32. Brak sił.
Dedykacja dla Natachi.
Nagle klatka piersiowa długowłosego podniosła się.
- On ma jeszcze puls w żyłach! - Wrzasnął Yoh, który nie wiedział czy się cieszyc z tego odkrycia czy płakac.
- Mistrzu Yoh zabierz Hao do szpitala! Ja już poradzę sobie z Wyrzutkami. - Doradził Rio.
- To głupi pomysł! - Powiedziała Anna. - Rio sam przegrasz, niech Aya zabierze Hao.
- Anno spójrz na Ayę, ona nawet nie wie jak się nazywa. Nie dogadamy się z nią! A teraz wybaczcie, muszę ratowac brata. - Młodszy Asakura wziął bliźniaka na ręce i na Duchu Ognia, który chętnie służył pomocą aby uratowac swojego pana, poleciał w stronę kliniki.
Faktycznie młoda Morri wyglądała jakby jej ciało zniknęlo i została tylko dusza. Miała zapłakane oczy, które wydawały się byc blado-szare, a cera prawie biała. Patrzyła w bliżej nieokreślony punkt. O czym myślała? O niczym. Miała niesamowitą pustkę w głowie (tak jak ja w tej chwili.. dop. Autorki). Niby widziała, jednak obraz był niewyraźny. Słyszała, ale do jej uszu dochodził jedynie niezrozumiały szum. Dopiero zaczęło do niej docierac co się stało. Co ona ma robic?
- Zło zostało pokonane.. - Głos pochodził z Żelaznej Damy, która pooli otwierała się. Z środka wyszła Jeanne z łzami w oczach. - Kosztowało to nas wiele bólu, jednak w końcu się udało, świat jest wolny!
- O tak pani, Asakury nie da się już uratowac. Zginie w męczarniach.. Ale jeśli chcemy wyplenic całe zło, jego poplecznicy też muszą zginąc. - Spojrzał gniewnie na Ayę, Annę i Rio, którzy pozostali na placu boju.
- Myślałam, że chodzi wam tylko o Asakurę! - Powiedziała Eve.
- Cóż, mała korekta w planie. - Wyjaśnił Izo.
- Czyli ten miecz wcale nie wchłania złej mocy, ale po prostu zabija?! Oszukaliście mnie! - Wrzasnęła blondynka.
- Musieliśmy to zrobic dla wyższego dobra. - Wyjaśniła białowłosa.
- Chcieliście, abym zabiła własną siostrę? Co z was za ludzie? - Zapytała Eve, jednak nie dostała odpowiedzi. Zamiast tego Marco wyrwał jej miecz z ręki i ruszył do ataku. Jedynym walczącym był Rio, więc wynik byłby dośc przesądzony, gdyby nie odsiecz, która nadciągnęła.
- Chłopaki co wy tu robicie? - Zapytała Anna.
- Cóż, usłyszeliśmy odgłosy walki. A tak na serio to Tama.. - Zaczął swój wywód Usui, ale mu brutalnie przerwano.
- Może pogadamy później?! - Zaproponował Rio. Nowo przybyli (Drużyna Ren'a) zaczęli pomagac brunetowi. Niedługo to oni byli górą i Wyrzutki postanowili się wycofac. Jednak Izo nie wytrzymał. Wyrwał Marco miecz z ręki. Ruszył na młodą Morri. Kiedy ostrze było już bardzo blisko jej twarzy, dziewczyna złapała je obiema rękoma. Przekręciła przedmiot wykręcając dłonie chłopaka. Wstała.
Aya sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Nagle poczuła się jak lew na polowaniu. Wszystko robiła instynktownie. Wzięła miecz w lewą rękę i dosłownie przecięła Wyrzutka na pół.
Zaczęła rozumiec ich położenie (zapłon -.-). Nie mogła uwierzyc w naiwnośc swojej siostry. Spojrzała gniewnie na Eve. Zacisnęła chorą rękę w pięśc. Nie czuła bólu fizycznego, lecz jej serce krwawiło. Było przepełnione nieznanym żalem, który ogarniał jej całe ciało, przeradzając się powoli w gniew...
