56. Powrót do rzeczywistości
Dedykacja dla Mii~chan...
W Dobie Village wszystko się ustatkowało. Trwała odbudowa zniszczonych podczas walki z Soul'em dzielnic, szpitale powoli się opróżniają, a ranni wracają do swoich siedzib. Nawet dzwonki wyroczni odezwały się ogłaszając radosną nowinę – początek III Rundy Wielkiego Turnieju Szamanów! Tylko jedna rzecz zupełnie odbiegała od normalności...
- Nya~~! - Mimo iż od wyprawy Ayi do Kinhon minęło już kilka dni jej stan się nie poprawił. Zachowywała się jak dziecko, które dopiero poznaje świat. Cięgle trzeba się było nią opiekować żeby nie oparzyła się gorącą herbatą, albo nie skaleczyła jakimś ostrym przedmiotem. Do tego miała energii jak za dziesięciu. Prawie nie spała, za to jadła podwójnie.
Na zegarku była piąta czternaście, a młoda Morri już zrobiła wszystkim poranną pobudkę.
- Ona jest gorsza niż Anna... - Jęknął Hao wstając z posłania. Jako że wszyscy byli zajęci treningami, no i oczywiście z racji tego, iż błękitnooka to dziewczyna Asakury, opieka nad Ayą spadła głównie na niego. Hao cieszył się że ten mały potworek był cały i zdrowy, ale dawał się szatynowi we znaki. Chłopak był bardziej zmęczony niż po jakiejkolwiek bójce.
- Ona jest gorsza niż cokolwiek. - Zaśmiał się Morty.
Starszy Asakura uśmiechnął się. Założył bokserkę i krótkie spodenki. Przy opiece nad Ayą lepiej nie zakładać lepszych ubrań. Można się strasznie pobrudzić...
- Ty cały dzień z Ayą, a ja cały dzień z Anną... Od kiedy przyszła wiadomość o trzeciej rundzie trenuje pięciokrotnie ciężej niż przedtem. - Westchnął Yoh.
- A właśnie, to już za dwa dni? - Zapytał długowłosy.
- Tak. - Kiwnął głową chłopak w słuchawkach.
- Może Aya do tego czasu się przebudzi. - Westchnął starszy bliźniak. - Myślę, że chciałaby sama wybrać czy chce dalej uczestniczyć w turnieju czy...
- Nya~~! - Na plecy długowłosego wskoczyła Aya, czym przerwała jego wywód.
- Cześć Kotku. - Uśmiechnął się czarnooki, podtrzymując dziewczynę, jaka teraz siedziała mu „na barana”.
- Nya~~! - Młoda Morri wyszczerzyła białe ząbki.
- Ale trzeba przyznać że to teraz nasz taki domowy pupilek... - Yoh pogłaskał dziewczynę po głowie.
- Nie mów o niej jak o zwierzaku. - Pouczył braciszka starszy Asakura.
- Wiem, wiem... Przepraszam. - Zaśmiał się narzeczony Anny. Wziął katanę stojącą w rogu pokoju, po czym razem z Mortym zbiegli na dół. Anna już od dawna przygotowywała śniadanie.
Hao wraz z Ayą na plecach również ruszyli na dół. Dziewczyna wesoło mruczała w rytm nieznanej Asakurze melodii.
- Cześć. - Przywitał się długowłosy z młodą Kyoyamą.
- Cześć. - Odpowiedziała dziewczyna.
- A ona dalej mnie nie widzi! - Wrzasnęła Eve, jaka latała nad parą machając siostrze ręką przed oczami. Młoda Morri nie robiła sobie jednak nic z bliźniaczki. Dalej nuciła sama do siebie.
- Nie widzi żadnego ducha, więc możesz się pocieszyć, że nie jesteś jedyna. - Zaśmiał się Hao.
- No ale.. Ja jestem jej siostrzyczką! Mnie powinna widzieć! - Zastrzegała swoich praw piwnooka.
- Powinna też umieć sznurować buty i używać pałeczek. - Zauważył długowłosy. Posadził Ayę przy stole, a sam pomógł reszcie rozkładać naczynia.
Po chwili wszyscy już razem jedli śniadanie. Hao najpierw musiał nakarmić brunetkę. Długowłosy co raz ziewał. W ogóle się nie wyspał. Położył się późno, spał może trzy godziny.
- Hao dasz sobie radę dzisiaj z Ayą, coś nie bardzo wyglądasz? - Zapytała Anna. Zaczęła martwić się o swojego przyszłego szwagra.
- Przestań nic mi nie będzie. A jakby coś pomoże mi Eve. - Wyjaśnił długowłosy.
- Ona i tak mnie nie widzi... - Prychnęła obrażona starsza Morri.
- Oj Eve.. Nie bądź taka zła na nią.. Przecież wiesz, że to nie jej wina! - Bronił brunetkę Hao.
- Nikt jej do Kinhon nie kazał wchodzić! - Zauważył duch.
- Swoją drogą to ciekawe co się stało, że przeszła tak głęboką zmianę... - Zastanowił się Yoh.
- Nie wiem... Ale dobrze że my nie mogliśmy pójść.. Wyobrażasz sobie co by było gdyby wszyscy wrócili w takim stanie? - Wyszczerzył ząbki starszy Asakura. Toż to by przyszło zwariować..
- Ty kochanie się nie martw co się tam stało tylko lepiej myśl co się dzisiaj stanie z tobą. - Anna spojrzała groźnie na narzeczonego. - Pojutrze turniej, więc dzisiaj ostro trenujemy skarbie.
- Biedny Yoh – Długowłosy naprawdę martwił się o braciszka.
- Nya~~! - Aya zwróciła na siebie uwagę. Podsunęła pod nos Hao pustą miskę. Spojrzała oskarżycielsko na chłopaka, tak jakby miała pretensję, że nie dał jej jeszcze dokładki.
- Jeśli szybko nie wróci do normalnego stanu wszyscy po kolei pójdziemy z torbami... - Westchnął ciężko Morty. On sam przez swój wzrost jadał niewiele. Ale ostatnimi czasy młoda Morri mogłaby wszamać całego blondynka.
- Może aż tak źle nie będzie. - Zarechotał młodszy Asakura. Po chwili dokończył posiłek i widząc iż jego dziewczyna też już nie je złapał ją za rękę. - Dobra, chodź Aniu. Im szybciej pójdziemy tym szybciej wrócimy.
- Idę z wami. - Uśmiechnął się Morty, po czym zabierając brudne naczynia ze stołu wrzucił je do zlewu. - Cześć Hao!
- Cześć wam. - Powiedzieli równocześnie Anna i Yoh. - Do zobaczenia później.
- Hej. - Odpowiedział starszy Asakura do pustego przedpokoju. Wszyscy już poszli. Chłopak głośno westchnął. Spojrzał na Ayę, która nadal czekała na swoje jedzonko. Hao więc postanowił nie kazać jej dalej być głodną.
- Co ja mam z tobą Kocurku zrobić? - Zapytał bardziej sam siebie niż dziewczyny.
- Nya~! - Brunetka uśmiechnęła się zadowolona, kiedy czarnooki znowu zaczął ją dokarmiać.
- Cieszę się, że jesteś tutaj, ze mną. Ale... Mogłabyś już wrócić do normalności. Chociaż... Ciekawe jaka będziesz kiedy w końcu odzyskasz świadomość. W końcu Shi powiedziała, że nie do końca wiadomo twojej reakcji po przebudzeniu... - Długowłosy z czułością pogłaskał ją po policzku. Dziewczyna przechyliła głowę w bok. Uśmiechnęła się słodko.
Nagle brunetka wstała. Jej twarz skamieniała, ominęła chłopaka i wyszła z kuchni. Hao spojrzał na nią zdziwiony. Ruszył za błękitnooką. To był pierwszy przejaw jakiejkolwiek aktywności umysłowej Ayi. Młody Asakura był bardzo zaintrygowany jej zachowaniem. Nastolatka wyszła przed dom. Spojrzała do góry.
- Nya~~ - W jej głosie było słychać dozę strachu i zdenerwowania. Czarnooki objął ją mocno w pasie.
