59. Siła przyjaźni
- Piątka stary! - Horo z Hao wykonali charakterystyczny gest. Właśnie wspólnie pokonali dość sporą ilość demonów z czego byli niezmierne zadowoleni.
- Nieźle wam to wyszło. - Przyznał Joco. Sam właśnie za pomocą wielkiej łapy Mic'a wdeptywał w ziemię jednego z nieprzyjaciół.
- No chłopaki wymiatamy! - Zarechotał Yoh. Usłyszał ciche kaszlanie ze strony Naoko. - Znaczy... Chłopaki i dziewczyny..?
Zapytał niepewnie. Nagle za jego plecami pojawił się jeden z Onito.
- Braciszku uważaj! - Krzyknął Hao. Już wyciągnął łapę Ducha Ognia, kiedy demona atakującego młodszego Asakurę pokonał ktoś inny.
- Gardłowy atak! - Brunet wcisnął swój miecz prosto w klatkę piersiową przeciwnika, który upadł na ziemię.
- Rio?! - Krzyknęli zdezorientowani szamani.
- Witam was towarzysze! Znów połączył nas ogień walki. - Mężczyzna uśmiechnął się przymilnie.
- Co ty tu robisz? - Zapytał zszokowany Yoh.
- Ratuję ci życie mistrzu. - Odpowiedział niczym nie wzruszony Rio.
- Ale tak na serio co ty tu robisz? - Ren nie ukrywał zdziwienia.
- Przybyłem do Dobie, aby zobaczyć triumf mistrza Yoh oczywiście. Ale widzę, że się tu trochę pozmieniało... - Mężczyzna podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
- Za dużo by opowiadać. - Zaśmiała się Naoko, po czym zaatakowała jednego z demonów.
- My też nie wiemy co prawda co tu się dzieje, ale dajemy sobie wyśmienicie radę, prawda dziewczęta? - Zapytała Sharona, która w swojej jedwabnej sukni przeciskała się między leżącymi demonami.
- A wy co tu robicie?! - Krzyknął otumaniony Horo.
- My mamy imiona wiesz?! - Oburzyła się Elly.
- Przybyłyśmy aby obejrzeć walki finałowe, ale tu już jest chyba po turnieju... - Odparła Lilly.
- ZIK! - Wrzasnęła Milly chowając się za zielonowłosą stojącą obok.
- Ducha Ognia widać z dobrych pięciuset metrów, naprawdę zauważyłyście go dopiero teraz? - Ren nie mógł uwierzyć, że dziewczyny są tak bardzo nieogarnięte. Bądź po prostu ślepe, nazywając rzeczy po imieniu.
- Co on tutaj robi!? - Wrzasnęła Sharona.
- To samo co wy... Zabija demony. - Powiedział Yoh z szerokim uśmiechem. - Posłuchajcie, to jest mój brat Hao. Nic wam nie zrobi, ten cały cyrk z Zik'iem jest już zakończony.
Długowłosy zszedł ze swojego stróża na ziemię. Z szarmancką minął podszedł do dziewcząt, po czym ukłonił się. Wziął dłoń blondynki do ręki i lekko musnął ustami.
- Miło panie poznać. - Powiedział. Sharona przyłożyła wolna dłoń do czoła, po czym osunęła się na ziemię.
- Sharona! - Przyjaciółki pochyliły się nad nieprzytomną.
- Powiemy Ayi... - Yoh spojrzał na brata podejrzliwie. Nagle cała gromada poczuła lekkie trzęsienie ziemi.
- O widzisz ona już wie! - Ostrzegła przyjaciela Naoko.
- Łał, informacje tutaj szybko się rozchodzą... A gdzie jest nasza demoniczna przyjaciółka? - Zapytał Rio patrząc znacząco na długowłosego.
- Walczy z Datenshi i właściwie skoro już tutaj jest dość opanowanie, powinniśmy jej chyba pomóc. - Powiedział Hao patrząc w stronę, gdzie zostawił młodą Morri.
- Jakoś szybko nam poszło... - Zauważył drugi z bliźniaków.
- To pewnie dlatego że nie tylko ci źli ale też i dobrzy Onito zeszli na Ziemię... Ale mniejsza lecimy? - Zapytał czarnooki.
- Jeszcze się głupio pytasz... - Uśmiechnął się Ren, po czym zaczął biec w stronę wybuchu.
- Skąd wiesz że to tam? - Zapytał starszy Asakura.
- Bo tylko Aya potrafi zrobić trzęsienie ziemi dotykając palcem piasku. - Odpowiedział szybko fioletowowłosy.
Całą gromadą razem z dziewczynami biegli w sobie wyznaczonym kierunku. Mieli dość dobre humory, wszystko szło tak jakby zgodnie z planem. Nawet Hao się wyluzował, widząc że wszystko idzie dobrze. A przynajmniej tak mu się wydawało dopóki nie wybiegli za miasto.
Zastali dość wstrząsający dla nich widok. Młoda Morri stała dość chwiejnie, mimo to wysoko unosiła miecz. Patrzyła prosto na swojego przeciwnika, po czym ruszyła. Ich miecze jednocześnie przebiły klatki piersiowe. Aya od razu upadła na plecy.
- Nie! - Wrzasnął Hao. Po czym chciał już pobiec w tamtą stronę. Został jednak złapany na rękę przez Saisona, który się niespodziewanie pojawił.
- Stój. - Powiedział spokojnie szarowłosy. Starszy Asakura wyrywał mu się, uważnie patrząc na brunetkę. Błękitnooka głośno jęczała, a Itamishi sam zaczął zatapiać się w jej ciele. Zewsząd zaczęła pojawiać się czarna mgła, która otaczała Ayę. Rogaty demon uśmiechnął się. - Tyle razy umierała, że jeszcze raz jej nie zaszkodzi.
Datenshi upadł na kolana. Shinmei przebił jego serce. Mimo to zamiast bólu mężczyzna poczuł coś innego. Dziwne ciepło...
Demon zamkną oczy. Przed nimi widział swoich przyjaciół. Honoo – wysokiego, czerwonowłosego młodzieńca o złotych oczach, który jak zwykle patrzył na innych z lekkim politowaniem. Taki'ego jaki bawił się swoimi błękitnymi kosmykami opowiadając reszcie jakieś niemożliwie śmieszne historie z których śmiali się głośno siedząc przy ognisku. Złotowłosy Iwa czyścił swój miecz ukradkiem patrząc na Sanso, jaki jak zwykle z niemiłosiernym spokojem patrzył się na tańczące iskierki ognia. Nagle spojrzeli w stronę piątego z przyjaciół. Datenshi poczuł na swoich plecach ciarki.
- Mieliśmy być przyjaciółmi na zawsze, a teraz się nawet do nas nie przyznajesz? - Zaśmiał się nerwowo Taki.
- Razem tworzyliśmy świat, który ty teraz niszczysz. - Iwa po chwili patrzenia tępo w dal wrócił do czyszczenia miecza.
- Ja... - Demon chciał coś powiedzieć na swoje usprawiedliwienie.
- To ty jesteś naszym przywódcą. Zawsze nas prowadziłeś. Dlaczego się zmieniłeś? - Zapytał Honoo z wielkim smutkiem.
- Jaki ze mnie przywódca?! To przeze mnie umarliście! Mieliśmy być przyjaciółmi na zawsze! Teraz wy nie żyjecie! A ja... - Szarooki nie dokończył. Poczuł, że coś go ciągnie w dół. Spojrzał w bok. Na szyi Datenshi zawieszony był Sanso. Zielonowłosy wyszczerzył swoje ząbki w uśmiechu.
- Ale my się na ciebie wcale nie gniewamy! Nasza śmierć to nie była twoja wina!
- Właśnie idioto, co ci przyszło do głowy? - Do dwójki demonów podszedł Taki. Złapał Czarnowłosego za kark i zaczął trzeć pięścią jego głowę. Datenshi uśmiechnął się lekko. Spojrzał w dół. Zobaczył czarny był, który opadał na podłoże. Jego kosmyki znów stawały się białe, tak jak kiedyś.
- Pamiętasz? - Do rozmowy wtrącił się Iwa, który wziął czyszczony wcześniej miecz do rąk. Podsunął go pod nos dla szarookiego. Okazało się, ze jest to ta sama katana, którą młoda Morri wbiła demonowi w klatkę piersiową. - Stworzyliśmy Shinmei, aby pamięć o naszej przyjaźni nigdy nie zginęła.
– Chcemy żebyś go wziął, Jikon, i dalej czynił świat pięknym. Tak jak robiliśmy to razem. - Honoo uśmiechnął się Życzliwie do białowłosego.
- Przepraszam chłopaki. Ja... Obiecuję. - Z oczu Jikon'a poleciało kilka łez. Nie mógł uwierzyć że zmienił się w Datenshi i wyczyniał te wszystkie straszne rzeczy. Nawet nie wiedział czy teraz da się to wszystko naprawić..
Otworzył oczy. Jego przyjaciele zniknęli. Przed sobą znów miał leżącą na piasku Ayę oraz jej sprzymierzeńców.
- Wybacz. - Szepnął, po czym zemdlał padając obok młodej Morri. Miecz będący w jego sercu został wchłonięty przez ciało. Wykończony emocjonalnie zasnął niczym dziecko z łzami na policzkach.
Brunetka w tym czasie przeżywała niesamowite męki. Miecz został przyjmowany przez jej ciało. Nie tyle cierpiała przez metal, co przez te wszystkie negatywne emocje, jakie do niej napływały.
- Co się dzieje?! - Wrzasnął Hao, który nadal próbował wyrwać się z uścisku Saisona.
- Nie podchodź, sprawisz jej tylko większy ból. - Wytłumaczył spokojnie szarowłosy. - Po prostu dajcie jej się przyzwyczaić. Shii mi to tłumaczyła. Kiedy Aya była w Kinhon w jej ciele zapieczętowane zostały cztery miecze. Mimo to pieczęci było pięć, do jednej po prostu jeszcze nic nie włożono. Było to miejsce na Itamishi – miecz, który był ucieleśnieniem wszelkiego zła. Wytworzył się z negatywnych emocji jakie czuł Jikon po stracie przyjaciół. To była część planu od początku, Aya wiedziała że nie da rady pokonać Datenshi, dlatego postanowiła przywrócić mu wspomnienia i znów przemienić w Jikon'a.
- Ale czy po tym jak przyjmie to wszystko to ona nie zmieni się w coś złego? - Zapytał niby z obojętnością Ren.
- Zobaczymy. - Saison wzruszył ramionami. Puścił dłoń Hao, który stanął już spokojniej.
- A kto to w ogóle jest? - Zapytała Lilly.
- Ma niefajne ciuchy, wygląda jakby szła na wojnę... - Zauważyła Elly.
