie, po czym całą gromadą wyszli. Po drodze wzięli ze sobąjeszcze kurki. Tu nie było tak ciepło jak na pustyni...
Zniezwykle dobrymi humorami ruszyli wgłąb Tokio. Pokazali dla Koekngłówne uliczki, po czym poszli do jednej w wielu pizzerii w tymmieście. Dziewczyny wymieniały się szczęśliwymi uśmiechami,kiedy tylko jakieś „laski” patrzyły zazdrośnie na bliźniaków.
Cała ósemka usiadła przy jednym ze stolików. Przez półgodziny kłócili się co i w jakich ilościach zamawiają. W końcudoszli do względnego porozumienia. Znaczy było to za sprawią Annyi Ayi. Anna miała dość kłótni, a Aya była niezwykle głodna.Brzuch jej burczał na pół lokalu, z czego przyjaciele mieliniezwykłą radość.
- Tak, śmiejcie się ze mnie śmiejcie... -Powiedziała lekko obrażona.
- Kotuś, oj nie foszkaj się.. -Hao objął dziewczynę ramieniem i lekko do siebie przyciągnął.
- No nie obrażam się... Tylko jestem głodna. - Powiedziałauśmiechając się szeroko.
- Słyszymy. - Wyszczerzył ząbkimłodszy Asakura.
- No przepraszam, ale to przez miecze... -Błękitnooka oblała się na twarzy lekką czerwienią.
- Przezmiecze? - Powtórzyła głucho Tamao.
- Tak. Każdy z nich pobieraode mnie trochę energii... Wiec muszę jeść za pięć mieczy plusja to razem sześć osób... - Wyjaśniła spokojnie błękitnooka.
-A ty chciałeś oszczędzić na jej ciuchach! A musisz karmić sześćdziewczyn. - Wybuchnął śmiechem Yoh. Po chwili uspokoił się,czując palce Anny miedzy swoimi żebrami. To nie było najmilsze zuczuć... Ale mniej przyjemne było kopniecie brata pod stołem.
-Atakują mnie... - Jęknął żałośnie młody Asakura.
Tamaospojrzała na Ayę. Mocno zacisnęła pięści na materiale swojejbluzki. Patrząc na młodą Morri bardzo jej zazdrościła. Dla niejAya była ideałem, duchowym guru. W końcu miała naprawdęprzystojnego chłopaka, w którym młoda Tamamura podkochiwała sięskrycie. Ale różowowłosa chyba nie ma szczęścia do bliźniaków.Najpierw zawód miłosny z Yoh, potem z Hao... Chociaż jak niepatrzeć oni od początku byli zajęci kimś innym. Różowołwłosawiele razy karciła się w myślach, kiedy przy kolejnychzniknięciach błękitnookiej, miała nadzieję, że ta już niewróci, a Hao zwróci większą uwagę na nią. Ale to były tylkochwilowe sceny w jej umyśle. Potem płakała przez pół nocy modlącsię, aby Aya jednak wróciła, bo inaczej Tamao sobie tego niewybaczy... Młoda Morri w końcu wracała, a Hao znów stawał sięnajszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Do tego Aya była pięknai śmiała, potrafiła zachować się w towarzystwie, ludzie do niejlgnęli. Kiedy pracowała w restauracji niektórzy przychodzili tamtylko po to aby pogawędzić z brunetką. No nie wspominając o jejsile. Tamao tak bardzo chiała by być chociaż w połowie takwspaniała jak młoda Morri... Ale to chyba niemożliwe...
-Tamao, coś się stało? - Zapytał Morty, widząc że dziewczynapogrążyła się we włsanych myślach.
- Nie, nic mi nie jest! -Młoda Tamamura oblała się rumieńcem.
- Proszę... - Przyszamanach pojawił się młody kelner. Postawił im na stole talerze,sztućce oraz dwie pizze. Uśmiechnął się miło do dziewczyn. -Dalsze zamówienie przyniesiemy za jakiś czas. Życzę smacznego.
- Dziękujemy. - Powiedzieli równo przyjaciele. Jedynie Tamaozniżyła głowę oblewając się jeszcze bardziej czerwienią.
-Mogę już zacząć jeść? - Zapytała z nadzieją w głosiebłękitnooka. Nie chciała się rzucać na jedzenie, ale... Zarazumrze z głodu.
- Tak Kotuś, smacznego. - Hao pogłaskałdziewczynę po włosach, po czym z lekkim uśmiechem patrzył jakAya sięga po kawałek.