- Co ty tam widzisz? - Zapytał. Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Dziewczyna stała jak zahipnotyzowana. Jej oczy błyszczały. Hao przeczuwał, że takie zachowanie ukochanej nie znaczy nic dobrego. Aya patrzyła na słońce bez mrugania. - Kotuś?
Starszy Asakura potrząsną lekko brunetką. Ta spojrzała na niego. Uśmiechnęła się i wyrwała z uścisku. Po chwili znów wbiegła do środka.
Chłopak nie zrozumiał jej zachowania. Ale na sto procent to nie wróżyło nic dobrego. Wręcz przeciwnie. Tylko czekać, aż coś złego się wydarzy...
Długowłosego z zamyślenia wyrwał dźwięk tłuczonego szkła.
- Nya~~ - Usłyszał lekko pytający głosik młodej Morri. Ciekawe co ona znowu rozbiła...
- Już idę! - Krzyknął czarnooki. Miał nadzieję, że chociaż nic jej nie jest. Skoro jednak nie płacze na całe Dobie, to znaczy że jest cała.
Hao wszedł do mieszkania. Skręcił do kuchni. Nagle poczuł nieopisany ból głowy. Zachwiał się. Ponowne uderzenie w tył czaszki, a chłopak leżał na podłodze nieprzytomny.
Ostatni obraz jaki miał przed swoimi oczami to Aya w objęciach jakieś wysokiego blondyna...
*** Około cztery godziny później... ***
Yoh nerwowo chodził nad leżącym na kanapie bratem. Kiedy wrócili z treningu, aby zobaczyć jak starszy Asakura radzi sobie z Ayą, zastali go leżącego na podłodze. Był nieprzytomny. Od razu zaczęli się reanimacją długowłosego. Brat położył go na kanapie, zrobili zimny okład i czekali aż wstanie.
Wszystkie duchy ruszyły na poszukiwania młodej Morri. Eve miała straszne wyrzuty sumienia, że zostawiła parę samą.. Przecież to, że coś się stanie było do przewidzenia! Aya już taka jest. Przyciąga kłopoty jak magnez.
Ale tym razem było trochę inaczej. Brunetka nie potrafiła sama zasznurować sobie butów, a co dopiero się obronić!
- Przepraszam. - Duch Ognia nagle pojawił się w pomieszczeniu.
- Widziałeś kto to był? - Zapytał nerwowo młodszy Asakura.
- Tak... Poleciałem za nimi, ale wyczuli moją obecność. Zatrzymali mnie...
- ALE KTO TO BYŁ!? - Wrzasnął chłopak w słuchawkach. Trochę mu nerwy puściły. Tak strasznie się martwił. Miał nadzieję, że to już koniec ich kłopotów, Aya wróci do siebie i będzie taki mały Happy End. Ale niestety... - Przepraszam... Wiem, że też jesteś zdenerwowany... Ale powiedz kto to był?
- Wy.. Wyrzutki. - To jedno słowo zmroziło młodszemu Asakurze krew w żyłach. Co oni znowu wymyślili? Yoh miał już nadzieję, że zostawią jego i przyjaciół w świętym spokoju. I bez tych białych debili mieli wiele problemów! To jest jakiś obłęd. To wszystko co się dzieje, jest nienormalne..
Nastolatek w słuchawkach, aż się uszczypnął w rękę, aby przekonać się że nie śpi..
Do pomieszczenia weszła Anna. W rękach trzymała gorący kubek z herbatą. Podeszła do narzeczonego i uśmiechnęła się smutno. Młody Asakura nie myśląc długo objął dziewczynę ramieniem. Bardzo mocno ją do siebie przytulił.
- Jeśli to Wyrzutki to to dopiero cisza przed burzą. Pewnie obmyślili jakiś plan. Niby idioci ale chytrzy. - Blondynka położyła głowę na ramieniu chłopaka.
- Brama Babilonu, potem to dziwne przejście do innego wymiaru.. Ciekawe co teraz. - Westchnął ciężko krótkowłosy. Pocałował swoją dziewczynę czule w czubek nosa. Ta uśmiechnęła się na ten gest.
- Gdzie Aya...? - Usłyszeli cichy głos Hao. Obudził się i usiadł na kanapie. Miał straszne zawroty głowy. Świat wirował mu w oczach. Jęknął z bólu.
- Braciszku, dobrze, że nic ci nie jest. - Yoh puścił narzeczoną i usiadł koło brata. Położył mu rękę na ramieniu. - Jak się czujesz?
- Gdzie Aya? - Powtórzył pytanie starszy Asakura. Spojrzał z lekkim wyrzutem na brata. Przecież młodszy z braci od razu powinien mu mówić co się dzieje!
- Wy... Wyrzutki ją zabrali.. - Powiedziała cicho Anna. Może jej Hao z nerwów nie zatłucze, jako że jest kobietą i w ogóle... Po za tym stała dalej więc była kryta.
Długowłosemu od razu źrenice się rozszerzyły. Złapał bliźniaka za ramiona i potrząsnął nim.
- JAK TO WYRZUTKI?! - Krzyknął rozjuszony. Był na siebie wściekły. Miał ją przecież pilnować! Miał tylko patrzeć, żeby się jej nic nie stało! A on nawet tego nie może mógł zrobić! Jest do niczego.
- To nie twoja wina, spokojnie... - Yoh głaskał braciszka po włosach. Ten jednak nie był skłonny do tego, aby trzymać nerwy na wodzy.
- Yoh! To jest tylko i wyłącznie moja wina! Nie dopilnowałem jej! Jak ja mogłem dać się podejść Wyrzutkom! Przecież to głupsze istoty od pierwotniaków! - Czarnooki nie dał się uprosić. Wstał i ruszył w kierunku wyjścia. Trochę się chwiał, ale to mu w tej chwili nie przeszkadzało. Miał tylko jeden cel. Musi znaleźć Ayę, za wszelką cenę.
- Ej! Gdzie ty idziesz?! - Młodszy ruszył za bliźniakiem, który w tym czasie już nakładał buty. Przeczuwał jeszcze większe kłopoty niż są. - Duchy już szukają, nic więcej nie poradzimy, nie wychodź w takim stanie!
- W jakim?! - Warknął długowłosy. Miał ochotę kogoś pobić, zabić, wypatroszyć. Był taki wściekły! To było dla niego za dużo. Otworzył drzwi. Szybkim krokiem szedł przed siebie. Miał wrażenie, że zaraz się rozpłacze z tej niemocy i bezsilności. Gdzie jej szukać? Co się z nią dzieje? Przecież ona jest bezbronna! Nie poradzi sobie. Naprawdę Aya jest przecież jak dziecko. Można z nią zrobić co się chce!
- Braciszku... - Yoh dotrzymał kroku bliźniakowi. Nie mógł zostawić go samego w takim stanie. W ogóle nie mógł zostawić go samego. Złapał długowłosego za rękę i przytrzymał mocno. Starszy stanął.
- Ja się po prostu tak strasznie boje.. Znowu mi gdzieś zginęła, znowu jej nie ma przy mnie, znowu nie dałem rady jej pomóc! Jestem bezużyteczny! Przynoszę jej tylko straty! Zawadzam! Ty zawsze chronisz Annę, pomagasz jej! A ja nie mogę Ayi nigdy przed niczym uchronić! Kolejny raz dałem plamę... - Hao odgarnął grzywkę z czoła. Chciałby, aby młoda Morri mogła zawsze na nim polegać. Chciał być podporą w życiu brunetki, ale nie umiał jej upilnować nawet, kiedy była dzieckiem. - Ona zasługuje na kogoś lepszego, na kogoś kto byłby jej potrzebny...
- Ej co ty mówisz? - Młodszy nie wierzył w to co słyszy. Nie myślał, że jego klon tak odbiera to wszystko. - Aya zasługuje na ciebie, tak samo jak ty na nią. Jesteście naprawdę wspaniałą parą! Nie myśl o tym wszystkim w taki sposób.
- Ale zobacz.. Ona stara się jak najlepiej, abyśmy żyli spokojnie w szczęściu. Szlaja się po Roisei, wchodzi do Kinhon.. A ja ciągle polegam na niej. Nie mogę jej zapewnić bezpieczeństwa. - Długowłosy źle czuł się z tymi myślami. Nie był tak potężny jak za czasów, kiedy w jego ciele mieszkał Zik. Był teraz bardzo silnym, jednak już zwykłym, przeciętnym szamanem. Nie miał reishi ani nie umiał przywoływać shinigami. Chciałby być bardziej przydatny.