- Jak nie patrzeć to jest wojna. - Horo spojrzał znacząco na szatynkę.
- To Aya, trochę dużo by o niej opowiadać. - Zaśmiał się nerwowo Yoh.
Przez sekundę jeszcze stali jak wryci, aż w końcu jęki młodej Morri się skończyły. Starszy Asakura nie czekając na nic ruszył w jej stronę. Klęknął obok. Z wielką ulgą spostrzegł, że w miejscu rany nie ma nawet zadrapania, jedynie dziura w ubraniu. Pogłaskał ją czule po czole. Spojrzał na białowłosego leżącego na piasku. Nie czuł do niego nic. Ani to zbytniej sympatii ani też nienawiści. Co prawda nie wiedział dlaczego, bo przez tego mężczyznę Dobie było dosłownie w zgliszczach, a Aya ledwie nie zginęła. Mimo tego po sprawdzeniu oddechu brunetki Hao czuł spokój.
- A co z Jikon'em? - Zapytała Naoko.
- Aya kazała skuć i trzymać w zamknięciu dopóki się nie obudzi. Żadnych samosądów. To samo zrobić z resztą demonów, którzy stali za Datenshi. Znaczy za Jikon'em... - Złotooki pstryknął palcami, a obok niego pojawiły się dwa demony. Po chwili przybysze zabrali białowłosego.
- Zaraz zaraz... Co to znaczy do puki się nie obudzi? - Zapytał starszy Asakura patrząc pytająco na Saisona.
- A pamiętasz jaka była po powrocie z Kinhon? - Szarowłosy uśmiechnął się wrednie.
Wszyscy przyjaciele westchnęli głośno. Słodka, niczym nie przejmująca się Aya wywierała u nich strach.
- To.. To już wszystko? - Zapytał nagle Horo.
- O co ci chodzi Śnieżynko? - Ren nie ukrywał zdziwienia.
- No bo... Myślałem że to będzie wielkie wydarzenie, a tu.. Już po wszystkim? - Wzruszył ramionami niebieskowłosy.
- Pojmaliśmy Króla Duchów, zerwaliśmy z turniejem, pokonaliśmy setki demonów, Dobie leży w gruzach, a dla ciebie to nic?! - Zbulwersował się młody Tao.
- Ale to wszystko jakoś tak szybko minęło... - Bronił się Usui.
- Ja nawet nie wiem co tu się dzieje... - Zauważył Rio patrząc pytająco na resztę.
- Ciekawe czy nasz dom ocalał... - Zastanowił się Yoh.
- Co martwisz się o Annę? - Uśmiechnęła się Kumiko.
- Nie o moje tatami... - Szatyn podrapał się z zakłopotaniem po głowie. Po chwili leżał na piasku, powalony siłą lecącego w jego stronę klapka.
- JA CI ZARAZ DAM! - Krzyknęła idąca w ich stronę blondynka.
- Witam panno Anno! Jak zawsze do twych usług! - Rio ukłonił się nisko młodej Kyoyam'ie.
- To nie tak jak myślisz! - Yoh usiadł na piachu z przepraszającą minką. Spojrzał na znajomą sobie gromadkę, która właśnie szła w ich stronę. Między Pilicą, Jun i Tamao Asakura zobaczył również Koken. Pomachał do niej wesoło.
- Co z nią? - Zapytała niepewnie młoda Tamamura pokazując palcem na Hao niosącego na rękach brunetkę.
- Jak zwykle trzeba ją znosić z pola walki. - Zarechotała Naoko.
- Zemdlała. - Krótko wytłumaczył długowłosy. Spojrzał na śpiącą twarz Ayi. Przez moment, kiedy tutaj przyszli jego serce stanęło widząc Jikon'a zatapiającego ostrze w ciele błękitnookiej. Teraz jednak był już spokojny. Spojrzał w górę. Niebo powoli zaczynało się rozjaśniać. - Tak w ogóle która jest teraz godzina?
- Gdzieś po południu. - Oświadczyła Jun. podeszła do Ren'a. Mimo sprzeciwów ze strony chłopaka, mocno go przytuliła. - Tak się ciesze że nic ci nie jest braciszku...
- No strasznie się martwiłyśmy! - Pilica poszła w ślady przyjaciółki i rzuciła się na szyję dla Horo. Ten objął błękitnowłosą w pasie.
- Też się cieszę, ze nic ci nie jest, siostrzyczko.
Yoh również podszedł do swojej dziewczyny. Odgarnął jej włosy z policzka. Wyszczerzył swoje białe ząbki w uśmiechu.
- Mam nadzieję, że się na mnie mocno nie gniewasz? - Zapytał biorąc oburącz jej dłoń.
- Gniewam. - Powiedziała młoda Kyoyama i odwróciła głowę w inną stronę. Mimo to ukradkiem zerkała na ukochanego.
- Tak też myślałem. - Młodszy Asakura objął blondynkę ramieniem. Po chwili spoważniał. - Gdzie mama?
- W siedzibie Wielkiej Rady. To jedno z niewielu miejsc, które przetrwało. - Wyjaśniła smutno Jun.
- Jeszcze czegoś tu nie rozumiem... No fajnie, ze Aya pokonała Datenshi, czy tam Jikon'a.. - Zaczął Ren, ale Saison mu przerwał.
- Jikon'a. Jak mówisz Datenshi to tak jakby na Hao mówić Zik. - Wyjaśnił szarowłosy.
- Dobra, Jikon'a, ale czy inne demony nie powinny nas atakować? Dlaczego nagle wszyscy przestali walczyć? Przecież na Roisei są pewnie wojownicy gotowi do boju. - Zapytał młody Tao. Przyjaciele spojrzeli po sobie. Faktycznie, złotooki miał rację.
- Jikon można by powiedzieć że zaczarował większość z tych demonów. Ponarzucał na nie klątwy, a kiedy Aya wchłonęła Itamishi jego zła energia jak i zaklęcia z wszystkich Onito zniknęły. - Spokojnie odpowiedział Saison.
- To co idziemy teraz do miasta nie? - Zapytał Joco.
- Czy ja wiem czy to można jeszcze nazwać miastem.. - Westchnął ciężko Yoh.
Zgodnie ruszyli w stronę Dobie. Wiele budynków było spalonych, inne zalane wodą. Wszędzie były porozrzucane rozmaite rzeczy oraz kawałki budynków niesione przez wiatr i trąby powietrzne, które wywoływały demony. Gdzieniegdzie odpoczywali zmęczeni szamani, którzy z lekkimi uśmiechami patrzyli na dobrze nam znaną grupę przyjaciół. Większość ludzi po tej walce uwierzyła, ze Król Duchów był potrzebny do pokonania przeciwnika. I mało było osób, które naprawdę gniewały się za przerwanie turnieju. Widząc jak walczy Yoh ze swoją świtą zrozumieli, ze z nimi i tak nie mieliby najmniejszych szans.
Nagle usłyszeli cichy pisk Corey. Przerażony Horo obrócił się gotowy atakować.
- To przecież Drobiażdżek! - Pisnęła niewysoka ruda dziewczyna, o długich włosach do ziemi i zielonych oczach . Była ubrana w lekką brązową sukienkę ze skóry, ozdobioną kwiatkami. Znakiem charakterystycznym dziewczyny były elfie uszy. - Już wieki ich nie widziałam! Na Roisei zupełnie wyginęły, myślałam że na Ziemi też!
Corey uśmiechnęła się przymilnie i wtuliła w różowy policzek dziewczyny.
- Oj przepraszam! Nie przedstawiłam się! Nazywam się Yuri! - Rudowłosa puściła malutkiego duszka.
- Ja jestem Horo, to Corye mój duch stróż. A to... - Niebieskowłosy odwrócił się. Widząc tłum ludzi stojący za nim zrezygnował. - ...cała reszta...
- Ej! - Krzyknęli przyjaciele. Demonica zarechotała wesoło. Patrzyła jak zahipnotyzowana na stróża młodego Usui. Na chwilę jej wzrok przeniósł się na śpiącą w ramionach Hao Ayę. Ślepia mieszkanki Roisei błysnęły.
- Czy to...? Jesteście przyjaciółmi Morri~sama? To zaszczyt was poznać! Przy okazji chciałabym wam bardzo podziękować za pomoc i przeprosić za zniszczenia. Ani szamani ani ludzie nie powinni być w to wplątani.
- Nie no spoko, było bardzo ciekawie! - Zarechotał Yoh.
- Tak w ogóle skąd wiesz, że to są drobiażdżki? - Zapytała Pilica patrząc na nastolatkę.
- Mama mi o nich opowiadała, a kilka mieszkało przy jeziorze koło mojego domu.. Niestety podczas panowania Datenshi umarły... Myślałam, że wyginęły już na zawsze! - Zielonooka uśmiechnęła się szczerze.
- W naszej wiosce mieszka ich dość sporo! Jeśli chcesz chodź z nami, będziesz mogła pojechać ze mną i bratem do domu! - Zaproponowała błękitnooka. Spodobała jej się ta dziewczyna. Była piękna a do tego wyglądała jakby kochała naturę całym sercem. Czyli dużo obie nastolatki łączyło.
- Niestety teraz nie mogę, bo... - Demonica zaczęła się tłumaczyć.
- Co ty tu właściwie robisz Yuri? - Zapytał Saison pojawiając się obok dziewczyny, której ciarki przeszły po plecach. - Nie powinnaś być przypadkiem w jednym z bunkrów? Z tego co pamiętam nie byłaś przypisana dla żadnego wojska...
- No ten... Tego.. Hehe.. Patrz niebo się przejaśnia... - Rudowłosa próbowała zmienić temat ale jakoś jej nie wychodziło.
- Wiesz co ojciec ci zrobi jak się dowie, że tu byłaś? - Saison patrzył na Yuri z lekkim politowaniem.
- Znacie się? - Zapytał Yoh.
- Tak. Wybaczcie, teraz muszę iść, ale jeszcze się spotkamy, obiecuję! - Zaśmiała się rudowłosa.
- Mam nadzieję. - Odpowiedział niebieskowłosy.
- Ja też się zbieram. Niedługo przyjdę z Shi, ale teraz muszę się zająć paroma sprawami na Roisei. Cześć! - Zarówno szarowłosy jak i Yuri zniknęli.
Corey przysiadła na ramieniu swojego szamana. Ten uśmiechnął się szeroko i pogłaskał Drobiażdżka po główce.
Znów zaczęli maszerować po ulicach Dobie. Ze smutkiem stwierdzili, że posiadłość w której dotychczas mieszkali Asakurowie nie nadaje się już do użytku. Znaczy.. Niby budynek stał, ale nie było jednej ściany oraz dachu.
