49. Z wizytą
For Minikeiti ^^
- AYYYYYYYYA! - Anna pisnęła jakby nie była sobą, tylko rozochoconą na męskie wdzięki fanką zespołu, który właśnie przechodził obok ulicą. Rzuciła się na przyjaciółkę, która leżała na boku w swoim tatami i dosyć przerażona patrzyła na zachowanie młodej Kyoyamy.
Brunetka uśmiechnęła się. Odwzajemniła uścisk dziewczyny.
- Gdzie byłaś!? - Z lekkim wyrzutem zapytała czarnooka. - Wychodziliśmy z siebie!
- Wiem, wiem... Już się nasłuchałam od Hao. - Zaśmiała się błękitnooka. - Jaka to ze mnie niegrzeczna dziewczynka...
- Nie śmiej się. Hao szalał jak cię nie było. Naprawdę on cię Ayu kocha.. - Powiedziała czarnooka puszczając brunetkę.
- Tak jak Yoh ciebie... Wiesz co?
- Co?
- Najlepsi bliźniacy na świecie trafili się właśnie nam! - Wyszczerzyła ząbki błękitnooka. Teraz sama przytuliła się do Kyoyamy.
- Dobrze to słyszeć. - W drzwiach stał rozbawiony Hao, którego obudził krzyk entuzjazmu Anny.
- Jesteśmy najlepsi? - Zapytał Yoh wyglądając zza Długowłosego. Hao nagle odepchnął brata, zamaszyście zamykając drzwi. Obie dziewczyny, które zostały w pokoju były zdziwione do granic możliwości. Nie rozumiały reakcji szatyna. Blondynka spojrzała na przyjaciółkę pytająco. Ta tylko wzruszyła ramionami.
- Hao co ci? - Zdziwione dziewczyny usłyszały przestraszony dość głos młodszego Asakury.
- Aya się nie ubrała. Nie chcę żebyś na nią patrzył. - Powiedział dość cicho Hao z widocznymi rumieńcami na policzkach. Bliźniak od razu wybuchł szczerym śmiechem tak samo zresztą jak dziewczyny. Morty oraz Faust którzy już nie spali i usłyszeli całą rozmowę.
Długowłosy naburmuszył się. Podniósł wysoko głowę. Jakby trochę urażony obrócił się napięcie. Ruszył w kierunku schodów, omijając po drodze zwijającego się ze śmiechu Yoh.
Młoda Morri w końcu przestała się śmiać. Wstała i podeszła do szafki z ubraniami. Wyjęła bluzę , którą od razu narzuciła na siebie, spodenki i bokserkę.
Podeszła do drzwi, po czym je otworzyła.
- Cześć wam. Miło was widzieć! - Uśmiechnęła się brunetka.
- Ciebie też. - Wyszczerzył ząbki Yoh.
- Gdzie byłaś tak długo? - Zapytał Morty.
- Oj... Mogę o tym opowiedzieć potem, wszystkim? Trochę tego dużo ^^"
- No pewnie! Dziewczyny oszaleją ze szczęścia jak cię zobaczą! - Odpowiedział szczerze Maluch.
- Mogę? - Zapytała błękitnooka, wskazując na drzwi do łazienki.
- Ty dzisiaj wszystko. - Nawet Faust ucieszył się z widoku błękitnookiej. Aya z radością wskoczyła pod prysznic. Z tego co opowiadali przyjaciele nie miała kontaktu z wodą od czterech dni. Wykąpana, ubrała się we wcześniej wzięte ubranie. Uczesała włosy i szczepiła je w wysoki kucyk. Spojrzała z uśmiechem w lusterko. Po wczorajszej rozmowie z Hao coś ważnego zrozumiała - może i Asakura czasami zachowywał się jak dzieciak, a przyjaciele ją drażnili... Ale zawsze może na nich wszystkich liczyć. Przynajmniej w stosunku do długowłosego miała 100% pewności. Obiecała wczoraj sobie, jak i jemu, że cokolwiek by się nie działo, będzie dzielić swoje problemy z szatynem. Jak dotychczas żadne ukrywane kłamstewka nie wyszły dobrze, mimo szczerych chęci młodej Morri. Od teraz się wszystko zmieni. No może nie tak od razu wszystko, ale bynajmniej nastawienie Ayi do życia.
Aya wyszła z łazienki, wpuszczając do środka Annę. Sama zbiegła po schodach na dół. W kuchni zastała ubranego już Hao w koszule i spodnie, oraz różowy fartuszek, w którym kiedyś paradował Rio. Jego długie włosy były spięte, podobnie jak czarne kosmyki Ayi.
- Ślicznie wyglądasz. - Zaśmiała się brunetka.
- Na pewno nie tak ślicznie jak ty w stroju pokojówki. - Asakura zmierzył ją wzrokiem pełnym pożądania, po czym zaczął wsadzać brudne sztućce i naczynia do zlewu. Błękitnooka wzięła w ręce leżącą na stole ścierkę. Naciągnęła ją w rękach po czym jeden koniec puściła wymierzając uderzenie w pośladek Asakury.
- Ała! - Ten aż lekko podskoczył. Obrócił się ze zdziwieniem patrząc na brunetkę. Zaczął masować bolące miejsce. - Ej!
- Nie bądź taki delikatny... - Podeszła do szatyna. - Wiesz? Urosłeś.
- Tak? - Zapytał czarnooki. Rzeczywiście. Mieszkali razem i na co dzień nie zwracali na to uwagi, ale tak, Asakura rósł jak na drożdżach. Mimo tego, że na początku znajomości byli równi, Hao teraz przewyższał Ayę. Niewiele, ale zawsze. - To chyba dobrze, nie?
Zapytał obejmując dziewczynę w pasie. Przyciągnął ją mocno do siebie.
W sumie w tej chwili Ayę naszła refleksja: czy Asakurowie rosną o tyle samo? No bo skoro są bliźniakami i są identyczni no to chyba tak... W każdym razie nie podzieliła się z chłopakiem swoimi przemyśleniami, nie chcąc psuć nastroju. Zaśmiała się sama z siebie.
- Coś się stało? - Zapytał szatyn. Nie bardzo rozumiał brunetki.
- Nic po prostu mam głupie myśli.
- Ja też! - Asakura objął mocno dziewczynę w biodrach, po czym podniósł ją do góry. Zaczął obracać się dookoła.
- Co ty robisz?! - Dziewczyna trochę się przestraszyła. Ale po chwili zaczęła śmiać się. Oparta rękoma o ramiona szatyna, nachyliła się trochę do przodu próbując zachować równowagę. Hao w końcu stanął.
- Jestem szczęśliwy. - Wyjaśnił. Postawił Ayę. Ich czoła i nosy się stykały. Para uśmiechnęła się.
- Baaaka. - Westchnęła Aya. Znowu zagłębiła się w czerni oczu Asakury. Połączyli się w pocałunku. Trwał aż do ich uszu nie doszedł dość dziwny dźwięk....
- AYYYAAAA! ! !
Para odkleiła się od siebie w tmpie natychmiastowym. Po niecałej sekundzie młoda Morri leżała na podłodze, a na niej dobrze znane parze Chinki. Aya tylko pisnęła cicho przygnieciona ciężarem dziewczyn, jak i przez ból pleców.
- Uważajcie na nią! - Pisnął Asakura z przerażeniem patrząc na wyczyny dziewczyn.
- Gdzie byłaś?! - Zapytała Naoko.
- Właśnie? - Dodała Kumiko. - To nie ładnie tak znikać! Martwiłyśmy się! Mogłaś powiedzieć, że cię nie będzie!
- Wiem przepraszam.. Nie myślałam, że mi tyle zleci... Jakoś wam to wynagrodzę... - Zaśmiała się brunetka, próbując usiąść, zgarniając z siebie przyjaciółki. Sama wstała. Zaczęła pomagać podnieść się do pionu dziewczynom.
- Yhym... Widzę że niektórym już wynagradzasz.. -Naoko spojrzała zaczepnie na Hao.
- Zazdrościsz? - Zapytał chłopak z wrednym uśmiechem. Stanął wyprostowany, dumnie wyprężając pierś. Szatynka odeszła od Ayi i podeszła do Hao. Dała mu pstryczka w noc, stojąc lekko na palcach.
- Chciałbyś. - Uniosła wysoko głowę. Chwilę w pomieszczeniu trwała cisza, po której dom wypełnił głośny wybuch śmiechu. Te hałasy zwabiły na dół również resztę domowników.
- Widzę, że humorki dopisują... - Wyszczerzył ząbki Yoh, który bez żadnych ogródek poszedł do jadalni. Usiadł przy stole i zaczął pałaszować zrobione przez brata kanapki. Anna widząc bezczelne - jej zdaniem - zachowanie chłopaka, uderzyła go w tył głowy.
- Kultury trochę!!! - Zdenerwowana Kyoyama wydarła się prosto do ucha szatyna. Nie mogła znieść takiego zachowania narzeczonego. - Tylko choć trochę ci popuszczę, to ty już myślisz, że wszystko ci wolno!
- Głodny jestem. - Bronił się Yoh.
- Całe życie jesteś głodny, braciszku. - Zaśmiał się starszy Asakura.
- Wy oboje jesteście tacy sami. - Żachnęła się Anna.
- Ej! Ja nie jem wszystkiego co popadnie... - Zaprzeczył Hao. - ...i nie śpię 26 na 24 godziny na dobę!
- Ja niby ciągle śpię?! - Yoh zerwał się na równe nogi.
- A nie? - Długowłosy podniósł głowę do góry. Zdenerwowany chłopak w pomarańczowych słuchawkach podbiegł do brata. Ten jednak nie stał, tak właściwie już go nie było w kuchni. Dziewczyny wybuchły śmiechem. Aczkolwiek dobry humor Kyoyamy skończył się z hukiem tłuczonego szkła w salonie i donośne; "O matko!! Anna nas zabije!!"
Czarnookiej ze złości aż się włosy najeżyły. Składając dłonie w pięści ruszyła ku bliźniakom.
- A pro po wynagrodzenia! - Naoko zabłysła nagłym entuzjazmem. Zaczęła grzebać w kieszeni spodni, aż wyciągnęła całkowicie zgnieciony papier. - Patrz!
Rozłożyła coś, co kiedyś było prostą kartką. Wsadziła młodej Morri pod nos.
- Co to? - Zapytała nie rozumiejąc czemu dziewczyny pchały jej pod twarz jakąś karteluszkę. Wzięła ów przedmiot w dłonie. - Huh? Festyn w Dobie?
- Tak! Można zgłosić własny zespół i wystąpić! Festyn jest organizowany z okazji zbliżających się święta zmarłych i końca eliminacji do trzeciej rundy! A tak nieoficjalnie Sailva nam powiedział, że Król Duchów się nie odzywa i żeby uciszyć szamanów robią tą imprezę. - Wyjaśniła szatynka.
- Hao powiedział że śpiewasz i grasz na gitarze... Także zapisałyśmy nas. Mamy nadzieję że nie... - Zaczęła Kumiko, ale było jej przerwane.
- ALE FAJNIE! Ile mamy na to czasu? Piszą że można zgłaszać piosenki własnego autorstwa! Napisałyście już coś?! - Aya wybuchła entuzjazmem. Naprawdę kochała śpiewać i ogólnie muzykę, także ucieszyła się na wieść o tym festynie. W końcu obiecała Hao, że trochę przystopuje z tymi walkami i treningami, a festyn nadawał się do tego doskonale.
- No znaczy.. Hao mówił, że ty coś tam pisałaś także... - Zaczęła Szatynka.
- Zostawiłyśmy to tobie. - Dokończyła Kumiko z uśmiechem. Lubiła widzieć przyjaciółkę uśmiechniętą i wyluzowaną, a nie spiętą i poddenerwowaną.
- Dobrze napiszę coś. Jeszcze dziś.. ZARAZ! - Brunetka zdał sobie z czegoś sprawę. - Silva pewnie jest na mnie wściekły!
- Nie. Tak naprawdę martwił się. - Zielonooka zaśmiała się.
- Po za tym ja się wszystkim zajęłam! - Wyjaśniła szatynka. - A dzisiaj Kalim powiedział że chce być w pracy rano, a ja pójdę na 14...
- No co ty skoro już jestem to nie będziesz się tym zajmować! A tak po za tym bardzo ci dziękuję! Jesteś wspaniała! - Brunetka pochwaliła przyjaciółkę. - Tak w ogóle to która godzina?
- Siódma... - powiedział Morty. - Chodźcie dziewczyny zjemy. Bliźniaki robią brzuszki, także to trochę potrwa...
Zaproponował maluch sam siadając do stołu. Dziewczyny poszły z Faustem za nim. Mimo, że wizyta Chinek nie była przewidziana, te usiadły obok Ayi ^^"
- Itadakimasu! - Młoda Morri zaczęła jeść z wielką ochotą. Po "przysmakach" w Roisei wszystko co Ziemskie było dla brunetki pyszne. Szczególnie kanapki przygotowane przez Haosia =^.^=
- Tylko jest taki mały problem... - Zaczęła Kumiko.
- Tak..? - Zdziwiła się błękitnooka.
- Bo na festiwal potrzebne są instrumenty.. My owe posiadamy.. Ale w domach. Ja mam perkusję, a Kumiko syntezator. Z tego co wiemy masz gitarę ^^ I jakoś musimy to tu ściągnąć...
- I moja w tym głowa tak?? - Zapytała Aya. - Dobra, nie ma sprawy. Za pomocą księgi i Nekomaty przeniesiemy się do was i zabierzemy to co trzeba. Po śniadaniu ruszamy!
- O nie moja panno, ty nigdzie sama nie ruszasz! - Hao bardzo poważnym głosem ostrzegł Ayę. Przecież on jej nigdzie nie puści! To było okropne, te cztery dni bez młodej Morri. A nie wiadomo, czy dziewczyna teraz też nie zniknie?
- No... Ale Hao... - Jęknęła Naoko. Całkowicie rozumiała obawy Długowłosego.
- Nie ma żadnych "ale"! Zawsze jak Aya wyjeżdża z Dobie to znika, albo przychodzi pobita!
- Ne pecies mi roskasyfal! - "Powiedziała" brunetka, dość nie wyraźnie z kanapką w ustach. Wszyscy się na nią dość dziwnie popatrzyli. Błękitnooka więc połknęła to co miała w buzi. Tak właściwie w tym czasie przemyślała sobie sens swojej wypowiedzi i postanowiła ją trochę zmienić. - Posłuchaj Hao, przecież...
- Nic mi się nie stanie, będę z dziewczynami, a po za tym co by mi się miało stać? - Dokończył za nią Asakura.
- Jak ty mnie dobrze znasz o.O Eh... - Brunetka westchnęła ciężko. - W taki razie jeśli chcesz i jeśli dziewczyny nie mają nic przeciwko możesz jechać z nami. Mi to nie będzie przeszkadzać. Ale naprawdę uważam, że jest to niepotrzebne. No bo jakby co dziewczyny mnie obronią!
- Czyli jestem dla ciebie niepotrzebny Q_Q - Szatyn zrobił smutną minkę.
- Nie to chciałam powiedzieć! - Od razu poprawiła się Aya. - Chodzi mi o to, że...
- Wiem, wiem... Nie będę wam psuł babskiego wypadu. Ale i tak Duch Ognia leci z wami.
- Ale... - Zaczęła Aya.
- Już! Żadnych "ale".
- Chciałam tylko powiedzieć, że nie wiem co się stanie jakby na przykład zaatakowali was Wyrzutki albo coś... Ale dobra nie będę się z tobą kłócić. - W tej chwili to pomieszczenia weszli Yoh i Anna. Oboje usiedli do stołu. Blondynka dostała zaproszenie od Kumiko i Naoko, ale grzecznie podziękowała, mówiąc, że musi dotrzymać towarzystwa przy treningu młodszego Asakury. Także dziewczyny zjadłszy smaczne jedzonko, pożegnały się z resztą. Oczywiście Aya musiała zapewnić, że "Spokojnie, obiecuję, że przywiozą mnie w jednym worku, a nie każdą część oddzielnie.". Asakura dostał rzeżączki, przez co młoda Morri musiała go uspakajać z dobre 15 minut. Potem brunetka poszła na górę po torbę, księgę i sztylet. Ostrzegła Kumiko i Naoko, że mogą się dziwnie poczuć. Potem spytała się o adres i ruszyły. Z księgi wyskoczył znany nam dobrze czarny dym. Dziewczęta znalazły się w czarnej nicości, po czym lektura wyrzuciła ich przed dużym domem, pomalowanym na brązowo z zieloną dachówką. Przed domem rosło ogromne drzewo, na którym było mało liści a do niego przyczepiona była huśtawka. W oknach domu były donice z kwiatami. Koło niewysokich schodków prowadzących do domu był podiazd dla niepełnosprawnych.
- Naoko! - Dziewczyny zobaczyły rudowłosą kobietę wybiegającą z domu. Była ubrana we wrzosową sukienkę i biały żakiet. Była naprawdę bardzo piękna, a jej brązowe oczy błyszczały w słońcu.
- Mama! - Krzyknęła młoda Anzai. Podbiegła do rodzicielki i rzuciła się jej na szyję. - Dobrze cię znowu widzieć!
- Ciebie też! Ale co ty tu robisz? - Rudowłosa aż popłakała się ze szczęścia. - I jak się tu znalazłaś? Odpadłaś z Turnieju?
- Nie mamo! Widzę że we mnie nie wierzysz... - Z teatralnym zasmuceniem dziewczyna zeskoczyła z brązowookiej. Ta jednak nie przejmowała się fochami córki.
- Kumiko! - Uśmiechnęła się i przytuliła również blondynkę. Po chwili podeszła do błękitnookiej. Uścisnęła ją tak jak resztę dziewczyn. - A ty pewnie jesteś Aya. Naoko mówiła mi dużo o tobie przez telefon. Nazywam się Rika Anzai! Mów do mnie po prostu Rika.
- Aww... Milo mi. - Brunetka była zszokowana szczerością i otwartością rudowłosej.
- Mamo, Aya jest cudowna! To dzięki niej tu jesteśmy ^^ - Pochwaliła przyjaciółkę Naoko.
Nagle uwagę dziewczyn zwróciła uwagę postać pojawiająca się w drzwiach. Był nią chłopak o brązowych, wpadających lekko w rudy ocień włosach i złotych oczach. Był bardzo przystojny i... Był na wózku inwalidzkim. Wyjechał z domu i począł zmierzać ku dziewczynom.
- Już znasz moją mamę, a to mój kochany braciszek - Shuichi!
Szatynka podbiegła do chłopaka. Podała mu rękę. Ten odwzajemnił gest. Mocno ją pociągnął do siebie, tak, że dziewczyna była zmuszona usiąść na jego kolana.
- Siostrzyczka!! - Krzyknął ściskając mocno szatynkę. - Tak tęskniłem! Pusto tu bez ciebie! Naoko! A masz coś dla mnie...?
- Ej! - Krzyknęła szatynka. - Ci nie zależy na mnie tylko na jakichś prezentach Q_Q
- Nieprawda... Na tobie też... ! Brakowało mi was! - Uśmiechnął się, patrząc również na Kumiko. Szatynka zeszła w końcu z jego kolan. Chłopak podjechał do brunetki. - A ty kimże jesteś piękna nieznajomo?