- Braciszku chodź. Wszystkie duchy już szukają Ayi. Nie ma co bezmyślnie chodzić po Dobie. Przecież Wyrzutki nie będą stały pośrodku ulicy. Nie wiadomo też gdzie jest ich siedziba. W ich poprzedniej już byliśmy z chłopakami i nic tam nie zastaliśmy. Będziemy czekać w gotowości, kiedy tylko wrócą duchy. Co ty na to? Yoh bardzo mocno przytulił brata. Z jednej strony rozumiał jego obawy. Nie od dawna wiadomo, że X-laws są nieobliczalni. Nie przebierają w środach, mogliby pozabijać nawet noworodki! Marco główny Herod w ich bandzie. Niby to Jeanne była głową ich drużyny, ale Włoch karkiem. To on wszystkim obracał i kręcił.
Hao niechętnie zgodził się na układ brata. Wrócił posłusznie do domu. Miał jednak okropne wyrzuty sumienia. Nie mógł sobie wybaczyć tak karygodnego błędu, tego że to porwanie było z jego winy...
*** Godzina 18.48 w domu Asakurów ***
Hao stał w oknie w pokoju dziewczyn. Patrzył w dal, obserwując spadające z nieba krople deszczu. Wsłuchiwał się w ich szum. Uspokajały go... Wręcz hipnotyzowały. Asakura obracał w palcach rodzinny pierścionek Ayi, który od pewnego czasu nosił na szyi.
Próbował wyzbyć się wszelkich emocji, ale to nie było takie proste. Kiedy przypominał sobie dzisiejszą pobudkę czuł podwójny ból. Ona jest przecież taka niewinna! W tym stanie co jest, być może już nie żyje...
Chłopak potrząsnął głową ze zdenerwowania. Co on właśnie pomyślał! Nie mógł dopuszczać do swojej świadomości takich rzeczy...! Musiałby zostać wtedy starym kawalerem... A tak bardzo chciałby mieć dzieci....
O czym on myśli w takiej dramatycznej chwili? Debil...
Hao nagle zauważył w strugach deszczu jakąś podejrzaną postać. Szła chwiejnym krokiem w stronę ich domu. Była w białym płaszczu z kapturem.
- Wyrzutek.. - Syknął wściekle Asakura. Zerwał się z parapetu. Zbiegł na dół. Otworzył drzwi i bez słowa wyjaśnienia do przyjaciół ruszył na podwórko.
Po paru sekundach znalazł się przy podejrzanym.
- Ej Ty! - Wrzasnął. - Oddajcie mi Ayę! We patałajzy, co wy..!
Chłopakowi nie było dane dokończyć swojego wywodu. Idąca ku niemu osoba nagle upadła. W sercu Asakury zaświeciło się światło nadziei, że to Aya uwolniła się i przyszła tutaj, a wykończona walką upadła...
Długowłosy klęknął obok leżącego. Deszcz powoli przestawał padać.
Hao zdjął kaptur nieznajomemu. Niezmiernie się zdziwił.
- Wybacz.. Ja.. Myliłem się.. Oni.. - Zielonowłosy chłopak płakał. Jego twarz wyrażała obraz żalu i bólu. - Hao.. Proszę wybacz mi...
- Lyserg... - Czarnooki uważnie przypatrzył się Anglikowi. Na jego ubraniu były znaki krwi.
Starszy Asakura najchętniej dobiłby tego debila, ale.. Zrobiło mu się żal chłopaka. Po za tym to była jedyna osoba, która mogła mu pomóc. Czarnooki wziął Wyrzutka na ręce. Zaniósł go do domu.
- Co to... - Yoh zamurowało. Stanął jak wryty. - Lyserg...
- Jest ranny. - Hao poniósł zielonookiego do pokoju chłopaków. Położył go na swoim posłaniu. Za nim wbiegł Faust i cała reszta przyjaciół.
- Przepraszam was... - Wzrok młodego Diethel'a błądził po twarzach zebranych.
Faust w tym czasie zajął się jego ciałem. Rozpiął mu płaszcz i mundur. Chłopak nie był poważnie ranny. Po prostu mocno poturbowany, a zmęczenie też dawało o sobie znać.
- Co ty tu robisz? - Powiedziała ostro Anna.
- Przepraszam.. Nie chciałem żeby tak się stało... - Jęknął Anglik.
- Ale co się stało?! Gdzie jest Aya!? - Wrzasnął Hao tuż nad twarzą rannego. Faust odepchnął swojego współlokatora.
- Nie pozwolę zakłócać spokoju moim pacjentom. - Powiedział blondyn i zaczął opatrywać rany różdżkarza.
- Aya jest z.. Z Marco.. To zaszło za daleko.. Nie chciałem, żeby tak się stało.. Nie chce już być z nimi.. Nawet nie chce prosić was o przyjęcie z powrotem.. Po prostu.. Marco...
- Może z wierzchu nie wygląda to źle, ale ma dużo obrażeń wewnętrznych. Zabiorę go do szpitala. - Poinformował wszystkich nekromata przerywając wywód Lyserg'a. Był lekarzem i zadbał o ludzkie życie, nawet jeśli poszkodowanym był jego wróg. W końcu kiedyś złożył przysięgę Hipokratesa.
Hao nie potrzebował powtarzania mu dwa razy, wybiegł z pokoju.
- A jak to pułapka? - Zapytał młodszy Asakura. Oczywiście zamierzał towarzyszyć bratu.
- Nie obchodzi mnie to. - Wyjaśnił krótko długowłosy. Nałożył buty i wybiegł. Deszcz już praktycznie nie padał.
- Pewnie jakby ci ktoś powiedział, że jest we Francji wsiadłbyś na Ducha Ognia i tam poleciał.. - Zaśmiał się cicho Yoh. Poprawił katanę na swoich plecach i wybiegł w pogoni za rodzeństwem.
Bliźniacy biegli chwilę. Nie odzywając się do siebie. Każdy chciał jak najszybciej dotrzeć do celu.
- Ej ty! - Do klonów podbiegła niezbyt wysoka dziewczyna o długich, kręconych, fioletowych włosach z parasolką nad głową. Była bardzo zdyszana. Na chwilę nachyliła się do przodu, aby nabrać powietrza. - Cho.. Chodź!
Złapała starszego Asakurę za rękę. Zaczęła go ciągnąć w kierunku głównej ulicy w Dobie.
- Co ty robisz? - Zapytał zdziwiony długowłosy.
- Chodź! Aya jest w niebezpieczeństwie... - Powiedziała jedynie to. Nie dała rady nic innego wydobyć z gardła.
- Gdzie?! - Krzyknął przerażony długowłosy. Przyspieszył. Ciąganą za sobą nieznajomą, a ona ledwie wyrabiała nogami. Yoh nie mając dużego wyboru również wziął udział w pościgu. Widział, że jego brat dostał nagłego przypływu niebywałej energii. Z jednaj strony to dobrze, bo skończył się ten emo nastrój, ale prawdziwe kłopoty dopiero przed nimi...
Biegnący już z oddali słyszeli głośne przemówienie Marco, jaki stał na środku ulicy. Co było najbardziej przerażające w ręku trzymał łańcuch, który oplatał skrępowane ręce Ayi. Dziewczyna wydawała się być bardzo poturbowana, nawet nie podnosiła głowy. Leżała skulona pod nogami blondyna. Włoch w drugiej ręce miał pistolet, którym ewidentnie groził młodej Morri.
- Drodzy szamani! Ten oto szatan został przez nas ujarzmiony! - Krzyczał głośno psychopata. - Dzisiaj zniszczymy całe zło!
- Niszczycie je już od kilku lat i jakoś wam to się nie udało... - Rzucił kąśliwą uwagę jeden z szamanów stojących w tłumie. Pół Dobie oglądało to przedstawienie.
- Zamilcz! Dziś każdy niegodziwy umrze! Zginiecie, wszyscy, którzy którzy uważacie ją za człowieka! To demon! - Marco mocno kopnął trzymaną na łańcuchu brunetkę w brzuch.