*** Szpital w Dobie ***
W holu szpitalnym zebrali się wszyscy przyjaciele. Faust kazał im tu czekac, a sam ratował szatyna.
- Nie rozumiem dalej, jak Jeanne, Marco i Lyserg mogli uciec. - Głośno myślał Joco.
- To proste. Całą resztę zabiła Aya, a człowiekowi przeciętemu na pół trudno uciekac. - Zauważył Horo.
- Zamknijcie się oboje! - Rozkazał przyjaciołom Ren, patrząc na młodą Morri, która siedziała skulona na krześle. Jej ubranie było całe we krwi. Ucierpiały również jej włosy, które na obecną chwilę sięgały dziewczynie ramion. Fakt faktem, że jak się rozszalała, to nie było mocnych. Wszystkich pod ostrze wzięła.. Tylko tej trójce udało się zbiec. Cóż, debile mają szczęście.
Drzwi do sali gdzie leżał Hao otworzyły się i wyszedł z nich Faust.
- I co? - Zapytał się Yoh.
- Cóż.. Nie mam dobrych wieści, ale z drugiej strony nie są one takie złe..
- Czyli? - Dopytywała się Anna.
- Hao na 50% szans na przeżycie.
- Tyle wiedziałem bez diagnozy, bo tyle jest zawsze.. - Burknął Ren.
- Ale jakim cudem? Aya była przeszyta wahadłem na wylot i nadal żyje! - Zaprzeczył Horo.
- To było trochę inne miejsce i widzicie, Ayą zająłem się od razu, a Hao trochę bardziej się wykrwawił. - Wytłumaczył blondyn.
Nagle usłyszeli czyjeś kroki. Wszyscy oprócz załamanej do końca brunetki spojrzeli w tamtą stronę. To szedł Silva.
- Witam Was. Słyszałem o tym "wypadku" i naprawdę, bardzo mi przykro.. Jednak przyszedłem do Ayi. Widzicie w naszym systemie pojawił się błąd. Podejrzewamy, że został wprowadzony przez Wyrzutków. Mam dobrą wiadomośc, twoja walka była nielegalna i obie drużyny przechodzą dalej. Tak jakby nic się nie wydarzyło.
Dziewczyna poderwała się na równe nogi. Przyciskając sędziego do ściany.
- Dziewczyny są poharatane, a wręcz rozłożone na części, a ta walka się nie liczy?! Czy wy jaja sobie robicie?!
- Jesteś dalej w Turnieju. Miałem nadzieję, że się ucieszysz.. - Pisnął członek rady.
- Przepraszam. - Puściła mężczyznę, a sama zaczęła odchodzic w tylko sobie znanym kierunku. Nie była zbyt fair wobec przyjaciół. Sama siebie nie rozumiała. Wyszła ze szpitala. Nie chciała tu siedziec. Bała się, że ktoś wyjdzie i powie.. Że Hao umarł. Tak na śmierc. W ogóle to Asakura dostał drugą szansę. Morri była pewna że umarł, jednak zaczął oddychac. Oczywiście cieszyła się z tego. Chociaż gdyby w ogóle to się nie stało, byłaby w niebo wzięta..
Jak ona nie docenia tego co ma. Dlaczego? Dlaczego musi byc taką idiotką? W ogóle po co go tu ciągnęła? Po co go namawiała, aby tu przyjeżdżał z nimi?
No nie.. Znowu to samo. Raz już miała taką chandrę, kiedy Hao i Yoh zostali wciągnięci do innego świata. Ale teraz jest co innego. Długowłosy został ciężko ranny i może nie przeżyc. A wtedy.. Ona chyba popełni samobójstwo. Przecież można się powiesic, pociąc żyły, nażrec się tabletek nasennych.. Kiedyś chciała za wszelką cenę zostac Królem Szamanów. Ale teraz jeśli dziewczyny nie wrócą do formy, to ona też odejdzie. Nie chce wygrac ich kosztem..
Nogi zaprowadziły Ayę do jeziora. To znaczy przypominało to bardziej oazę. Dookoła wody był piasek, jednak niewiele dalej rosły drzewa.