- Większość szamanów nie ma gdzie się podziać. - Koło przyjaciół pojawił się Silva, który po uwolnieniu pomagał ogarnąć nieład wśród mieszkańców Dobie.
- Nie pojawiaj się tak nagle! - Zbeształ bruneta Ren, który ledwie nie dostał zawału.
- Wybaczcie. Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Dom Drużyny Ren'a o ile mogę tak jeszcze powiedzieć jest cały. Tyle że będziecie musieli się tam zmieścić wszyscy. - Wyjaśnił Członek Rady.
- CO?! - Wrzasnęła cała gromada.
- Razem z nimi? - Yoh pokazał palcem na piątkę nowo przybyłych szamanek.
- Tak. - Przytakną Silva. - No i razem ze mną i Kalimem.
- Przecież to ponad... - Joco zaczął patrzeć na swoje palce i machać nimi w obliczeniach. - No dużo!
- Co? Za mało paluszków? - Zaśmiał się Ren.
- Oczywiście możecie od razu rozjechać się do swoich domów, przecież turniej już się skończył... Ale wątpię, że z tego skorzystacie... - Mężczyzna spojrzał na gromadkę znacząco.
Przyjaciele rozejrzeli się. Na pewno nie chcieli żegnać się teraz w takich warunkach... w końcu wygrali wojnę z demonami, musieli to jakoś uczcić!
- Nyaa~~? - Usłyszeli cichy odgłos ze strony Hao. Każdy obrócił się w jego stronę. Aya, jaka ciągle odpoczywała na rękach Asakury właśnie się budziła. Otworzyła powoli oczy, po czym przetarła je dłońmi. Długowłosy widząc, że dziewczyna wstaje, postawił ją na ziemi. Ta zachwiała się lekko, przechylając na bok, gdzie zwisała jej torba. Na szczęście czarnooki znów złapał ją w odpowiednim momencie.
- Cześć kotku. - Zaśmiał się.
- Nyaa~~ - Dziewczyna ziewnęła.
- Matko jaka ona słodka! - pisnęła Elly.
- To ty jej chyba nie znasz. - Prychnął Ren, za co po chwili dostał kuksańca z żebra posłanego od Hao. Postanowił już zamilczeć tak dla swojego dobra.
- A umie mówić coś jeszcze? - Zapytała Sharona patrząc uważnie na brunetkę.
- Czasem aż za dużo... Ale teraz jej mózg musi trochę odpocząć.. - Hao próbował wytłumaczyć sytuację Ayi jak najprościej.
- Dobra to co wy na taki plan, że wy teraz spokojnie idziecie sobie do domu chłopaków, a ja, Hao, Ania i Aya zostaniemy spakujemy swoje rzeczy, które jeszcze nadają się do użytku i potem do was dołączymy? - Zapytał Yoh.
- No spoko. Ja z Naoko też pójdziemy na razie do siebie i zobaczymy co da się uratować. - Powiedziała Kumiko, po czym pomachała reszcie odchodząc wraz z szatynką w inną uliczkę.
Cała grupa jak na razie się rozdzieliła. Rio z Koken też poszli po swoje rzeczy, które zostawili przy motorze w wynajętym garażu. Dziewczyny na czele z Sharoną ruszyły po swój samochód, aby zaparkować go bliżej mieszkania chłopaków. Umówili się, ze powoli będą się schodzić do posiadłości starej Drużyny Ren'a. Rio obiecał być pierwszy i zrobić coś pysznego na obiad... Kolację? To zależy czy się wyrobi.. W końcu jedzenia trzeba przyszykować na więcej niż 20 osób.
Aya wesoło rozglądała się dookoła zainteresowana wszystkim co się dzieje. Hao wziął ją za rękę, po czym zaczął kierować się w stronę ich domu. Ta nie sprzeciwiała się zbytnio.
- Nie mogę uwierzyć, ze znowu jest taka... - Westchnęła Anna z uśmiechem. Sama wtuliła się w Yoh, wiedząc że nic jej już nie grozi.
- Ty nie możesz uwierzyć? Mogła mnie ostrzec, że może być taka możliwość... Ale nie.. Ona lubi nam robić niespodzianki. - Zaśmiał się długowłosy.
- Przez te jej niespodzianki kiedyś wszyscy padniemy na zawał. Ledwie nie umarłem jak zobaczyłem, że się zadźgali z Jikon'em! Aż mnie teraz ciarki przechodzą. - Yoh spojrzał ze spokojem na młodą Morri.
- Nya~! - Dziewczyna uśmiechnęła się słodko, po czym wysunęła swoją dłoń z uścisku starszego Asakury. Wbiegła przez wybitą ścianę do ich dawnego miejsca zamieszkania.
- Wybacz Aniu, że ci nie otworzę drzwi, no ale... Siła wyższa. - Zaśmiał się młodszy bliźniak. I tak wpuścił blondynkę pierwszą.
- Dzięki... Rzeczy Fausta i Morty'ego też weźmiemy nie? - Zapytała bardziej retorycznie młoda Kyoyama. - Razem są w szpitalu.
- No ciekawe jak tam Lyserg... - Yoh spojrzał przed siebie w akcie zamyślenia. Nie miał pojęcia co się stanie kiedy młoda Morri dojdzie do siebie i spotka zielonowłosego.
- Ayeńko zostaw! - Hao podszedł do brunetki, która w niebezpieczny sposób zaczęła bawić się nożem kuchennym.
- Nyaa~!! - Zaprotestowała błękitnooka widocznie zadowolona z nowej zabawki.
- I znowu... Powtórka z rozrywki. Chodź Aniu idziemy się spakować. Uważaj na schodach są uszkodzone... - Przestrzegł dziewczynę młodszy Asakura, po czym oboje poszli po swoje rzeczy.
Chwilę to trwało, aż długowłosy wymusił na dziewczynie zwrócenie niebezpiecznego przedmiotu. Aya była bardziej uparta niż za tamtym razem. Przez głowę czarnookiego przeszła myśl, iż to może być spowodowane Itamishi i że kiedy się wybudzi stanie się drugim Datenshi. Przez to pogrążenie we własnym świecie nie zauważył jak błękitnooka wymija go i kieruje się do salonu. Niestety potknęła się o własne nogi. Upadła.
- Nya~! - Krzyknęła. Hao pokręcił lekko głową. Podszedł do nastolatki. Ukląkł tuż obok niej i mocno przytulił.
- Już dobrze Kocurku... Eh.. Czuję się jak twój ojciec... - Westchnął ciężko.
- A ja jak twoja córeczka tatusiu! - Dziewczyna rzuciła się na szyję Asakury. Ten był tak zszokowany, że dał się powalić na ziemie.
- Ty... Ty... Ty cały czas udawałaś?! - Wrzasnął Hao. Użył swoich mięśni i przewrócił Ayę na plecy, a sam usiadł na jej brzuchu.
- Chciałam się jeszcze trochę pobawić, ale mi się znudziło... Bo z tego co zrozumiałam, to dziś jest tak jakby pożegnalny wieczór nie? - Dziewczyna wyszczerzyła swoje białe ząbki.
- Jak to pobawić?! Idiotka! - Asakura spojrzał na dziewczynę z lekką pretensją. Ta jednak nic sobie z tego nie zrobiła. Zarzuciła mu ręce na szyje i mocno przytuliła.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie bardzo zły... - Szepnęła cichutko, wciskając nos w obojczyk szatyna.
- Cieszę się że żyjesz! Za co mam być zły? - Zapytał tuląc ją do siebie. Wplótł palce w czarne kosmyki młodej Morri. Z nieukrywaną radością nakierował jej usta na swoje, po czym złożył delikatny pocałunek.
- Z kim ty...? - W przedpokoju pojawiła się Anna. Kiedy zobaczyła leżącą parę aż pisnęła. Podbiegła do dwójki po czym dość niedyskretnym kopniakiem zwaliła Hao z młodej Morri. Złapała ją za rękę i pomogła wstać. - Aya! Tak się cieszę! Kiedy się przebudziłaś?!
- Jakieś... trzydzieści minut temu... - Zaśmiała się brunetka przytulając przyjaciółkę.
- Ale z ciebie wredota! Cały czas udawałaś! - Blondynka odwzajemniła gest.
- Jak się czujesz? - Zapytał Yoh, który również zszedł z góry bojąc się tych krzyków. - Braciszku czemu leżysz pod ścianą?
- Zapytaj się swojej narzeczonej.. - Jęknął przeraźliwie długowłosy. Wstał z ziemi masując swój bolący od spotkania ze ścianą pośladek.
- Cześć Yoh. - Brunetka podeszła i przytuliła mocno szatyna. - Czuję się bardzo dobrze.
- To wspaniale, bo zaczynałem się martwić... - Czarnooki odwzajemnił uścisk.
- No bo o mnie to się oczywiście nikt nie martwi... - Westchnął ciężko starszy Asakura ze smutną minką na ryjku. Nie musiał długo czekać. Zarówno brat oraz błękitnooka mocno się w niego wtulili.
- Chodź tu Aniu... - Yoh pociągnął blondynkę za ręką. Ta upadła w jego ramiona. Zaśmiali się głośno.
- Dobra, chyba musimy się pakować. - Przypomniał wszystkim długowłosy.
- Dobrze tatusiu. - Brunetka spojrzała na chłopaka przymilnie. Złapała Kyoyamę za rękę i pociągnęła w stronę schodów. Bliźniacy spojrzeli na siebie. Uśmiechnęli się.
- I co żałujesz braciszku, że nie zostałeś Królem Szamanów? - Zapytał długowłosy klepiąc przyjacielsko bliźniaka w ramię.
- Jakoś nie bardzo... - Wyszczerzył ząbki Yoh, po czym rodzeństwo ruszyło na górę w ślad za dziewczynami. Mimo tego, że byli zmęczeni po walkach, nie posiadali się ze szczęścia. W końcu wszystko jest za nimi i nie zapowiada się na żadne przykre niespodzianki ze strony demonów czy kogokolwiek.
Nastolatki wyjęły swoje torby, po czym poczęły się pakować. Młoda Morri pogrążyła się w krainie własnych myśli. Nie mogła uwierzyć, że już po wszystkim. Nagle poczuła silne ukucie w klatce piersiowej. Odruchowo położyła rękę na swoim sercu.
- Coś się dzieje? - Zmartwiła się Kyoyama.
- Nie nic. Tak po prostu... Itamishi jest bardzo silny... Aż się dziwię, ze tak wcześnie wstałam... Ale nic mi nie będzie. - Powiedziała brunetka wstając. Zarzuciła na ramię gitarę, a w rękę wzięła zapakowane już rzeczy.
- Ale tego dużo.. - Westchnęła Aya.
- Masz pięć razy mniej bagażu niż ja! - Blondynka popatrzyła z politowaniem na młodą Morri.