Siedzieli w lokalu, niczym zwykłą grupaznajomych. To było dziwne, bo zachowywali się jakby się nic niestało.. A przecież gdyby nie oni dzisiaj świat byłby pod władzązwariowanych demonów. Powinni zostać superbohaterami, czy coś...Ale ludzie są niewdzięczni i nie dostali nawet zwykłej zniżki napizzę. Czas mijał im dość szybko. Jak zawsze w dobrymtowarzystwie... Postanowili, że będą już się zbierać do domu.
- Idźcie, my jeszcze się przejdziemy. - Powiedział Hao, mocnochwytając Ayę za rękę.
- Tylko nie wracajcie zbyt późno. -Przestrzegł Yoh, który niczym jak matka piastunka spojrzałpieszczotliwe na brata.
- Dobra. - Zapewnił długowłosy.
Wrazz Aya ruszyli w głąb Tokio. Żadne z nich nie pisnęło słówkiem.Oboje rozkoszowali się pięknem tego nigdy nie śpiącego miasta.Błękitnooka mocno zacisnęła palce na dłoni chłopaka. Szligłównymi ulicami, aż w końcu doszli do pięknie oświetlonegoparku. Nie zastanawiając się długo usiedli na jednej z ławek.Asakura od razu objął brunetkę ramieniem i mocno przytulił.
-Wiem. - Szepnął w końcu.
- Co wiesz? - Zapytała młoda Morri.Obróciła się lekko w stronę szatyna i spojrzała w jego oczy.
-Wiem że wyjeżdżasz. - Wyjaśnił krótko. Aya schyliła głowę,bojąc się wyrazu twarzy ukochanego. W jego głosie wyczuwała jakbylekki.. Zawód? - Przechodziłem obok jak rozmawiałaś zdziewczynami. Przepraszam, nie chciałem podsłuchiwać, po postuwszedłem na górę w nieodpowiednim momencie...
- Spokojnie,przecież się za to nie gniewam. - Brunetka zaczęła bawić sięmateriałem swojej sukienki. Nerwowo gniotła go w palcach. - Jesteśzły?
- Nie. W sumie to rozumiem, że musisz dokończyć sprawyna Roisei. W końcu teraz jesteś tak jakby ich przywódcą, nie? -Zapytał. Nie chciał denerwować Ayi. Złapał ją za dłonie, któreuspokajająco głaskał kciukami.
- Niby tak... Chociaż nie czujęsię za bardzo królem demonów. - Zaśmiała się nerwowo młodaMorri. - Trochę się boję, że nie podołam.. No bo co jeśli oninie będą chcieli się mnie słuchać albo coś?
- Żartujeszsobie? - Zapytał Długowłosy. - Bez tego jak pokonałaś Datenshidemony kłaniały ci się nisko! Teraz cię ozłocą.
- Wiesz tojest bardzo miłe.. To, że demony mnie szanują i tak bardzo mizaufały. Ale z drugiej strony czuję się pod pewną presją... -Brunetka uśmiechnęła się niepewnie. Hao pogłaskał ją popoliczku. - Strasznie będę tęsknić.. Do tego boję się tejrachuby czasu, nie chcę być na Roisei za długo...
- To możepojadę z tobą? - Zaoferował się szatyn.
- Wybacz, alewolałabym sama. Będę musiała się skupić tylko na pracy, a bezobrazy ale ty byś mi w tym tylko przeszkadzał... - Zaśmiała siębłękitnooka. Pocałowała Asakurę namiętnie w usta.
- Będęstrasznie tęsknić. - Wyznał chłopak. Po głębszym przemyśleniusprawy uznał, że dziewczyna będzie czuła większy ból w sercu. Wkońcu on zostaje tu na Ziemi, między swoimi, z bliźniakiem iprzyjaciółmi u boku... A ona? - Długo zamierzasz tam być?
-No nie wiem wyliczę tak, aby na Ziemi nie trwało to dłużej niżtrzy miesiące. Chociaż trochę nie rozumiem tej ich strefyczasowej.. Muszę to dokładnie przestudiować. - Wyjaśniłabłękitnooka. Uśmiechnęła się lekko, po czym położyła naławce, kładąc głowę na kolana szatyna. Ten nic nie powiedział,tylko głaskał ją po włosach.
- Pięknie wyglądasz. -Szepnął. Spojrzał na dziewczynę uważnie. - Nie spodziewałemsię, że kiedykolwiek nałożysz coś tak... Tak jasnego...