Młoda Morri usiadła na brzegu i zaczęła wrzucac kamyki do niewzruszonej niczym tafli. Chyba pójdzie do domu wziąc prysznic. Krew na ubraniach zaczęła jej doskwierac.
- Przepraszam. - Usłyszała za sobą cichy głos. Nie musiała się obracac, aby wiedzic kto to powiedział.
- Za co Eve? Za to że zraniłaś mnie, sprowadziłaś do szczytu depresji, zabrałaś demony, nie chciałaś słuchac, przyłączyłaś się do moich najgorszych wrogów, prawie zabiłaś chłopaka, czy za wszystko razem? - Zapytała brunetka z goryczą.
- Za wszystko. I jeszcze za to, że ci nie uwierzyłam. To demony.. - Mówiąc to blondynka przerwała dwa papierki, trzymane w ręku. Błysnęło światło i na piasku pojawiły się dwa stworzonka, niezwykle szczęśliwe z uwolnienia. Widząc jednak swoją panią w takim stanie posmutniały. Podeszły do Ayi i wtuliły się w nią. Dziewczyna uśmiechnięta odwzajemniła "uścisk".
- Tęskniłam za wami. Za tobą też Eve. Nawet nie wiesz jak bardzo.. Przez tyle lat.. A kiedy w końcu cię znów spotkałam, miałam jedno marzenie. Żebyś odeszła, ale teraz to mi obojętne. Jak chcesz to zostań. Najgorsze co możesz już zrobic to zabic resztę moich przyjaciół. Bo mi już chyba nie zależy na życiu.
- Co ty bredzisz? Masz wspaniałe życie!
Aya spojrzała na swoją bliźniaczkę jak na największą debilkę pod słońcem.
- Od kiedy pojawił się w nim Hao, to tak. - Przyznała po chwili. Przypomniało jej się jak go znalazła, jak się obudził. Ich wszystkie wspólne dni. I oczywiście pierwszy pocałunek, którego nie zapomni do końca życia.. Westchnęła uśmiechając się.
- Myślałam ,że jak się zjawię to będziesz wściekła. Że będziesz krzyczec. - Blondynka usiadła obok swojej bliźniaczki.
- Ależ ja jestem wściekła. Tylko ja już nie mam sił. Nie mam sił, aby z tobą walczyc. Bo kiedy z tobą walczę, to tak naprawdę walczę sama ze sobą. Skończyło się. Nie mam ochotę na walkę. Boję się jej. Myślisz, że jak teraz przyszłaś i powiedziałaś przepraszam to wszystko zmieni? To nic nie zmienia. To ty wdarłaś się do systemu, prawda? To ty ustaliłaś tą walkę?
- Tak. I jeszcze kilka innych. - Przyznała się starsza Morri. - Ale, oni mówili, że on cię zniewolił, i że jesteś nieszczęśliwa i...
- A czy ty mózgu swojego nie masz? Myślisz, że Hao wykonałby na mnie jakieś czary, żeby się ze mną całowac? Przecież gdyby chciał źle to od razu zaatakowałby Dobie.
- Nie pomyślałam.
- Wiesz to samo powiedziałam jak zapomniałam wziąc bluzy z domu, a na podwórku padało.
- Popełniłam błąd!
- Powiedziałabym coś, ale nie powiem, bo nie jestem taka wredna. Tak w ogóle to co ty tu robisz? Nie powinnaś byc w zaświatach?
- Tak, ale kiedy otworzyło się przejście, przez które przeszła Otsune, to ja skorzystałam z okazji. Tak znalazłam się w Dobie. Wiesz.. Ja może bym nie uwierzyła Wyrzutkom, ale.. Kiedy zobaczyłam cię z tym mordercą.. Ja sama nie wiedziałam co myślec.. I no jakoś tak..
- Nie wątpię, że "jakoś" tak. A Hao wcale nie jest mordercą. No.. Brał w tym udział, ale tylko ciałem. Gdyby był prawdziwym sobą, to na pewno nie zabiłby nikogo. Może jakby ktoś zasłużył.. Ale na pewno nie tak jak nasz klan.. Widzisz, kiedy Hao to robił, nie był sobą. Żył w nim wtedy inny duch.