- No wiesz byłyśmy kilka razy na zakupach! Cztery bluzki więcej to dla mnie szał!
- Wiem Kotuś. - W pokoju pojawił się Hao. Objął ukochaną ramieniem i pocałował w policzek. - I jestem z tego powodu szczęśliwą osobą, przynajmniej nie będziesz wydawać milionów na ciuchy...
- Więc nie chcesz żeby twoja dziewczyna ładnie wyglądała, zależy ci tylko na pieniądzach? - Zapytała z udawanym oburzeniem błękitnooka.
- Moja dziewczyna wygląda przepięknie we wszystkim. Tak samo zresztą jak szwagierka... - Długowłosy objął również blondynkę.
- Słodzisz. - Powiedziały równocześnie. Zaśmiały się głośno.
- Dobrze wiedzieć, że nic wam nie jest. - W drzwiach pojawił się Morty.
- Cześć! - błękitnooka podeszła do blondyna. Mocno go przytuliła podnosząc.
- Też się cieszę, ale postaw mnie już, dziwnie się czuję... - Zaśmiał się chłopak.
- Spoko kiedyś urośniesz! Do metra... - Za tą uwagę Aya dostała w łeb od Yoh. Wszyscy zaczęli rechotać razem z Morty'm.
- Witaj Ayu. - Do brunetki podszedł Faust i uśmiechnął się przymilnie. No cóż na jego zmordowanej zmęczeniem twarzy wyglądało to dość.. Przerażająco.... Mimo to błękitnooka odwzajemniła gest.
- Miło cię znów widzieć Faust! Super że nic ci nie jest. Pewnie cały czas spędziłeś w szpitalu, nie? - Zapytała z uśmiechem na ryjku.
Coś jej jednak nie pasowało. Nachyliła się i spojrzała przez bok blondyna. Z tyłu zobaczyła... Lyserga! No już szybciej Ponurego Żniwiarza by się spodziewała! Stanęła jak wryta. Zresztą jak każdy. Zielonowłosy patrzył w dół. Jego ręce nerwowo drżały. Nie miał pojęcia co powiedzieć. Miał suchość w ustach i ciarki na plecach.
Brunetka spojrzała na swoich przyjaciół zdziwiona.
Przez kilka sekund w pomieszczeniu panowała grobowa cicha.
- Jak się czujesz Lyserg? - Zapytał spokojnie Yoh. Lekko uśmiechnął się do zielonowłosego. Ten jednak nawet nie podniósł wzroku. Nie mógł otworzyć ust. Bał się cokolwiek powiedzieć.
- Widzę, że mnie coś ominęło. - Brunetka stała i nieprzerwanie wlepiała swe błękitne ślepia w Anglika. Jej wyraz twarzy zmienił się. W sekundę jej twarz skamieniała – stała się zimna i chłodna. Można wręcz powiedzieć że przerażająca, a za razem tak strasznie majestatyczna.
- Kiedy Wyrzutki cię porwali on tu przybiegł... - Zaczął wyjaśniać Hao. Przestał obejmować dziewczyny i oczekiwał na dalszą reakcję młodej Morri. Nie był co do niej pewny. Przez chwile poczuł nieprzyjemne ciarki na plecach.
- Już czuł się lepiej, a że w szpitalach i tak jest tłok postanowiłem go wziąć do nas. - Wyrecytował Faust.
- Znaczy.. Ja to zaproponowałem. - W obronie blondyna stanął Morty.
- Mam to gdzieś. - Aya wzruszyła ramionami. - Nie obraź się Layserg ale dla mnie jesteś zwykłym śmieciem. Mam to gdzieś co się z tobą stanie. Jeśli Yoh i reszta uznają że możesz wrócić do paczki, wracaj. Nie jestem tobą, nie odepchnę cię tak jak to ty robiłeś z Hao. Ale wiedz że brzydzę się tobą jak niczym na świecie i moim przyjacielem raczej już nie zostaniesz.
Dziewczyna powiedziawszy to powoli wyszła z pomieszczenia, zabierając po drodze swoje bagaże. Powiedziała to co czuła. Nie zamierzała zabić zielonowłosego, chociaż nie raz miała na to ochotę. Tak samo nie chciała zawierać z nim bliższego kontaktu. Ona i on to dwa osobne byty i niech tak lepiej zostanie dla dobra ludzi i kosmosu.
- Chciałem.. Chciałem was wszystkich przeprosić. - Wydukał w końcu Lyserg, po czym niepewnie spojrzał na Yoh. W nim czuł największe oparcie. - Morri ma rację. Znów was opuściłem i zawiodłem... Narobiłem wiele szkód, ale teraz chciałem was po prostu przeprosić.
- Trzeba ci przyznać, nabroiłeś Lyserg. - Lekko uśmiechnął się młodszy Asaura. Obrócił się do bliźniaka. Długowłosy zrobił zmieszaną minę. Z jednej strony zabił kiedyś Anglikowi całą rodzinę i należy mu się zrozumienie, ale z drugiej... Lyserg kilkukrotnie skrzywdził jego Ayę, która mocno cierpiała. A nawet raz leżała w szpitalu z bardzo poważną raną.
- Nie patrz na mnie tak jakbyś oczekiwał ciastka... - Poprosił Hao, lekko odsuwając się od bliźniaka. - Przeraża mnie to...
- Oczekiwałem wsparcia.. - Westchnął yoh.
- Jak dla mnie Lyserg może iść z nami. - Hao lekko się uśmiechnął, średnio przekonany do swojego pomysłu. - Chociaż nie będę ukrywał, że nie spodobało mi się parę rzeczy. To jak traktowałeś mnie, to kij z tym. Nawet tego nie pamiętam, ale nie mogę zrozumieć dlaczego razem z Wyrzutkami uwziąłeś się na Ayę. To chyba wyższa filozofia, której prosty człowiek nie ogarnie. Mimo wszystko skoro mi wybaczyli, nie widzę przeciwskazań, aby wybaczyć tobie. A teraz przepraszam, ale muszę udobruchać pewnego Kocura.
Po tej jakże urzekającej przemowie szatyn wyszedł z pomieszczenia.
Teraz wzrok Yoh przeszedł na Annę. Przecież Wyrzutki przyczynili się również do porwania blondynki. Młoda Kyoyama powoli wsunęła palce w dłoń szatyna. Ten automatycznie uścisnął jej delikatną rękę. Nie musieli używać słów aby się zrozumieć. Anna nie miała nic przeciwko powrotowi zielonowłosego, chociaż odbudowanie zaufania pewnie jeszcze trochę potrwa.
- Jeśli chcesz możesz iść z nami do reszty. - Powiedział Yoh z charakterystycznym dla siebie wyszczerzem. Zielonowłosy nic nie odpowiedział tylko nieznacznie kiwnął głową. - Morty, Faust z Hao też was spakowaliśmy. Dziś śpimy u chłopaków, ten dom jest już raczej nie do użytku...
Przyjaciele kiwnęli głową. Młodszy Asakura wziął bagaż od swojej narzeczonej, po czym ruszył ku wyjściu nie puszczając ręki czarnookiej. Cała reszta również złapała za plecaki. Ruszyli w ślady Yoh. I tylko Layserg był jakiś smętny. W sumie nie było takie dziwne. Czuł się nieswojo. Drugi raz zawiódł Yoh, a on od tak go przyjął... Ciekawe jak zareaguje reszta.. Pewnie nie będzie za wesoło. Zielonowłosy westchnął głośno. Bardzo żałował swoich czynów. Tego co wyprawił z Wyrzutkami jak i tego co Wyrzuki wyprawiali z nim. Uciekł do tej niezrównoważonej grupy, bo czuł wielki żal do przyjaciół kiedy od tak wybaczyli Hao wszystko co zrobił. Znów czuł tą nienawiść i złość co dawniej. Ale ostatnie wyczyny Marco.. To jak traktował bezbronną Ayę... To było potworne, a Lysrg aż tak okrutny nie był. I naprawdę zdziwił się kiedy Hao nie zostawił go na ulicy tylko wziął do środka. Był mu wdzięczny.
Na twarzy zielonowłosego pojawił się lekki uśmiech. Kiedyś jeszcze im to wszystko wynagrodzi. Musi.
Kolejny rozdział :3
Gomene, że tak długo ale byłam w Dani i Niemczech. Jeździłam z tatą ciężarówką XD Wszystko fajnie tylko mało miejsca i brak łazienki D: Ale każdemu polecam taki wyjazd ^^ Szczególnie, że w Niemczech tato wyciągnął mnie na spacer, który miał 14 kilometrów w swojej trasie. Ale widziałam prawdziwy statek podwodny. Duże to jest O_O
Po za tym w czwartek były moje urodziny. I dostałam od Vitsumi kubek. Z Haosiem * O * Jest taki piękny *_* Najlepszy prezent jaki w życiu dostałam! I mam wszystkie tomy mangi „Tokyo Mew Mew” Jeszcze nie przeczytałam i jestem na 3 tomie... Ale po prostu rzygam tęczą... to jest takie kolorowe i słodkie! *_* I jestem dziwna bo tusz obok mangi TMM stoi Resident Evil... Horror i Magik Girl... No cóż mam rozdwojenie jaźni XD
Co by tu jeszcze.. A mam nadzieję, ze nie zasmuciłam was takim zakończeniem sprawy z Datenshi XD
Hm.. No cóż nie wiem co by tu jeszcze do was napisać, nie mam jakiegoś głębszego przesłania ;p
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłych wakacji!
I przepraszam jeśli co poniektóre słowa będą w notce połączone... Ale słowo ONET mówi samo za siebie...
- Nieźle wam to wyszło. - Przyznał Joco. Sam właśnie za pomocą wielkiej łapy Mic'a wdeptywał w ziemię jednego z nieprzyjaciół.
- No chłopaki wymiatamy! - Zarechotał Yoh. Usłyszał ciche kaszlanie ze strony Naoko. - Znaczy... Chłopaki i dziewczyny..?
Zapytał niepewnie. Nagle za jego plecami pojawił się jeden z Onito.
- Braciszku uważaj! - Krzyknął Hao. Już wyciągnął łapę Ducha Ognia, kiedy demona atakującego młodszego Asakurę pokonał ktoś inny.
- Gardłowy atak! - Brunet wcisnął swój miecz prosto w klatkę piersiową przeciwnika, który upadł na ziemię.
- Rio?! - Krzyknęli zdezorientowani szamani.
- Witam was towarzysze! Znów połączył nas ogień walki. - Mężczyzna uśmiechnął się przymilnie.
- Co ty tu robisz? - Zapytał zszokowany Yoh.
- Ratuję ci życie mistrzu. - Odpowiedział niczym nie wzruszony Rio.
- Ale tak na serio co ty tu robisz? - Ren nie ukrywał zdziwienia.