- Nyaa~~ - Pisnęła żałośnie Aya kuląc się jeszcze bardziej.
- Zostaw ją! - Wrzasnął Hao, który wybiegł na przód tłumu. Chciał podejść do swojej dziewczyny, jednak blondyn ostrzegawczo pomachał pistoletem.
- Jeden krok a zabiję ją teraz! - Zagroził Włoch. - Dobraliście się! Oba demony! Nie należycie do ludzkiego świata!
- Zostawcie ich w końcu! - Wrzasnęła jakaś kobieta. - Nikomu nie przeszkadzają tylko wam! To wy jesteście nienormalni!
Marco wycelował w szamankę pistoletem i strzelił. Ta jednak uchroniła się od strzału dzięki swojemu wiernemu stróżowi, który złapał pocisk.
- Marco błagam cię. - Hao nagle upadł na kolana. Dla młodej Morri może się nawet aż tak poniżyć. No bo już chyba nic gorszego niż klękanie przed tym psychopatą nie ma. - Zostaw Ayę! Weź mnie! Przecież to Zik jest waszym celem! Marco.. Błagam cię! Zostaw ją!
Asakura nie mógł wytrzymać widoku tak zgnębionej błękitnookiej. To jest niesprawiedliwe.. Ona jest przecież niczemu nie winna. To nienormalne to co oni robią! Tak w ogóle co na to rada?!
- Hao nie poniżaj się przed nim! - Krzyną jakiś szaman.
- Właśnie on nie powinien robić łaski! - Wyraził swoje zdanie inny mężczyzna.
- Nikt nie ma tobie, a tym bardziej dla Ayi nic za złe! - Pewna kobieta podeszła do zdziwionego Marco od tyłu. Przyłożyła mu broń do skroni. - Wręcz przeciwnie, bardzo ją lubię. I nie pozwolę na takie traktowanie...
Szamanka nacisnęła spust. Włoch jednak zdążył złapać ją za nadgarstek i wykręcić. Kula trafiła w.. Leżącą młodą Morri.
- Nyaa~~!! - Wrzasnęła brunetka i złapała się za ramię. Hao nie czekał długo. Błyskawicznie znalazł się przy ukochanej. Złapał za łańcuch łączący ją z blondynem. Od razu go roztopił. Wziął dziewczynę na ręce i odskoczył na wielką łapę Ducha Ognia. Położył ostrożnie błękitnooką. Pogłaskał ją po włosach. Była mocno pobita, jednak..
- Co się dzieje.. - Asakura był w szoku. Jej rany na policzkach.. Goiły się na jego oczach. Z dziury na jej ramieniu wyskoczyła kula, a obrażenie zaczęło wytwarzać nowe tkanki. Nastąpiło samouleczenie. Hao trochę się odsunął od brunetki. To było dziwne nawet ja na nią...
Aya nagle otworzyła oczy. Bez zastanowienia wymierzyła silny cios w brzuch szatyna. Długowłosemu coś ciemno zrobiło się przed oczami. W oddali usłyszał groźny ryk. Odleciał na co najmniej 50 metrów. Pewnie kontynuowałby lot, gdyby nie jeden z budynków. Plecami Asakura zburzył ścianę i wleciał do środka.
Rozwścieczone oczy brunetki migotały groźnie. Ruszyła w pogoń za swoją ofiarą w postaci Hao. Jednym skokiem przeleciała tą samą długość co jej chłopak przed chwilą. Podeszła do czarnookiego, złapała go za szyję i podniosła. Uderzyła go kilkakrotnie w brzuch. Cisnęła nim w ziemię.
Asakura w tej chwili nie łączył niczego w logiczną całość. Każdy mięsień go tak bolał jakby przebiegło po nim stado byków.. Skąd ona miała tyle siły? Chciałby żeby znowu była ta słodką dziewczynkę mówiącą ciągle „nyaa”... Ze skrajności w skrajność.
- Matko co ja robię... - Jęknęła Aya. Jej oczy stały się takie.. Normalne. Nie było w nich już tych okropnych wściekłych iskier. Wręcz przeciwnie. Jej tęczówki migotały bólem oraz żalem. Klęknęła na kolana i położyła się na przerażonym chłopaku. - Hao ja cię tak bardzo przepraszam... Nie chciałam...
- Spokojnie... - Ostatkiem sił Asakura położył dłoń na głowie nastolatki. Zaczął ją z lubością głaskać. W końcu jest przy nim cała i zdrowa. Może po jego rozharatanym wyglądzie nie było tego widać, ale w środku skakał z radości jak małe dziecko. - Aya... Jesteś tu... I umiesz mówić. To dla mnie najważniejsze...
- Hao! Patrz co ja ci zrobiłam, ja cie tak mocno... - Dziewczyna złapała długowłosego za koszulkę. Dopiero teraz wszystko do niej wracało. Te okropne wspomnienia, przeżycia... Co ona zrobiła z ukochanym? Zaczęła płakać. Łzy spływały po jej policzkach na koszulkę Hao. - Tak mocno cie przepraszam...
- Nic się nie stało. - Zapewnił twardo czarnooki. Po chwili syknął głośno. Lekko poruszył się pod dziewczyną.
- Bardzo cię boli? - Zapytała Aya. Zaczęła głaskać Asakurę po czole. Opanowała płacz i teraz uśmiechała się lekko. - Przepraszam.. Naprawdę nie chciałam... Wybacz, to był impuls, nie panowałam nad sobą..
- Kochanie, ja się nie gniewam i jeszcze raz przeprosisz to ci oddam.. - Powiedział śmiejąc się głośno. Po chwili jednak na dobre mu to nie wyszło. Zaczął kaszleć, jęknął. Jego ręka zjechała z włosów brunetki na jej twarz. Pogłaskał ją po mokrym od łez policzku. - Ale ty masz ciężką rękę...
- To nie śmieszne.. - Młoda Morri widząc, iż szamanowi najwyraźniej jest ciężko wstała i usiadła na kolanach między jego nagami. - Okropnie wyglądasz...
- Dzięki skarbie, ja również cię kocham. - Długowłosy dźwignął się do pozycji siedzącej. - Aya musimy poroz..
- Hao! - Do pary przez wybitą ścianę wszedł Yoh. Ziemia się zatrzęsła, a wokół dało się słyszeć ryk oraz wrzask uciekających szamanów. Młodszy Asakura zapomniał co miał powiedzieć. - Aya! Jak się ciesze, że cie widzę!
Krótkowłosy rzucił się brunetce na szyję. Mocno ją przytulił.
- No pewnie, bo brat to może umrzeć... Jak zwykle.. - Pożalił się długowłosy. Ziemia znów się zatrzęsła. - Co to jest?
- Wyrzutki przywołali jakieś wielkie monstrum! Musimy uciekać! A przynajmniej znaleźć chłopaków.. A tak w ogóle to czemuś go tak poharatała?
Brunetka jednak wyglądała jakby już nie była zainteresowana bliźniakami. Wyrwała się z objęć Yoh i wybiegła z pomieszczenia bez słowa wyjaśnienia.
- AYA! - Wrzasnął starszy nastolatek. Chciał pobiec za nią ale stan fizyczny mu nie pozwalał.
- Czekaj Hao nie ruszaj się! - Krótkowłosy złapał brata. Wiedział, że on za błękitnooką w ogień by skoczył, ale na ten czas nawet wstać nie dał rady.
- Zobacz co ona robi! No zobacz co ona najlepszego wyprawia! Przecież jakieś siedem minut temu odzyskała świadomość! Co ona sobie myśli! Pobiegła tam, rozumiesz?! Pobiegła! - Wrzasnął rozwścieczony właściciel Ducha Ognia. Przełożył rękę na ramię brata, który go podtrzymywał. Obaj bardzo powoli wyszli z budynku. Przed ich oczami ukazała się postać przeogromnego szarego wilka z sześcioma ogonami przeczesującymi powietrze. Zwierze liczyło ze sto metrów w górę. Wyglądało na rozwścieczone. Czerwonymi ślepiami groźnie łypało na wszystko co znajdowało się wokół. Na szyi miał narysowany dziwny okrąg, natomiast jego czoło zdobiła... Jeanne. Uśmiechnięta z podniesionymi rękoma gadała coś pod nosem, co za rykiem potwora nie było słychać.