- A skąd masz pewnośc, że on nie kłamie?
- Bo nikt, kto by chciał mi zaszkodzic nie rzuciłby się pod rozpędzony miecz, aby urotowac moją skórę. I nie troszczyłby się o mnie tak, jak Hao. On naprawdę żałuje tego co zrobił tobie i innym. Chciałby cofnąc czas. I w tej chwili ja też..
- I ja.. - Przyznała się dziewczyna.
Na twarz Ayi wszedł niewyraźny uśmiech. Dziewczyna wstała otrzepując się z piasku. Powoli ruszyła w stronę domu.
- Gdzie idziesz?
- Zetrzec z siebie krew. Przynajmniej z wierzchu. - Powiedziała nie czekając na reakcję siostry. - I wiesz. Mimo wszystko nadal cię kocham i nadal nie chcę z tobą walczyc.
Brunetka odeszła. Powoli, ale zdecydowanie. Z nadzieję, że jutro będzie lepiej. Musi byc. O tak. Trzeba byc pozytywnie nastawianym!
Bo przecież gorzej byc nie może...
Błagam Was nie mówicie, że tak późno i tak krótko, i tak beznadziejnie == Ja wiem, że tak jest. Nie musicie mnie przekonywac..
Dedykacja dla Natachi, bo dzięki niej zrobiłam Opening. Nie użyłam co prawda postaci podanych przez ciebie, ale to anime było obok i pomyślałam, że się trochę bardziej nada. W każdym razie zmotywowałaś mnie. Dziękuję ;*
Oprócz Openingu zrobiłam też Ending, ale niestety muszę go roic od nowa (a taki fajny wyszedł T.T), bo według You Tube zaruszam prawa autorskie piosenką. Ta..
Dobra, kończę, bo chcę, żeby notka ukazała się jeszcze w kwietniu ^^"
Pozdrawiam ;*
Nagle klatka piersiowa długowłosego podniosła się.
- On ma jeszcze puls w żyłach! - Wrzasnął Yoh, który nie wiedział czy się cieszyc z tego odkrycia czy płakac.
- Mistrzu Yoh zabierz Hao do szpitala! Ja już poradzę sobie z Wyrzutkami. - Doradził Rio.
- To głupi pomysł! - Powiedziała Anna. - Rio sam przegrasz, niech Aya zabierze Hao.
- Anno spójrz na Ayę, ona nawet nie wie jak się nazywa. Nie dogadamy się z nią! A teraz wybaczcie, muszę ratowac brata. - Młodszy Asakura wziął bliźniaka na ręce i na Duchu Ognia, który chętnie służył pomocą aby uratowac swojego pana, poleciał w stronę kliniki.
Faktycznie młoda Morri wyglądała jakby jej ciało zniknęlo i została tylko dusza. Miała zapłakane oczy, które wydawały się byc blado-szare, a cera prawie biała. Patrzyła w bliżej nieokreślony punkt. O czym myślała? O niczym. Miała niesamowitą pustkę w głowie (tak jak ja w tej chwili.. dop. Autorki). Niby widziała, jednak obraz był niewyraźny. Słyszała, ale do jej uszu dochodził jedynie niezrozumiały szum. Dopiero zaczęło do niej docierac co się stało. Co ona ma robic?
- Zło zostało pokonane.. - Głos pochodził z Żelaznej Damy, która pooli otwierała się. Z środka wyszła Jeanne z łzami w oczach. - Kosztowało to nas wiele bólu, jednak w końcu się udało, świat jest wolny!
- O tak pani, Asakury nie da się już uratowac. Zginie w męczarniach.. Ale jeśli chcemy wyplenic całe zło, jego poplecznicy też muszą zginąc. - Spojrzał gniewnie na Ayę, Annę i Rio, którzy pozostali na placu boju.
- Myślałam, że chodzi wam tylko o Asakurę! - Powiedziała Eve.
- Cóż, mała korekta w planie. - Wyjaśnił Izo.
- Czyli ten miecz wcale nie wchłania złej mocy, ale po prostu zabija?! Oszukaliście mnie! - Wrzasnęła blondynka.