- Przybyłem do Dobie, aby zobaczyć triumf mistrza Yoh oczywiście. Ale widzę, że się tu trochę pozmieniało... - Mężczyzna podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
- Za dużo by opowiadać. - Zaśmiała się Naoko, po czym zaatakowała jednego z demonów.
- My też nie wiemy co prawda co tu się dzieje, ale dajemy sobie wyśmienicie radę, prawda dziewczęta? - Zapytała Sharona, która w swojej jedwabnej sukni przeciskała się między leżącymi demonami.
- A wy co tu robicie?! - Krzyknął otumaniony Horo.
- My mamy imiona wiesz?! - Oburzyła się Elly.
- Przybyłyśmy aby obejrzeć walki finałowe, ale tu już jest chyba po turnieju... - Odparła Lilly.
- ZIK! - Wrzasnęła Milly chowając się za zielonowłosą stojącą obok.
- Ducha Ognia widać z dobrych pięciuset metrów, naprawdę zauważyłyście go dopiero teraz? - Ren nie mógł uwierzyć, że dziewczyny są tak bardzo nieogarnięte. Bądź po prostu ślepe, nazywając rzeczy po imieniu.
- Co on tutaj robi!? - Wrzasnęła Sharona.
- To samo co wy... Zabija demony. - Powiedział Yoh z szerokim uśmiechem. - Posłuchajcie, to jest mój brat Hao. Nic wam nie zrobi, ten cały cyrk z Zik'iem jest już zakończony.
Długowłosy zszedł ze swojego stróża na ziemię. Z szarmancką minął podszedł do dziewcząt, po czym ukłonił się. Wziął dłoń blondynki do ręki i lekko musnął ustami.
- Miło panie poznać. - Powiedział. Sharona przyłożyła wolna dłoń do czoła, po czym osunęła się na ziemię.
- Sharona! - Przyjaciółki pochyliły się nad nieprzytomną.
- Powiemy Ayi... - Yoh spojrzał na brata podejrzliwie. Nagle cała gromada poczuła lekkie trzęsienie ziemi.
- O widzisz ona już wie! - Ostrzegła przyjaciela Naoko.
- Łał, informacje tutaj szybko się rozchodzą... A gdzie jest nasza demoniczna przyjaciółka? - Zapytał Rio patrząc znacząco na długowłosego.
- Walczy z Datenshi i właściwie skoro już tutaj jest dość opanowanie, powinniśmy jej chyba pomóc. - Powiedział Hao patrząc w stronę, gdzie zostawił młodą Morri.
- Jakoś szybko nam poszło... - Zauważył drugi z bliźniaków.
- To pewnie dlatego że nie tylko ci źli ale też i dobrzy Onito zeszli na Ziemię... Ale mniejsza lecimy? - Zapytał czarnooki.
- Jeszcze się głupio pytasz... - Uśmiechnął się Ren, po czym zaczął biec w stronę wybuchu.
- Skąd wiesz że to tam? - Zapytał starszy Asakura.
- Bo tylko Aya potrafi zrobić trzęsienie ziemi dotykając palcem piasku. - Odpowiedział szybko fioletowowłosy.
Całą gromadą razem z dziewczynami biegli w sobie wyznaczonym kierunku. Mieli dość dobre humory, wszystko szło tak jakby zgodnie z planem. Nawet Hao się wyluzował, widząc że wszystko idzie dobrze. A przynajmniej tak mu się wydawało dopóki nie wybiegli za miasto.
Zastali dość wstrząsający dla nich widok. Młoda Morri stała dość chwiejnie, mimo to wysoko unosiła miecz. Patrzyła prosto na swojego przeciwnika, po czym ruszyła. Ich miecze jednocześnie przebiły klatki piersiowe. Aya od razu upadła na plecy.
- Nie! - Wrzasnął Hao. Po czym chciał już pobiec w tamtą stronę. Został jednak złapany na rękę przez Saisona, który się niespodziewanie pojawił.
- Stój. - Powiedział spokojnie szarowłosy. Starszy Asakura wyrywał mu się, uważnie patrząc na brunetkę. Błękitnooka głośno jęczała, a Itamishi sam zaczął zatapiać się w jej ciele. Zewsząd zaczęła pojawiać się czarna mgła, która otaczała Ayę. Rogaty demon uśmiechnął się. - Tyle razy umierała, że jeszcze raz jej nie zaszkodzi.
Datenshi upadł na kolana. Shinmei przebił jego serce. Mimo to zamiast bólu mężczyzna poczuł coś innego. Dziwne ciepło...
Demon zamkną oczy. Przed nimi widział swoich przyjaciół. Honoo – wysokiego, czerwonowłosego młodzieńca o złotych oczach, który jak zwykle patrzył na innych z lekkim politowaniem. Taki'ego jaki bawił się swoimi błękitnymi kosmykami opowiadając reszcie jakieś niemożliwie śmieszne historie z których śmiali się głośno siedząc przy ognisku. Złotowłosy Iwa czyścił swój miecz ukradkiem patrząc na Sanso, jaki jak zwykle z niemiłosiernym spokojem patrzył się na tańczące iskierki ognia. Nagle spojrzeli w stronę piątego z przyjaciół. Datenshi poczuł na swoich plecach ciarki.
- Mieliśmy być przyjaciółmi na zawsze, a teraz się nawet do nas nie przyznajesz? - Zaśmiał się nerwowo Taki.
- Razem tworzyliśmy świat, który ty teraz niszczysz. - Iwa po chwili patrzenia tępo w dal wrócił do czyszczenia miecza.
- Ja... - Demon chciał coś powiedzieć na swoje usprawiedliwienie.
- To ty jesteś naszym przywódcą. Zawsze nas prowadziłeś. Dlaczego się zmieniłeś? - Zapytał Honoo z wielkim smutkiem.
- Jaki ze mnie przywódca?! To przeze mnie umarliście! Mieliśmy być przyjaciółmi na zawsze! Teraz wy nie żyjecie! A ja... - Szarooki nie dokończył. Poczuł, że coś go ciągnie w dół. Spojrzał w bok. Na szyi Datenshi zawieszony był Sanso. Zielonowłosy wyszczerzył swoje ząbki w uśmiechu.
- Ale my się na ciebie wcale nie gniewamy! Nasza śmierć to nie była twoja wina!
- Właśnie idioto, co ci przyszło do głowy? - Do dwójki demonów podszedł Taki. Złapał Czarnowłosego za kark i zaczął trzeć pięścią jego głowę. Datenshi uśmiechnął się lekko. Spojrzał w dół. Zobaczył czarny był, który opadał na podłoże. Jego kosmyki znów stawały się białe, tak jak kiedyś.
- Pamiętasz? - Do rozmowy wtrącił się Iwa, który wziął czyszczony wcześniej miecz do rąk. Podsunął go pod nos dla szarookiego. Okazało się, ze jest to ta sama katana, którą młoda Morri wbiła demonowi w klatkę piersiową. - Stworzyliśmy Shinmei, aby pamięć o naszej przyjaźni nigdy nie zginęła.
– Chcemy żebyś go wziął, Jikon, i dalej czynił świat pięknym. Tak jak robiliśmy to razem. - Honoo uśmiechnął się Życzliwie do białowłosego.
- Przepraszam chłopaki. Ja... Obiecuję. - Z oczu Jikon'a poleciało kilka łez. Nie mógł uwierzyć że zmienił się w Datenshi i wyczyniał te wszystkie straszne rzeczy. Nawet nie wiedział czy teraz da się to wszystko naprawić..
Otworzył oczy. Jego przyjaciele zniknęli. Przed sobą znów miał leżącą na piasku Ayę oraz jej sprzymierzeńców.
- Wybacz. - Szepnął, po czym zemdlał padając obok młodej Morri. Miecz będący w jego sercu został wchłonięty przez ciało. Wykończony emocjonalnie zasnął niczym dziecko z łzami na policzkach.
Brunetka w tym czasie przeżywała niesamowite męki. Miecz został przyjmowany przez jej ciało. Nie tyle cierpiała przez metal, co przez te wszystkie negatywne emocje, jakie do niej napływały.
- Co się dzieje?! - Wrzasnął Hao, który nadal próbował wyrwać się z uścisku Saisona.
- Nie podchodź, sprawisz jej tylko większy ból. - Wytłumaczył spokojnie szarowłosy. - Po prostu dajcie jej się przyzwyczaić. Shii mi to tłumaczyła. Kiedy Aya była w Kinhon w jej ciele zapieczętowane zostały cztery miecze. Mimo to pieczęci było pięć, do jednej po prostu jeszcze nic nie włożono. Było to miejsce na Itamishi – miecz, który był ucieleśnieniem wszelkiego zła. Wytworzył się z negatywnych emocji jakie czuł Jikon po stracie przyjaciół. To była część planu od początku, Aya wiedziała że nie da rady pokonać Datenshi, dlatego postanowiła przywrócić mu wspomnienia i znów przemienić w Jikon'a.
- Ale czy po tym jak przyjmie to wszystko to ona nie zmieni się w coś złego? - Zapytał niby z obojętnością Ren.
- Zobaczymy. - Saison wzruszył ramionami. Puścił dłoń Hao, który stanął już spokojniej.
- A kto to w ogóle jest? - Zapytała Lilly.
- Ma niefajne ciuchy, wygląda jakby szła na wojnę... - Zauważyła Elly.
- Jak nie patrzeć to jest wojna. - Horo spojrzał znacząco na szatynkę.
- To Aya, trochę dużo by o niej opowiadać. - Zaśmiał się nerwowo Yoh.
Przez sekundę jeszcze stali jak wryci, aż w końcu jęki młodej Morri się skończyły. Starszy Asakura nie czekając na nic ruszył w jej stronę. Klęknął obok. Z wielką ulgą spostrzegł, że w miejscu rany nie ma nawet zadrapania, jedynie dziura w ubraniu. Pogłaskał ją czule po czole. Spojrzał na białowłosego leżącego na piasku. Nie czuł do niego nic. Ani to zbytniej sympatii ani też nienawiści. Co prawda nie wiedział dlaczego, bo przez tego mężczyznę Dobie było dosłownie w zgliszczach, a Aya ledwie nie zginęła. Mimo tego po sprawdzeniu oddechu brunetki Hao czuł spokój.
- A co z Jikon'em? - Zapytała Naoko.
- Aya kazała skuć i trzymać w zamknięciu dopóki się nie obudzi. Żadnych samosądów. To samo zrobić z resztą demonów, którzy stali za Datenshi. Znaczy za Jikon'em... - Złotooki pstryknął palcami, a obok niego pojawiły się dwa demony. Po chwili przybysze zabrali białowłosego.
- Zaraz zaraz... Co to znaczy do puki się nie obudzi? - Zapytał starszy Asakura patrząc pytająco na Saisona.
- A pamiętasz jaka była po powrocie z Kinhon? - Szarowłosy uśmiechnął się wrednie.
Wszyscy przyjaciele westchnęli głośno. Słodka, niczym nie przejmująca się Aya wywierała u nich strach.
- To.. To już wszystko? - Zapytał nagle Horo.
- O co ci chodzi Śnieżynko? - Ren nie ukrywał zdziwienia.
- No bo... Myślałem że to będzie wielkie wydarzenie, a tu.. Już po wszystkim? - Wzruszył ramionami niebieskowłosy.
- Pojmaliśmy Króla Duchów, zerwaliśmy z turniejem, pokonaliśmy setki demonów, Dobie leży w gruzach, a dla ciebie to nic?! - Zbulwersował się młody Tao.
- Ale to wszystko jakoś tak szybko minęło... - Bronił się Usui.
- Ja nawet nie wiem co tu się dzieje... - Zauważył Rio patrząc pytająco na resztę.
- Ciekawe czy nasz dom ocalał... - Zastanowił się Yoh.
- Co martwisz się o Annę? - Uśmiechnęła się Kumiko.
- Nie o moje tatami... - Szatyn podrapał się z zakłopotaniem po głowie. Po chwili leżał na piasku, powalony siłą lecącego w jego stronę klapka.
- JA CI ZARAZ DAM! - Krzyknęła idąca w ich stronę blondynka.
- Witam panno Anno! Jak zawsze do twych usług! - Rio ukłonił się nisko młodej Kyoyam'ie.
- To nie tak jak myślisz! - Yoh usiadł na piachu z przepraszającą minką. Spojrzał na znajomą sobie gromadkę, która właśnie szła w ich stronę. Między Pilicą, Jun i Tamao Asakura zobaczył również Koken. Pomachał do niej wesoło.
- Co z nią? - Zapytała niepewnie młoda Tamamura pokazując palcem na Hao niosącego na rękach brunetkę.
- Jak zwykle trzeba ją znosić z pola walki. - Zarechotała Naoko.
- Zemdlała. - Krótko wytłumaczył długowłosy. Spojrzał na śpiącą twarz Ayi. Przez moment, kiedy tutaj przyszli jego serce stanęło widząc Jikon'a zatapiającego ostrze w ciele błękitnookiej. Teraz jednak był już spokojny. Spojrzał w górę. Niebo powoli zaczynało się rozjaśniać. - Tak w ogóle która jest teraz godzina?
- Gdzieś po południu. - Oświadczyła Jun. podeszła do Ren'a. Mimo sprzeciwów ze strony chłopaka, mocno go przytuliła. - Tak się ciesze że nic ci nie jest braciszku...
- No strasznie się martwiłyśmy! - Pilica poszła w ślady przyjaciółki i rzuciła się na szyję dla Horo. Ten objął błękitnowłosą w pasie.
- Też się cieszę, ze nic ci nie jest, siostrzyczko.
Yoh również podszedł do swojej dziewczyny. Odgarnął jej włosy z policzka. Wyszczerzył swoje białe ząbki w uśmiechu.
- Mam nadzieję, że się na mnie mocno nie gniewasz? - Zapytał biorąc oburącz jej dłoń.
- Gniewam. - Powiedziała młoda Kyoyama i odwróciła głowę w inną stronę. Mimo to ukradkiem zerkała na ukochanego.
- Tak też myślałem. - Młodszy Asakura objął blondynkę ramieniem. Po chwili spoważniał. - Gdzie mama?
- W siedzibie Wielkiej Rady. To jedno z niewielu miejsc, które przetrwało. - Wyjaśniła smutno Jun.
- Jeszcze czegoś tu nie rozumiem... No fajnie, ze Aya pokonała Datenshi, czy tam Jikon'a.. - Zaczął Ren, ale Saison mu przerwał.
- Jikon'a. Jak mówisz Datenshi to tak jakby na Hao mówić Zik. - Wyjaśnił szarowłosy.
- Dobra, Jikon'a, ale czy inne demony nie powinny nas atakować? Dlaczego nagle wszyscy przestali walczyć? Przecież na Roisei są pewnie wojownicy gotowi do boju. - Zapytał młody Tao. Przyjaciele spojrzeli po sobie. Faktycznie, złotooki miał rację.
- Jikon można by powiedzieć że zaczarował większość z tych demonów. Ponarzucał na nie klątwy, a kiedy Aya wchłonęła Itamishi jego zła energia jak i zaklęcia z wszystkich Onito zniknęły. - Spokojnie odpowiedział Saison.
- To co idziemy teraz do miasta nie? - Zapytał Joco.
- Czy ja wiem czy to można jeszcze nazwać miastem.. - Westchnął ciężko Yoh.
Zgodnie ruszyli w stronę Dobie. Wiele budynków było spalonych, inne zalane wodą. Wszędzie były porozrzucane rozmaite rzeczy oraz kawałki budynków niesione przez wiatr i trąby powietrzne, które wywoływały demony. Gdzieniegdzie odpoczywali zmęczeni szamani, którzy z lekkimi uśmiechami patrzyli na dobrze nam znaną grupę przyjaciół. Większość ludzi po tej walce uwierzyła, ze Król Duchów był potrzebny do pokonania przeciwnika. I mało było osób, które naprawdę gniewały się za przerwanie turnieju. Widząc jak walczy Yoh ze swoją świtą zrozumieli, ze z nimi i tak nie mieliby najmniejszych szans.
Nagle usłyszeli cichy pisk Corey. Przerażony Horo obrócił się gotowy atakować.
- To przecież Drobiażdżek! - Pisnęła niewysoka ruda dziewczyna, o długich włosach do ziemi i zielonych oczach . Była ubrana w lekką brązową sukienkę ze skóry, ozdobioną kwiatkami. Znakiem charakterystycznym dziewczyny były elfie uszy. - Już wieki ich nie widziałam! Na Roisei zupełnie wyginęły, myślałam że na Ziemi też!
Corey uśmiechnęła się przymilnie i wtuliła w różowy policzek dziewczyny.
- Oj przepraszam! Nie przedstawiłam się! Nazywam się Yuri! - Rudowłosa puściła malutkiego duszka.
- Ja jestem Horo, to Corye mój duch stróż. A to... - Niebieskowłosy odwrócił się. Widząc tłum ludzi stojący za nim zrezygnował. - ...cała reszta...
- Ej! - Krzyknęli przyjaciele. Demonica zarechotała wesoło. Patrzyła jak zahipnotyzowana na stróża młodego Usui. Na chwilę jej wzrok przeniósł się na śpiącą w ramionach Hao Ayę. Ślepia mieszkanki Roisei błysnęły.
- Czy to...? Jesteście przyjaciółmi Morri~sama? To zaszczyt was poznać! Przy okazji chciałabym wam bardzo podziękować za pomoc i przeprosić za zniszczenia. Ani szamani ani ludzie nie powinni być w to wplątani.
- Nie no spoko, było bardzo ciekawie! - Zarechotał Yoh.
- Tak w ogóle skąd wiesz, że to są drobiażdżki? - Zapytała Pilica patrząc na nastolatkę.
- Mama mi o nich opowiadała, a kilka mieszkało przy jeziorze koło mojego domu.. Niestety podczas panowania Datenshi umarły... Myślałam, że wyginęły już na zawsze! - Zielonooka uśmiechnęła się szczerze.
- W naszej wiosce mieszka ich dość sporo! Jeśli chcesz chodź z nami, będziesz mogła pojechać ze mną i bratem do domu! - Zaproponowała błękitnooka. Spodobała jej się ta dziewczyna. Była piękna a do tego wyglądała jakby kochała naturę całym sercem. Czyli dużo obie nastolatki łączyło.
- Niestety teraz nie mogę, bo... - Demonica zaczęła się tłumaczyć.
- Co ty tu właściwie robisz Yuri? - Zapytał Saison pojawiając się obok dziewczyny, której ciarki przeszły po plecach. - Nie powinnaś być przypadkiem w jednym z bunkrów? Z tego co pamiętam nie byłaś przypisana dla żadnego wojska...
- No ten... Tego.. Hehe.. Patrz niebo się przejaśnia... - Rudowłosa próbowała zmienić temat ale jakoś jej nie wychodziło.
- Wiesz co ojciec ci zrobi jak się dowie, że tu byłaś? - Saison patrzył na Yuri z lekkim politowaniem.
- Znacie się? - Zapytał Yoh.
- Tak. Wybaczcie, teraz muszę iść, ale jeszcze się spotkamy, obiecuję! - Zaśmiała się rudowłosa.
- Mam nadzieję. - Odpowiedział niebieskowłosy.
- Ja też się zbieram. Niedługo przyjdę z Shi, ale teraz muszę się zająć paroma sprawami na Roisei. Cześć! - Zarówno szarowłosy jak i Yuri zniknęli.
Corey przysiadła na ramieniu swojego szamana. Ten uśmiechnął się szeroko i pogłaskał Drobiażdżka po główce.
Znów zaczęli maszerować po ulicach Dobie. Ze smutkiem stwierdzili, że posiadłość w której dotychczas mieszkali Asakurowie nie nadaje się już do użytku. Znaczy.. Niby budynek stał, ale nie było jednej ściany oraz dachu.
- Większość szamanów nie ma gdzie się podziać. - Koło przyjaciół pojawił się Silva, który po uwolnieniu pomagał ogarnąć nieład wśród mieszkańców Dobie.
- Nie pojawiaj się tak nagle! - Zbeształ bruneta Ren, który ledwie nie dostał zawału.
- Wybaczcie. Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Dom Drużyny Ren'a o ile mogę tak jeszcze powiedzieć jest cały. Tyle że będziecie musieli się tam zmieścić wszyscy. - Wyjaśnił Członek Rady.
- CO?! - Wrzasnęła cała gromada.
- Razem z nimi? - Yoh pokazał palcem na piątkę nowo przybyłych szamanek.
- Tak. - Przytakną Silva. - No i razem ze mną i Kalimem.
- Przecież to ponad... - Joco zaczął patrzeć na swoje palce i machać nimi w obliczeniach. - No dużo!
- Co? Za mało paluszków? - Zaśmiał się Ren.
- Oczywiście możecie od razu rozjechać się do swoich domów, przecież turniej już się skończył... Ale wątpię, że z tego skorzystacie... - Mężczyzna spojrzał na gromadkę znacząco.
Przyjaciele rozejrzeli się. Na pewno nie chcieli żegnać się teraz w takich warunkach... w końcu wygrali wojnę z demonami, musieli to jakoś uczcić!
- Nyaa~~? - Usłyszeli cichy odgłos ze strony Hao. Każdy obrócił się w jego stronę. Aya, jaka ciągle odpoczywała na rękach Asakury właśnie się budziła. Otworzyła powoli oczy, po czym przetarła je dłońmi. Długowłosy widząc, że dziewczyna wstaje, postawił ją na ziemi. Ta zachwiała się lekko, przechylając na bok, gdzie zwisała jej torba. Na szczęście czarnooki znów złapał ją w odpowiednim momencie.
- Cześć kotku. - Zaśmiał się.
- Nyaa~~ - Dziewczyna ziewnęła.
- Matko jaka ona słodka! - pisnęła Elly.
- To ty jej chyba nie znasz. - Prychnął Ren, za co po chwili dostał kuksańca z żebra posłanego od Hao. Postanowił już zamilczeć tak dla swojego dobra.
- A umie mówić coś jeszcze? - Zapytała Sharona patrząc uważnie na brunetkę.
- Czasem aż za dużo... Ale teraz jej mózg musi trochę odpocząć.. - Hao próbował wytłumaczyć sytuację Ayi jak najprościej.
- Dobra to co wy na taki plan, że wy teraz spokojnie idziecie sobie do domu chłopaków, a ja, Hao, Ania i Aya zostaniemy spakujemy swoje rzeczy, które jeszcze nadają się do użytku i potem do was dołączymy? - Zapytał Yoh.
- No spoko. Ja z Naoko też pójdziemy na razie do siebie i zobaczymy co da się uratować. - Powiedziała Kumiko, po czym pomachała reszcie odchodząc wraz z szatynką w inną uliczkę.
Cała grupa jak na razie się rozdzieliła. Rio z Koken też poszli po swoje rzeczy, które zostawili przy motorze w wynajętym garażu. Dziewczyny na czele z Sharoną ruszyły po swój samochód, aby zaparkować go bliżej mieszkania chłopaków. Umówili się, ze powoli będą się schodzić do posiadłości starej Drużyny Ren'a. Rio obiecał być pierwszy i zrobić coś pysznego na obiad... Kolację? To zależy czy się wyrobi.. W końcu jedzenia trzeba przyszykować na więcej niż 20 osób.
Aya wesoło rozglądała się dookoła zainteresowana wszystkim co się dzieje. Hao wziął ją za rękę, po czym zaczął kierować się w stronę ich domu. Ta nie sprzeciwiała się zbytnio.
- Nie mogę uwierzyć, ze znowu jest taka... - Westchnęła Anna z uśmiechem. Sama wtuliła się w Yoh, wiedząc że nic jej już nie grozi.
- Ty nie możesz uwierzyć? Mogła mnie ostrzec, że może być taka możliwość... Ale nie.. Ona lubi nam robić niespodzianki. - Zaśmiał się długowłosy.
- Przez te jej niespodzianki kiedyś wszyscy padniemy na zawał. Ledwie nie umarłem jak zobaczyłem, że się zadźgali z Jikon'em! Aż mnie teraz ciarki przechodzą. - Yoh spojrzał ze spokojem na młodą Morri.
- Nya~! - Dziewczyna uśmiechnęła się słodko, po czym wysunęła swoją dłoń z uścisku starszego Asakury. Wbiegła przez wybitą ścianę do ich dawnego miejsca zamieszkania.
- Wybacz Aniu, że ci nie otworzę drzwi, no ale... Siła wyższa. - Zaśmiał się młodszy bliźniak. I tak wpuścił blondynkę pierwszą.
- Dzięki... Rzeczy Fausta i Morty'ego też weźmiemy nie? - Zapytała bardziej retorycznie młoda Kyoyama. - Razem są w szpitalu.
- No ciekawe jak tam Lyserg... - Yoh spojrzał przed siebie w akcie zamyślenia. Nie miał pojęcia co się stanie kiedy młoda Morri dojdzie do siebie i spotka zielonowłosego.
- Ayeńko zostaw! - Hao podszedł do brunetki, która w niebezpieczny sposób zaczęła bawić się nożem kuchennym.
- Nyaa~!! - Zaprotestowała błękitnooka widocznie zadowolona z nowej zabawki.
- I znowu... Powtórka z rozrywki. Chodź Aniu idziemy się spakować. Uważaj na schodach są uszkodzone... - Przestrzegł dziewczynę młodszy Asakura, po czym oboje poszli po swoje rzeczy.
Chwilę to trwało, aż długowłosy wymusił na dziewczynie zwrócenie niebezpiecznego przedmiotu. Aya była bardziej uparta niż za tamtym razem. Przez głowę czarnookiego przeszła myśl, iż to może być spowodowane Itamishi i że kiedy się wybudzi stanie się drugim Datenshi. Przez to pogrążenie we własnym świecie nie zauważył jak błękitnooka wymija go i kieruje się do salonu. Niestety potknęła się o własne nogi. Upadła.
- Nya~! - Krzyknęła. Hao pokręcił lekko głową. Podszedł do nastolatki. Ukląkł tuż obok niej i mocno przytulił.
- Już dobrze Kocurku... Eh.. Czuję się jak twój ojciec... - Westchnął ciężko.
- A ja jak twoja córeczka tatusiu! - Dziewczyna rzuciła się na szyję Asakury. Ten był tak zszokowany, że dał się powalić na ziemie.
- Ty... Ty... Ty cały czas udawałaś?! - Wrzasnął Hao. Użył swoich mięśni i przewrócił Ayę na plecy, a sam usiadł na jej brzuchu.
- Chciałam się jeszcze trochę pobawić, ale mi się znudziło... Bo z tego co zrozumiałam, to dziś jest tak jakby pożegnalny wieczór nie? - Dziewczyna wyszczerzyła swoje białe ząbki.
- Jak to pobawić?! Idiotka! - Asakura spojrzał na dziewczynę z lekką pretensją. Ta jednak nic sobie z tego nie zrobiła. Zarzuciła mu ręce na szyje i mocno przytuliła.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie bardzo zły... - Szepnęła cichutko, wciskając nos w obojczyk szatyna.
- Cieszę się że żyjesz! Za co mam być zły? - Zapytał tuląc ją do siebie. Wplótł palce w czarne kosmyki młodej Morri. Z nieukrywaną radością nakierował jej usta na swoje, po czym złożył delikatny pocałunek.
- Z kim ty...? - W przedpokoju pojawiła się Anna. Kiedy zobaczyła leżącą parę aż pisnęła. Podbiegła do dwójki po czym dość niedyskretnym kopniakiem zwaliła Hao z młodej Morri. Złapała ją za rękę i pomogła wstać. - Aya! Tak się cieszę! Kiedy się przebudziłaś?!
- Jakieś... trzydzieści minut temu... - Zaśmiała się brunetka przytulając przyjaciółkę.
- Ale z ciebie wredota! Cały czas udawałaś! - Blondynka odwzajemniła gest.
- Jak się czujesz? - Zapytał Yoh, który również zszedł z góry bojąc się tych krzyków. - Braciszku czemu leżysz pod ścianą?
- Zapytaj się swojej narzeczonej.. - Jęknął przeraźliwie długowłosy. Wstał z ziemi masując swój bolący od spotkania ze ścianą pośladek.
- Cześć Yoh. - Brunetka podeszła i przytuliła mocno szatyna. - Czuję się bardzo dobrze.
- To wspaniale, bo zaczynałem się martwić... - Czarnooki odwzajemnił uścisk.
- No bo o mnie to się oczywiście nikt nie martwi... - Westchnął ciężko starszy Asakura ze smutną minką na ryjku. Nie musiał długo czekać. Zarówno brat oraz błękitnooka mocno się w niego wtulili.
- Chodź tu Aniu... - Yoh pociągnął blondynkę za ręką. Ta upadła w jego ramiona. Zaśmiali się głośno.
- Dobra, chyba musimy się pakować. - Przypomniał wszystkim długowłosy.
- Dobrze tatusiu. - Brunetka spojrzała na chłopaka przymilnie. Złapała Kyoyamę za rękę i pociągnęła w stronę schodów. Bliźniacy spojrzeli na siebie. Uśmiechnęli się.
- I co żałujesz braciszku, że nie zostałeś Królem Szamanów? - Zapytał długowłosy klepiąc przyjacielsko bliźniaka w ramię.
- Jakoś nie bardzo... - Wyszczerzył ząbki Yoh, po czym rodzeństwo ruszyło na górę w ślad za dziewczynami. Mimo tego, że byli zmęczeni po walkach, nie posiadali się ze szczęścia. W końcu wszystko jest za nimi i nie zapowiada się na żadne przykre niespodzianki ze strony demonów czy kogokolwiek.
Nastolatki wyjęły swoje torby, po czym poczęły się pakować. Młoda Morri pogrążyła się w krainie własnych myśli. Nie mogła uwierzyć, że już po wszystkim. Nagle poczuła silne ukucie w klatce piersiowej. Odruchowo położyła rękę na swoim sercu.
- Coś się dzieje? - Zmartwiła się Kyoyama.
- Nie nic. Tak po prostu... Itamishi jest bardzo silny... Aż się dziwię, ze tak wcześnie wstałam... Ale nic mi nie będzie. - Powiedziała brunetka wstając. Zarzuciła na ramię gitarę, a w rękę wzięła zapakowane już rzeczy.
- Ale tego dużo.. - Westchnęła Aya.
- Masz pięć razy mniej bagażu niż ja! - Blondynka popatrzyła z politowaniem na młodą Morri.
- No wiesz byłyśmy kilka razy na zakupach! Cztery bluzki więcej to dla mnie szał!
- Wiem Kotuś. - W pokoju pojawił się Hao. Objął ukochaną ramieniem i pocałował w policzek. - I jestem z tego powodu szczęśliwą osobą, przynajmniej nie będziesz wydawać milionów na ciuchy...
- Więc nie chcesz żeby twoja dziewczyna ładnie wyglądała, zależy ci tylko na pieniądzach? - Zapytała z udawanym oburzeniem błękitnooka.
- Moja dziewczyna wygląda przepięknie we wszystkim. Tak samo zresztą jak szwagierka... - Długowłosy objął również blondynkę.
- Słodzisz. - Powiedziały równocześnie. Zaśmiały się głośno.
- Dobrze wiedzieć, że nic wam nie jest. - W drzwiach pojawił się Morty.
- Cześć! - błękitnooka podeszła do blondyna. Mocno go przytuliła podnosząc.
- Też się cieszę, ale postaw mnie już, dziwnie się czuję... - Zaśmiał się chłopak.
- Spoko kiedyś urośniesz! Do metra... - Za tą uwagę Aya dostała w łeb od Yoh. Wszyscy zaczęli rechotać razem z Morty'm.
- Witaj Ayu. - Do brunetki podszedł Faust i uśmiechnął się przymilnie. No cóż na jego zmordowanej zmęczeniem twarzy wyglądało to dość.. Przerażająco.... Mimo to błękitnooka odwzajemniła gest.