Zapytał biorąc w dłoń rękę Ayi i całując ją lekko.
- Aya. - Zaśmiała się dziewczyna. Po czym zobaczyła latającą nad sobą małą formę Ducha Ognia, w postaci czerwonej kulki, patrzącego się na dłoń młodej Morri. - No nie przesadzaj >_<"
Naoko trzepnęła chłopaka otwartą ręką w tył głowy.
- Nazywa się Aya i ma chłopaka o imieniu HAO. A ty co już nie jesteś z Etsu, że podrywasz nieznajome?! - Upomniała brata młoda Anzai.
- Nie podrywam, jestem miły! A z Etsu jestem dalej. I nie zamierzam od niej odejść. Wręcz przeciwnie, może niedługo zaproszę was na ślub!
- Lubię Etsu, jeśli chodzi o mnie to się zgadzam. - Zaśmiała się Kumiko. - My tak właściwie z prośbą... Pożyczysz nam perkusję?
- MOJĄ perkusję?! - Zdziwił się. - A po co wam?
- No bo w Dobie jest taka impreza i zapisałyśmy się na występ, tylko nie mam na czym grać. - Wyjaśniła Naoko. - No tak baaardzo proszę!
- No dobrze, nie mamy żadnego koncertu, a poćwiczyć mogę u Lu. Tylko musicie to sobie zapakować... - Zaśmiał się złotooki.
- Dziękuję!
- Może wejdziemy na chwilę do środka? Zapraszam na herbatę! O Kumiko patrz! - Uśmiechnęła się Rika.
W bramie do domu rodziny Anzai stała blondynka w trampkach, zielonych ogrodniczkach i żółtej bluzce. Miała na sobie również słomiany kapelusz i gumowe rękawiczki.
- Skarbeńku! - Wrzasnęła podbiegając do Kumiko. - Złotko! Tak się martwiłam! Jak dobrze, że jesteś!
- Mamusiu, spokojnie! - Zaśmiała się zielonooka, wtulona w matkę.
- Jak mam być spokojna! Już kilka miesięcy cię nie widziałam, Promyczku! Wiesz jak tęskniłam!
- Kochana, chodźmy do środka. - Zaproponowała Rika. Widać było, że kobiety doskonale się znają.
Tak jak wcześniej postanowiono, wszyscy znajdujący się na podwórku weszli do środka. Usiedli w salonie, który był przepięknie urządzony w odcieniach brązowo-brzoskwiniowych. Kominek, dwie kanapy, telewizor, kredens i ogromny kwiatek w kącie. Rika podała wszystkim herbatę oraz ciastka.
Do domu przyszedł tato Naoko i Shuichi, który przyniósł świeże bułki i chleb na śniadanie. Ledwie nie pękł ze szczęścia na widok córki. Siedzieli przez ponad godzinę, wspominając stare czasy, jak i słuchac opowieści o Dobie i przygodach dziewczyn. Aya chociaż z początku była trochę ztłumiona entuzjazmem Riki i niepełnosprawnością szatyna, teraz czuła się wspaniale wraz z przyjaciółkami i ich rodzinami. Tak właściwie to dotychczas mało wiedziała o rodzinie Kumiko i Naoko. Nawet nie była świadoma, ze ta druga ma rodzeństwo... Teraz już wie, że Rika jest prawniczką, a pan Anzai adwokatem. Shuichi ma 19 lat i w przyszłości zamierza iść w ślady rodziców.. Albo zostać muzykiem, grać ze swoim zespołem, który powstał z nudów na wakacjach. Za to Kumiko nie miała rodzeństwa, jak też ojca. Aya nie wiedziała jeszcze co stało się z tatą blondwłosej, ale jaj matka pracowała jako kwiaciarka. Miała własną kwiaciarnię. Jak widać Kumiko miała smykałkę do kwiatów po mamie :)
Po bardzo miłej wizycie dziewczyny w końcu zabrały się za to, po co przybyły. Kumiko z mamą poszły po keyboard blondynki. Aya zaczęła razem z Naoko i jej bratem pakować perkusję. Nie było to takie proste. No cóż, sprzęt jest bardzo delikatny... Widać było, że Shuichi bardzo poważnie traktuje muzykę. Takiego profesjonalnego sprzętu nie mają wszyscy...
Młoda Morri bardzo polubiła rodziny Chinek. Wszyscy byli tacy wspaniali!
Ciekawe jak by było, gdyby rodzina Ayi żyła.. Pewnie byliby szczęśliwi. Ciekawe czy tato puszczałby bliźniaczki na dyskoteki i imprezy? Pewnie nie bardzo... W ogóle pewnie byłby surowy. Chociaż przy mamie zawsze miękł. Na pewno musiał ją bardzo kochać. Ciekawe czy jest im dobrze w niebie. No właśnie. Ciekawe czy trafili do nieba? Bo jeśli się gdzieś błąkają?
- Aya, coś się stało? - Zapytał chłopak, który pomagał dziewczynom.
- Co..? - Młoda Morri szybko potrząsnęła głową. - A nie nic się nie stało...
- Pewnie myślisz o Eve. - Naoko położyła przyjaciółce dłoń na ramieniu. - Spokojnie... Jak tylko Soul się pojawi, odbierzemy ją!
- Dzięki. Wiem to. Ale... Jak mam się nie martwić? - Zapytała retorycznie brunetka.
- Eh... Czuję się niewtajemniczony.... - Westchnął złotooki.
- Eve to moja siostra. - Wyjaśniła błękitnooka.
- Bliźniaczka! - Dodała szatynka z uśmiechem.
- Twój chłopak musi być w niebo wzięty. Każdy marzy o trójkącie z bliźniaczkami... - Rozmarzył się chłopak. Nagle o głowę chłopaka uderzyła damska torebka. Shuichi nawet nie obracając się zrobił głupią minę. - Ojć... Dzień dobry kochanie...
Obrócił się. W drzwiach garażu stała dziewczyna o jasno niebieskich włosach z różowymi pasemkami, o zielonych oczach. Była ubrana w białą bokserkę, granatową, rozpiętą, skórzaną kurtkę i poszarpane jeansy. Była dość naburmuszona, ale widząc szatynkę uśmiechnęła się.
- Naoko! - Podbiegła do krótkowłosej i przytuliła ją. - Tak dawno cie nie widziałam! Jak tam Turniej?
- Bardzo dobrze! Czekamy na trzecią rundę ^^ A to Aya. - Szatynka poznała nastolatki.
- Miło mi Aya. - Brunetka podała rękę dziewczynie.
- Etsu. - Kolorowowłosa uśmiechnęła się przyjaźnie. - Bierzesz udział w Turnieju? Ja niestety odpadłam. Tak w ogóle co wy tu robicie?
- Przyjechaliśmy po perkusję, ale spokojnie oddamy. - Wyjaśniła młoda Anzai.
- A ze mną kochanie się już nie przywitasz? - Zapytał Shuichi.
- Nie mam bliźniaczki... - Żachnęła się zielonooka.
- Ale masz za to 24 godziny na dobę miejsce siedzące! - Zaśmiał się chłopak, łapiąc dziewczynę w pasie i sadzając na swoje kolana. - Przecież się nie gniewaj. Nie powiedziałem nic złego...
- Wiem. - Dziewczyna objęła jego szyję i pocałowała w policzek. - Ale nie myśl więcej o żadnych trójkącikach... Nie zamierzam się tobą z nikim dzielić...
Etsu spojrzała na Ayę. Ta tylko zaśmiała się.
- Na mnie nie patrz. Nie jestem nim zainteresowana...
- No... Po tym wszystkim, co przeżyłaś z Hao nie moglibyście się rozstać. - Uśmiechnęła się Naoko.
- Ta... Chyba, że Tessami wkroczy do gry. - Westchnęła błękitnooka.
- Tessami? - Szatynka wybuchnęła nie pohamowanym śmiechem. - Przestań. Hao patrzy tylko i wyłącznie na ciebie! Żadna dziewczyna go nie interesuje po za tobą...
- Słuchaj, go może i inne dziewczyny nie interesują. Ale Tessami to już inna sprawa. Mam wrażenie, że ona mogłaby po prostu rzucić się na Hao...
- Nie przesadzaj… Po za tym zobaczysz,na festyn tak cię zrobimy, że Hao cię nie pozna! – Naoko aż oczy błysnęły.
- Taaa… Coś tak czułam, że wyciągniecie mnie na zakupy.. Ale to dobrze! – Aya jak nie ona uśmiechnęła się na myśl o zakupach. – Mam ochotę pokazać tej całej Tessami, kto w przyszłości będzie panią Asakura!
Młodej Morri aż oczy zabłyszczały ogniem.
- Asakura? – Etsu zamyśliła się. – To nie tak miał na nazwisko ten chłopak, który pokonał tego całego Zik’a? Dobrze, że go zabił! Przecież ten Zik był nie obliczalny!
Naoko i Aya spojrzały na siebie z zakłopotaniem. Jak im to wytłumaczyć?
- Właśnie! Przecież chciał zabić wszystkich ludzi.. Jakim bydlęciem trzeba być, żeby coś takiego zrobić? A zabijanie szamanów na walkach… On nie miał serca..! – Zaczął opowiadać swoją wizję Shuichi.
- Zabił moją przyjaciółkę, a tego mu nie wybaczę! – Etsu aż wstała ze złości. – Jakbym go teraz spotkała, to zabiłabym go!
Naoko spojrzała na swoją przyjaciółkę pełna obaw. Aya stała do nich tyłem. Widać było, że się zamyśliła.
- Nawet słyszałam, że ten padalec się szwęda po Dobie! A już myślałam, że ten cały Yoh go zabił na dobre! Z miłą chęcią sama przeszyłabym go kataną na pół!
- Etsu nie nakręcaj się tak... - Uspokajał dziewczynę szatyn, chociaż przed chwilą sam krzyczał zbulwersowany >_<
- Właśnie... To nie takie proste na jakie wygląda. - Powiedziała Naoko. - Ten "padalec co się szwęda" to już nie Zik...
- A kto niby? Jego drugie wcielenie?! - Zapytała poddenerwowana kolorowowłosa.
- Demony. - Powiedziała nagle młoda Morri, zrywając się z zadumy. - Nie ruszajcie się stąd!
Rozkazała, po czym wybiegła z garażu.
- Aya! - Krzyknęła młoda Anzai za przyjaciółką, tej jednak nie było już widać. Młoda Morri biegła przed siebie czując Toro jakiegoś demona. Było słabe, lekko wyczuwalne. Biegła ile sił w nogach. Domy były w coraz większej odległości od siebie.
Aya biegła na wprost. W głębi duszy cieszyła się trochę, że demony pojawiły się tutaj. Nie zniosłaby więcej obelg wypowiadanych na Hao. Znaczy na Zik'a... Ale młoda Morri umiała ich odróżnić, nie to co Etsu. Dla niej to była jedna i ta sama osoba! A Hao nie jest Zik'iem! NIE JEST! Bo gdyby Hao był Zik'iem.... To oznaczałoby, że Aya kocha mordercę swojej rodziny!
Brunetka stanęła. Sama sobie wymierzyła policzek.
Jak ona mogła coś takiego w ogóle pomyśleć! Hao to Hao! Jej chłopak, który oddałby za nią życie! Miły, szlachetny, zabawny, ciepły, kochany! A Zik... Zik to... Aya nie mogła go ocenić! Nie znała go! Przecież on chciał uratować Ziemię, która naprawdę potrzebuje pomocy. Po prostu wybrał złą drogę! Nie umiał nim nikt pokierować... Nikt mu nie pomógł. Ale zaraz... Zik zabił cały klan Morri i przez ponad 14 lat "więził" Hao. Czy Aya nie powinna go nienawidzić? Nie powinna chcieć zabić go za wszelką cenę? Tak jak Lyserg? Ale to nic nie zmieni! Mama, tata, Eve i tak nie zmartwychwstaną...
- A więc tu jesteś? - Usłyszała czyjś głos nad sobą. Podniosła głowę wysoko do góry. Nad nią widniały trzy demony ubrane w czarne długie płaszcze. Pierwszy miał spięte w warkocz zielone włosy i ciemno granatowe oczy. Jego uszy były dziwnie wydłużone. Drugą postacią był szarowłosy mężczyzna o wilczych uszach i ogonie, wyjętym przez dziurkę z tyłu płaszcza. Miał złote, błyszczące oczy. Ostatnim demonem, a raczej demonicą była kobieta o złotych włosach i błękitnych oczach.
- Tak się zapytam... Co wy tu robicie? - Zapytała brunetka. Nie mogła zrozumieć jak oni ją znaleźli. Skąd się w ogóle wzięli o.O?
- Mamy tą przyjemność zabić się z rozkazu Datenshi! - Zaszczebiotała blondynka.
- Chcielibyście.... - Zadziornie uśmiechnęła się młoda Morri. Wykonała kontrolę ducha.
Szarowłosy wyciągnął do przodu rękę, a z jego rękawów wyleciały grube łańcuchy. Aya bez większego problemu ominęła je. Podbiegła trochę do demonów i odbiła się mocno od ziemi. chciała wyjąć sztylet ze swojej torby, ale coś zrozumiała... Jej torba leży w garażu!!!
- Fuck... - Westchnęła brunetka. Machnęła dłonią, a z jej pazurów wyleciało pięć pasem foryoku, które uderzyły demona o elfich uszach. Ten zaczął spadać w dół. Upadł na ziemię. Warknął rozgniewany. Uderzył pięścią w ziemie, z której zaczęły wyrastać grube i kolczaste pędy. Wilkołak wyjął zza poł swojego płaszcza dwa miecze, zaczął lecieć w stronę młodej Morri, która trochę zdezorientowana stała na trawie.
JAK MOGŁA ZAPOMNIEĆ TORBY!!?? Ma w niej wszystko! Księgę, sztylet, pistolet... Matko kochana, jaka ona jest głupia!
Aya wykonała atak, a jej cień pomknął ku pędom wyrastającym z ziemi. Te zatrzymały się i toczyły przepychankę w foryoku brunetki. Wilkołak zeskoczył na ziemię i zaczął wymachiwać mieczami. Próbował trafić w młodą Morri, ale ta była bardzo dobrze wyćwiczona w walce wręcz, nawet jeśli przeciwnik miał broń, a ona nie. Blondynka dalej latająca nad ziemią zaczęła kumulować między swoimi rękoma energię i ciskała pociskami w brunetkę. Ta wykręciła jeden miecz szarowłosemu. Wzięła go i broniła się przed wilkołakiem, przy okazji odskakując od pocisków blondynki. Nagle demonica trafiła brunetkę. Tą aż złapał skurcz, upadła na ziemię. Jej bariera z foryoku pękła. Pnącza zaczęły z zawrotną prędkością mknąć ku niej. Dziewczyna obcięła je mieczem, ale na miejscu jednej rośliny wyrosły dwie. Szarowłosy staną nad brunetką i mierzył prosto w jej serce. Aya leżała i widziała już napisy na swoim grobie - "Zginęła za głupotę - amen". Nagle jednak demon nad nią został złapany przez ogromnego Ducha Ognia, który ukazał się walczącym w całej swojej okazałości. Pnącza zaczęły płonąć. Aya szybko wstała.
- Dzięki! - Uśmiechnęła się w stronę ogromnego stwora.
- Ależ proszę. Nie mogę użyć całej swojej siły, bo Hao tu nie ma, ale zawsze coś pomogę...
- Zostaw go! - Demonica cisnęła ogromnym strumieniem energii w Ducha Ognia. Ten puścił szarowłosego, który nie tracąc czasu podleciał to góry i wypuścił znowu łańcuchy z rękawów. Jeden z nich wybił dziewczynie z ręki miecz, a drugi owinął się wokół kostki brunetki. Ta nie zdążyła zareagować. Po chwili wisiała na łańcuchu głową do dołu. Dziewczyna nie mogła się poddać. Złapała łańcuch obydwoma rękoma i pociągnęła siłą mięśni demona w dół. To jednak tylko rozjuszyło napastników. Zielonowłosy Wytworzył kolejne pnącza, które unieruchomiły całkowicie ręce brunetki. W tym samym czasie blondynka atakowała Ducha Ognia.
Młoda Morri wykonała kolejny atak, w którym cienie dziewczyny zaczęły walczyć z cierniami deomna-elfa. Brunetka wykonała wielką kontrolę ducha. Nekomata swoją ogromną łapą strąciła szarowłosego. Nie pomyślała aczkolwiek, że razem z wilkołakiem poleci i błękitnooka. Młoda Morri wrzasnęła głośno, kiedy ciernie na pnączach poraniły jej ręce. Przynajmniej miała już wolne dłonie...
Szarowłosy wyjął z płaszcza dobrze znany brunetce talizman. Kiedyś to Eve użyła ich aby pozbawić Ayę duchów stróży. Rzucił go w stronę Nekomaty. Demon-kot został zapieczętowany w papierze. Aya utraciła kontorlę ducha.
- Już po mnie... - Jęknęła. Naglę łańcuch zaczął "chować" się w rękawach płaszcza, a brunetka została ciągnięta po ziemi.
Nagle stało się coś dziwnego. Wilkołak stanął w płomieniach. Przy Ayi pojawił się Hao. Mocno zacisnął dłonie na łańcuchu, który pękł pod wpływem temperatury. Asakura wziął młodą Morri na ręce, a po chwili znaleźli się na ramieniu Ducha Ognia.
- Hao... - Dziewczyna spojrzała zaszokowana na szatyna.
- Tak? - Zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Co ty tu robisz? - Zapytała.
Hao z uśmiechem odgarnął włosy z czoła brunetki i musnął je ustami.
- Co ty tu robisz...? - Dziewczyna powtórzyła pytanie. Była zaszokowana. Skąd on tu się wziął?!
- Przyszedłem uratować moją księżniczkę. - Powiedział spokojne. Zdjął z siebie koszule. Porwał ją i zaczął okręcać w okół nadgarstków młodej Morri. Ta stała nieruchomo. Zapomniała nawet o demonach, które przed chwilą ją napadły. Patrzyła w skupioną twarz Asakury, który opatrywał jej ręce.
- Wolf! - Usłyszała krzyk blondynki, zleciała na ziemię. Usiadła koło spalonego szarowłosego. Ten chciał się regenerować, ale przychodziło mu to z trudem. Cóż Hao dał mu nieźle popalić.
- Eh.. Ciebie nawet na chwilę nie można spuścić z oczu. - Zaśmiał się Asakura. Młoda Morri uśmiechnęła się. Objęła Hao w pasie. Z szerokim uśmiechem powiedziała "dziękuję". Ten nic nie odpowiedział, tylko machnął ręką, a Duch Ognia złapał zielonowłosego. Ten zaczął płonąć podobnie jak szarowłosy kilka minut wcześniej.
- Green! - Wrzasnęła blondynka, warcząc gniewnie.