- Musieliśmy to zrobic dla wyższego dobra. - Wyjaśniła białowłosa.
- Chcieliście, abym zabiła własną siostrę? Co z was za ludzie? - Zapytała Eve, jednak nie dostała odpowiedzi. Zamiast tego Marco wyrwał jej miecz z ręki i ruszył do ataku. Jedynym walczącym był Rio, więc wynik byłby dośc przesądzony, gdyby nie odsiecz, która nadciągnęła.
- Chłopaki co wy tu robicie? - Zapytała Anna.
- Cóż, usłyszeliśmy odgłosy walki. A tak na serio to Tama.. - Zaczął swój wywód Usui, ale mu brutalnie przerwano.
- Może pogadamy później?! - Zaproponował Rio. Nowo przybyli (Drużyna Ren'a) zaczęli pomagac brunetowi. Niedługo to oni byli górą i Wyrzutki postanowili się wycofac. Jednak Izo nie wytrzymał. Wyrwał Marco miecz z ręki. Ruszył na młodą Morri. Kiedy ostrze było już bardzo blisko jej twarzy, dziewczyna złapała je obiema rękoma. Przekręciła przedmiot wykręcając dłonie chłopaka. Wstała.
Aya sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Nagle poczuła się jak lew na polowaniu. Wszystko robiła instynktownie. Wzięła miecz w lewą rękę i dosłownie przecięła Wyrzutka na pół.
Zaczęła rozumiec ich położenie (zapłon -.-). Nie mogła uwierzyc w naiwnośc swojej siostry. Spojrzała gniewnie na Eve. Zacisnęła chorą rękę w pięśc. Nie czuła bólu fizycznego, lecz jej serce krwawiło. Było przepełnione nieznanym żalem, który ogarniał jej całe ciało, przeradzając się powoli w gniew...
*** Szpital w Dobie ***
W holu szpitalnym zebrali się wszyscy przyjaciele. Faust kazał im tu czekac, a sam ratował szatyna.
- Nie rozumiem dalej, jak Jeanne, Marco i Lyserg mogli uciec. - Głośno myślał Joco.
- To proste. Całą resztę zabiła Aya, a człowiekowi przeciętemu na pół trudno uciekac. - Zauważył Horo.
- Zamknijcie się oboje! - Rozkazał przyjaciołom Ren, patrząc na młodą Morri, która siedziała skulona na krześle. Jej ubranie było całe we krwi. Ucierpiały również jej włosy, które na obecną chwilę sięgały dziewczynie ramion. Fakt faktem, że jak się rozszalała, to nie było mocnych. Wszystkich pod ostrze wzięła.. Tylko tej trójce udało się zbiec. Cóż, debile mają szczęście.
Drzwi do sali gdzie leżał Hao otworzyły się i wyszedł z nich Faust.
- I co? - Zapytał się Yoh.
- Cóż.. Nie mam dobrych wieści, ale z drugiej strony nie są one takie złe..
- Czyli? - Dopytywała się Anna.
- Hao na 50% szans na przeżycie.
- Tyle wiedziałem bez diagnozy, bo tyle jest zawsze.. - Burknął Ren.
- Ale jakim cudem? Aya była przeszyta wahadłem na wylot i nadal żyje! - Zaprzeczył Horo.
- To było trochę inne miejsce i widzicie, Ayą zająłem się od razu, a Hao trochę bardziej się wykrwawił. - Wytłumaczył blondyn.
Nagle usłyszeli czyjeś kroki. Wszyscy oprócz załamanej do końca brunetki spojrzeli w tamtą stronę. To szedł Silva.
- Witam Was. Słyszałem o tym "wypadku" i naprawdę, bardzo mi przykro.. Jednak przyszedłem do Ayi. Widzicie w naszym systemie pojawił się błąd. Podejrzewamy, że został wprowadzony przez Wyrzutków. Mam dobrą wiadomośc, twoja walka była nielegalna i obie drużyny przechodzą dalej. Tak jakby nic się nie wydarzyło.
Dziewczyna poderwała się na równe nogi. Przyciskając sędziego do ściany.