-Jakoś się przełamałam. Pomyślałam sobie, że dziesięć latżałoby wystarczy. - Zaśmiała się cicho. Wyciągnęła do górydłoń i wsadziła niesforny kosmyk włosów za ucho Asakury. - Odkądcię poznałam trochę się zmieniło. Wcześniej czułam sięstrasznie samotna... Całą winę za śmierć Eve i reszty w pewiensposób zwalałam na siebie. Kiedy ubierałam się na czarno, miałamnadzieję, że zniknie w tłumie... Ale teraz już nie muszę chcącsię ukrywać i pomyślałam,że to będzie miła zmiana na nowypoczątek prawda?
- Tak. Chociaż z czarnym też ci do twarzy. Wsumie jak z początku na ciebie spojrzałem to do końca nie byłemprzekonany czy ty to ty... Już się strasznie przyzwyczaiłem dotwojej ciemnej strony... - Zaśmiał się lekko.
- Oj, ty jeszczenie znasz mojej ciemnej strony... - Odwzajemniła gest, po czymdźgnęła go palcami w żebra.
- Kotuś! Przestań! - Jęknąłlekko się wyginając. Spojrzał na nią karcąco. - Łaskotanie niepolega na wbijaniu całych palców!
- Ale ja chciałam ci wyrwaćżebro na pamiątkę... W końcu demony mówią że z tymi mieczamijestem ich bóstwem... Może bym coś stworzyła?
- Chodzę zbóstwem! - Asakura podniósł ręce ku niebu w akcie bezradności. Wsumie nie wiadomo z jakich powodów Aya zaczęła się panicznieśmiać. Nie zauważyła kiedy zaczęła się zsuwać z ławki iupadła na ziemię.
- Wszystko w porządku? - Zapytał zmartwionyHao. Spojrzał na nią z lekko obawą.
- Tak... - Wykrztusiładalej chichocząc. Usiadła na betonie. Długowłosy zauważył, żejej kolano jest rozdrapane, zanim jednak zdążył cokolwiekpowiedzieć rana zagoiła się. Błękitnooka przestała się śmiaći spojrzała w dal. - Strasznie to wygląda nie?
- Wiem że jużsię o to pytałem, ale.. Naprawdę jesteś nieśmiertelna? - Hao wsumie nie dowierzał temu. Bo reinkarnacja, okey, ale nieśmiertelnośćto już poważniejsza sprawa.
- Tak, naprawdę. - Przytaknęła.Stanęła na nogi, po czym zaczęła otrzepywać swoją sukienkę zbrudu. Asakura chwycił ją mocno za nadgarstki, po czym przyciągnąłw swoją stronę. Dziewczyna była zmuszona usiąść mu bokiem nakolana. Po sekundzie była już szczelnie opatulona jego ramionami.Przymknęła oczy. Było jej teraz tak wspaniale. Chciała być jużzawsze przy Hao. Czuć jego ciepłe dłonie, gorący oddech, widziećprzepiękne oczy i ten szczery uśmiech, który tak bardzo kochała.
- Zaśniesz tak jak ostatnio? - Zapytał, pocierając nosem oczoło błękitnookiej.
- Nie. Przynajmniej się postaram. - Ayawyprostowała się i spojrzała w czarne tęczówki szatyna.
- Bomnie nurtuje takie pytanie wiesz... - Powiedział lekko sięociągając. Delikatnie gładził jej kolano i co chwila bawił sięmateriałem sukienki. - No bo skoro ty jesteś tym królem, bogiem,bóstwem, przywódcą czy kim tam demonów... To czy ty nie powinnaśzamieszkać na Roisei?
Przez chwilę zapadła cisza. Błękitnookaszczerze zastanowiła się nad tym pytaniem.
- Tak naprawdę tomasz rację, powinnam. Aczkolwiek nie zamierzam. W ogóle.. Niezamierzam zasiadać na tronie. To nie moja bajka... Chcę tylkopojechać na Roisei, załatwić to co mam do załatwienia, trochę impomóc, pokierować nimi i wrócić na Ziemię. - Wytłumaczyłaspokojnie. - Wolę żyć tutaj z tobą i całą resztą. Jakoś niekręci mnie zasiadanie na tronie... Wiesz ile to roboty? Mi starczyże jestem supersilna, nie muszę być już królem.