- Miło cię znów widzieć Faust! Super że nic ci nie jest. Pewnie cały czas spędziłeś w szpitalu, nie? - Zapytała z uśmiechem na ryjku.
Coś jej jednak nie pasowało. Nachyliła się i spojrzała przez bok blondyna. Z tyłu zobaczyła... Lyserga! No już szybciej Ponurego Żniwiarza by się spodziewała! Stanęła jak wryta. Zresztą jak każdy. Zielonowłosy patrzył w dół. Jego ręce nerwowo drżały. Nie miał pojęcia co powiedzieć. Miał suchość w ustach i ciarki na plecach.
Brunetka spojrzała na swoich przyjaciół zdziwiona.
Przez kilka sekund w pomieszczeniu panowała grobowa cicha.
- Jak się czujesz Lyserg? - Zapytał spokojnie Yoh. Lekko uśmiechnął się do zielonowłosego. Ten jednak nawet nie podniósł wzroku. Nie mógł otworzyć ust. Bał się cokolwiek powiedzieć.
- Widzę, że mnie coś ominęło. - Brunetka stała i nieprzerwanie wlepiała swe błękitne ślepia w Anglika. Jej wyraz twarzy zmienił się. W sekundę jej twarz skamieniała – stała się zimna i chłodna. Można wręcz powiedzieć że przerażająca, a za razem tak strasznie majestatyczna.
- Kiedy Wyrzutki cię porwali on tu przybiegł... - Zaczął wyjaśniać Hao. Przestał obejmować dziewczyny i oczekiwał na dalszą reakcję młodej Morri. Nie był co do niej pewny. Przez chwile poczuł nieprzyjemne ciarki na plecach.
- Już czuł się lepiej, a że w szpitalach i tak jest tłok postanowiłem go wziąć do nas. - Wyrecytował Faust.
- Znaczy.. Ja to zaproponowałem. - W obronie blondyna stanął Morty.
- Mam to gdzieś. - Aya wzruszyła ramionami. - Nie obraź się Layserg ale dla mnie jesteś zwykłym śmieciem. Mam to gdzieś co się z tobą stanie. Jeśli Yoh i reszta uznają że możesz wrócić do paczki, wracaj. Nie jestem tobą, nie odepchnę cię tak jak to ty robiłeś z Hao. Ale wiedz że brzydzę się tobą jak niczym na świecie i moim przyjacielem raczej już nie zostaniesz.
Dziewczyna powiedziawszy to powoli wyszła z pomieszczenia, zabierając po drodze swoje bagaże. Powiedziała to co czuła. Nie zamierzała zabić zielonowłosego, chociaż nie raz miała na to ochotę. Tak samo nie chciała zawierać z nim bliższego kontaktu. Ona i on to dwa osobne byty i niech tak lepiej zostanie dla dobra ludzi i kosmosu.
- Chciałem.. Chciałem was wszystkich przeprosić. - Wydukał w końcu Lyserg, po czym niepewnie spojrzał na Yoh. W nim czuł największe oparcie. - Morri ma rację. Znów was opuściłem i zawiodłem... Narobiłem wiele szkód, ale teraz chciałem was po prostu przeprosić.
- Trzeba ci przyznać, nabroiłeś Lyserg. - Lekko uśmiechnął się młodszy Asaura. Obrócił się do bliźniaka. Długowłosy zrobił zmieszaną minę. Z jednej strony zabił kiedyś Anglikowi całą rodzinę i należy mu się zrozumienie, ale z drugiej... Lyserg kilkukrotnie skrzywdził jego Ayę, która mocno cierpiała. A nawet raz leżała w szpitalu z bardzo poważną raną.
- Nie patrz na mnie tak jakbyś oczekiwał ciastka... - Poprosił Hao, lekko odsuwając się od bliźniaka. - Przeraża mnie to...
- Oczekiwałem wsparcia.. - Westchnął yoh.
- Jak dla mnie Lyserg może iść z nami. - Hao lekko się uśmiechnął, średnio przekonany do swojego pomysłu. - Chociaż nie będę ukrywał, że nie spodobało mi się parę rzeczy. To jak traktowałeś mnie, to kij z tym. Nawet tego nie pamiętam, ale nie mogę zrozumieć dlaczego razem z Wyrzutkami uwziąłeś się na Ayę. To chyba wyższa filozofia, której prosty człowiek nie ogarnie. Mimo wszystko skoro mi wybaczyli, nie widzę przeciwskazań, aby wybaczyć tobie. A teraz przepraszam, ale muszę udobruchać pewnego Kocura.
Po tej jakże urzekającej przemowie szatyn wyszedł z pomieszczenia.
Teraz wzrok Yoh przeszedł na Annę. Przecież Wyrzutki przyczynili się również do porwania blondynki. Młoda Kyoyama powoli wsunęła palce w dłoń szatyna. Ten automatycznie uścisnął jej delikatną rękę. Nie musieli używać słów aby się zrozumieć. Anna nie miała nic przeciwko powrotowi zielonowłosego, chociaż odbudowanie zaufania pewnie jeszcze trochę potrwa.
- Jeśli chcesz możesz iść z nami do reszty. - Powiedział Yoh z charakterystycznym dla siebie wyszczerzem. Zielonowłosy nic nie odpowiedział tylko nieznacznie kiwnął głową. - Morty, Faust z Hao też was spakowaliśmy. Dziś śpimy u chłopaków, ten dom jest już raczej nie do użytku...
Przyjaciele kiwnęli głową. Młodszy Asakura wziął bagaż od swojej narzeczonej, po czym ruszył ku wyjściu nie puszczając ręki czarnookiej. Cała reszta również złapała za plecaki. Ruszyli w ślady Yoh. I tylko Layserg był jakiś smętny. W sumie nie było takie dziwne. Czuł się nieswojo. Drugi raz zawiódł Yoh, a on od tak go przyjął... Ciekawe jak zareaguje reszta.. Pewnie nie będzie za wesoło. Zielonowłosy westchnął głośno. Bardzo żałował swoich czynów. Tego co wyprawił z Wyrzutkami jak i tego co Wyrzuki wyprawiali z nim. Uciekł do tej niezrównoważonej grupy, bo czuł wielki żal do przyjaciół kiedy od tak wybaczyli Hao wszystko co zrobił. Znów czuł tą nienawiść i złość co dawniej. Ale ostatnie wyczyny Marco.. To jak traktował bezbronną Ayę... To było potworne, a Lysrg aż tak okrutny nie był. I naprawdę zdziwił się kiedy Hao nie zostawił go na ulicy tylko wziął do środka. Był mu wdzięczny.
Na twarzy zielonowłosego pojawił się lekki uśmiech. Kiedyś jeszcze im to wszystko wynagrodzi. Musi.
Kolejny rozdział :3
Gomene, że tak długo ale byłam w Dani i Niemczech. Jeździłam z tatą ciężarówką XD Wszystko fajnie tylko mało miejsca i brak łazienki D: Ale każdemu polecam taki wyjazd ^^ Szczególnie, że w Niemczech tato wyciągnął mnie na spacer, który miał 14 kilometrów w swojej trasie. Ale widziałam prawdziwy statek podwodny. Duże to jest O_O
Po za tym w czwartek były moje urodziny. I dostałam od Vitsumi kubek. Z Haosiem * O * Jest taki piękny *_* Najlepszy prezent jaki w życiu dostałam! I mam wszystkie tomy mangi „Tokyo Mew Mew” Jeszcze nie przeczytałam i jestem na 3 tomie... Ale po prostu rzygam tęczą... to jest takie kolorowe i słodkie! *_* I jestem dziwna bo tusz obok mangi TMM stoi Resident Evil... Horror i Magik Girl... No cóż mam rozdwojenie jaźni XD
Co by tu jeszcze.. A mam nadzieję, ze nie zasmuciłam was takim zakończeniem sprawy z Datenshi XD
Hm.. No cóż nie wiem co by tu jeszcze do was napisać, nie mam jakiegoś głębszego przesłania ;p
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłych wakacji!
I przepraszam jeśli co poniektóre słowa będą w notce połączone... Ale słowo ONET mówi samo za siebie...
nyaa... a już myślałam, że czeka nas powtórka z rozrywki...XD ale może to i lepiej, bo nie tylko naszą wesołą gromadkę przeraża taka słodka Aya^^' mi rozwiązanie sprawy z Danetshi bardzo się podobało:):) nie wymyśliłabym lepszego:) w ogóle bardzo podoba mi się ten motyw zarówno z Danetshi jak i z Lysergiem. To było takie... Yohsiowe^o^ bo wszyscy popełniają błędy i każdemu należy się druga szansa. Aczkolwiek rozumiem Ayę i jej niechęć do zielonowłosego...w każdym razie uwielbiam tą szaloną gromadkę:D a tyle luda w jednym, małym mieszkanu... oj, będzie się działoXD jak Horo i Ren wytrzymają taką bliskość?XD żartuję, przecież wszyscy i tak wiedzą, że ci dwaj są dla siebie jak bracia;)ciekawe, co teraz będzie dalej... wszystko wskazuje na to, że historia ma się ku końcowi... z jednej strony szkoda, ale z drugiej - wolałabym, żeby wreszcie kłopoty dały im spokój^^' a, zaraz, przecież jeszcze przeprawa z rodzinką Asakurów ich czeka... mam nadzieję, że to będzie ostatni z ich problemów i że jakoś się to ułoży;)rozdział jak zwykle świetny:) chwała Ci za to, że tak często publikujesz:)buziaczki i z niecierpliwością czekam na next:):)
OdpowiedzUsuńMi się akurat takie zakończenie podoba. Oby wszystko jakoś dobrze się potoczyło. Nie powiadomiłaś mnie, bo jak to nie jest Ci na ręke powiadamiać na blogu to masz moje gg:44295068 ;)
OdpowiedzUsuńMi się bardzo podobało to zakończenie z Jikon'em! Dobrze że znów jest dobry.Nie gniewam się też byłam w Niemczech (na spacerku ;] ) i kupiłam kilka świetnych rzeczy.Ach co za wredota z tej Ayi tak nabierać Haosia. Czekam na następny.Bye!
OdpowiedzUsuńRozdział był interesujący :)No no no!!1 Ayu nie ładne nabierać tak Haosia, który się o ciebie martwi. > o <Layserg żałuje swoich czynów?! Łał!!! Świat wywrócił się do góry nogami! O.oA spacerek w Niemczech pewnie był udany , ale konsekwencjami był troszkę obtarte podeszwy butów, ból stóp i odciski. ^ ^''Czekam na next i życzę dużo weny pisarskiej. - ^ v ^ -
OdpowiedzUsuń