- Dziewczyny są poharatane, a wręcz rozłożone na części, a ta walka się nie liczy?! Czy wy jaja sobie robicie?!
- Jesteś dalej w Turnieju. Miałem nadzieję, że się ucieszysz.. - Pisnął członek rady.
- Przepraszam. - Puściła mężczyznę, a sama zaczęła odchodzic w tylko sobie znanym kierunku. Nie była zbyt fair wobec przyjaciół. Sama siebie nie rozumiała. Wyszła ze szpitala. Nie chciała tu siedziec. Bała się, że ktoś wyjdzie i powie.. Że Hao umarł. Tak na śmierc. W ogóle to Asakura dostał drugą szansę. Morri była pewna że umarł, jednak zaczął oddychac. Oczywiście cieszyła się z tego. Chociaż gdyby w ogóle to się nie stało, byłaby w niebo wzięta..
Jak ona nie docenia tego co ma. Dlaczego? Dlaczego musi byc taką idiotką? W ogóle po co go tu ciągnęła? Po co go namawiała, aby tu przyjeżdżał z nimi?
No nie.. Znowu to samo. Raz już miała taką chandrę, kiedy Hao i Yoh zostali wciągnięci do innego świata. Ale teraz jest co innego. Długowłosy został ciężko ranny i może nie przeżyc. A wtedy.. Ona chyba popełni samobójstwo. Przecież można się powiesic, pociąc żyły, nażrec się tabletek nasennych.. Kiedyś chciała za wszelką cenę zostac Królem Szamanów. Ale teraz jeśli dziewczyny nie wrócą do formy, to ona też odejdzie. Nie chce wygrac ich kosztem..
Nogi zaprowadziły Ayę do jeziora. To znaczy przypominało to bardziej oazę. Dookoła wody był piasek, jednak niewiele dalej rosły drzewa.
Młoda Morri usiadła na brzegu i zaczęła wrzucac kamyki do niewzruszonej niczym tafli. Chyba pójdzie do domu wziąc prysznic. Krew na ubraniach zaczęła jej doskwierac.
- Przepraszam. - Usłyszała za sobą cichy głos. Nie musiała się obracac, aby wiedzic kto to powiedział.
- Za co Eve? Za to że zraniłaś mnie, sprowadziłaś do szczytu depresji, zabrałaś demony, nie chciałaś słuchac, przyłączyłaś się do moich najgorszych wrogów, prawie zabiłaś chłopaka, czy za wszystko razem? - Zapytała brunetka z goryczą.
- Za wszystko. I jeszcze za to, że ci nie uwierzyłam. To demony.. - Mówiąc to blondynka przerwała dwa papierki, trzymane w ręku. Błysnęło światło i na piasku pojawiły się dwa stworzonka, niezwykle szczęśliwe z uwolnienia. Widząc jednak swoją panią w takim stanie posmutniały. Podeszły do Ayi i wtuliły się w nią. Dziewczyna uśmiechnięta odwzajemniła "uścisk".
- Tęskniłam za wami. Za tobą też Eve. Nawet nie wiesz jak bardzo.. Przez tyle lat.. A kiedy w końcu cię znów spotkałam, miałam jedno marzenie. Żebyś odeszła, ale teraz to mi obojętne. Jak chcesz to zostań. Najgorsze co możesz już zrobic to zabic resztę moich przyjaciół. Bo mi już chyba nie zależy na życiu.
- Co ty bredzisz? Masz wspaniałe życie!
Aya spojrzała na swoją bliźniaczkę jak na największą debilkę pod słońcem.
- Od kiedy pojawił się w nim Hao, to tak. - Przyznała po chwili. Przypomniało jej się jak go znalazła, jak się obudził. Ich wszystkie wspólne dni. I oczywiście pierwszy pocałunek, którego nie zapomni do końca życia.. Westchnęła uśmiechając się.
- Myślałam ,że jak się zjawię to będziesz wściekła. Że będziesz krzyczec. - Blondynka usiadła obok swojej bliźniaczki.