- Skromnaś opani... A tak z ciekawości, to masz już kogoś na zastępstwo? Boskoro ty nie chcesz być królem to... Ktoś chyba musi odwalić tąrobotę za ciebie... Czy takie tam bezkrólewie zrobisz? - Zapytałzaciekawiony tematem Asakura.
- Jikon będzie królem. -Odpowiedziała spokojnie, mocno wtulając się w szatyna.
- Czy tonie on był przypadkiem Datenshi i nie chciał podbić świata? - Haobył najwyraźniej zdziwiony takim wyborem. - Nie boisz się powtórkiz rozrywki?
- Nie. Niby czemu miałabym się bać? Itamishi jestwewnątrz mnie, Jikon jest tym samym starym dobrym demonem jak zaczasów kiedy to panował wraz z swoimi przyjaciółmi. Nie mam o cosię martwić. Chyba, że wolisz się ze mną rozstać i abym to jarządziła demonami... - Zaśmiała się.
- Nawet tak nieżartuj... Nigdy nie będę się chciał z tobą rozstać... To tytam możesz poznać jakiegoś wysokiego, przystojnego demona, którycię zauroczy swoimi nieziemskimi mocami...
- Ale foch. -Błękitnooka wyrwała się z objęć Asakury i spojrzała na niegodość nieprzychylnie. Długowłosego przeszły ciarki po plecach.Tęczówki Ayi wręcz mroziły na wylot. - Za kogo ty mnie masz? Jajuż nie powiem kto się za małolatami oglądał...
Hao zrzędłamina.
- To było jakieś nawiązanie do Tess? - Zapytałzniechęcony.
- To jakieś inne też były? - Młoda Morriwytrzeszczyła oczy. Zamrugała kilka razy w akcie niedowierzania.
-NIE! - Krzyknął automatycznie. - Nawet jednej nie było! Przecieżto z Tess to bujda i kłamstwo i...!
- No już się tak niedenerwuj bo spazmów dostaniesz. - Wyszczerzyła ząbki. - Ciekawe cosię z nią stało? I z tym jej tatusiem idiotą... Żałuję że niemogłam mu przywalić za te plotki o tobie.
- Dzięki mójrycerzu! - Uśmiechnął się czarnooki. - Ale myślę, że twojaksiężniczka sama sobie dobrze poradziła...
- Tak jasne,zachodzimy do domu a tam w telewizorze komunikat, Hao Asakurazałogowy gwałciciel pilnie poszukiwany...
- No wiesz co... -Szatyn zarumienił się lekko. Spojrzał w bok nie mogąc znieśćtego wrednego uśmieszku na twarzyczce Ayi. - Błagam cię niewypominaj mi tego, zachowałem się jak palant i nie wspominajmy jużo tym bo mi głupio...
- No dobrze.. Chociaż robisz tak bardzosłodką, skruszoną minkę. - Aya nachyliła się i pocałowałachłopaka w policzek. - Więc mam rozumieć, że poczekasz grzecznie,aż wrócę z Roisei?
- Tak. - Zaśmiał się. - Może w tymczasie wyjaśni się sprawa z rodzicami? Trochę mnie to męczy...Myślałem, że będzie wszystko normalnie.. A tu? Takierozczarowanie...
- Przepraszam, to przeze mnie...
- Nawet taknie myśl, a mówienia takich rzeczy kategorycznie ci zabraniam. Jużto chyba przerabialiśmy, nie? Powinni być dumny, że ktoś taki jakty zainteresował się członkiem klanu Asakura. Jesteś w końcunajsilniejszą szamanką na świecie... - Hao patrzył w jejbłyszczące oczy.
- No nie wiem czy najsilniejszą, ale coś tampotrafię... - Uśmiechnęła się. - Po za tym zastanawia mnie jednasprawa... I kiedyś to odkryję...
- Chodzi ci o to, że pomiędzynaszymi klanami musiało do czegoś dojść? - Zapytał długowłosyspokojnie głaszcząc ją po plecach. Brunetka lekko zmarszczyłabrwi.
- Skąd wiedziałeś? - Nie mogła wyjść z podziwu, żechłopak zgadł jej myśli.
- Bo też się nad tym zastanawiałem.Wiesz.. Dokładnie nie pamiętam, ale kiedy Saison przeniósł mnie wczasie i byłem w dniu waszych narodzin w twojej wiosce, jedna ztwoich ciotek powiedziała do twojego taty coś w stylu.. Że Asakurajuż się odrodził i będzie chciał zemścić się na Shi, bo onago oszukała... Czy coś takiego.. Nie pamiętam dokładnie, nieskupiałem się wtedy na tym. - Przyznał lekko zakłopotany.