Demon z każdym stąpnięciem po ziemi czynił niezwykłe zniszczenia, rozwalał budynki oraz wszystko co stało mu na drodze.
Aya biegła w stronę demona.
- Jeanne! - Wrzasnęła wściekła brunetka. - Wiesz co zrobiłaś?!
Białowłosa jednak nic nie odpowiedziała. Spojrzała tylko z pogardą na błękitnooką, co osobiście rozwścieczyło młodą Morri. Odbiła się od podłoża i odskoczyła na wysokość nosa wilka. Stanęła na nim i zaczęła biec w kierunku Żelaznej Damy.
- Całe zło dzisiaj zostanie pokonane! - Zaćwierkała czerwonooka głosem wskazującym na jej niepoczytalność. Ta jego słodziutka barwa aż mdliła. - Ty i wszyscy twoi przyjaciele polegną!
- Jedyną osobą która dzisiaj polegnie będziesz ty Jeanne. - Syknęła rozwścieczona Aya. - Wiesz co właśnie zrobiłaś?! W ogóle skąd ty umiesz przywoływać nagle demony co?!
Brunetka podbiegła do przywódczyni Wyrzutków. Uderzyła ją pięścią w twarz. Dziewczyna upadła znokautowana siłą jaką miała w sobie młoda Morri.
- Jesteś niebezpieczna dla świata... - Wystękała białowłosa. - Jeśli dziś z tobą skończymy, nikt więcej nie ucierpi! Przynosisz tylko ból!
- Ja już nie powiem kto demony na Dobie sprowadza! - Brunetka podniosła Jeanne. Wzięła ją pod pachę i zeskoczyła ze zwierzęcia. Stanęła na ziemi. Rzuciła białowłosą na ziemię. Wilk otworzył szeroko paszczę, a z jego ust wytrysnął ogromy strumień powietrza, który ciął wszystko na swojej drodze. W linii ataku potwora stała kobieta, ta sama którą wcześniej obroniła Ayę.
Młoda Morri nie zastanawiając się długo pobiegła w jej stronę. Stanęła przed szamanką. Wyciągnęła przed siebie lewą rękę i zgięła ją w łokciu. Wiatr wydobywający się z paszczy demona opływał dziewczyny tak jakby koło nich była niewidzialna bariera.
- Dziękuję ci za pomoc. - Brunetka odwróciła się i puściła oczko do znanej z restauracji osóbce. Nie myślała, że szamani się tak za nią wstawią! To było szokiem. Ale takim w pozytywnym sensie. To że ktoś postanowił jej pomóc sprawiało, iż w jej sercu pojawiało się przyjemne ciepło. Tyle czasu żyła sama... A teraz ma ich wszystkich tak ogromnie zawieść... Potrząsnęła głową. Nie może myśleć teraz o Kinhon.
Kiedy tylko demon skończył atak błękitnooka znów podeszła do niego.
- Okaroku! - Wrzasnęła. Zwierz spojrzał na nią wściekle, dziewczyna jednak była nieugięta. - Zaraz cię wypuszczę...
Aya wykonała kilka ruchów dłońmi. Między jej palcami pojawiły się talizmany. Młoda Morri wypowiedziała kilka niezrozumiałych słów. Wokół niej na ziemi zaczęły pojawiać się świecące jasnym blaskiem kręgi. Rzuciła osiem talizmanów na piach. Spomiędzy promieni światła wysunął się dziewiąty kawałek papieru. Mienił się na złoto. Dziewczyna złapała go w ręce. Podbiegła w kilka sekund do demona. Jednym odepchnięciem od ziemi wskoczyła na jego nos. Przykleiła talizman na głowę potwora. Ten zawył żałośnie. Przez chwilę stał chwiejnie, jakby złapał skurcz wszystkich mięśni. Aya została na jego nosie, głaszcząc go delikatnie. Znak z szyi zwierzęcia zniknął, a demon runął bezsilnie na ziemię. Jego oczy z barwy czerwonej zmieniły się na zielone. Zaczął zmniejszać się szybko. Po niecałych dwóch minutach był wielkości zwykłego wilka, tyle że z sześcioma ogonami. Błękitnooka stanęła obok zwierzęcia.
- Dobry, Okaroku.. - Aya pogłaskała demona za uchem.
- Dziękuję... - Wilk położył się pod nogami młodej Morri. Mówił do niej telepatycznie. - Wybacz, za to co zrobiłem... Błagam o ułaskawienie...
- Nie musisz błagać. Po prostu odejdź do świata demonów i już nas więcej nie nękaj, dobrze? - Brunetka nachyliła się. Pogłaskała zwierzę za uchem. Wilk kiwnął głową. Schylił mocno łeb, po czym zniknął w kłębie dymu.
Brunetka usłyszała głośne klaskanie dobiegające ją zza pleców. Dziewczyna była przerażona, kiedy obróciła się. Zobaczyła setki szamanów wiwatująca na jej cześć. Miała lekką sieczkę w głowie.
Uśmiechnęła się. Wyrzutki zamiast zrobić jej krzywdę.. Pomogli Ayi.
Aby przebudzić się z transu po wizycie w Kinhon potrzebowała silnego szoku. Ból jaki zadał jej Marco przy strzale był właśnie potrzebnym jej impulsem. Przy delikatnym Hao nigdy by nie zaznała krzywdy...
Właśnie! Hao!
Młoda Morri zaczęła szybko biec, poszukując w tłumie swoich przyjaciół. Chwilę czuła się zagubiona, jednak niewiele czasu minęło jak zobaczyła ich... W końcu ich zobaczyła!
Wszystkich... Nie tylko bliźniaków, ale też całą resztę! Brakowało tylko Anny, Tamao, Fausta i Pilicy... Ale była większość...
Aya ruszyła ku swoim szamanom. Hao stał oparty o brata. Widząc jednak ukochaną, stanął na własnych nogach. Brunetka podbiegła do nich z uśmiechem. Wtuliła się w starszego Asakurę. Chłopak automatycznie na nią opadł, mimo iż to przecież on powinien być dla niej podporą...
- Nie myśl tak głuptasie... - Szepnęła mu na ucho. Długowłosy zdziwił się niezmiernie. Chciał już coś powiedzieć, ale uprzedzili go inni.
- W końcu jesteś normalna! - Krzyknęła uradowana Kumiko.
- No fajnie, że wróciłaś. - Uśmiechnął się HoroHoro. Podszedł i poklepał przyjaciółkę po ramieniu. Brunetka troszkę poluźniła uścisk z Asakurą, ale dalej stała tak, aby mógł swój ciężar utrzymać na niej. Wszyscy przyjaciele przekrzykiwali się, kto bardziej się cieszy z powrotu Ayi. Dziewczyna patrzyła na nich z czułością. W końcach jej oczu zaczęły znowu pojawiać się łzy. Była niezmiernie szczęśliwa z tego powodu, iż ma do kogo wrócić. To wspaniałe uczucie... A zaraz będzie musiała ich tak strasznie zawieść.
- Aya... Ty płaczesz? - Zapytał Ren stojący koło brunetki. No cóż, ostatnio robiła to dość często, szczególnie jak padała na kolana i je sobie obdrapywała... Ale to była inna Aya. Ta nie powinna mieć łez w oczach!
- Przepraszam.. - Brunetka szepnęła. - Wybaczcie, ale ja nie mogę się powstrzymać.. Tak dawno was nie widziałam! Tak bardzo za wami tęskniłam! Ja wiem, że dla was to było kilka godzin.. Ale ja w Kinhon spędziłam kilka lat.. Brakowało mi was wszystkich..
Przyjaciele spojrzeli na nią z czułością. To było dość słodkie... A za razem okropne. Jak to spędziła tam kilka lat? A oni narzekali czekając przed bramą.. No ale efekty było widać gołym okiem. Aya na pewno nie przesiedziała na czterech literach tego treningu! O co to to nie! Tylko to jak pokonała demona było bardzo spektakularne. Młoda Morri nie wyglądała jednak na zmęczoną, może trochę smutną...
- Ej, idiotko nie masz za co przepraszać! - Horo złapał brunetkę za kark. Zaczął czochrać ją nie miłosiernie. Hao przy okazji ledwie nie upadł. - My też tęskniliśmy!
- Prze.. Przestań! - Jęknęła z uśmiechem. Wbiła palce w jego żebra, a chłopak automatycznie ją puścił.
- Ale ty masz siłę.. - Wyszczerzył ząbki Usui.
- No co ty.. Spójrz na Hao i powiedz to jemu.. - Młody Tao uśmiechnął się złośliwie.
- Ren nie wypominaj jej tego. - Pouczył przyjaciela starszy Asakura. Ciepłym spojrzeniem omiatał figurę Ayi.
- Posłuchajcie, muszę wam opowiedzieć dużo rzeczy. Tak wiele się dowiedziałam, że nie wiem od czego zacząć. - Błękitnooka mimo iż mówiła do wszystkich swój wzrok skierowała na długowłosego. Podeszła do niego i pocałowała go w policzek. - Naprawdę tak bardzo cie przepraszam.. Będziesz miał straszne siniaki..
Młoda Morri z lekką obawą patrzyła na poranione ciało czarnookiego. Było jej tak bardzo przykro. Wtedy, to był impuls, nie miała pojęcia co robi.
- Jeszcze raz mnie przeprosisz, a będziesz spać w lodówce! - Warknął głośno.
- W kuchennej? - Dopytywał uśmiechnięty Yoh. Bardzo się cieszył z powrotu brunetki oraz szczęścia brata. No może gdyby jeszcze Hao był zdrowy, młodszy Asakura skakałby ze szczęścia.
- Nie w kostnicy.. - Długowłosy objął nastolatkę ramieniem. - Skoro masz nam tak dużo do powiedzenia, to zapraszamy wszystkich do nas.
- Tak.. - Szepnęła cicho nastolatka. Znów posmutniała.
Miała w sobie tyle obaw. Za chwilę ma się odbyć test. Test ich przyjaźni i lojalności. Jednak nie zamierzała gniewać się na szamanów, jeśli nie zgodziliby się z jej zdaniem. W końcu nie muszą jej wierzyć. To czego zaraz się dowiedzą będzie pewnie szokiem, dla całej tej gromadki. Niby mają świadomość istnienia demonów, ale.. To co wiedzą oni, a błękitnooka jest nieporównywalne.
Wszyscy szamani dotarli do mieszkania Asakurów. Tam zastali Tamao, Pilicę oraz Annę pijącą spokojnie herbatkę. Gdy jednak dziewczyny zobaczyły młodą Morri rzuciły się na nią. Krzyczała jedna przez drugą, ile szczęścia daje im odzyskanie świadomości przez brunetkę.
Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie. Poszła do salonu. Spokojnie poczekała aż każdy się usadowi. Było to dość trudne, bo co tu dużo tłumaczyć.. Te domki w Dobie nie były zbyt duże, a cała nasza gromadka liczyła „kilka” osób. Po około dziesięciu minutach każdy był na miejscu.
Faust z Hao usiadł z boku na ziemi. Blondyn niezwłocznie chciał opatrzyć poharatane ciało szatyna. Czarnooki nie był jednak skory do opuszczenia tak ważnego wydarzenia, jakim była przemowa młodej Morri. Widział zresztą, że Aya wykonuje nerwowe ruchy, jest bardzo przejęta. Pewnie ma coś bardzo ważnego do zakomunikowania.
Stała na środku. Nabrała powietrza do płuc.
- Posłuchajcie. To co wam teraz powiem może wami wstrząsnąć, ale... Proszę nie przerywajcie mi dopóki nie skończę. Ej! - Wystawiła rękę w stronę Joco, który już otworzył usta. Automatycznie je zamkną. - Dopóki nie skończę, jasne?! Musicie wiedzieć, że w Kinhon nie uczyłam się tylko mocy szamańskich. Właściwie.. W ogóle nie uczyłam się nic o szamaństwie... Cały ten czas uczyłam się demonologii. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy... Na przykład tego, że świat ludzi i szamanów powstał stosunkowo niedawno w porównaniu to Roisei. Może to dziwnie zabrzmi, ale tak naprawdę to demony stworzyły nasz świat takim jakim jest. Głównymi twórcami rzeźbiącymi Ziemię było pięciu legendarnych demonów. To oni dali życie zwierzętom i roślinom. Przynieśli je tutaj z Roisei. Tak samo zresztą jak człowiekowi. Przez wiele tysięcy lat mieszkańcy Ziemi, demony zwierzęce czyli Douoni, jak i demony ludzkie Onito, żyli w zgodzie. Chociaż tylko piątka zapoczątkowała dzieje Ziemi, inne demony równie ochoczo przystąpiły do tego projektu. Ukochanych sobie ludzi Onito zaczęli obdarowywać namiastką swoich mocy. Tak powstali czarodzieje, szamani, doshi, medium i wiele innych odmian magicznych ludzi. Aczkolwiek na Roisei spadło niesamowite nieszczęście. Przez nieuwagę kilku Onito, uwolnił się jeden z niebezpiecznych Douoni. Pięciu wielkich stanęło do walki. Pokonali potwora, aczkolwiek za cenę własnego życia czwórki z nich. Dusze tych dzielnych wojowników stały się mieczami – Hichie, Kazeneiki, Tsuchikara i Mizuchuugi. Piąty z demonów nie mógł znieść straty przyjaciół. Zaczął studiować czarną magię i... Tu się zaczyna cała zła bajka. Wypróbowywał nowo poznane czary na ludziach i demonach...Onito zamiast jak dotychczas budować, poczęli niszczyć Ziemię. Do akcji wkroczyli szamani. Wygnali z Ziemi demony. Aczkolwiek zasiane ziarnko zła kiełkowało dalej. Ludzie zaczęli walczyć o wiele częściej niż przedtem, do tego nie chcieli już żyć w zgodzie z szamanami czy czarodziejami. Zaczęli ich uważać za ostateczne śmieci, co zresztą ciągnie się do dziś. Podobna sytuacja jest na Roisei. Jikon – ostatni z ocalałej piątki zagubił się. Początkowo czytał tylko zaklęcia aby ożywić przyjaciół, jednak czarna magia go pochłonęła. Stał się... Datenshi. Zapomniał o swoim celu... Shi wykradła miecze, aby nie użył ich przeciw innym demonom. Oddała je dla Koegin – strażniczki Kinhon i mojej nauczycielki. Teraz miecze są we mnie...
Dziewczyna wystawiła ręce przed siebie. Zgięła nadgarstki do dołu. Na zgięciu spod jej skóry wyskoczyły dwa ostra. Przyjaciele spojrzeli na nią z przerażeniem. Nikt się nie odzywał. Tylko Tamao nie wiedzieć czemu zemdlała.
- Mogłaś nam to delikatniej przekazać.. - W końcu odezwał się Ren.
- Możesz powtórzyć? - Zapytał Horokeu, jednak zrezygnował widząc wściekły wzrok brunetki.
- Aya, ja nawet nie wiem jak to skomentować. Ja myślałam, że po zaginięciu w Roisei niczym mnie nie zdziwisz, ale... Udało ci się, gratuluję... - Wyznała Naoko.
Hao nawet się nie odezwał. Patrzył tylko pogrążony w myślach. Jego Aya... Co ona znowu zrobiła? W co się wplątała? I co najważniejsze, czy z tego się wyplącze?
- Z tego co mówiłaś.. Było ich cztery. - Zauważyła Anna, która wraz z Jun cuciły lezącą różowowłosą.
Brunetka kiwnęła potwierdzająco głową. Jej twarz wyglądała na bardzo skupioną. Chwilę później podniosła lekko dół sukienki do góry. Z przedniej części ud młodej Morri. Wystawały jeszcze dwa ostrza.
- Matko... - Tamamura po sekundzie świadomości znowu upadła.
Brunetka pokręciła głową z rezygnacją.