- Ależ ja jestem wściekła. Tylko ja już nie mam sił. Nie mam sił, aby z tobą walczyc. Bo kiedy z tobą walczę, to tak naprawdę walczę sama ze sobą. Skończyło się. Nie mam ochotę na walkę. Boję się jej. Myślisz, że jak teraz przyszłaś i powiedziałaś przepraszam to wszystko zmieni? To nic nie zmienia. To ty wdarłaś się do systemu, prawda? To ty ustaliłaś tą walkę?
- Tak. I jeszcze kilka innych. - Przyznała się starsza Morri. - Ale, oni mówili, że on cię zniewolił, i że jesteś nieszczęśliwa i...
- A czy ty mózgu swojego nie masz? Myślisz, że Hao wykonałby na mnie jakieś czary, żeby się ze mną całowac? Przecież gdyby chciał źle to od razu zaatakowałby Dobie.
- Nie pomyślałam.
- Wiesz to samo powiedziałam jak zapomniałam wziąc bluzy z domu, a na podwórku padało.
- Popełniłam błąd!
- Powiedziałabym coś, ale nie powiem, bo nie jestem taka wredna. Tak w ogóle to co ty tu robisz? Nie powinnaś byc w zaświatach?
- Tak, ale kiedy otworzyło się przejście, przez które przeszła Otsune, to ja skorzystałam z okazji. Tak znalazłam się w Dobie. Wiesz.. Ja może bym nie uwierzyła Wyrzutkom, ale.. Kiedy zobaczyłam cię z tym mordercą.. Ja sama nie wiedziałam co myślec.. I no jakoś tak..
- Nie wątpię, że "jakoś" tak. A Hao wcale nie jest mordercą. No.. Brał w tym udział, ale tylko ciałem. Gdyby był prawdziwym sobą, to na pewno nie zabiłby nikogo. Może jakby ktoś zasłużył.. Ale na pewno nie tak jak nasz klan.. Widzisz, kiedy Hao to robił, nie był sobą. Żył w nim wtedy inny duch.
- A skąd masz pewnośc, że on nie kłamie?
- Bo nikt, kto by chciał mi zaszkodzic nie rzuciłby się pod rozpędzony miecz, aby urotowac moją skórę. I nie troszczyłby się o mnie tak, jak Hao. On naprawdę żałuje tego co zrobił tobie i innym. Chciałby cofnąc czas. I w tej chwili ja też..
- I ja.. - Przyznała się dziewczyna.
Na twarz Ayi wszedł niewyraźny uśmiech. Dziewczyna wstała otrzepując się z piasku. Powoli ruszyła w stronę domu.
- Gdzie idziesz?
- Zetrzec z siebie krew. Przynajmniej z wierzchu. - Powiedziała nie czekając na reakcję siostry. - I wiesz. Mimo wszystko nadal cię kocham i nadal nie chcę z tobą walczyc.
Brunetka odeszła. Powoli, ale zdecydowanie. Z nadzieję, że jutro będzie lepiej. Musi byc. O tak. Trzeba byc pozytywnie nastawianym!
Bo przecież gorzej byc nie może...
Błagam Was nie mówicie, że tak późno i tak krótko, i tak beznadziejnie == Ja wiem, że tak jest. Nie musicie mnie przekonywac..
Dedykacja dla Natachi, bo dzięki niej zrobiłam Opening. Nie użyłam co prawda postaci podanych przez ciebie, ale to anime było obok i pomyślałam, że się trochę bardziej nada. W każdym razie zmotywowałaś mnie. Dziękuję ;*
Oprócz Openingu zrobiłam też Ending, ale niestety muszę go roic od nowa (a taki fajny wyszedł T.T), bo według You Tube zaruszam prawa autorskie piosenką. Ta..
Dobra, kończę, bo chcę, żeby notka ukazała się jeszcze w kwietniu ^^"
Pozdrawiam ;*
[SPAM]Niedawno powstała nowa ocenialnia, jeśli chcesz by Twój blog został oceniony to zapraszam na http://krytyka--blogow.blog.onet .pl/Za SPAM przepraszam.