- Nie panikuj. Przecież wiesz że to walka na śmierć i życie. - Nagle pojawił się Saison. Wyjął sztylet z torby Ayi wiszącej na jego ramieniu. Rzucił go w stronę palącego się zielonowłosego. Ten wrzasnął z bólu kiedy ostrze wbiło się w jego czoło. Demon czasu podleciał i wyjął sztylet z łepetyny Green'a. Zaczął podchodzić do pary. Blondynka głaskała uspokajająco swojego chłopaka po policzku. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Była pewna, że sama nie da rady swoim przeciwnikom. Wolała jednak umrzeć razem ze swoim ukochanym, niż żyć bez niego.
- Saison czekaj! - Krzyknęła Aya. Demon czasu zatrzymał się. Spojrzał na nią zdziwiony. Młoda Morri poprosiła Hao, żeby postawił ją na ziemię. Ten z niechęcią spełnił jej życzenie. Brunetka idąc do pary demonów podniosła z ziemi talizman i uwolniła Nekomatę. Podeszła do pary.
- Czego chcesz?! - Wrzasnęła blondynka ze łzami w oczach.
- Może zaczniemy od nowa? - Zapytała błękitnooka. Saison i Hao spojrzeli na siebie. Co ta debilka znowu wymyśliła!? Jednać się z wrogimi demonami!? Czy jej całkiem odbiło?!
- Po prostu nas zabij!! Po co nas męczysz?!- Krzyknęła zapłakana demonica. Coraz mocniej przytulała do siebie ukochanego, który powoli dochodził do siebie.
- Ale po co mam was zabijać? Przecież widzę, że nie jesteście mściwi. Jesteście tu tylko w strachu przed Datenshi, prawda? Jakbyś mnie nienawidziła, chciałabyś zabić mnie za wszelką cenę. Chciałabyś patrzeć na moją bolesną i długą śmierć. Nie zwracałabyś uwagi na swojego towarzysza. - Uśmiechnęła się brunetka. - Po prostu się rozejdźmy...
- Nie możemy wrócić. - Szepnął szarowłosy.
- Wolf ma rację. Datenshi nas zabije jeśli wrócimy bez twojej głowy... - Wyjaśniła blondynka.
- Jak miło to słyszeć >_<" A czy musicie wracać do Datenshi? - Zapytała Aya.
- Nie mamy innego domu! - Krzyknęła błękitnooka demonica.
- Cała Roisei'a jest waszym domem, a Datenshi to tyran! Powinniście walczyć przeciw niemu, tak abyście nie musieli martwić się o swoje życie.. Jeśli chcecie możecie nam pomóc go obalić. Co wy na to? Będziecie z nami? - Zapytała młoda Morri z uśmiechem, wyciągając przed siebie rękę. Blondynka spojrzała na zakrwawioną dłoń brunetki, owinięta koszulą szatyna. Demonica uśmiechnęła się. Dotknęła czołem rękę Ayi. W świecie demonów dotkniecie wierzchem dłoni czoła klękającego przed kimś, oznaczało oddanie tej osobie. Aya od tej chwili miała prawo naznaczyć blondynkę piętnem, ale nie umiała jeszcze tego robić. Poprosi Masami, żeby ja nauczyła. Jednak w świecie demonów była to bardzo honorowa sprawa, także błękitnooka była spokojna o lojalność demonicy.
- Skąd wiesz czy można jej ufać?! - Wrzasnął Saison. Wbił sztylet w ziemię. Obrócił się napięcie. - Przecież oni mogą nas zabić!
- Mogą, ale nie chcą. - Warknęła w jego stronę brunetka. - Zaufania trochę! Ja wiem, że ty ufny nie jesteś, ale proszę cię nie rób scen! Nie każę ci się z nimi bratać, ale pozwól im uwolnić się od Datenshi! Po za tym jestem pewna, że nas nie zdradzą.
Szarowłosy uwolnił się z objęć blondynki. Ukląkł przed brunetką i przyłożył swoje czoło do jej dłoni.
- Nazywam się Wolf. Darowałaś mojej kochanej Sonne życie, jestem ci wdzięczny. Od dziś będziemy walczyć przeciwko Datenshi. - Powiedział złotooki.
Para demonów wstała.
- Jesteś wspaniała. - Aya poczuła na karku ciepły oddech Asakury. Obróciła się. Szatyn wyszczerzył się.
- Saison zabierz ich do jakiejś wioski w której mogą się schronić i ukryć na razie. - Poprosiła brunetka.
- Zrobię to tylko dlatego, że... - Powiedział demon czasu, ale za chwilę umilkł. - Nieważne, chodźcie.
Sonne i Wolf podziękowali ślicznie Ayi, po czym oddalili się razem. Saison na pożegnanie rzucił młodej morri torbę, którą zabrał z garażu państwa Anzai. Demony zniknęły.
Aya złapała torbę, aby potem oprzeć się o Asakurę.
- Zmęczona..? - Zapytał czarnooki głaszcząc dziewczynę po włosach.
- Yhy... - Mruknęła dziewczyna. - Nie zimno ci?
- Nie. Ogrzewasz mnie. - Zaśmiał się. Przytulił mocno do siebie brunetkę. - Widzisz? I dobrze, że wysłałem za tobą Ducha Ognia. Mogło być gorzej.
- Wiem, wiem... Dziękuję. - Musnęła swoimi ustami wargi Asakury.
Nagle w stronę pary poleciało silne pasmo foryoku. Duch Stróż szatyna obronił ich.
- Pożałujesz tego co zrobiłeś!! - Wrzasnęła na cały regulator Etsu. Trzymała w rękach ogromny pędzel błyszczący błękitnym foryoku.
- Uspokój się! - Dało się słyszeć w oddali głos Naoko. Kolorowowłosa jednak nie ustępywała.
- Ludzie tacy jak ty nie powinni mieć prawa do życia! Jesteś zwykłym śmeicim! Zabiłeś tyle ludzi, sku*wysynie! Morderco! - Krzyczała atakując parę, którą ochraniał Duch Ognia.
- Uspokój się! - Naoko złapala i przytuliła dziewczynę.
- To co zrobiłeś tym ludziom... Zabiłeś... Zabiłeś moją kochaną Haru! - Etsu rozpłakała się. Młoda Anzai przytuliła dziewczynę. Cóż, znały się od 2 lat. Szatynka była wdzięczna zielonookiej, za to że zaakceptowała i dała nadzieję na miłość jej bratu, który - nie można ukryć - mimo wspaniałego charakteru i ładnej twarzy był niepełnosprawny.
Na polanie zapadła cisza, przerywana jedynie szlochem Etsu.
Młoda Morri mocno przytuliła Asakurę, obejmując rękoma jego kark. Ten jednak wyrwał się z uścisku dziewczyny. Obrócił się do niej plecami. Brunetka patrzyła na niego ze smutkiem. Nie wiedziała co zrobić, co powiedzieć... Chciało jej się płakać. Czuła cierpienie Asakury. Na co dzień tego nie okazywał. Ludzie w Dobie przyzwyczaili się do wizerunku Hao chodzącego na wolności, normalnie jak wszyscy. Ale po za tym małym miasteczkiem szamanów był jeszcze CAŁY ŚWIAT przekonany, że Hao jest pełną żądzy mordu bestią.
Długowłosy zaczął powoli podchodzić do Etsu i Naoko klęczących na ziemi.
- Ja.. Bardzo cię przepraszam. - Powiedział cicho. Klęknął koło dziewczyn. Nie miał pojęcia jak dobrać uczucia w słowa. - Nie wiem co powiedzieć... Bardzo mi przykro.
- Przykro ci?! To miło. - Warknęła. wyrwała się z objęć młodej Anzai. Usiadła naprzeciwko Hao. - I co z tego, że ci przykro? Nie zwrócisz tym nikomu życia!
- No właśnie. Nie dam rady nikomu przywrócić życia, a naprawdę chciałbym. Ale nie dam rady cofnąć czasu nie wiadomo jak bym chciał. Naprawdę tego żałuję... Byłem wtedy innym człowiekiem.
- Naprawdę Etsu, uwierz mu. Nie bądź na niego zła. - Poprosiła Naoko.
- Ale to Zik... - Już łagodniej powiedziała kolorowowłosa.
- Hao. - Wyjaśniła młoda Anzai.
- Zaraz... To ONA jest z NIM!? - Etsu pokazywała palcem raz na Ayę raz na Asakurę.
- A co w tym takiego dziwnego? - Zapytała Aya, która podeszła do pozostałej trójki.
- No bo... Przecież... On... - Kolorowowłosa nagle wstała. Tupnęła lekko. - Nie rozumiem!
- Nie musisz. Za jakieś pół godziny i tak się stąd wynosimy. Po prostu go nie zabij, dobrze? - Poprosiła szatynka z trochę głupim wyrazem twarzy.
- Yh. - Westchnęła Etsu. Bez żadnego słowa więcej obróciła się napięcie. Zaczęła odchodzić szybkim krokiem.
- Przepraszam cię za nią. - Naoko spojrzała na długowłosego.
- Nic nie szkodzi. W sumie to moja wina... Ała! - Krzyknął Asakura, który dostał otwartą ręką brunetki w tył głowy, a że był na kuckach od uderzenia upadł twarzą na ziemie.
- Nie mów tak! Mówiąc w ten sposób ktoś kto cię nie zna mógłby pomyśleć, że naprawdę masz coś spólnego z Zik'iem!
- Aya... Ale ja z nim mam trochę wspól... Ała!! - Aya stanęła jedną nogą na pośladkach Asakury.
- Przestań. Nie chcę żebyś tak mówił. - Powiedziała, jeszcze mocniej naciskając na chłopaka. - To prawda, że masz z nim coś wspólnego, ale to na pewno nie twoja wina.
- Ja wiem, że na razie nie aż tak bardzo, ale w niedalekiej już przyszłości ta część ciała nie tylko mi, ale i tobie będzie potrzebna.... - Jęknął czarnooki.
Brunetka w jednej chwili stała się czerwona jak burak.
- BAKA! - Wrzasnęła. Zeszła z Asakury. - Chodźcie. Musimy jeszcze wrócić do Dobie rozpakować się, a potem jeszcze muszę z tym zboczeńcem polecieć do Masami.
- Nie zimno ci? - Zapytała szatynka wstając i pomagając podnieść się przyjacielowi.
- Nie. - Powiedział Hao. Cóż był posiadaczem Ducha Ognia, a to wiele wyjaśnia.
Szamani zaczęli iść do domu młodej Anzai. Szli głównie w milczeniu. Może i udawali że wszystko jest okey, ale po tym wybuchu Etsu, każdy z nich czuł się nieswojo. Szczególnie Asakura. Ilu jeszcze ludziom zrobił krzywdę? Ile szamanów uważa go za podłego psychopatę?! Jak on ma żyć normalnie...
Nagle poczuł palce zaciskające się na jego dłoni. Spojrzał w bok. Aya uśmiechnęła się do niego. W końcu doszli do celu wyprawy. Weszli do garażu.
- E e e.... - Shuichi miał bardzo, ale to bardzo głupi wyraz twarzy. Spojrzał najpierw na Hao, potem na siostrę, jeszcze raz na Hao na zakrwawione ręce Ayi, na Ayę.
- Cześć... - Powiedział niewyraźnie Asakura puszczając błękitnooką i podnosząc swoją dłoń do góry, pokazując znak pokoju.
Oczy niepełnosprawnego zrobiły się jeszcze większe. Hao spojrzał na swoją dłoń. Była cała we krwi. No tak, młoda Morri go pobrudziła...
- Posłuchaj brat powiem ci tak na wstępie. To nie jest Zik, to jest Hao, praprapraprapraprapraprapraprapraprapraprapra.... - Naoko spojrzała na zdziwione twarze pozostałych. - Praprawnuczek Zik'a. Ogólnie to była z tym cała zadyma, no bo Zik wszedł w Hao, potem w nich wszedł jeszcze Yoh. Potem Yoh pokonał Zik'a... Zresztą brat potem ci to wytłumaczę tak szczegółowo. W każdym bądź razie on cię nie zje. Bądź dla Hao miły.
Poprosiła Naoko.
- Okey... - Potrząsał potakująco głową chłopak. - A co z Etsu?
- Ona przyjęła odwiedziny Hao trochę emocionalniej... - Z zakłopotaniem podrapała się po głowie dziewczyna.
- Spoko, udobrucham ją... - Mruknął z uśmiechem mówiącym: będzie miło.
- Następny zboczeniec. - Zauważyła Aya zakładając ręce na piersi.
- A co może ty o tym nie myślisz? - Zapytał zawadiacko długowłosy.
- NIE! - Wrzasnęła prosto w twarz Asakury. Potem zachwiała się lekko.
- Dobrze sie czujesz? - Zapytał czarnooki, łapiąc dziewczynę.
- Tak trochę... Mi się w głowie kręci...
- To przez utratę krwi... Chodź opatrzę cię bardziej profesionalnie. - Zaproponowała szatynka. Wzieła brunetkę za rękę i poprowadziła ją do łazienki.
Chłopaki zostali sami. Zapadła taka niezręczna cisza.
- Chodź. - Zagadał młody Anzai. Wycfał się i wjechał w drzwi prowadzące z garażu do domu. Asakura chwilę stał, aż w końcu ruszył swój szanowny tyłek i poszedł za złotookim.
- Zawsze latasz taki roznegliżowany, czy to tak okazyjnie? - Zaśmiał się Shuichi.
- Okazyjnie... - Hao odwzajemnił gest.
- Pożyczę ci coś, nie martw się nie wyjdziesz na biedaka...
- Hojnyś... - Asakura czuł się trochę dziwnie. Taki trochę czeski film.
W każdym bądź razie długołosy został ubrany w brązową bluzkę, a w tym czasie Naoko dokładnie opatrzyła rany Ayi. Zapanowała miła atmosfera. Zaczęli śmiać się i żartować. Po dwudziestu minutach dołaczyła do nich Kmiko.
- Dobra lecimy. - Poweidzała Aya. - Trzeba to wszystko jeszcze ogarnąć, a i tak jest już prawie dziesiąta. Jeszcze musimy polecieć do Masami, Hao...
- Przegapiłam coś? - Zapytała niepewnie blondynka widząc bandaże młodej Morri i dość nietypowy strój Asakury, który najczęściej chodził w koszulach, a tu? Tak w ogóle... - CO TU ROBI HAO!?!
- Ojej, bo to długa historia... - Westchnęła brunetka. - Opowiem ci potem...
Zielonooka była trochę zdezorientowana, ale po chwili szok jej minął. W końcu nie jedno już w życiu widziała.
- A tak w ogóle to jak wy to chcecie przetransportować?? - Zapytał złotooki.
- Eee... Wiesz to jest ciężkie do wytłumaczenia... Najprościej to powiem tak, Aya jest dziwna i potrafi przenosić nas w przestrzeni, przez inny wymiar w zaczarowanej księdze, za pomocą demonów. - Przedstawiła sytuację Naoko.
- Zmieńcie dilera.... - Zaproponował młody Anzai nie ogarniając całej sytuacji..
W każdym bądź razie przyszedł czas na pożegnanie. Cóż, rodziców już dawno nie było, bo musieli pojechać do pracy. Naoko czule uspokoiła brata, że nic jej nie będzie i że jeszcze dziś wieczorem zadzwoni. Kumiko też czule pożegnała się z szatynem. Aya i Hao po prostu mu pomachali.
Młoda Morri wyjęła z torby księgę, podrzucila ją do góry. Czarny dym wychodzący z lektury objął nie tylko szamanów, ale też i pożądane przedmioty takie jak keyboard czy perkusję.
W garażu został zaszokowany Shuichi, który pomyślał, że po prostu zwariował...
*** Jakieś pół godziny później ***
Cała grupa będąca niedawno w Chinach wylądowała bezpiecznie w Dobie. Rozpakowali sprzęt muzyczny w domu dziewczyn. Tam będą mogły spokojnie robić próbę. I mają gwarancję, że bliźniacy nie rozwalą niczego >_<
Po skończonej robocie udali się do domu Asakurów. Byli dość zmęczeni, a w szczególności młoda Morri i Hao. Coż, nie wyspali się w nocy, wstali wcześnie, przenieśli się w przestrzeni, walczyli, musieli uporać się z przeszłością Asakury, wrócili i rospakowali cały sprzęt, a nie było jeszcze południa!
Weszli do domu.
- Cześć! - Krzyknął długowłosy. Od razu z salonu wybiegł Yoh. Przytulił mocno brata, dosłownie rzucając mu sie na szyję.
- Tęskniłem! - Wyjaśnił. Tak naprawdę to młodszy czuł się bardzo źle podczas nieobecności bliźniaka. Czuł w sercu taki smutek i żal... Ale to nie dlatego, że Hao przy nim nie było. Po prostu wiedział, ze dla jego brata jest źle.
- To takie słodkie! - Zaśmiał się Starszy i odwzajemnił gest.
- O... Szfagier... - Aya stanęła obok bliźniaków, którzy spojrzeli na nią uważnie. Ta uśmiechnęła się przymilająco i zaczęła zawadiacko jeździć palcem po ramieniu chłoapka w słuchawkach. - Bo ja mam do ciebie sprawę... Bo mi potrzebne klucze do twojego domu w Tokyo...
- Klucze? Po co? - Zapytali bliźniacy razem. Trochę poluzowali braterski uścisk.
- No bo ja musze po gitarę... Nie mam jej przecież w Dobie. Zostawiłam ją u ciebie razem z motorem... - Zauważyła młoda Morri.
- To ty nie masz tu gitary? - Zapytała zdziwiona Naoko.
- A czy ja myśłałam, że mi się tu ona przyda? - Westchnęła bunetka. Cóż, młody Asakura był na tyle dobry, że bez większego gadania dał dziewczynie klucze. Bliźniacy znowu musieli się rozstać, bo Hao Ayi nigdzie samej puścić nie chciał, a młoda Morri powiedziała, że nie będzie bezpotrzeby męczyć przyjaciołek
Także, za pomocą księgi para przeniosła się do Tokyo, do domu, gdzie zamieszkują młodzi szamani. Asakura był tutaj pierwszy raz. Byl pod wrażeniem, że jego braciszek mieszkał tu sam ze swoją narzeczoną, jeśli chodzi o rozmiar domu. Chociaż w sumie to przecież ród Asakurów był rodem ze starą tradycją i dość dużym funduszem...
Młoda Morri weszła do pokoju, gdzie kiedyś nocowała. Stanęła na chwilę.
- Wiesz... Ja po prostu nie mogę uwierzyć jakie to wszystko dziwne. - Przyznała. Asakura spojrzał na nią. Jako dżeltelman to on założył sobie gitarę na ramie, nie pozwoli przeciez dziewczynie dźwigać...
- Hm? Co masz na myśli? - Zapytał zdziwiony.
- No bo... Zobacz, kiedy znalazłam ciebie, wpadłam do rowu i wtedy motor pomógł mi wyciągnąć Rio... Potem ty odszedłeś, a ja szukając ciebie znowu go znalazłam i on zapoznał mnie z Yoh, a potem z całą resztą i znowu spotkaliśmy ciebie, a potem... Tyle rzeczy już się wydarzyło. Zostałam wyrocznią, dowiedziałam się o świecie demonów o którym nigdy nie wiedziałam, jest... Była ze mną Eve. Trochę tego nie ogarniam. - Chociaż na początku mówiła bardzo poważnie, to na końcu zaśmiała się. Położyła swoją rękę na czole, podnosząc do góry grzywkę.