- Ale.. To jeszcze nie koniec. - Aya ciągnęła dalej swój wywód. Nie schowała jednak mieczy. Chciała wszystko wyjaśnić teraz, żeby nie ciągnąć tego w nieskończoność. Nie chciała tym razem żadnych tajemnic i kłamstw. Jeśli przyjaciele ją zaakceptują i stanął się jej podporą znaczy, że trafiła na najlepsze osoby na świecie. Jeśli ja zostawią... To trudno.
- Shi chciała wszystko naprawić, ale miała świadomość, że nie zdąży... Stworzyła do tych celów mnie, a ja tylko dopełniam swojego przeznaczenia.. Można tak powiedzieć... Ale nie o to chodzi. Chciałam powiedzieć, że.. Turniej szamanów to tak naprawdę.. Jeden wielki kit. Król Duchów to są pozostałości po mocy pięciu wielkich demonów, kiedy to Datenshi był jeszcze dobry... A Gwiazda Przeznaczenia i Zniszczenia to wysłana z Roisei kula mocy. To jest jak wezwanie o pomoc, jak raca na morzu na topiącym się statku! - Młoda Morri zaczęła żywo gestykulować rękoma. Nerwy jej trochę zaczęły puszczać. Miny przyjaciół nie zwiastowały nic dobrego. - Szamani.. Większość z nich... Uważa, że po wybraniu Króla świat się zmieni na lepsze.. Ale nic się nie zmienia, bo Król nic ni może. Niszczy Gwiazdę przeznaczenia, a zarazem Gwiazdę Zniszczenia. Pobiera z nich moc i dlatego jest taki silny. Jednak świat się bardziej pogrąża. Co najgorsze Datenshi już praktycznie zdobył Roisei, a teraz szykuje się na podbój Ziemi...
- To brednie! - Wrzasnął Ren. Uderzył pięścią w stolik stojący pośrodku pokoju. Aya aż cofnęła się do tyłu. - Wypaliło ci już mózg?! Jakieś demony... Douoni, Onito.. Kto o tym słyszał, co?! Król Szamanów to bardzo ważna osoba! I ja nią zostanę!
- Ja również ci nie wierzę. - Joco wstał. Patrzył wyzywająco na dziewczynę. Młoda Morri uśmiechnęła się smutno.
- Nie mogę was zmusić do wiary w to... Ale Królem Szamanów i tak nie zostanie żaden, ani żadna z was. - Powiedziała pewnym głosem.
- A to niby czemu? - Zapytała Pilcia. Co Aya sobie wyobraża! Przecież to Horo miał dostać koronę i uczynić świat lepszym! Co z drobiażdżkami?! Turniej wcale nie jest żadną przykrywką!
- Ponieważ do żadnej trzeciej rundy nie dojdzie. - Oznajmiła groźnie. - Wybaczcie, ale muszę przerwać, tą dziecinadę.
- Dziecinadę?! Przecież sama chciałaś zostać królem! - Rzuciła Naoko. Denerwował ją ton brunetki, mówiła do nich jak do jakichś maluchów w przedszkolu!
- Wybacz! Wiesz dowiedziałam się wiele i.. I teraz zrozumiałam. To co odbywa się co pięćset lat nie ma sensu! Naprawdę was przepraszam...
- Niby co masz na myśli mówiąc przerwać? - Zapytał młody Tao patrząc podejrzliwie na Ayę.
- Pojutrze idę po Króla Duchów. - Szepnęła cicho.
Fioletowowłosy wyprostował się. Podniósł wysoko głowę i ruszył w kierunku drzwi. Za nim ruszyła cała jego drużyna, Pilica, Jun, Tamao, która już odzyskała przytomność oraz Naoko...
- Mimo wszystko dobrze, że wróciłaś... - Kumiko podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją mocno. Aya odwzajemniła uścisk. Wiedziała, ze szamani nie zareagują entuzjastycznie, ale.. Mogli się chociaż pożegnać.
- Dziękuję. - Młoda Morri puściła blondynkę, która machając wszystkim na pożegnanie wybiegła z domu.
Spojrzała niepewnie na Asakurów, Annę i Mortyego.
- ie jestem szamanem, więc mnie to zbytnio nie dotyczy... Dobrze, że już nie będziesz nas budzić o piątej.. Idę, a wy tu sobie porozmawiajcie. Dobranoc.. - Pożegnał się Maluch, który czując napiętą atmosferę, usunął się z pokoju.
Anna wyszła za blondynem nic nie mówiąc. Nawet nie spojrzała na błękitnooką.
Kyoyama przez całe życie przygotowywała się do tego, aby być silną... Żeby móc pokierować swoim narzeczonym w turnieju. A teraz okazało się, że to wszystko było głupią plotką? Czyli Anna nigdy nie zostanie Królową Szamanów? To na pewno nie jest tak...
Blondynka postanowiła wziąć gorący prysznic, żeby się odprężyć.
W pomieszczeniu zostali tylko bliźniacy i Aya. Dziewczyna spojrzała na starszego Asakurę niepewnie.
Chłopak wstał. Powoli ruszył do brunetki. Przez bandaże jeszcze bardziej czuł bolące miejsca.. Mimo to objął błękitnooką i bardzo mocno przytulił.
- Mam głęboko gdzieś, co uważają inni. Pomogę ci we wszystkim, co chcesz zrobić. Ufam ci, że robisz dobrze. - Szeptał prosto do ucha Ayi. Ręką głaskał ją uspokajająco po włosach. - Kocham cię i cię nie zostawię, nawet nie myśl o tym, że idziesz gdzieś sama.. Wszędzie mnie bierzesz ze sobą...
- Dobrze. - Zgodziła się szamanka. Schowała ostrza w swoją skórę. Odwzajemniła uścisk. - Jestem teraz obleśna, nie? Z tymi.. Nożami...
- Nie. Jesteś po prostu niezwykła. - Hao nie zmieniał barwy głosu. Mówił tak ciepło, przyjaźnie, z miłością. Dopiero teraz młoda Morri poczuła się jak w domu.
- Ja wam chyba nie jestem do niczego potrzebny... - Powiedział Yoh. On też zdawał się nie mieć problemów z tym co powiedziała brunetka. Poklepał lekko brata po ramieniu. - Kocham was oboje. Dobranoc.
- Dobranoc. - Aya i Hao szepnęli jednocześnie. Uśmiechnęli się do siebie.
Asakura nie wiedział czy to co mówiła brunetka było prawdą. Nie mógł tego w tej chwili sprawdzić. Ale był pewien tego, iż ponad wszystko kocha swojego kota i nigdy go nie zostawi. Chociaż nie wiadomo, jaki szalony pomysł by wymyśliła...
Nowa notka ~~*o
Wiem, że miała być wczoraj, ale przepraszam. Nie wyrobiłam się niestety. Urodziny dziadka w niedzielę się bardzo przeciągnęły i nawet nie włączałam komputera. A w sam poniedziałek nie wyrobiłam się z pisaniem.
Wydaje mi się że rozdział jeden z najdłuższych opublikowanych na tym blogu...
Mam nadzieję, że po przeczytaniu go macie pozytywne odczucia XD Znaczy to tak, że wam się podoba... Bo co do treści to.. U! Ja nie wiem co ja ćpam, że mam takie jazdy we łbie @_@
A właśnie co do ćpania!
To jak już wiadomo zakładam nowy blog. Będzie to kontynuacja tej historii, aczkolwiek w trochę innym lżejszym wydaniu. Tu zostało mi dosłownie 8 notek (Dobijam symbolicznie do 64 tak jak się anime skończyło xD).
Jeśli ktoś ma ochotę dołączyć do mojej historii swojego bohatera i uczęszczać do jednej klasy lub szkoły z Asakurami, nie ma problemu ^^
Proszę podawać imię i nazwisko postaci (najlepiej w miarę japońskie..), wygląd, charakter i zainteresowania.
Nie proponuję ogromnych ról, bardziej takie drugoplanowe ^^ Aczkolwiek wszystko się może zdarzyć :D
Jak ktoś jest zainteresowany, ale chce się dowiedzieć czegoś więcej piszcie w komentarzach lub na moje gg: 10525344.