OdpowiedzUsuńMatko dziewczyno ty wiesz że przez ciebie w poprzedniej notce to się poryczałam i miałam takiego doła na sercu (o załamaniu to ja już nie mówię) przez kilka dni. Już myślałam że chcesz w ten sposób zakończyć tę historię, a tu wskrzesiłaś Hao. Nie masz pojęcia jak ci jestem za to wdzięcznaTvT. Mam nadzieję że new notek niedługo się pojawi i wprowadzisz do niej humoru takiego jak w starych notkach (kupimy dziecko na allegro ^.^).Duuuuużo natchnieniaod Ami-chan^,.,^
OdpowiedzUsuńNota bardzo nam się podobała, chociaż nie mamy wystarczająco wiele czasu, by ocenić każdy jej aspekt.Po pierwsze, bardzo nas cieszy, że Hao jednak żyje i jest szansa, że tak już pozostanie. Naszą ogromną radość wzbudziło również to, co przydarzyło się Wyrzutkom. Aya już dawno powinna była wyciąć w pień tę bandę fanatyków! Szkoda tylko, że uciekły najgorsze zakały tej organizacji. =.= Oby wkrótce ktoś zrobił coś w tej sprawie.Aya musiała być naprawdę bardzo zdruzgotana, skoro nie była w stanie nawet potraktować Eve w odpowiedni sposób. Za głupotę się płaci, więc blond-włosa siostra powinna była usłyszeć kilka nieprzyjemnych zdań, które wywołałyby stosownie wielkie poczucie winy, bo mamy wrażenie, że jednak nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. =.= Powinna szlochać i się kajać.czekamy z niecierpliwością na next. ^ ^Pozdrófka ;*
OdpowiedzUsuńHym. To ja powinnam przepraszać za spóźnienie nie ty. Nie wiem, mamy pomysły, ale przez nawał nauki muszę pisać po nocy. Teraz też powinnam się uczyć. Zresztą nieważne. Rozdział wcale nie był taki krótki. I nie rozumiem, o co ci chodzi. Bardzo fajnie go napisałaś. Współczuję Ayi, ale wydaje mi się, że Hao na pewno wyzdrowieje. Zresztą to nie jest zwykły szaman, poradzi sobie. Ha! Wreszcie ktoś dokopał tym maniakom. Na serio ich nienawidzę, denerwują mnie ich postaci. Szkoda, że Marco przeżył. Jego pierwszego bym zabiła, było by przynajmniej o jednego kretyna mniej. Siostra Ayi zachowuje się dość nieodpowiedzialnie. Nie lubię jak ktoś nagle zdaje sobie sprawę, że robił źle i próbuje przekonać innych do swojej niewinności. Oczywiście można takiej osobie przebaczyć, ale powinna ona wziąć całkowitą odpowiedzialność za własne czyny. Dobrze, że przynajmniej oddała Ayi demony. Szkoda tylko, że zdała sobie sprawę z swojej głupoty tak późno. Widzę, że zmieniłaś trochę grafikę na stronce. Bardzo ładnie to wyszło. Eh... u nas może coś pojawi się pod koniec tygodnia. Spróbuję zrobić wszystko, żeby do tego doszło. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się niebawem! Serdecznie pozdrawiam!!!:*:*:*
OdpowiedzUsuńAya genialna notka!!!!!!!!!!!! Proszę cię napisz notkę 33 , 12 maja ,a jak możesz to wcześniej , a i proszę spraw , aby Hao żył i się obudził, bo dostaje paranoi czekając co będzie w kolejnej notce. Uwielbiam tego bloga oraz twój blog o Lenie i Kati oraz o Ksey KyOyamie.I sumisan lub gomen za to , że dopiero teraz komentuje
OdpowiedzUsuńNie myśl , że ci się podlizuję , ale jesteś cudowna , wspaniała,genialna, niezwykła i super.
OdpowiedzUsuńjejku no...T-T szalenie bym chciała już przeczytać tę notkę, ale póki co korzystanie z Internetu mam ograniczone do minimum...T-T jak tylko skończą mi się matury u Ciebie nadrobię w pierwszej kolejności... a teraz tak szybko powiadamiam że nowa notka na www.asakura-no-futago.blog.onet.pl :)zapraszam:)
OdpowiedzUsuń