- Tak... Wiesz to, że wtedy uciekłem, było najdurniejszą rzeczą jaką mogłem wtedy zrobić... Chociaż w sumie na dobre wyszło, nie? Ale już nigdy nie ucieknę od naszych problemów. Eh... Jak tak teraz o tym mówisz, to bardzo zmieniliśmy się przez ten czas.
- Mam nadzieję, że na lepsze. - Uśmiechnęła się młoda Morri. Złapała Askurę za rękę. Wyjęła ze swojej torby księgę i podrzuciła ją do góry. - Chodź, chcę ci coś pokazać. Po za tym jeszcze przed pracą chcę trochę odpocząć, a musimy jeszcze pójść do Masami.
Asakura nie miał praktycznie nic do powiedzenia. Od razu przeniosło ich przed grotę Wyroczni. Cóż, widok tutaj był piękny. Niczym nieskażona natura. Góry, lasy, łaki... Zieleń i zapach świerzości. Dziewczyna nie puszczając chłopaka ruszyła do środka jaskini. Otworzyła mosiężne drzwi.
- Cześć Masami! Przepraszam, że mnie tak długo nie było! - Powiedziała od progu brnetka. Wciągnęła szatyna do środka i posadziła go na łóżku.
- O cześć? Już wróciłaś?? Myślałam, że na Roisei będziesz dłużej... - Przyanła czerwonowłosa.
- TO TY WIEDZIAŁAŚ ŻE JEJ TAK DŁUGO NIE BĘDZIE??!! - Wrzasnął chłopak aż wstając ze złości. To on sobie żyły wyprówa a Masami wiedziała?!
- A czemu miałam nie wiedzieć? Saison wam nie powiedział? - Szamani pokiwali głowami na nie. - Eh... W Roisei jest trochę inny czas niż u nas. u nich jedna godzina to na Ziemi mniej więcej 6.
- CO!? - Krzyknęli oboje.
- To i tak dobrze, że nie było mnie tylko parę dni Q_Q - Westchnęła Aya. - To ile zajmuje rok?
- Około 4095 dni Zeimskich.
Mina szamanów była nioceniona po prostu. Hao jako ten inteligentny, podbiegł do biórka, gdzie stało pióro, zamaczał je w atramencie i zaczął bezgrać obliczenia po ścianie. Płeć piękna nie zwróciła na t większej uwagi.
- I jak się podobało w Roisei? - Zagadnęła Masami wstając i szujając czegoś na półce.
- Tak, wspaniale! Szczególnie że tam wszyscy są zniewoleni przez Datenshi! Nawet ci, którzy dla niego pracują! Czy on jest naprawdę taki potęrzny? - Zapytała Aya.
- Posłuchaj, mówię ci to w pełnym zaufaniu... - Zaczęła mówić Masami, ale ktoś jej przerwał...
- O MATKO!! Przecież to ponad 11 lat! - Krzyknał Hao, patrząc na swoje "bardzo trudne" obliczenia. Po czym obrócił się do dziewczyn. Masami spojrzała na młodą Morri, która tylko westchnęła.
- Mów przy Hao, nie chcę mieć przed nim żadnych tajemnic. - Powiedziała stanowczo brunetka. Asakura stanął koło Ayi z uśmiechem.
Czerwonowłosa wyjęła kilkanaście książek z półek, po czym z wnęki znajującej się za tymi lektórami wyjęła ogromną "encyklopedię" w czerwonej okładce z dziwnym symbolem na okładce.
- Posłuchajcie mnie teraz uważnie skoro tak. W historii całej Roisei było tylko pięć demonów, które potrafiły wyciągnąć Toro. Trzech z nich, było odpowiedzialnych za pokój na ziemi, niestety zaginęli w dość niewyjaśnionych okolicznościach. Dwóch pozostałych to legendarna Shi - demonica o nadzwychajnym umyśle, inteligencnjcji i zdolnościach. Do tego była dość urodziwa. Większość demonów chciało być takimi jak ona. Niestety nie wszyscy. Ostatnim z demonów, który poznał technikę wyciągania Toro był Datenshi. On niestety nie używał tego w dobrych celach. Zaczął buntować nieposłuszne demony. Wtedy zaczęła sie walka. To jest Kinhon, który mam strzec. W nim zawarte są zaklęcia i pieczęście demonów. Jest to wyjątkowa księga, bo są tutaj spisane wszystkie zaklęcia zakazane. Aya, daje ci ją rozumiesz? Wiem, że to ogromna odpowiedzialność, ale zaznaczyłam ci te, których masz się nauczyć, rozumiesz? - Zapytała Masami.
- Rozumiem nie jestem głupia. - Jęknęła Aya. - Będę tego strzec jak oka w głowie. A Shi... Gdzieś to już słyszałam... Tylko nie pamiętam gdzie...
- Nie myśl o tym. - Poprosiła czerwonooka. - Ciesz się życiem i nie zadręczaj się aż tak bardzo.
- Zaraz, zaraz.... Najpierw mi dajesz do ręki księgę z zabójczymi technikami, a potem mówisz ciesz się życiem?? >_< - Zbulwersowała się dziewczyna.
- Tak właściwie co to znaczy? Jak ona ma cieszyć się życiem?! Ciągle atakują ją demony... - Zapytał Asakura, któremu irytacja brunetki się udzieliła.
- Ma ciebie, to powinno jej wystarczeć. - Wzruszyła ramionami Masami.
Hao zarumienił sie lekko. Czerwonowłosa wiedziała jak uciąć temat. W każdym bądź razie para postanowiła już dłużej nie pytać - to i tak bezcelowe - Wyrocznia nic im więcej nie powie. Młoda Morri widziała, że coś trapi jej przodkinię. Coś ważnego, co było istotną rzeczą, ale czerwonooka nie powie o tym. Aya zresztą machnęła już na to ręką. Sama się dowie w swoim czasie.
W każdym bądź razie nie siedzieli długo. Po dwudziestu minutach poszli z groty wyroczni, zostawiając ją samą sobie. Cóż, Aya zrobiła małą scenkę pod tytułem: jak nie powiesz to nie, łaski bez, ja i tak sobie poradzę!
Znów z Asakurą staneli przed grotą. Aya wciągneła powietrze nosem, po czym ciężko wypuściła je ustami. Mocno przyciskała Kinhon do piersi.
- Co oni wszyscy ukrywają? - Zapytała siebie na głos.
- To musi być coś bardzo ważnego prawda?
- Tak. I jestem w 100% pewna że ma to związek z tą całą Shi... Już to kiedyś słyszałam.
Nagle Aya znowu miała to dziwne wrażenie. Widziała jakieś obrazy, ale one nie były scenami, które przeżyła Aya. To nie były jej wspomnienia, ani marzenia. Nawet to nie były jej sny. Upuściła księgę i zachwiała się padając na kolana. Złapała się za głowę. Słyszała w niej ogromny szum i huk.
- Ayeńko! - Przstraszył się Hao. Ukląkł koło brunetki. Ta oddychała szybko. Machała łebkiem na boki, próbując wyrzucić z siebie obrazy. Asakura wystraszył się. - Ayeńko, co ci jest? Spokojnie! Już jestem.. Jestem tu...
Szeptał przytulając ją do siebie.
Nagle wszystko zniknęło. Głosy ucichły, a obrazy zniknęły. Aya odwzajemniła uścisk.
- Dziękuję, że przy mnie jesteś... - Odwzajemniła uścisk, chowając twarz w ramineiu szatyna.
- Co to było? - Zapytał zdezoierenitowany.
- Nie wiem.. Widzisz to tak jest.. Że czasem mam takie dziwne obrazy przed oczami i... Nieważne. Ważne że przeszło. - Uśmiechnęła się. Asakura potrząsnął głową z niedowierzaniem.
- Mów mi kiedy to się będzie powtarzało, okey? - Poprosił.
- Obiecuję. Dobra wracajmy. - Poprosiła młoda Morri. Mimo tego co powiedziała nie puściła tylko jeszcze bardziewj wczepiła się w Asakurę. - Wiesz co? To najdłuższy dzień w moim życiu.
Zapytała chłopaka, który skwitował to uśmiechem.
- Nie miałaś mi przypadkiem czegoś pokazać? - Przypomniał sobie szatyn pokazał na księgę, leżącą na ziemi. - Chodziło o to.. Coś?
- Nie! Matko zapomniałam! Dobrze, że mi przypomniałeś! - Uśmiechnęła się. Dała mu całusa w policzek, po czym wstała. Złapała Asakurę za rękę. Ten w ostatniej chwili złapał Kinhon. Przycisnął go mocno do siebie. Młoda Morri ciągnęła go jakimś lasem. Długowłosy nie bardzo wiedział gdzie się znajduje. Podobno mężczyźni mają lepszy zmysł orentacji, ale jakby ktoś kazał teraz Asakurze wrócić pod grotę usiadłby na ziemi i się rozpłakał. Brunetka jednak świetnie się tutaj czuła. Pewnie szła przed siebie.
- Wiesz gdzie idziemy idziemy? - Zapytał tak dla pewności.
- Wiem, nie bój się nie zgubimy się. - Jeszcze mocniej ścisnęła palce na dłoni chłopaka. - Wiem, że cię to dręczy. To co się działo, kiedy jeszcze Zik był w tobie. W to wszystko wchodzi śmierć mojej rodziny. Cierpisz, bo nic nie możesz na to poradzić. Nie zwrócisz im życia to prawda. Ale... Chciałabym, abyśmy razem się za nich pomodlili.
Las, którym szli stawał się coraz rzadszy, aż ich oczom ukazała się ogromna polana. Kiedyś stały tu domy rodu Morri. Teraz natomiast po środku tego wielkiego obszaru stała ogromna skała, która była wyciosana w krztałt prostopadłościanu. Na kamieniu były wyryte imiona i nazwiska, poległych tu osób. Pod głazem stał dzbanek z świeżymi kwiatami i kilka świec.
Asakura był zaszokowany. Kinhon wypadł mu z ręki.
- Kiedy Dara mnie nękała, i nie mogłam spać, wpadłam na pomysł, że wypadałoby upamiętnić ich śmierć. - Wyjaśniła Aya, kucając i podnosząc księgę. Wcisnęła Kinhon do torby, bo jeszcze trochę i zgubi najważniejszą księgę Roisei. - Jak będę miała więcej pieniędzy postawię tu prawdziwy pomnik, narazie to prowizorka...
Asakura nie odezwał się. Dziesięć lat temu wyrządził tu swojej dziewczynie niewyobrażalnie wielką krzywdę. Zabrał jej wszystko co kochała i miała. Podszedł do nagrobka. Klęknął przed nim i ukłonił się.
Chciał tylko, aby rodzina Morrich miała spokojny spoczynek, aby wspierali we wszystkim swoją jedyną żyjącą przedstawicielkę, i aby czuwali nad nią. Żeby wybaczyli jej, że pokochała chłopaka, który wymordował jej klan. Sam nie prosił o przebaczenie. To było niemożlwe. Nikt nie przebaczyłby tragedii jaka stała się w tym miejscu...
Spojrzał w bok. Obok niego uklękła Aya. No tak.. Jej prawa normalności nie obowiązują...
Asakura spojrzał na kamień i wyryte na nim imiona.
- Patrz. - Powiedziała dziewczyna jeżdżąc po kamieniu palcem. - Reiko to moja mama, a to tato Minoru Morri
Chłopak uśmiechnął się mimowolnie. Spojrzał w oczy Ayi. Nie było w nich ani żalu, ani smutku. Wręcz przeciwnie. Wyglądała na bardzo dumną i szczęśliwą.
- Pamiętasz dużo osób... Miałaś wtedy tylko sześć lat. - Zauważył Asakura.
- Widzisz, mama aby opiekawać się nami zwolniła się z pracy. Siedziała w domu. Często opowiadała nam o naszej rodzinie. Nie tylko o Morrich, ale też o rodzinie mojej mamy.
- Hum? Czyli że twoji dziadkowie od strony mamy żyją? - Zapytał zdziwiony i trochę zszokowany czarnooki.
- Żyją. Ale wyklęli mamę za miłość do taty. Wiesz, nie chcieli, żeby wychodziła za kogoś z klanu Morri. Nie cieszyliśmy się dobrą sławą. Po za tym nie pamiętam jak mama miała na panieńskie, także nawet nie wiem kogo szukać. - Przyznała.
- Wiesz, to trochę smutne. - Zauważył Hao. Dziewczyna zaciekawiona spojrzała na szatyna. - No bo ty nie przekażesz swoim dzieciom nazwiska...
Aya zaśmiała się głośno.
- Ważne, że będą pamietać o dziadkach. Sama nazwa nie jest ważna. - Uśmiechneła się, po czym jej mina zrzedła. - Swoją drogą... Aya Asakura... AA... Anonimowy Akloholik... >_<
- No wiesz... - Hao trochę się oburzył.
- No żartuję.. Podoba mi się, podoba... Aya Asakura naprawdę ładnie brzmi. - Młoda Morri wstała. Położyła ręce na jego barkach i pocaowała go lekko w czubek główy. - Chodź już. Przepraszam, że poganiam, ale wiesz, zaraz mam do pracy i w ogóle...
- Wiem, wiem. - Chłopak wstał. Odeszli kilka kroków, po czym dziewczyna wyjęła z torby księgę. Podszydziła do góry. Po chwili nie było już po nich śladu...
*** Godzina 23.43 ***
W końcu nastał upragniony wieczór. Kiedy Aya przyszła z pracy było już po dziesiątej. Nawet nic nie jadła, wzięła prysznic i bachnęła się na tatami, w locie zasypiając. Reszta domowników już dawno spała. Ale czy wszyscy?
- Hao.. Śpisz? - Długwosy usłyszał głos Yoh. Od dobrej godziny jeżeli już w łóżkach, ale żaden z braci nie mógł jakoś zasnąć.
- Nie, nie śpię. - Powiedział Asakura. Przerwócił się na bok, tak aby móc patrzeć na bliźniaka.
- Co sie działo dziś rano? - Zapytał młodszy. Długowłosy spojrzał a niego ze zdziwieniem. Skąd ten mały skubaniec wiedział że coś się stało?
- Jak byliśmy w Chinach, to zaatakowała nas taka dziewczyna. Zabiem.. Zik zabił jej przyjaciókę. - Wyjaśnił Hao. Yoh uśmiechnął się smutno. Wyszedł ze swojego posłania i wcisnął się na chama pod kołdrę bliźniaka. Przytulił go mocno. Hao schował twarz w ramię drugiego Asakury.
- Nie martw się braciszku... To nie twoja wina, przecież wiesz...
- Wiem.. Ale to i tak... No wiesz. Chciałbym, żeby to się nigdy nie stało, żeby ludzie o tym zapomnieli. Albo abym stał się kimś innym, kogo nie znają... - Westchnął Długowłosy.
- Kiedyś zapomną. - Uśmiechnął się lekko Młodszy. - Nie martw się, nie dam cię nikomu skrzywdzić. Kocham cię. I nie zamieniłbym cię na żadnego innego brata.
Yoh zaśmiał się, ułożył wygodnie na posłaniu nadal przytulając rodzeństwo. Zaczął powoli odchodzić w objęcia Morfeusza.
- Ja też cię kocham Yoh. Dobranoc. - Hao pocałował brata, po czym w niedługim czasie też zasnął, czując ciepło swojego bliźniaka i nieprzepuszczalną dla nikogo barierę utworzoną z ramion Yoh.
YAYĆ *_*
Końcówka ywszła mi slodko przynajmniej według mnie XD
Cóż mogę rzec... Nie wiem XD nigdy nie wiem co pisać w tej części notki "do was"... Uh >_<
Wiecie może czy można coś zrobić ,nie niosąc do serwisu>, bo zalałam colą klawiaturę Q_Q I teraz mi przyciski ciężko chodzą T_T
A jak się tato dowie, że zalałam klawiaturę za 60 złoty, to mnie z domu wygoni...
Jak będziecie tak łaskawi to od razu możecie podać mi w komentarzach tytuły jakichś fajnych anime :> Bo mam ochotę coś obejrzeć, ale nie wiem co... Q_Q Wszystko co znam już obejrzałam...
I mam jeszcze jedno pytanie....
GDZIE JEST MÓJ ŚNIEG?! Q_Q Ja chcę ulepić bałwana!!
Pozdrawiam was gorąco ;*
PS: Gomen, za wszystkie błędy, ale mi nie podkreśla błędów, a sama wszystkich nie wychwycę wzrokiem Q_Q
PPS: Ostatnio uzależniłam się od tej minki Q_Q
^^
- AYYYYYYYYA! - Anna pisnęła jakby nie była sobą, tylko rozochoconą na męskie wdzięki fanką zespołu, który właśnie przechodził obok ulicą. Rzuciła się na przyjaciółkę, która leżała na boku w swoim tatami i dosyć przerażona patrzyła na zachowanie młodej Kyoyamy.
Brunetka uśmiechnęła się. Odwzajemniła uścisk dziewczyny.
- Gdzie byłaś!? - Z lekkim wyrzutem zapytała czarnooka. - Wychodziliśmy z siebie!
- Wiem, wiem... Już się nasłuchałam od Hao. - Zaśmiała się błękitnooka. - Jaka to ze mnie niegrzeczna dziewczynka...
- Nie śmiej się. Hao szalał jak cię nie było. Naprawdę on cię Ayu kocha.. - Powiedziała czarnooka puszczając brunetkę.
- Tak jak Yoh ciebie... Wiesz co?
- Co?
- Najlepsi bliźniacy na świecie trafili się właśnie nam! - Wyszczerzyła ząbki błękitnooka. Teraz sama przytuliła się do Kyoyamy.
- Dobrze to słyszeć. - W drzwiach stał rozbawiony Hao, którego obudził krzyk entuzjazmu Anny.
- Jesteśmy najlepsi? - Zapytał Yoh wyglądając zza Długowłosego. Hao nagle odepchnął brata, zamaszyście zamykając drzwi. Obie dziewczyny, które zostały w pokoju były zdziwione do granic możliwości. Nie rozumiały reakcji szatyna. Blondynka spojrzała na przyjaciółkę pytająco. Ta tylko wzruszyła ramionami.
- Hao co ci? - Zdziwione dziewczyny usłyszały przestraszony dość głos młodszego Asakury.
- Aya się nie ubrała. Nie chcę żebyś na nią patrzył. - Powiedział dość cicho Hao z widocznymi rumieńcami na policzkach. Bliźniak od razu wybuchł szczerym śmiechem tak samo zresztą jak dziewczyny. Morty oraz Faust którzy już nie spali i usłyszeli całą rozmowę.
Długowłosy naburmuszył się. Podniósł wysoko głowę. Jakby trochę urażony obrócił się napięcie. Ruszył w kierunku schodów, omijając po drodze zwijającego się ze śmiechu Yoh.
Młoda Morri w końcu przestała się śmiać. Wstała i podeszła do szafki z ubraniami. Wyjęła bluzę , którą od razu narzuciła na siebie, spodenki i bokserkę.
Podeszła do drzwi, po czym je otworzyła.
- Cześć wam. Miło was widzieć! - Uśmiechnęła się brunetka.
- Ciebie też. - Wyszczerzył ząbki Yoh.
- Gdzie byłaś tak długo? - Zapytał Morty.
- Oj... Mogę o tym opowiedzieć potem, wszystkim? Trochę tego dużo ^^"
- No pewnie! Dziewczyny oszaleją ze szczęścia jak cię zobaczą! - Odpowiedział szczerze Maluch.
- Mogę? - Zapytała błękitnooka, wskazując na drzwi do łazienki.
- Ty dzisiaj wszystko. - Nawet Faust ucieszył się z widoku błękitnookiej. Aya z radością wskoczyła pod prysznic. Z tego co opowiadali przyjaciele nie miała kontaktu z wodą od czterech dni. Wykąpana, ubrała się we wcześniej wzięte ubranie. Uczesała włosy i szczepiła je w wysoki kucyk. Spojrzała z uśmiechem w lusterko. Po wczorajszej rozmowie z Hao coś ważnego zrozumiała - może i Asakura czasami zachowywał się jak dzieciak, a przyjaciele ją drażnili... Ale zawsze może na nich wszystkich liczyć. Przynajmniej w stosunku do długowłosego miała 100% pewności. Obiecała wczoraj sobie, jak i jemu, że cokolwiek by się nie działo, będzie dzielić swoje problemy z szatynem. Jak dotychczas żadne ukrywane kłamstewka nie wyszły dobrze, mimo szczerych chęci młodej Morri. Od teraz się wszystko zmieni. No może nie tak od razu wszystko, ale bynajmniej nastawienie Ayi do życia.
Aya wyszła z łazienki, wpuszczając do środka Annę. Sama zbiegła po schodach na dół. W kuchni zastała ubranego już Hao w koszule i spodnie, oraz różowy fartuszek, w którym kiedyś paradował Rio. Jego długie włosy były spięte, podobnie jak czarne kosmyki Ayi.
- Ślicznie wyglądasz. - Zaśmiała się brunetka.
- Na pewno nie tak ślicznie jak ty w stroju pokojówki. - Asakura zmierzył ją wzrokiem pełnym pożądania, po czym zaczął wsadzać brudne sztućce i naczynia do zlewu. Błękitnooka wzięła w ręce leżącą na stole ścierkę. Naciągnęła ją w rękach po czym jeden koniec puściła wymierzając uderzenie w pośladek Asakury.
- Ała! - Ten aż lekko podskoczył. Obrócił się ze zdziwieniem patrząc na brunetkę. Zaczął masować bolące miejsce. - Ej!
- Nie bądź taki delikatny... - Podeszła do szatyna. - Wiesz? Urosłeś.
- Tak? - Zapytał czarnooki. Rzeczywiście. Mieszkali razem i na co dzień nie zwracali na to uwagi, ale tak, Asakura rósł jak na drożdżach. Mimo tego, że na początku znajomości byli równi, Hao teraz przewyższał Ayę. Niewiele, ale zawsze. - To chyba dobrze, nie?
Zapytał obejmując dziewczynę w pasie. Przyciągnął ją mocno do siebie.
W sumie w tej chwili Ayę naszła refleksja: czy Asakurowie rosną o tyle samo? No bo skoro są bliźniakami i są identyczni no to chyba tak... W każdym razie nie podzieliła się z chłopakiem swoimi przemyśleniami, nie chcąc psuć nastroju. Zaśmiała się sama z siebie.
- Coś się stało? - Zapytał szatyn. Nie bardzo rozumiał brunetki.
- Nic po prostu mam głupie myśli.
- Ja też! - Asakura objął mocno dziewczynę w biodrach, po czym podniósł ją do góry. Zaczął obracać się dookoła.
- Co ty robisz?! - Dziewczyna trochę się przestraszyła. Ale po chwili zaczęła śmiać się. Oparta rękoma o ramiona szatyna, nachyliła się trochę do przodu próbując zachować równowagę. Hao w końcu stanął.
- Jestem szczęśliwy. - Wyjaśnił. Postawił Ayę. Ich czoła i nosy się stykały. Para uśmiechnęła się.
- Baaaka. - Westchnęła Aya. Znowu zagłębiła się w czerni oczu Asakury. Połączyli się w pocałunku. Trwał aż do ich uszu nie doszedł dość dziwny dźwięk....
- AYYYAAAA! ! !
Para odkleiła się od siebie w tmpie natychmiastowym. Po niecałej sekundzie młoda Morri leżała na podłodze, a na niej dobrze znane parze Chinki. Aya tylko pisnęła cicho przygnieciona ciężarem dziewczyn, jak i przez ból pleców.
- Uważajcie na nią! - Pisnął Asakura z przerażeniem patrząc na wyczyny dziewczyn.
- Gdzie byłaś?! - Zapytała Naoko.
- Właśnie? - Dodała Kumiko. - To nie ładnie tak znikać! Martwiłyśmy się! Mogłaś powiedzieć, że cię nie będzie!
- Wiem przepraszam.. Nie myślałam, że mi tyle zleci... Jakoś wam to wynagrodzę... - Zaśmiała się brunetka, próbując usiąść, zgarniając z siebie przyjaciółki. Sama wstała. Zaczęła pomagać podnieść się do pionu dziewczynom.
- Yhym... Widzę że niektórym już wynagradzasz.. -Naoko spojrzała zaczepnie na Hao.
- Zazdrościsz? - Zapytał chłopak z wrednym uśmiechem. Stanął wyprostowany, dumnie wyprężając pierś. Szatynka odeszła od Ayi i podeszła do Hao. Dała mu pstryczka w noc, stojąc lekko na palcach.
- Chciałbyś. - Uniosła wysoko głowę. Chwilę w pomieszczeniu trwała cisza, po której dom wypełnił głośny wybuch śmiechu. Te hałasy zwabiły na dół również resztę domowników.
- Widzę, że humorki dopisują... - Wyszczerzył ząbki Yoh, który bez żadnych ogródek poszedł do jadalni. Usiadł przy stole i zaczął pałaszować zrobione przez brata kanapki. Anna widząc bezczelne - jej zdaniem - zachowanie chłopaka, uderzyła go w tył głowy.
- Kultury trochę!!! - Zdenerwowana Kyoyama wydarła się prosto do ucha szatyna. Nie mogła znieść takiego zachowania narzeczonego. - Tylko choć trochę ci popuszczę, to ty już myślisz, że wszystko ci wolno!
- Głodny jestem. - Bronił się Yoh.
- Całe życie jesteś głodny, braciszku. - Zaśmiał się starszy Asakura.
- Wy oboje jesteście tacy sami. - Żachnęła się Anna.
- Ej! Ja nie jem wszystkiego co popadnie... - Zaprzeczył Hao. - ...i nie śpię 26 na 24 godziny na dobę!
- Ja niby ciągle śpię?! - Yoh zerwał się na równe nogi.
- A nie? - Długowłosy podniósł głowę do góry. Zdenerwowany chłopak w pomarańczowych słuchawkach podbiegł do brata. Ten jednak nie stał, tak właściwie już go nie było w kuchni. Dziewczyny wybuchły śmiechem. Aczkolwiek dobry humor Kyoyamy skończył się z hukiem tłuczonego szkła w salonie i donośne; "O matko!! Anna nas zabije!!"
Czarnookiej ze złości aż się włosy najeżyły. Składając dłonie w pięści ruszyła ku bliźniakom.
- A pro po wynagrodzenia! - Naoko zabłysła nagłym entuzjazmem. Zaczęła grzebać w kieszeni spodni, aż wyciągnęła całkowicie zgnieciony papier. - Patrz!
Rozłożyła coś, co kiedyś było prostą kartką. Wsadziła młodej Morri pod nos.
- Co to? - Zapytała nie rozumiejąc czemu dziewczyny pchały jej pod twarz jakąś karteluszkę. Wzięła ów przedmiot w dłonie. - Huh? Festyn w Dobie?
- Tak! Można zgłosić własny zespół i wystąpić! Festyn jest organizowany z okazji zbliżających się święta zmarłych
- Hao powiedział że śpiewasz i grasz na gitarze... Także zapisałyśmy nas. Mamy nadzieję że nie... - Zaczęła Kumiko, ale było jej przerwane.
- ALE FAJNIE! Ile mamy na to czasu? Piszą że można zgłaszać piosenki własnego autorstwa! Napisałyście już coś?! - Aya wybuchła entuzjazmem. Naprawdę kochała śpiewać i ogólnie muzykę, także ucieszyła się na wieść o tym festynie. W końcu obiecała Hao, że trochę przystopuje z tymi walkami i treningami, a festyn nadawał się do tego doskonale.
- No znaczy.. Hao mówił, że ty coś tam pisałaś także... - Zaczęła Szatynka.
- Zostawiłyśmy to tobie. - Dokończyła Kumiko z uśmiechem. Lubiła widzieć przyjaciółkę uśmiechniętą i wyluzowaną, a nie spiętą i poddenerwowaną.
- Dobrze napiszę coś. Jeszcze dziś.. ZARAZ! - Brunetka zdał sobie z czegoś sprawę. - Silva pewnie jest na mnie wściekły!
- Nie. Tak naprawdę martwił się. - Zielonooka zaśmiała się.
- Po za tym ja się wszystkim zajęłam! - Wyjaśniła szatynka. - A dzisiaj Kalim powiedział że chce być w pracy rano, a ja pójdę na 14...
- No co ty skoro już jestem to nie będziesz się tym zajmować! A tak po za tym bardzo ci dziękuję! Jesteś wspaniała! - Brunetka pochwaliła przyjaciółkę. - Tak w ogóle to która godzina?
- Siódma... - powiedział Morty. - Chodźcie dziewczyny zjemy. Bliźniaki robią brzuszki, także to trochę potrwa...
Zaproponował maluch sam siadając do stołu. Dziewczyny poszły z Faustem za nim. Mimo, że wizyta Chinek nie była przewidziana, te usiadły obok Ayi ^^"
- Itadakimasu! - Młoda Morri zaczęła jeść z wielką ochotą. Po "przysmakach" w Roisei wszystko co Ziemskie było dla brunetki pyszne. Szczególnie kanapki przygotowane przez Haosia =^.^=
- Tylko jest taki mały problem... - Zaczęła Kumiko.
- Tak..? - Zdziwiła się błękitnooka.
- Bo na festiwal potrzebne są instrumenty.. My owe posiadamy.. Ale w domach. Ja mam perkusję, a Kumiko syntezator. Z tego co wiemy masz gitarę ^^ I jakoś musimy to tu ściągnąć...
- I moja w tym głowa tak?? - Zapytała Aya. - Dobra, nie ma sprawy. Za pomocą księgi i Nekomaty przeniesiemy się do was i zabierzemy to co trzeba. Po śniadaniu ruszamy!
- O nie moja panno, ty nigdzie sama nie ruszasz! - Hao bardzo poważnym głosem ostrzegł Ayę. Przecież on jej nigdzie nie puści! To było okropne, te cztery dni bez młodej Morri. A nie wiadomo, czy dziewczyna teraz też nie zniknie?
- No... Ale Hao... - Jęknęła Naoko. Całkowicie rozumiała obawy Długowłosego.
- Nie ma żadnych "ale"! Zawsze jak Aya wyjeżdża z Dobie to znika, albo przychodzi pobita!
- Ne pecies mi roskasyfal! - "Powiedziała" brunetka, dość nie wyraźnie z kanapką w ustach. Wszyscy się na nią dość dziwnie popatrzyli. Błękitnooka więc połknęła to co miała w buzi. Tak właściwie w tym czasie przemyślała sobie sens swojej wypowiedzi i postanowiła ją trochę zmienić. - Posłuchaj Hao, przecież...
- Nic mi się nie stanie, będę z dziewczynami, a po za tym co by mi się miało stać? - Dokończył za nią Asakura.
- Jak ty mnie dobrze znasz o.O Eh... - Brunetka westchnęła ciężko. - W taki razie jeśli chcesz i jeśli dziewczyny nie mają nic przeciwko możesz jechać z nami. Mi to nie będzie przeszkadzać. Ale naprawdę uważam, że jest to niepotrzebne. No bo jakby co dziewczyny mnie obronią!
- Czyli jestem dla ciebie niepotrzebny Q_Q - Szatyn zrobił smutną minkę.
- Nie to chciałam powiedzieć! - Od razu poprawiła się Aya. - Chodzi mi o to, że...
- Wiem, wiem... Nie będę wam psuł babskiego wypadu. Ale i tak Duch Ognia leci z wami.
- Ale... - Zaczęła Aya.
- Już! Żadnych "ale".
- Chciałam tylko powiedzieć, że nie wiem co się stanie jakby na przykład zaatakowali was Wyrzutki albo coś... Ale dobra nie będę się z tobą kłócić. - W tej chwili to pomieszczenia weszli Yoh i Anna. Oboje usiedli do stołu. Blondynka dostała zaproszenie od Kumiko i Naoko, ale grzecznie podziękowała, mówiąc, że musi dotrzymać towarzystwa przy treningu młodszego Asakury. Także dziewczyny zjadłszy smaczne jedzonko, pożegnały się z resztą. Oczywiście Aya musiała zapewnić, że "Spokojnie, obiecuję, że przywiozą mnie w jednym worku, a nie każdą część oddzielnie.". Asakura dostał rzeżączki, przez co młoda Morri musiała go uspakajać z dobre 15 minut. Potem brunetka poszła na górę po torbę, księgę i sztylet. Ostrzegła Kumiko i Naoko, że mogą się dziwnie poczuć. Potem spytała się o adres i ruszyły. Z księgi wyskoczył znany nam dobrze czarny dym. Dziewczęta znalazły się w czarnej nicości, po czym lektura wyrzuciła ich przed dużym domem, pomalowanym na brązowo z zieloną dachówką. Przed domem rosło ogromne drzewo, na którym było mało liści
- Naoko! - Dziewczyny zobaczyły rudowłosą kobietę wybiegającą z domu. Była ubrana we wrzosową sukienkę i biały żakiet. Była naprawdę bardzo piękna, a jej brązowe oczy błyszczały w słońcu.
- Mama! - Krzyknęła młoda Anzai. Podbiegła do rodzicielki i rzuciła się jej na szyję. - Dobrze cię znowu widzieć!
- Ciebie też! Ale co ty tu robisz? - Rudowłosa aż popłakała się ze szczęścia. - I jak się tu znalazłaś? Odpadłaś z Turnieju?
- Nie mamo! Widzę że we mnie nie wierzysz... - Z teatralnym zasmuceniem dziewczyna zeskoczyła z brązowookiej. Ta jednak nie przejmowała się fochami córki.
- Kumiko! - Uśmiechnęła się i przytuliła również blondynkę. Po chwili podeszła do błękitnookiej. Uścisnęła ją tak jak resztę dziewczyn. - A ty pewnie jesteś Aya. Naoko mówiła mi dużo o tobie przez telefon. Nazywam się Rika Anzai! Mów do mnie po prostu Rika.
- Aww... Milo mi. - Brunetka była zszokowana szczerością i otwartością rudowłosej.
- Mamo, Aya jest cudowna! To dzięki niej tu jesteśmy ^^ - Pochwaliła przyjaciółkę Naoko.
Nagle uwagę dziewczyn zwróciła uwagę postać pojawiająca się w drzwiach. Był nią chłopak o brązowych, wpadających lekko w rudy ocień włosach i złotych oczach. Był bardzo przystojny i... Był na wózku inwalidzkim. Wyjechał z domu i począł zmierzać ku dziewczynom.
- Już znasz moją mamę, a to mój kochany braciszek - Shuichi!
Szatynka podbiegła do chłopaka. Podała mu rękę. Ten odwzajemnił gest. Mocno ją pociągnął do siebie, tak, że dziewczyna była zmuszona usiąść na jego kolana.
- Siostrzyczka!! - Krzyknął ściskając mocno szatynkę. - Tak tęskniłem! Pusto tu bez ciebie! Naoko! A masz coś dla mnie...?
- Ej! - Krzyknęła szatynka. - Ci nie zależy na mnie tylko na jakichś prezentach Q_Q
- Nieprawda... Na tobie też... ! Brakowało mi was! - Uśmiechnął się, patrząc również na Kumiko. Szatynka zeszła w końcu z jego kolan. Chłopak podjechał do brunetki. - A ty kimże jesteś piękna nieznajomo?
Zapytał biorąc w dłoń rękę Ayi i całując ją lekko.
- Aya. - Zaśmiała się dziewczyna. Po czym zobaczyła latającą nad sobą małą formę Ducha Ognia, w postaci czerwonej kulki, patrzącego się na dłoń młodej Morri. - No nie przesadzaj >_<"
Naoko trzepnęła chłopaka otwartą ręką w tył głowy.
- Nazywa się Aya i ma chłopaka o imieniu HAO. A ty co już nie jesteś z Etsu, że podrywasz nieznajome?! - Upomniała brata młoda Anzai.
- Nie podrywam, jestem miły! A z Etsu jestem dalej. I nie zamierzam od niej odejść. Wręcz przeciwnie, może niedługo zaproszę was na ślub!
- Lubię Etsu, jeśli chodzi o mnie to się zgadzam. - Zaśmiała się Kumiko. - My tak właściwie z prośbą... Pożyczysz nam perkusję?
- MOJĄ perkusję?! - Zdziwił się. - A po co wam?
- No bo w Dobie jest taka impreza i zapisałyśmy się na występ, tylko nie mam na czym grać. - Wyjaśniła Naoko. - No tak baaardzo proszę!
- No dobrze, nie mamy żadnego koncertu, a poćwiczyć mogę u Lu. Tylko musicie to sobie zapakować... - Zaśmiał się złotooki.
- Dziękuję!
- Może wejdziemy na chwilę do środka? Zapraszam na herbatę! O Kumiko patrz! - Uśmiechnęła się Rika.
W bramie do domu rodziny Anzai stała blondynka w trampkach, zielonych ogrodniczkach i żółtej bluzce. Miała na sobie również słomiany kapelusz i gumowe rękawiczki.
- Skarbeńku! - Wrzasnęła podbiegając do Kumiko. - Złotko! Tak się martwiłam! Jak dobrze, że jesteś!
- Mamusiu, spokojnie! - Zaśmiała się zielonooka, wtulona w matkę.
- Jak mam być spokojna! Już kilka miesięcy cię nie widziałam, Promyczku! Wiesz jak tęskniłam!
- Kochana, chodźmy do środka. - Zaproponowała Rika. Widać było, że kobiety doskonale się znają.
Tak jak wcześniej postanowiono, wszyscy znajdujący się na podwórku weszli do środka. Usiedli w salonie, który był przepięknie urządzony w odcieniach brązowo-brzoskwiniowych. Kominek, dwie kanapy, telewizor, kredens i ogromny kwiatek w kącie. Rika podała wszystkim herbatę oraz ciastka.
Do domu przyszedł tato Naoko i Shuichi, który przyniósł świeże bułki i chleb na śniadanie. Ledwie nie pękł ze szczęścia na widok córki. Siedzieli przez ponad godzinę, wspominając stare czasy, jak i słuchac opowieści o Dobie i przygodach dziewczyn. Aya chociaż z początku była trochę ztłumiona entuzjazmem Riki i niepełnosprawnością szatyna, teraz czuła się wspaniale wraz z przyjaciółkami i ich rodzinami. Tak właściwie to dotychczas mało wiedziała o rodzinie Kumiko i Naoko. Nawet nie była świadoma, ze ta druga ma rodzeństwo... Teraz już wie, że Rika jest prawniczką, a pan Anzai adwokatem. Shuichi ma 19 lat i w przyszłości zamierza iść w ślady rodziców.. Albo zostać muzykiem, grać ze swoim zespołem, który powstał z nudów na wakacjach. Za to Kumiko nie miała rodzeństwa, jak też ojca. Aya nie wiedziała jeszcze co stało się z tatą blondwłosej, ale jaj matka pracowała jako kwiaciarka. Miała własną kwiaciarnię. Jak widać Kumiko miała smykałkę do kwiatów po mamie :)
Po bardzo miłej wizycie dziewczyny w końcu zabrały się za to, po co przybyły. Kumiko z mamą poszły po keyboard blondynki. Aya zaczęła razem z Naoko i jej bratem pakować perkusję. Nie było to takie proste. No cóż, sprzęt jest bardzo delikatny... Widać było, że Shuichi bardzo poważnie traktuje muzykę. Takiego profesjonalnego sprzętu nie mają wszyscy...
Młoda Morri bardzo polubiła rodziny Chinek. Wszyscy byli tacy wspaniali!
Ciekawe jak by było, gdyby rodzina Ayi żyła.. Pewnie byliby szczęśliwi. Ciekawe czy tato puszczałby bliźniaczki na dyskoteki i imprezy? Pewnie nie bardzo... W ogóle pewnie byłby surowy. Chociaż przy mamie zawsze miękł. Na pewno musiał ją bardzo kochać. Ciekawe czy jest im dobrze w niebie. No właśnie. Ciekawe czy trafili do nieba? Bo jeśli się gdzieś błąkają?
- Aya, coś się stało? - Zapytał chłopak, który pomagał dziewczynom.
- Co..? - Młoda Morri szybko potrząsnęła głową. - A nie nic się nie stało...
- Pewnie myślisz o Eve. - Naoko położyła przyjaciółce dłoń na ramieniu. - Spokojnie... Jak tylko Soul się pojawi, odbierzemy ją!
- Dzięki. Wiem to. Ale... Jak mam się nie martwić? - Zapytała retorycznie brunetka.
- Eh... Czuję się niewtajemniczony.... - Westchnął złotooki.
- Eve to moja siostra. - Wyjaśniła błękitnooka.
- Bliźniaczka! - Dodała szatynka z uśmiechem.
- Twój chłopak musi być w niebo wzięty. Każdy marzy o trójkącie z bliźniaczkami... - Rozmarzył się chłopak. Nagle o głowę chłopaka uderzyła damska torebka. Shuichi nawet nie obracając się zrobił głupią minę. - Ojć... Dzień dobry kochanie...
Obrócił się. W drzwiach garażu stała dziewczyna o jasno niebieskich włosach z różowymi pasemkami, o zielonych oczach. Była ubrana w białą bokserkę, granatową, rozpiętą, skórzaną kurtkę i poszarpane jeansy. Była dość naburmuszona, ale widząc szatynkę uśmiechnęła się.
- Naoko! - Podbiegła do krótkowłosej i przytuliła ją. - Tak dawno cie nie widziałam! Jak tam Turniej?
- Bardzo dobrze! Czekamy na trzecią rundę ^^ A to Aya. - Szatynka poznała nastolatki.
- Miło mi Aya. - Brunetka podała rękę dziewczynie.
- Etsu. - Kolorowowłosa uśmiechnęła się przyjaźnie. - Bierzesz udział w Turnieju? Ja niestety odpadłam. Tak w ogóle co wy tu robicie?
- Przyjechaliśmy po perkusję, ale spokojnie oddamy. - Wyjaśniła młoda Anzai.
- A ze mną kochanie się już nie przywitasz? - Zapytał Shuichi.
- Nie mam bliźniaczki... - Żachnęła się zielonooka.
- Ale masz za to 24 godziny na dobę miejsce siedzące! - Zaśmiał się chłopak, łapiąc dziewczynę w pasie i sadzając na swoje kolana. - Przecież się nie gniewaj. Nie powiedziałem nic złego...
- Wiem. - Dziewczyna objęła jego szyję i pocałowała w policzek. - Ale nie myśl więcej o żadnych trójkącikach... Nie zamierzam się tobą z nikim dzielić...
Etsu spojrzała na Ayę. Ta tylko zaśmiała się.
- Na mnie nie patrz. Nie jestem nim zainteresowana...
- No... Po tym wszystkim, co przeżyłaś z Hao nie moglibyście się rozstać. - Uśmiechnęła się Naoko.
- Ta... Chyba, że Tessami wkroczy do gry. - Westchnęła błękitnooka.
- Tessami? - Szatynka wybuchnęła nie pohamowanym śmiechem. - Przestań. Hao patrzy tylko i wyłącznie na ciebie! Żadna dziewczyna go nie interesuje po za tobą...
- Słuchaj, go może i inne dziewczyny nie interesują. Ale Tessami to już inna sprawa. Mam wrażenie, że ona mogłaby po prostu rzucić się na Hao...
- Nie przesadzaj… Po za tym zobaczysz,na festyn tak cię zrobimy, że Hao cię nie pozna! – Naoko aż oczy błysnęły.
- Taaa… Coś tak czułam, że wyciągniecie mnie na zakupy.. Ale to dobrze! – Aya jak nie ona uśmiechnęła się na myśl o zakupach. – Mam ochotę pokazać tej całej Tessami, kto w przyszłości będzie panią Asakura!
Młodej Morri aż oczy zabłyszczały ogniem.
- Asakura? – Etsu zamyśliła się. – To nie tak miał na nazwisko ten chłopak, który pokonał tego całego Zik’a? Dobrze, że go zabił! Przecież ten Zik był nie obliczalny!
Naoko i Aya spojrzały na siebie z zakłopotaniem. Jak im to wytłumaczyć?
- Właśnie! Przecież chciał zabić wszystkich ludzi.. Jakim bydlęciem trzeba być, żeby coś takiego zrobić? A zabijanie szamanów na walkach… On nie miał serca..! – Zaczął opowiadać swoją wizję Shuichi.
- Zabił moją przyjaciółkę, a tego mu nie wybaczę! – Etsu aż wstała ze złości. – Jakbym go teraz spotkała, to zabiłabym go!
Naoko spojrzała na swoją przyjaciółkę pełna obaw. Aya stała do nich tyłem. Widać było, że się zamyśliła.
- Nawet słyszałam, że ten padalec się szwęda po Dobie! A już myślałam, że ten cały Yoh go zabił na dobre! Z miłą chęcią sama przeszyłabym go kataną na pół!
- Etsu nie nakręcaj się tak... - Uspokajał dziewczynę szatyn, chociaż przed chwilą sam krzyczał zbulwersowany >_<
- Właśnie... To nie takie proste na jakie wygląda. - Powiedziała Naoko. - Ten "padalec co się szwęda" to już nie Zik...
- A kto niby? Jego drugie wcielenie?! - Zapytała poddenerwowana kolorowowłosa.
- Demony. - Powiedziała nagle młoda Morri, zrywając się z zadumy. - Nie ruszajcie się stąd!
Rozkazała, po czym wybiegła z garażu.
- Aya! - Krzyknęła młoda Anzai za przyjaciółką, tej jednak nie było już widać. Młoda Morri biegła przed siebie czując Toro jakiegoś demona. Było słabe, lekko wyczuwalne. Biegła ile sił w nogach. Domy były w coraz większej odległości od siebie.
Aya biegła na wprost. W głębi duszy cieszyła się trochę, że demony pojawiły się tutaj. Nie zniosłaby więcej obelg wypowiadanych na Hao. Znaczy na Zik'a... Ale młoda Morri umiała ich odróżnić, nie to co Etsu. Dla niej to była jedna i ta sama osoba! A Hao nie jest Zik'iem! NIE JEST! Bo gdyby Hao był Zik'iem.... To oznaczałoby, że Aya kocha mordercę swojej rodziny!
Brunetka stanęła. Sama sobie wymierzyła policzek.
Jak ona mogła coś takiego w ogóle pomyśleć! Hao to Hao! Jej chłopak, który oddałby za nią życie! Miły, szlachetny, zabawny, ciepły, kochany! A Zik... Zik to... Aya nie mogła go ocenić! Nie znała go! Przecież on chciał uratować Ziemię, która naprawdę potrzebuje pomocy. Po prostu wybrał złą drogę! Nie umiał nim nikt pokierować... Nikt mu nie pomógł. Ale zaraz... Zik zabił cały klan Morri i przez ponad 14 lat "więził" Hao. Czy Aya nie powinna go nienawidzić? Nie powinna chcieć zabić go za wszelką cenę? Tak jak Lyserg? Ale to nic nie zmieni! Mama, tata, Eve i tak nie zmartwychwstaną...
- A więc tu jesteś? - Usłyszała czyjś głos nad sobą. Podniosła głowę wysoko do góry. Nad nią widniały trzy demony ubrane w czarne długie płaszcze. Pierwszy miał spięte w warkocz zielone włosy i ciemno granatowe oczy. Jego uszy były dziwnie wydłużone. Drugą postacią był szarowłosy mężczyzna o wilczych uszach i ogonie, wyjętym przez dziurkę z tyłu płaszcza. Miał złote, błyszczące oczy. Ostatnim demonem, a raczej demonicą była kobieta o złotych włosach i błękitnych oczach.
- Tak się zapytam... Co wy tu robicie? - Zapytała brunetka. Nie mogła zrozumieć jak oni ją znaleźli. Skąd się w ogóle wzięli o.O?
- Mamy tą przyjemność zabić się z rozkazu Datenshi! - Zaszczebiotała blondynka.
- Chcielibyście.... - Zadziornie uśmiechnęła się młoda Morri. Wykonała kontrolę ducha.
Szarowłosy wyciągnął do przodu rękę, a z jego rękawów wyleciały grube łańcuchy. Aya bez większego problemu ominęła je. Podbiegła trochę do demonów i odbiła się mocno od ziemi. chciała wyjąć sztylet ze swojej torby, ale coś zrozumiała... Jej torba leży w garażu!!!
- Fuck... - Westchnęła brunetka. Machnęła dłonią, a z jej pazurów wyleciało pięć pasem foryoku, które uderzyły demona o elfich uszach. Ten zaczął spadać w dół. Upadł na ziemię. Warknął rozgniewany. Uderzył pięścią w ziemie, z której zaczęły wyrastać grube i kolczaste pędy. Wilkołak wyjął zza poł swojego płaszcza dwa miecze, zaczął lecieć w stronę młodej Morri, która trochę zdezorientowana stała na trawie.
JAK MOGŁA ZAPOMNIEĆ TORBY!!?? Ma w niej wszystko! Księgę, sztylet, pistolet... Matko kochana, jaka ona jest głupia!
Aya wykonała atak, a jej cień pomknął ku pędom wyrastającym z ziemi. Te zatrzymały się i toczyły przepychankę w foryoku brunetki. Wilkołak zeskoczył na ziemię i zaczął wymachiwać mieczami. Próbował trafić w młodą Morri, ale ta była bardzo dobrze wyćwiczona w walce wręcz, nawet jeśli przeciwnik miał broń, a ona nie. Blondynka dalej latająca nad ziemią zaczęła kumulować między swoimi rękoma energię i ciskała pociskami w brunetkę. Ta wykręciła jeden miecz szarowłosemu. Wzięła go i broniła się przed wilkołakiem, przy okazji odskakując od pocisków blondynki. Nagle demonica trafiła brunetkę. Tą aż złapał skurcz, upadła na ziemię. Jej bariera z foryoku pękła. Pnącza zaczęły z zawrotną prędkością mknąć ku niej. Dziewczyna obcięła je mieczem, ale na miejscu jednej rośliny wyrosły dwie. Szarowłosy staną nad brunetką i mierzył prosto w jej serce. Aya leżała i widziała już napisy na swoim grobie - "Zginęła za głupotę - amen". Nagle jednak demon nad nią został złapany przez ogromnego Ducha Ognia, który ukazał się walczącym w całej swojej okazałości. Pnącza zaczęły płonąć. Aya szybko wstała.
- Dzięki! - Uśmiechnęła się w stronę ogromnego stwora.
- Ależ proszę. Nie mogę użyć całej swojej siły, bo Hao tu nie ma, ale zawsze coś pomogę...
- Zostaw go! - Demonica cisnęła ogromnym strumieniem energii w Ducha Ognia. Ten puścił szarowłosego, który nie tracąc czasu podleciał to góry i wypuścił znowu łańcuchy z rękawów. Jeden z nich wybił dziewczynie z ręki miecz, a drugi owinął się wokół kostki brunetki. Ta nie zdążyła zareagować. Po chwili wisiała na łańcuchu głową do dołu. Dziewczyna nie mogła się poddać. Złapała łańcuch obydwoma rękoma i pociągnęła siłą mięśni demona w dół. To jednak tylko rozjuszyło napastników. Zielonowłosy Wytworzył kolejne pnącza, które unieruchomiły całkowicie ręce brunetki. W tym samym czasie blondynka atakowała Ducha Ognia.
Młoda Morri wykonała kolejny atak, w którym cienie dziewczyny zaczęły walczyć z cierniami deomna-elfa. Brunetka wykonała wielką kontrolę ducha. Nekomata swoją ogromną łapą strąciła szarowłosego. Nie pomyślała aczkolwiek, że razem z wilkołakiem poleci i błękitnooka. Młoda Morri wrzasnęła głośno, kiedy ciernie na pnączach poraniły jej ręce. Przynajmniej miała już wolne dłonie...
Szarowłosy wyjął z płaszcza dobrze znany brunetce talizman. Kiedyś to Eve użyła ich aby pozbawić Ayę duchów stróży
- Już po mnie... - Jęknęła. Naglę łańcuch zaczął "chować" się w rękawach płaszcza, a brunetka została ciągnięta po ziemi.
Nagle stało się coś dziwnego. Wilkołak stanął w płomieniach. Przy Ayi pojawił się Hao. Mocno zacisnął dłonie na łańcuchu, który pękł pod wpływem temperatury. Asakura wziął młodą Morri na ręce, a po chwili znaleźli się na ramieniu Ducha Ognia.
- Hao... - Dziewczyna spojrzała zaszokowana na szatyna.
- Tak? - Zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Co ty tu robisz? - Zapytała.
Hao z uśmiechem odgarnął włosy z czoła brunetki i musnął je ustami.
- Co ty tu robisz...? - Dziewczyna powtórzyła pytanie. Była zaszokowana. Skąd on tu się wziął?!
- Przyszedłem uratować moją księżniczkę. - Powiedział spokojne. Zdjął z siebie koszule. Porwał ją i zaczął okręcać w okół nadgarstków młodej Morri. Ta stała nieruchomo. Zapomniała nawet o demonach, które przed chwilą ją napadły. Patrzyła w skupioną twarz Asakury, który opatrywał jej ręce.
- Wolf! - Usłyszała krzyk blondynki, zleciała na ziemię. Usiadła koło spalonego szarowłosego. Ten chciał się regenerować, ale przychodziło mu to z trudem. Cóż Hao dał mu nieźle popalić.
- Eh.. Ciebie nawet na chwilę nie można spuścić z oczu. - Zaśmiał się Asakura. Młoda Morri uśmiechnęła się. Objęła Hao w pasie. Z szerokim uśmiechem powiedziała "dziękuję". Ten nic nie odpowiedział, tylko machnął ręką, a Duch Ognia złapał zielonowłosego. Ten zaczął płonąć podobnie jak szarowłosy kilka minut wcześniej.
- Green! - Wrzasnęła blondynka, warcząc gniewnie.
- Nie panikuj. Przecież wiesz że to walka na śmierć i życie. - Nagle pojawił się Saison. Wyjął sztylet z torby Ayi wiszącej na jego ramieniu. Rzucił go w stronę palącego się zielonowłosego. Ten wrzasnął z bólu kiedy ostrze wbiło się w jego czoło. Demon czasu podleciał i wyjął sztylet z łepetyny Green'a. Zaczął podchodzić do pary. Blondynka głaskała uspokajająco swojego chłopaka po policzku. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Była pewna, że sama nie da rady swoim przeciwnikom. Wolała jednak umrzeć razem ze swoim ukochanym, niż żyć bez niego.
- Saison czekaj! - Krzyknęła Aya. Demon czasu zatrzymał się. Spojrzał na nią zdziwiony. Młoda Morri poprosiła Hao, żeby postawił ją na ziemię. Ten z niechęcią spełnił jej życzenie. Brunetka idąc do pary demonów podniosła z ziemi talizman i uwolniła Nekomatę. Podeszła do pary.
- Czego chcesz?! - Wrzasnęła blondynka ze łzami w oczach.
- Może zaczniemy od nowa? - Zapytała błękitnooka. Saison i Hao spojrzeli na siebie. Co ta debilka znowu wymyśliła!? Jednać się z wrogimi demonami!? Czy jej całkiem odbiło?!
- Po prostu nas zabij!! Po co nas męczysz?!- Krzyknęła zapłakana demonica. Coraz mocniej przytulała do siebie ukochanego, który powoli dochodził do siebie.
- Ale po co mam was zabijać? Przecież widzę, że nie jesteście mściwi. Jesteście tu tylko w strachu przed Datenshi, prawda? Jakbyś mnie nienawidziła, chciałabyś zabić mnie za wszelką cenę. Chciałabyś patrzeć na moją bolesną i długą śmierć. Nie zwracałabyś uwagi na swojego towarzysza. - Uśmiechnęła się brunetka. - Po prostu się rozejdźmy...
- Nie możemy wrócić. - Szepnął szarowłosy.
- Wolf ma rację. Datenshi nas zabije jeśli wrócimy bez twojej głowy... - Wyjaśniła blondynka.
- Jak miło to słyszeć >_<" A czy musicie wracać do Datenshi? - Zapytała Aya.
- Nie mamy innego domu! - Krzyknęła błękitnooka demonica.
- Cała Roisei'a jest waszym domem, a Datenshi to tyran! Powinniście walczyć przeciw niemu, tak abyście nie musieli martwić się o swoje życie.. Jeśli chcecie możecie nam pomóc go obalić. Co wy na to? Będziecie z nami? - Zapytała młoda Morri z uśmiechem, wyciągając przed siebie rękę. Blondynka spojrzała na zakrwawioną dłoń brunetki, owinięta koszulą szatyna. Demonica uśmiechnęła się. Dotknęła czołem rękę Ayi. W świecie demonów dotkniecie wierzchem dłoni czoła klękającego przed kimś, oznaczało oddanie tej osobie. Aya od tej chwili miała prawo naznaczyć blondynkę piętnem, ale nie umiała jeszcze tego robić. Poprosi Masami, żeby ja nauczyła. Jednak w świecie demonów była to bardzo honorowa sprawa, także błękitnooka była spokojna o lojalność demonicy.
- Skąd wiesz czy można jej ufać?! - Wrzasnął Saison. Wbił sztylet w ziemię. Obrócił się napięcie. - Przecież oni mogą nas zabić!
- Mogą, ale nie chcą. - Warknęła w jego stronę brunetka. - Zaufania trochę! Ja wiem, że ty ufny nie jesteś, ale proszę cię nie rób scen! Nie każę ci się z nimi bratać, ale pozwól im uwolnić się od Datenshi! Po za tym jestem pewna, że nas nie zdradzą.
Szarowłosy uwolnił się z objęć blondynki. Ukląkł przed brunetką i przyłożył swoje czoło do jej dłoni.
- Nazywam się Wolf. Darowałaś mojej kochanej Sonne życie, jestem ci wdzięczny. Od dziś będziemy walczyć przeciwko Datenshi. - Powiedział złotooki.
Para demonów wstała.
- Jesteś wspaniała. - Aya poczuła na karku ciepły oddech Asakury. Obróciła się. Szatyn wyszczerzył się.
- Saison zabierz ich do jakiejś wioski w której mogą się schronić i ukryć na razie. - Poprosiła brunetka.
- Zrobię to tylko dlatego, że... - Powiedział demon czasu, ale za chwilę umilkł. - Nieważne, chodźcie.
Sonne i Wolf podziękowali ślicznie Ayi, po czym oddalili się razem. Saison na pożegnanie rzucił młodej morri torbę, którą zabrał z garażu państwa Anzai. Demony zniknęły.
Aya złapała torbę, aby potem oprzeć się o Asakurę.
- Zmęczona..? - Zapytał czarnooki głaszcząc dziewczynę po włosach.
- Yhy... - Mruknęła dziewczyna. - Nie zimno ci?
- Nie. Ogrzewasz mnie. - Zaśmiał się. Przytulił mocno do siebie brunetkę. - Widzisz? I dobrze, że wysłałem za tobą Ducha Ognia. Mogło być gorzej.
- Wiem, wiem... Dziękuję. - Musnęła swoimi ustami wargi Asakury.
Nagle w stronę pary poleciało silne pasmo foryoku. Duch Stróż szatyna obronił ich.
- Pożałujesz tego co zrobiłeś!! - Wrzasnęła na cały regulator Etsu. Trzymała w rękach ogromny pędzel błyszczący błękitnym foryoku.
- Uspokój się! - Dało się słyszeć w oddali głos Naoko. Kolorowowłosa jednak nie ustępywała.
- Ludzie tacy jak ty nie powinni mieć prawa do życia! Jesteś zwykłym śmeicim! Zabiłeś tyle ludzi, sku*wysynie! Morderco! - Krzyczała atakując parę, którą ochraniał Duch Ognia.
- Uspokój się! - Naoko złapala i przytuliła dziewczynę.
- To co zrobiłeś tym ludziom... Zabiłeś... Zabiłeś moją kochaną Haru! - Etsu rozpłakała się. Młoda Anzai przytuliła dziewczynę. Cóż, znały się od 2 lat. Szatynka była wdzięczna zielonookiej, za to że zaakceptowała i dała nadzieję na miłość jej bratu, który - nie można ukryć - mimo wspaniałego charakteru i ładnej twarzy był niepełnosprawny.
Na polanie zapadła cisza, przerywana jedynie szlochem Etsu.
Młoda Morri mocno przytuliła Asakurę, obejmując rękoma jego kark. Ten jednak wyrwał się z uścisku dziewczyny. Obrócił się do niej plecami. Brunetka patrzyła na niego ze smutkiem. Nie wiedziała co zrobić, co powiedzieć... Chciało jej się płakać. Czuła cierpienie Asakury. Na co dzień tego nie okazywał. Ludzie w Dobie przyzwyczaili się do wizerunku Hao chodzącego na wolności, normalnie jak wszyscy. Ale po za tym małym miasteczkiem szamanów był jeszcze CAŁY ŚWIAT przekonany, że Hao jest pełną żądzy mordu bestią.
Długowłosy zaczął powoli podchodzić do Etsu i Naoko klęczących na ziemi.
- Ja.. Bardzo cię przepraszam. - Powiedział cicho. Klęknął koło dziewczyn. Nie miał pojęcia jak dobrać uczucia w słowa. - Nie wiem co powiedzieć... Bardzo mi przykro.
- Przykro ci?! To miło. - Warknęła. wyrwała się z objęć młodej Anzai. Usiadła naprzeciwko Hao. - I co z tego, że ci przykro? Nie zwrócisz tym nikomu życia!
- No właśnie. Nie dam rady nikomu przywrócić życia, a naprawdę chciałbym. Ale nie dam rady cofnąć czasu nie wiadomo jak bym chciał. Naprawdę tego żałuję... Byłem wtedy innym człowiekiem.
- Naprawdę Etsu, uwierz mu. Nie bądź na niego zła. - Poprosiła Naoko.
- Ale to Zik... - Już łagodniej powiedziała kolorowowłosa.
- Hao. - Wyjaśniła młoda Anzai.
- Zaraz... To ONA jest z NIM!? - Etsu pokazywała palcem raz na Ayę raz na Asakurę.
- A co w tym takiego dziwnego? - Zapytała Aya, która podeszła do pozostałej trójki.
- No bo... Przecież... On... - Kolorowowłosa nagle wstała. Tupnęła lekko. - Nie rozumiem!
- Nie musisz. Za jakieś pół godziny i tak się stąd wynosimy. Po prostu go nie zabij, dobrze? - Poprosiła szatynka z trochę głupim wyrazem twarzy.
- Yh. - Westchnęła Etsu. Bez żadnego słowa więcej obróciła się napięcie. Zaczęła odchodzić szybkim krokiem.
- Przepraszam cię za nią. - Naoko spojrzała na długowłosego.
- Nic nie szkodzi. W sumie to moja wina... Ała! - Krzyknął Asakura, który dostał otwartą ręką brunetki w tył głowy, a że był na kuckach od uderzenia upadł twarzą na ziemie.
- Nie mów tak! Mówiąc w ten sposób ktoś kto cię nie zna mógłby pomyśleć, że naprawdę masz coś spólnego z Zik'iem!
- Aya... Ale ja z nim mam trochę wspól... Ała!! - Aya stanęła jedną nogą na pośladkach Asakury.
- Przestań. Nie chcę żebyś tak mówił. - Powiedziała, jeszcze mocniej naciskając na chłopaka. - To prawda, że masz z nim coś wspólnego, ale to na pewno nie twoja wina.
- Ja wiem, że na razie nie aż tak bardzo, ale w niedalekiej już przyszłości ta część ciała nie tylko mi, ale i tobie będzie potrzebna.... - Jęknął czarnooki.
Brunetka w jednej chwili stała się czerwona jak burak.
- BAKA! - Wrzasnęła. Zeszła z Asakury. - Chodźcie. Musimy jeszcze wrócić do Dobie rozpakować się, a potem jeszcze muszę z tym zboczeńcem polecieć do Masami.
- Nie zimno ci? - Zapytała szatynka wstając i pomagając podnieść się przyjacielowi.
- Nie. - Powiedział Hao. Cóż był posiadaczem Ducha Ognia, a to wiele wyjaśnia.
Szamani zaczęli iść do domu młodej Anzai. Szli głównie w milczeniu. Może i udawali że wszystko jest okey, ale po tym wybuchu Etsu, każdy z nich czuł się nieswojo. Szczególnie Asakura. Ilu jeszcze ludziom zrobił krzywdę? Ile szamanów uważa go za podłego psychopatę?! Jak on ma żyć normalnie...
Nagle poczuł palce zaciskające się na jego dłoni. Spojrzał w bok. Aya uśmiechnęła się do niego. W końcu doszli do celu wyprawy. Weszli do garażu.
- E e e.... - Shuichi miał bardzo, ale to bardzo głupi wyraz twarzy. Spojrzał najpierw na Hao, potem na siostrę, jeszcze raz na Hao na zakrwawione ręce Ayi, na Ayę.
- Cześć... - Powiedział niewyraźnie Asakura puszczając błękitnooką i podnosząc swoją dłoń do góry, pokazując znak pokoju.
Oczy niepełnosprawnego zrobiły się jeszcze większe. Hao spojrzał na swoją dłoń. Była cała we krwi. No tak, młoda Morri go pobrudziła...
- Posłuchaj brat powiem ci tak na wstępie. To nie jest Zik, to jest Hao, praprapraprapraprapraprapraprapraprapraprapra.... - Naoko spojrzała na zdziwione twarze pozostałych. - Praprawnuczek Zik'a. Ogólnie to była z tym cała zadyma, no bo Zik wszedł w Hao, potem w nich wszedł jeszcze Yoh. Potem Yoh pokonał Zik'a... Zresztą brat potem ci to wytłumaczę tak szczegółowo. W każdym bądź razie on cię nie zje. Bądź dla Hao miły.
Poprosiła Naoko.
- Okey... - Potrząsał potakująco głową chłopak. - A co z Etsu?
- Ona przyjęła odwiedziny Hao trochę emocionalniej... - Z zakłopotaniem podrapała się po głowie dziewczyna.
- Spoko, udobrucham ją... - Mruknął z uśmiechem mówiącym: będzie miło.
- Następny zboczeniec. - Zauważyła Aya zakładając ręce na piersi.
- A co może ty o tym nie myślisz? - Zapytał zawadiacko długowłosy.
- NIE! - Wrzasnęła prosto w twarz Asakury. Potem zachwiała się lekko.
- Dobrze sie czujesz? - Zapytał czarnooki, łapiąc dziewczynę.
- Tak trochę... Mi się w głowie kręci...
- To przez utratę krwi... Chodź opatrzę cię bardziej profesionalnie. - Zaproponowała szatynka. Wzieła brunetkę za rękę i poprowadziła ją do łazienki.
Chłopaki zostali sami. Zapadła taka niezręczna cisza.
- Chodź. - Zagadał młody Anzai. Wycfał się i wjechał w drzwi prowadzące z garażu do domu. Asakura chwilę stał, aż w końcu ruszył swój szanowny tyłek i poszedł za złotookim.
- Zawsze latasz taki roznegliżowany, czy to tak okazyjnie? - Zaśmiał się Shuichi.
- Okazyjnie... - Hao odwzajemnił gest.
- Pożyczę ci coś, nie martw się nie wyjdziesz na biedaka...
- Hojnyś... - Asakura czuł się trochę dziwnie. Taki trochę czeski film.
W każdym bądź razie długołosy został ubrany w brązową bluzkę, a w tym czasie Naoko dokładnie opatrzyła rany Ayi. Zapanowała miła atmosfera. Zaczęli śmiać się i żartować. Po dwudziestu minutach dołaczyła do nich Kmiko.
- Dobra lecimy. - Poweidzała Aya. - Trzeba to wszystko jeszcze ogarnąć, a i tak jest już prawie dziesiąta. Jeszcze musimy polecieć do Masami, Hao...
- Przegapiłam coś? - Zapytała niepewnie blondynka widząc bandaże młodej Morri i dość nietypowy strój Asakury, który najczęściej chodził w koszulach, a tu? Tak w ogóle... - CO TU ROBI HAO!?!
- Ojej, bo to długa historia... - Westchnęła brunetka. - Opowiem ci potem...
Zielonooka była trochę zdezorientowana, ale po chwili szok jej minął. W końcu nie jedno już w życiu widziała.
- A tak w ogóle to jak wy to chcecie przetransportować?? - Zapytał złotooki.
- Eee... Wiesz to jest ciężkie do wytłumaczenia... Najprościej to powiem tak, Aya jest dziwna i potrafi przenosić nas w przestrzeni, przez inny wymiar w zaczarowanej księdze, za pomocą demonów. - Przedstawiła sytuację Naoko.
- Zmieńcie dilera.... - Zaproponował młody Anzai nie ogarniając całej sytuacji..
W każdym bądź razie przyszedł czas na pożegnanie. Cóż, rodziców już dawno nie było, bo musieli pojechać do pracy. Naoko czule uspokoiła brata, że nic jej nie będzie i że jeszcze dziś wieczorem zadzwoni. Kumiko też czule pożegnała się z szatynem. Aya i Hao po prostu mu pomachali.
Młoda Morri wyjęła z torby księgę, podrzucila ją do góry. Czarny dym wychodzący z lektury objął nie tylko szamanów, ale też i pożądane przedmioty takie jak keyboard czy perkusję.
W garażu został zaszokowany Shuichi, który pomyślał, że po prostu zwariował...
*** Jakieś pół godziny później ***
Cała grupa będąca niedawno w Chinach wylądowała bezpiecznie w Dobie. Rozpakowali sprzęt muzyczny w domu dziewczyn. Tam będą mogły spokojnie robić próbę. I mają gwarancję, że bliźniacy nie rozwalą niczego >_<
Po skończonej robocie udali się do domu Asakurów. Byli dość zmęczeni, a w szczególności młoda Morri i Hao. Coż, nie wyspali się w nocy, wstali wcześnie, przenieśli się w przestrzeni, walczyli, musieli uporać się z przeszłością Asakury, wrócili i rospakowali cały sprzęt, a nie było jeszcze południa!
Weszli do domu.
- Cześć! - Krzyknął długowłosy. Od razu z salonu wybiegł Yoh. Przytulił mocno brata, dosłownie rzucając mu sie na szyję.
- Tęskniłem! - Wyjaśnił. Tak naprawdę to młodszy czuł się bardzo źle podczas nieobecności bliźniaka. Czuł w sercu taki smutek i żal... Ale to nie dlatego, że Hao przy nim nie było. Po prostu wiedział, ze dla jego brata jest źle.
- To takie słodkie! - Zaśmiał się Starszy i odwzajemnił gest.
- O... Szfagier... - Aya stanęła obok bliźniaków, którzy spojrzeli na nią uważnie. Ta uśmiechnęła się przymilająco i zaczęła zawadiacko jeździć palcem po ramieniu chłoapka w słuchawkach. - Bo ja mam do ciebie sprawę... Bo mi potrzebne klucze do twojego domu w Tokyo...
- Klucze? Po co? - Zapytali bliźniacy razem. Trochę poluzowali braterski uścisk.
- No bo ja musze po gitarę... Nie mam jej przecież w Dobie. Zostawiłam ją u ciebie razem z motorem... - Zauważyła młoda Morri.
- To ty nie masz tu gitary? - Zapytała zdziwiona Naoko.
- A czy ja myśłałam, że mi się tu ona przyda? - Westchnęła bunetka. Cóż, młody Asakura był na tyle dobry, że bez większego gadania dał dziewczynie klucze. Bliźniacy znowu musieli się rozstać, bo Hao Ayi nigdzie samej puścić nie chciał, a młoda Morri powiedziała, że nie będzie bezpotrzeby męczyć przyjaciołek
Także, za pomocą księgi para przeniosła się do Tokyo, do domu, gdzie zamieszkują młodzi szamani. Asakura był tutaj pierwszy raz. Byl pod wrażeniem, że jego braciszek mieszkał tu sam ze swoją narzeczoną, jeśli chodzi o rozmiar domu. Chociaż w sumie to przecież ród Asakurów był rodem ze starą tradycją i dość dużym funduszem...
Młoda Morri weszła do pokoju, gdzie kiedyś nocowała. Stanęła na chwilę.
- Wiesz... Ja po prostu nie mogę uwierzyć jakie to wszystko dziwne. - Przyznała. Asakura spojrzał na nią. Jako dżeltelman to on założył sobie gitarę na ramie, nie pozwoli przeciez dziewczynie dźwigać...
- Hm? Co masz na myśli? - Zapytał zdziwiony.
- No bo... Zobacz, kiedy znalazłam ciebie, wpadłam do rowu i wtedy motor pomógł mi wyciągnąć Rio... Potem ty odszedłeś, a ja szukając ciebie znowu go znalazłam i on zapoznał mnie z Yoh, a potem z całą resztą i znowu spotkaliśmy ciebie, a potem... Tyle rzeczy już się wydarzyło. Zostałam wyrocznią, dowiedziałam się o świecie demonów o którym nigdy nie wiedziałam, jest... Była ze mną Eve. Trochę tego nie ogarniam. - Chociaż na początku mówiła bardzo poważnie, to na końcu zaśmiała się. Położyła swoją rękę na czole, podnosząc do góry grzywkę.
- Tak... Wiesz to, że wtedy uciekłem, było najdurniejszą rzeczą jaką mogłem wtedy zrobić... Chociaż w sumie na dobre wyszło, nie? Ale już nigdy nie ucieknę od naszych problemów. Eh... Jak tak teraz o tym mówisz, to bardzo zmieniliśmy się przez ten czas.
- Mam nadzieję, że na lepsze. - Uśmiechnęła się młoda Morri. Złapała Askurę za rękę. Wyjęła ze swojej torby księgę i podrzuciła ją do góry. - Chodź, chcę ci coś pokazać. Po za tym jeszcze przed pracą chcę trochę odpocząć, a musimy jeszcze pójść do Masami.
Asakura nie miał praktycznie nic do powiedzenia. Od razu przeniosło ich przed grotę Wyroczni. Cóż, widok tutaj był piękny. Niczym nieskażona natura. Góry, lasy, łaki... Zieleń i zapach świerzości
- Cześć Masami! Przepraszam, że mnie tak długo nie było! - Powiedziała od progu brnetka. Wciągnęła szatyna do środka i posadziła go na łóżku.
- O cześć? Już wróciłaś?? Myślałam, że na Roisei będziesz dłużej... - Przyanła czerwonowłosa.
- TO TY WIEDZIAŁAŚ ŻE JEJ TAK DŁUGO NIE BĘDZIE??!! - Wrzasnął chłopak aż wstając ze złości. To on sobie żyły wyprówa a Masami wiedziała?!
- A czemu miałam nie wiedzieć? Saison wam nie powiedział? - Szamani pokiwali głowami na nie. - Eh... W Roisei jest trochę inny czas niż u nas. u nich jedna godzina to na Ziemi mniej więcej 6.
- CO!? - Krzyknęli oboje.
- To i tak dobrze, że nie było mnie tylko parę dni Q_Q - Westchnęła Aya. - To ile zajmuje rok?
- Około 4095 dni Zeimskich.
Mina szamanów była nioceniona po prostu. Hao jako ten inteligentny, podbiegł do biórka, gdzie stało pióro, zamaczał je w atramencie i zaczął bezgrać obliczenia po ścianie. Płeć piękna nie zwróciła na t większej uwagi.
- I jak się podobało w Roisei? - Zagadnęła Masami wstając i szujając czegoś na półce.
- Tak, wspaniale! Szczególnie że tam wszyscy są zniewoleni przez Datenshi! Nawet ci, którzy dla niego pracują! Czy on jest naprawdę taki potęrzny? - Zapytała Aya.
- Posłuchaj, mówię ci to w pełnym zaufaniu... - Zaczęła mówić Masami, ale ktoś jej przerwał...
- O MATKO!! Przecież to ponad 11 lat! - Krzyknał Hao, patrząc na swoje "bardzo trudne" obliczenia. Po czym obrócił się do dziewczyn. Masami spojrzała na młodą Morri, która tylko westchnęła.
- Mów przy Hao, nie chcę mieć przed nim żadnych tajemnic. - Powiedziała stanowczo brunetka. Asakura stanął koło Ayi z uśmiechem.
Czerwonowłosa wyjęła kilkanaście książek z półek, po czym z wnęki znajującej się za tymi lektórami wyjęła ogromną "encyklopedię" w czerwonej okładce z dziwnym symbolem na okładce.
- Posłuchajcie mnie teraz uważnie skoro tak. W historii całej Roisei było tylko pięć demonów, które potrafiły wyciągnąć Toro. Trzech z nich, było odpowiedzialnych za pokój na ziemi, niestety zaginęli w dość niewyjaśnionych okolicznościach. Dwóch pozostałych to legendarna Shi - demonica o nadzwychajnym umyśle, inteligencnjcji i zdolnościach. Do tego była dość urodziwa. Większość demonów chciało być takimi jak ona. Niestety nie wszyscy. Ostatnim z demonów, który poznał technikę wyciągania Toro był Datenshi. On niestety nie używał tego w dobrych celach. Zaczął buntować nieposłuszne demony. Wtedy zaczęła sie walka. To jest Kinhon, który mam strzec. W nim zawarte są zaklęcia i pieczęście demonów. Jest to wyjątkowa księga, bo są tutaj spisane wszystkie zaklęcia zakazane. Aya, daje ci ją rozumiesz? Wiem, że to ogromna odpowiedzialność, ale zaznaczyłam ci te, których masz się nauczyć, rozumiesz? - Zapytała Masami.
- Rozumiem nie jestem głupia. - Jęknęła Aya. - Będę tego strzec jak oka w głowie. A Shi... Gdzieś to już słyszałam... Tylko nie pamiętam gdzie...
- Nie myśl o tym. - Poprosiła czerwonooka. - Ciesz się życiem i nie zadręczaj się aż tak bardzo.
- Zaraz, zaraz.... Najpierw mi dajesz do ręki księgę z zabójczymi technikami, a potem mówisz ciesz się życiem?? >_< - Zbulwersowała się dziewczyna.
- Tak właściwie co to znaczy? Jak ona ma cieszyć się życiem?! Ciągle atakują ją demony... - Zapytał Asakura, któremu irytacja brunetki się udzieliła.
- Ma ciebie, to powinno jej wystarczeć. - Wzruszyła ramionami Masami.
Hao zarumienił sie lekko. Czerwonowłosa wiedziała jak uciąć temat. W każdym bądź razie para postanowiła już dłużej nie pytać - to i tak bezcelowe - Wyrocznia nic im więcej nie powie. Młoda Morri widziała, że coś trapi jej przodkinię. Coś ważnego, co było istotną rzeczą, ale czerwonooka nie powie o tym. Aya zresztą machnęła już na to ręką. Sama się dowie w swoim czasie.
W każdym bądź razie nie siedzieli długo. Po dwudziestu minutach poszli z groty wyroczni, zostawiając ją samą sobie. Cóż, Aya zrobiła małą scenkę pod tytułem: jak nie powiesz to nie, łaski bez, ja i tak sobie poradzę!
Znów z Asakurą staneli przed grotą. Aya wciągneła powietrze nosem, po czym ciężko wypuściła je ustami. Mocno przyciskała Kinhon do piersi.
- Co oni wszyscy ukrywają? - Zapytała siebie na głos.
- To musi być coś bardzo ważnego prawda?
- Tak. I jestem w 100% pewna że ma to związek z tą całą Shi... Już to kiedyś słyszałam.
Nagle Aya znowu miała to dziwne wrażenie. Widziała jakieś obrazy, ale one nie były scenami, które przeżyła Aya. To nie były jej wspomnienia, ani marzenia. Nawet to nie były jej sny. Upuściła księgę i zachwiała się padając na kolana. Złapała się za głowę. Słyszała w niej ogromny szum i huk.
- Ayeńko! - Przstraszył się Hao. Ukląkł koło brunetki. Ta oddychała szybko. Machała łebkiem na boki, próbując wyrzucić z siebie obrazy. Asakura wystraszył się. - Ayeńko, co ci jest? Spokojnie! Już jestem.. Jestem tu...
Szeptał przytulając ją do siebie.
Nagle wszystko zniknęło. Głosy ucichły, a obrazy zniknęły. Aya odwzajemniła uścisk.
- Dziękuję, że przy mnie jesteś... - Odwzajemniła uścisk, chowając twarz w ramineiu szatyna.
- Co to było? - Zapytał zdezoierenitowany.
- Nie wiem.. Widzisz to tak jest.. Że czasem mam takie dziwne obrazy przed oczami i... Nieważne. Ważne że przeszło. - Uśmiechnęła się. Asakura potrząsnął głową z niedowierzaniem.
- Mów mi kiedy to się będzie powtarzało, okey? - Poprosił.
- Obiecuję. Dobra wracajmy. - Poprosiła młoda Morri. Mimo tego co powiedziała nie puściła tylko jeszcze bardziewj wczepiła się w Asakurę. - Wiesz co? To najdłuższy dzień w moim życiu.
Zapytała chłopaka, który skwitował to uśmiechem.
- Nie miałaś mi przypadkiem czegoś pokazać? - Przypomniał sobie szatyn pokazał na księgę, leżącą na ziemi. - Chodziło o to.. Coś?
- Nie! Matko zapomniałam! Dobrze, że mi przypomniałeś! - Uśmiechnęła się. Dała mu całusa w policzek, po czym wstała. Złapała Asakurę za rękę. Ten w ostatniej chwili złapał Kinhon. Przycisnął go mocno do siebie. Młoda Morri ciągnęła go jakimś lasem. Długowłosy nie bardzo wiedział gdzie się znajduje. Podobno mężczyźni mają lepszy zmysł orentacji, ale jakby ktoś kazał teraz Asakurze wrócić pod grotę usiadłby na ziemi i się rozpłakał. Brunetka jednak świetnie się tutaj czuła. Pewnie szła przed siebie.
- Wiesz gdzie idziemy idziemy? - Zapytał tak dla pewności.
- Wiem, nie bój się nie zgubimy się. - Jeszcze mocniej ścisnęła palce na dłoni chłopaka. - Wiem, że cię to dręczy. To co się działo, kiedy jeszcze Zik był w tobie. W to wszystko wchodzi śmierć mojej rodziny. Cierpisz, bo nic nie możesz na to poradzić. Nie zwrócisz im życia to prawda. Ale... Chciałabym, abyśmy razem się za nich pomodlili.
Las, którym szli stawał się coraz rzadszy, aż ich oczom ukazała się ogromna polana. Kiedyś stały tu domy rodu Morri. Teraz natomiast po środku tego wielkiego obszaru stała ogromna skała, która była wyciosana w krztałt prostopadłościanu. Na kamieniu były wyryte imiona i nazwiska, poległych tu osób. Pod głazem stał dzbanek z świeżymi kwiatami i kilka świec.
Asakura był zaszokowany. Kinhon wypadł mu z ręki.
- Kiedy Dara mnie nękała, i nie mogłam spać, wpadłam na pomysł, że wypadałoby upamiętnić ich śmierć. - Wyjaśniła Aya, kucając i podnosząc księgę. Wcisnęła Kinhon do torby, bo jeszcze trochę i zgubi najważniejszą księgę Roisei. - Jak będę miała więcej pieniędzy postawię tu prawdziwy pomnik, narazie to prowizorka...
Asakura nie odezwał się. Dziesięć lat temu wyrządził tu swojej dziewczynie niewyobrażalnie wielką krzywdę. Zabrał jej wszystko co kochała i miała. Podszedł do nagrobka. Klęknął przed nim i ukłonił się.
Chciał tylko, aby rodzina Morrich miała spokojny spoczynek, aby wspierali we wszystkim swoją jedyną żyjącą przedstawicielkę, i aby czuwali nad nią. Żeby wybaczyli jej, że pokochała chłopaka, który wymordował jej klan. Sam nie prosił o przebaczenie. To było niemożlwe. Nikt nie przebaczyłby tragedii jaka stała się w tym miejscu...
Spojrzał w bok. Obok niego uklękła Aya. No tak.. Jej prawa normalności nie obowiązują...
Asakura spojrzał na kamień i wyryte na nim imiona.
- Patrz. - Powiedziała dziewczyna jeżdżąc po kamieniu palcem. - Reiko to moja mama, a to tato Minoru Morri
Chłopak uśmiechnął się mimowolnie. Spojrzał w oczy Ayi. Nie było w nich ani żalu, ani smutku. Wręcz przeciwnie. Wyglądała na bardzo dumną i szczęśliwą.
- Pamiętasz dużo osób... Miałaś wtedy tylko sześć lat. - Zauważył Asakura.
- Widzisz, mama aby opiekawać się nami zwolniła się z pracy. Siedziała w domu. Często opowiadała nam o naszej rodzinie. Nie tylko o Morrich, ale też o rodzinie mojej mamy.
- Hum? Czyli że twoji dziadkowie od strony mamy żyją? - Zapytał zdziwiony i trochę zszokowany czarnooki.
- Żyją. Ale wyklęli mamę za miłość do taty. Wiesz, nie chcieli, żeby wychodziła za kogoś z klanu Morri. Nie cieszyliśmy się dobrą sławą. Po za tym nie pamiętam jak mama miała na panieńskie, także nawet nie wiem kogo szukać. - Przyznała.
- Wiesz, to trochę smutne. - Zauważył Hao. Dziewczyna zaciekawiona spojrzała na szatyna. - No bo ty nie przekażesz swoim dzieciom nazwiska...
Aya zaśmiała się głośno.
- Ważne, że będą pamietać o dziadkach. Sama nazwa nie jest ważna. - Uśmiechneła się, po czym jej mina zrzedła. - Swoją drogą... Aya Asakura... AA... Anonimowy Akloholik... >_<
- No wiesz... - Hao trochę się oburzył.
- No żartuję.. Podoba mi się, podoba... Aya Asakura naprawdę ładnie brzmi. - Młoda Morri wstała. Położyła ręce na jego barkach i pocaowała go lekko w czubek główy. - Chodź już. Przepraszam, że poganiam, ale wiesz, zaraz mam do pracy i w ogóle...
- Wiem, wiem. - Chłopak wstał. Odeszli kilka kroków, po czym dziewczyna wyjęła z torby księgę. Podszydziła do góry. Po chwili nie było już po nich śladu...
*** Godzina 23.43 ***
W końcu nastał upragniony wieczór. Kiedy Aya przyszła z pracy było już po dziesiątej. Nawet nic nie jadła, wzięła prysznic i bachnęła się na tatami, w locie zasypiając. Reszta domowników już dawno spała. Ale czy wszyscy?
- Hao.. Śpisz? - Długwosy usłyszał głos Yoh. Od dobrej godziny jeżeli już w łóżkach, ale żaden z braci nie mógł jakoś zasnąć.
- Nie, nie śpię. - Powiedział Asakura. Przerwócił się na bok, tak aby móc patrzeć na bliźniaka.
- Co sie działo dziś rano? - Zapytał młodszy. Długowłosy spojrzał a niego ze zdziwieniem. Skąd ten mały skubaniec wiedział że coś się stało?
- Jak byliśmy w Chinach, to zaatakowała nas taka dziewczyna. Zabiem.. Zik zabił jej przyjaciókę. - Wyjaśnił Hao. Yoh uśmiechnął się smutno. Wyszedł ze swojego posłania i wcisnął się na chama pod kołdrę bliźniaka. Przytulił go mocno. Hao schował twarz w ramię drugiego Asakury.
- Nie martw się braciszku... To nie twoja wina, przecież wiesz...
- Wiem.. Ale to i tak... No wiesz. Chciałbym, żeby to się nigdy nie stało, żeby ludzie o tym zapomnieli. Albo abym stał się kimś innym, kogo nie znają... - Westchnął Długowłosy.
- Kiedyś zapomną. - Uśmiechnął się lekko Młodszy. - Nie martw się, nie dam cię nikomu skrzywdzić. Kocham cię. I nie zamieniłbym cię na żadnego innego brata.
Yoh zaśmiał się, ułożył wygodnie na posłaniu nadal przytulając rodzeństwo. Zaczął powoli odchodzić w objęcia Morfeusza.
- Ja też cię kocham Yoh. Dobranoc. - Hao pocałował brata, po czym w niedługim czasie też zasnął, czując ciepło swojego bliźniaka i nieprzepuszczalną dla nikogo barierę utworzoną z ramion Yoh.
YAYĆ *_*
Końcówka ywszła mi slodko przynajmniej według mnie XD
Cóż mogę rzec... Nie wiem XD nigdy nie wiem co pisać w tej części notki "do was"... Uh >_<
Wiecie może czy można coś zrobić ,nie niosąc do serwisu>, bo zalałam colą klawiaturę Q_Q I teraz mi przyciski ciężko chodzą T_T
A jak się tato dowie, że zalałam klawiaturę za 60 złoty, to mnie z domu wygoni...
Jak będziecie tak łaskawi to od razu możecie podać mi w komentarzach tytuły jakichś fajnych anime :> Bo mam ochotę coś obejrzeć, ale nie wiem co... Q_Q Wszystko co znam już obejrzałam...
I mam jeszcze jedno pytanie....
GDZIE JEST MÓJ ŚNIEG?! Q_Q Ja chcę ulepić bałwana!!
Pozdrawiam was gorąco ;*
PS: Gomen, za wszystkie błędy, ale mi nie podkreśla błędów, a sama wszystkich nie wychwycę wzrokiem Q_Q
PPS: Ostatnio uzależniłam się od tej minki Q_Q
^^
dziołcha... ta końcówka była wspaniała... rozwaliłaś mnie nią totalnie... toż ja cały czas beczę^^'' (nie, nie martw się, to ze wzruszenia^^') ja naprawdę jestem nienormalna pod tym względem...^^''w ogóle cały ten rozdział był taki... ciepły i przyjemny:) uwielbiam teksty rzucane tutaj przez bohaterówXD a i Shuichi bardzo mi się spodobał:) musi być świetnym chłopakiem;) tak mi się wydawało, że coś Aya ma za mało kłopotów, ale właśnie w tym momencie przyszły te demony;P podoba mi się, w jaki sposów Aya z nimi postąpiła. ewidentnie też są ofiarami tego wrednego demona z dziwnym imieniem na "D". tylko dlaczego mam wrażenie, że Masami wie coś niefajnego i nie chce się tym z ayą podzielić?==śliczny rozdział, mówiłam już?^^buziaczki i czekam na next:)nom, to ja sobie przeczytam tą końcówkę jeszcze ze dwadzieścia razy, ok?;D
OdpowiedzUsuńzapomniałabym... ostatnio oglądałam "Ao no Exorcist" i bardzo mi się podobało:) oczywiście fakt, że głównymi bohaterami sią bracia bliźniacy to czysty zbieg okoliczności i absolutnie nie miał wpływu na moje preferencjeXD
OdpowiedzUsuńNo jasne,że zainteresowana!Achhh...ta końcówka...Neeee*rozpływa się*Słodko^^ Już nie muszę słodzić herbaty.Jaka dłuuuuuuuga notka...jej^^ Ja tak chyba nie umiem^^"Ten chłopak na wózku (ależ oczywiście,że musiałam zapomnieć jego imie,jakżeby inaczej==) jest całkiem fajny,ale raczej nie przypadła mi do gustu jego dziewczyna. No niestety.Nie no,ten Haoś to myśli tylko o jednym^^ Nie ładnie...^^Nie wiem co mogłabym ci polecić do oglądania,bo pewnie wszystko widziałaś. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOhayo! Ta notka to arcydzieło literatury! Długa, poprawnie napisana, emocjonalna, pełna akcji oraz masy oryginalnych pomysłów! Aż chce mi się śmiać , płakać, uśmiechać oraz wnerwiać za ranienia postaci i robienie mętliku z ich spokojnego życia. Jednym słowem cudowna! To coś pięknego! - T v ^ - Czekam na next! Dawaj go szybko!!!!!!!!!! Pa! * v *
OdpowiedzUsuńKońcówka jest zdecydowanie słodka ^w^ i mega długa co mnie zadowala! O na wspomnienia się zebrało. Łoł! Zespół! Super. Ciekawe jak wypadną. A nastp.razem powiadamiaj mnie w księdze bo przeważnie tam zaglądam. Buziaki!
OdpowiedzUsuńwspominałam już może, że końcówka jest urzekająca?^o^
OdpowiedzUsuńkicię nazwaliśmy Toffi^^ ewentualnie Tofik^^ (widziałaś może tą reklamę Whiskasa? tą, gdzie kotek - Tofik raz jest, raz go nie ma; z naszą kicią jest tak samo - raz jest, raz jej nie ma, raz jej nie ma, raz jest^^)a stwierdzenie, że jest bardzo ruchliwa chyba w pełni nie oddeje tego, co my z nią mamyXD w każdym razie ubóstwia zlew w kuchni i cały czas w nim siedziXD i gryzie drucik do mycia naczyń^^' a ten taki korek-sitko, co się wkłada do zlewu, lubi roznosić po domu^^' i generalnie jest bardzo ciekawieXD
OdpowiedzUsuńTo ty?!?! Dawno temu przeczytałam twoje notki, ale jakoś nie miałam odwagi skomentować tego cuda ^^''. Tak, ja ta nieśmiała ^///^. Ale wracając do rzeczy, która mnie tu przygnała to z największą przyjemnością i z zaszczytem będę cię informować o nowych rozdziałach:) Jeśli tylko odwdzięczysz się tym samym?? Bardzo ładnie proszę^^ Ps. Jak już proszę to na całego, chciałabym wiedzieć o nowych notkach na twoich dwóch blogach, dobrze??^^PPs. Dodaję oba twoje opowiadania do linków.[swiat-li-anahi]Li Anahi
OdpowiedzUsuńNowa "Rysa" na swiat-li-anahi.blog.onet.pl Zapraszam^^.
OdpowiedzUsuńPiszesz super historię! Zwłaszcza teksty Ayi i Hao. Gdybym nie była takim leniem patentowanym (Mam nawet odznaczenie ^ ^" )to bym skomentowała wszystkie twoje notki. I tak większość z nich czytam na komórce na Angolu. :) Na tym moim Samsungu nawet sms-y nie chodzą -_-'' Grrrrr...... A, i openingi masz fajne. Napracowałaś się nad tym drugim. A co do pierwszego, jest super, ale jestem ciekawa skąd wzięłaś czy jak zrobiłaś Ayę. Jeśli jest taka kreskówka z chęcią bym ją obejrzała. Napiszesz, w jaki cudowny sposób się tam znalazła?:http://corka-wiatru.blog.onet.pl/1-Zal,2,ID440510607,nZ góry dziękuję. XD
OdpowiedzUsuń"Rysa czwarta" na http://swiat-li-anahi.blog.onet.pl/. Zapraszam ^^.
OdpowiedzUsuń