Z tego miejsca chciałabym również bardzo, ale to bardzo przeprosić Spokoyoh, Midori i Mię~chan, u których jeszcze nie skomentowałam notek. Przyrzekam na moją milkę, że jutro nadrobię wszystkie zaległości! Więc ja jeszcze o kimś zapomniałam, to się upominajcie w komentarzach! Powinnam tak w ogóle sobie wszystko zapisywać >_< Ah ta starość...
A no i jeszcze...
Sto lat sto lat sto lat sto lat niech nam żyje żyje nam! Sto lat sto lat sto lat sto lat niech nam żyje nam! Niech żyje nam! Niech żyje nam, sto lat sto lat sto lat sto lat niech nam żyje nam! A kto? Mia!!
Na serio kochana pisz jak najwięcej, jak najdłużej i miej jak największą cierpliwość do mnie ^^”
A tak z ogłoszeń parafialnych to.. Więcej grzechów nie pamiętam.
Pozdrawiam was serdecznie!
I nie bijcie za ten rozdział nie wiem co mnie napadło, żeby pisać takie coś~~
I wybaczcie, że dzisiaj nie powiadomię, ale.. Jest pierwsza w nocy =_=”
*_* Li-chan się cieszy^^ Bo Li-chan widzi rozdział u Kenami^^Aya daje popalić wszystkim dookoła^^'. Poza tym wow*_ * Akcja z wyrzutkami, później te historie z nożami. Dołek Hao i powrót normalnej Ayi! Ty to umiesz podnieś na duchu człowieka^^ Uwielbiam cię za to^^Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHa! Pierwsza!^^
OdpowiedzUsuńBardzo fajna notka, lae to już prawie koniec tego opowiadania....XDWszystko co dobre szybko się kończy....^^Aya idzie po króla duchów, ciekawe niepowiem... ;pTym to mnie zaskoczyłaś.... :DCzekam na nn...^^Pozdrawiam.;*
OdpowiedzUsuńto nic, że jutro mam przedtermin, na który nic nie umiem... warto było poświęcić czas na przeczytanie rozdziału;Dhmm... to może zacznę od głupoty X-lawsXD kurczak, ci palanci są takimi debilami, że nawet jak chcą komuś zaszkodzić, to i tak idzie nie po ich myśli i komuś przez przypadek pomogąXD lol, rasowi idiociXDno nareszcie Aya w pełni wróciła:) wprawdzie było to dla Haosia dość bolesne, ale myślę, że wiele więcej mógłby dla tego poświęcić;)tia... nie byłabyś sobą, gdybyś jednych kłopotów nie zakończyła początkiem następnych;P Aya to naprawdę jakiś magnes na problemy^^' choć właściwie cała ta gromadka jest problemogenna i przebywając razem te właściwości się najwyraźniej jeszcze bardziej kumulują^^''kurczak... nie spodziewałam się TAKIEJ historii... ale nie, że mnie jakoś strasznie zaszokowała, bardziej zdziwiła mnie reakcja niektórych osób. po tych wszystkich dziwnych rzeczach, których doświadczyli przy Ayi, kolejne dziwactwo nie powinno stanowić dla nich problemu... mam nadzieję, że mimo wszystko kiedy przyjdzie co do czego, to staną na wysokości zadania i zachowają się jak na przyjaciół przystało.w sumie racja - po co komu jakiś turniej i wielki, przygłupi jogurt za ducha stróżaXDmam nadzieję, że po tych wszystkich szalonych wydarzeniach zaserwujesz nam ładny happy end;) bo Spokoyoh bardzo nie lubi bad endów...rozdział oczywiście bardzo się podobał:) buziaczki i czekam na next:) i nie mogę się doczekać pierwszej lekcji z bliźniakamiXD będę mogła na zajęcia zabierać moje kociaki?:D
OdpowiedzUsuńOhayo^^ Nocia *_* Trochę smutnawa momentami, ale i tak pro^^ Głupie, pieprzone za przeproszeniem Wyrzutki!!! Jak, powiedz mi jak, można tak kogoś potraktować, jak oni potraktowali Ayę?! Gdyby nie to, że Ren nie daje mi siekiery to bym tam do nich poszła i normalnie zrobiła krwawą masakrę 3D >_< Normalna Aya. Nareszcie. Wszyscy się zacieszają^^ Nie mogę się doczekać nowego bloga *_* Tylko szkoda, że ten się kończy Q_Q Ale cóż, wszystko musi się skończyć, by coś mogło się zacząć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj Kenami. Czytam twojego bloga już dość długo i wreszcie skomentowałam! Twój blog jest bardzo fajny i szkoda że tak szybko (szybko to pojęcie względne) go kończysz... Swoją drogą nie spodziewałam się takiej reakcji Ren'a, co do twojego nowego bloga to chciałabym żeby chociaż epizodycznie pojawiła się tam moja postać.Shiroi Kurama. Czarne włosy fioletowe oczy. Charakter ma jak Ren (tylko, ma większe poczucie humoru). Interesuje się walką na miecze, rysowaniem i to chyba wszystko. Rozumiem jeśli się nie pojawi, no cóż, czekam na next.
OdpowiedzUsuńYay! Przeczytałam! Przepraszam, że tak późno, ale jakoś ostatnimi czasy byłam w zupełnie innym świecie, sprawiając tylko wrażenie obecności.. W każdym bądź razie rozdział ogromnie mi się podobał! Nie wiedzieć czemu zachowanie Ayi na początku przypominało mi trochę zachowanie Lucy z Elfen Lied, która nic innego nie mówia niż nyu~ :D Mój drogi Renuś właśnie się dowiedział, że nie będzie Królem Szamanów (i dlaczego tak mnie cieszy nawet to, że on, jak i kilka innych osób, od razu wyszedł? -Zbyt dużo czekolady, przepraszam za to). Mam nadzieję, że przyjaciele się pogodzą i razem stawią czoła temu, co ich czeka!Aby zapobiec nadmiernej cukrzycy temu komentarzowi, dodam tylko, że za chwilkę wstawię rozdział do siebe, więc już na niego zapraszam ^^
OdpowiedzUsuńAle się skomplikowało, no cuż coś tam przewidywałam że niedobrego się coś wydarzy ^^. A no i o nn nie zapomnij mnie powiadomić. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA notka to gdzie hęę? Ja tu czekam i czekam, a noty jak nie było tak niema >.<''' Nosz błagam (apokalipsa!Ty NIGDY powtarzam NIGDY nie błagasz! dop.Shi) (Cicho! Damare! dop.Yuuki)(T./ dop. Shi) dodaj nn T.T
OdpowiedzUsuńJak wiesz onet szwankuje, wiec na http://calkiem-inna-historia.blog4u.pl mnie powiadamiaj, gdzie chcesz. Bo notka aktualna nie taka ważna. Ale było mi miło gdybyś tam koma mi zostawiła co sądzisz o takowej zmianie,choć nie wiadomej. Ehm i jeszcze jedno, możesz zmienić mój nick w linkach na kini-san, bo długi czas tak mnie już zwą. Inoue
OdpowiedzUsuńJak wiesz onet szwankuje, wiec na http://calkiem-inna-historia.blog4u.pl mnie powiadamiaj, gdzie chcesz. Bo notka aktualna nie taka ważna. Ale było mi miło gdybyś tam koma mi zostawiła co sądzisz o takowej zmianie,choć nie wiadomej. Ehm i jeszcze jedno, możesz zmienić mój nick w linkach na kini-san, bo długi czas tak mnie już zwą. Inoue
OdpowiedzUsuńJak widzisz pierszy kom nie dotarł, a drugi raz to aż dwa są - , - wkurzające...xD
OdpowiedzUsuńZapraszam na prolog nowego opowiadania http://calkiem-inna-historia.blog4u.pl ^^. Mam nadzieje że wpadniesz.
OdpowiedzUsuńZapraszam na prolog nowego opowiadania http://calkiem-inna-historia.blog4u.pl ^^. Mam nadzieje że wpadniesz.
OdpowiedzUsuńhttp://www.calkiem-inna-historia.blog4u.pl pojawił się 1 chap, zapraszam!
OdpowiedzUsuńNa http://www.calkiem-inna-historia.blog4u.pl 2 chap się pojawił.
OdpowiedzUsuńNa http://www.calkiem-inna-historia.blog4u.pl 2 chap się pojawił.
OdpowiedzUsuń