Brunetka zamyśliła się na dłuższą chwilę. Czy to możliwe,że Zik zabił jej klan ze względu na nią i Shi w ciele Ayi? Alejeśli tak to dlaczego zabił wszystkich tylko nie ją? A możepomylił bliźniaczki? Ale...
- Niepotrzebnie ci to powiedziałemteraz będziesz się zamartwiać. - Długowłosy westchnął głośno.
- Nie.. Po prostu.. Nie teraz. Teraz chce pojechać do Roisei,zrobić swoje i odpocząć... Ale w niedalekiej przyszłości odkryjęwszystko co się stało... Bo faktycznie coś tam mogło być. Wkońcu przy pierwszym spotkaniu z twoim ojcem on też powiedział cośw stylu że znał moją rodzinę... Ale przecież oni.. Oni sięukrywali... Eh. Nie teraz, muszę to wyrzucić z głowy... -Potrząsnęła lekko głową, tak jakby coś z siebie otrzepywała.Nie to za dużo jak na razie dla niej.
- To co Kotuś? Idziemyjuż do domu? - Zapytał Hao. Fakt, póki dojdą będzie już późno.
- Jasne. Trzeba się kłaść. Jutro cały dzień nic innego nierobię jak odświeżanie motoru... A potem będę jeździć! -Uradowana wstała z kolan chłopaka.
- Jeśli naprawdę jesteśnie śmiertelna to ci pozwalam w przeciwnym razie masz zakaz! -Przestrzegł nastolatkę Hao. Objął ją ramieniem i powoli ruszyliprzed siebie.
- Dlaczego? - Dopytywała się z lekkim uśmiechem.
- A pamiętasz jak mnie zabrałaś na „przejażdżkę”?
-Matko... trzy stłuczenia i kilka siniaków, też mi coś... -Wzruszyła ramionami.
- WJECHALIŚMY POD CIEŻARÓWKĘ! Dobrze żejesteśmy szamanami i w odpowiednim czasie zrobiłem kontrolę duchabo byśmy umarli! - Słusznie zauważył czarnooki.
- Spójrz nato z tej strony, bylibyśmy już na zawsze młodzi i na zawsze zesobą! - Wyszczerzyła swoje ząbki brunetka.
- Z tego copamiętam jeszcze wtedy nie byliśmy ze sobą... - Asakura zagłębiłsię w swoich myślach.
- Ale musisz przyznać, że zapewniłam citamtym wydarzeniem odpowiednie emocje! - Broniła swoich racjiAya..
- No tu ci Kocurku przyznaje pełną rację! To byłpierwszy raz w życiu jak się tak mocno bałem! - Mówił to całkiempoważnie.
- Haoś...? - Mruknęła niepewnie błękitnooka.
-Tak? - Chłopak spojrzał na nią pytająco.
- Ty w ogóle wiesz,gdzie mieszkamy? Znaczy.. Jak trafić do domu? - Zapytałarozglądając się dookoła. Asakura stanął. Podrapał się pogłowie, po czym dziarsko ruszył przed siebie.
- Jakoś trafimy.- Machnął ręką i ruszył w nieznanym dla niego kierunku.
Mocnoobjął ramieniem Ayę i przysunął ją do swojego ramienia.Westchnął głośno. Było mu smutno, że będzie się musiał z niąrozstawać. Ale kiedy już wróci nigdzie jej już nie puści! Tentydzień poświęci tylko i wyłącznie Ayi... Musi się nią trochęnacieszyć, w końcu zniknie na kilka miesięcy.
Mimo to Hao byłdziwnie spokojny. Ma jeszcze brata i całą resztę przyjaciół,więc powinien sobie poradzić. Wiedział, że zaczeka na dziewczynę,ponieważ kocha ją i nigdy, ale to nigdy nie zostawi.
Choćbymiał czekać i kilka lat...
Och...Szkoda że Aya wyjeżdża.Jak rozumiem 62 będzie wielkim powrotem Ayi?Notka cudna.Tak coś myślałam że Jikon zasiądzie na tronie. W końcu jest już sobą nie?No to czekam. Bye.
OdpowiedzUsuńNo to się doczekałam ;). Wszystko brnie ku końcowi co, spacer Ayi i Hao, noż to było ciekawe. Nie wiem czy bym dała rade aż 61 rozdziałów napisać. A jak widze tobie to idzie świetnie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń