15. Nie potrebuję waszej pomocy!
" ... Ciemność. Ciemność ogarniająca polanę, na której trenowała mała, czarnowłosa dziewczynka. Już od sześciu godzin próbowała wykonać jakikolwiek mocniejszy atak na kontroli ducha. Na marne. Jej ataki nie mogły powalić nawet głupiej gałęzi! Jedyne czego się nabawiła to ran na całym ciele.
- Wracamy Nekomata. Znowu nic. Nasłucham się w domu.. Jaka to ja jestem.. Że Eve na pewno by to lepiej zrobiła, Eve mocniej uderza, Eve jest silniejsza.. A to moja wina, że siępóźniej urodziłam niż ona?! Ech.. - Narzekała sześciolatka do swojego ducha. Ojciec zawsze wychwalał jej siostrę bliźniaczkę. Tylko dlatego, że ona urodziła się 10 minut wcześniej od brunetki. Mała dziewczynka z zwieszonym łebkiem szła w kierunku swojej wioski, która składała się głównie z ludzi klanu Morri. Jeszcze nie wyszła z ogromnego lasu kiedy w oddali zauważyła ogień. Wielkie płomienia ognia. Szybko wskoczyła na swojego ducha stróża i "pojechała" na nim do domu. Jednak to co zastała mało miała związanego z domami i wioską. Pierwsze co zauważyła to jeden wielki płomień, a w nim szamanów, który ratowali najpierw swój dobytek, a potem już tylko życie swoje i swoich dzieci. Jednak nie udawało im się to. Zabójczy ogień "pożerał" ich. Mała nie myśląc dużo zaczęła biec w stronę budynku, tak bliskiego jej sercu. Cóż.. Tak jak wszystko dom brunetki był cały w ogniu. Nie mogła nawet otworzyć drzwi, gdyż wtedy sama spłonęłaby. Nagle usłyszała, że ktoś stanął bardzo blisko niej. Był to szatyn, mniej więcej w jej wieku, o oczach czarniejszych niż węgiel kamienny. W tych niezwykłych tęczówkach, lśniły iskry, które nie wróżyły nic dobrego..
- Widzisz. Gdyby twoi rodzice byli mądrzejsi nie doszłoby do tego.
- Co ty zrobiłeś?! I skąd masz tyle siły?! KIM TY JESTEŚ?!
- Jestem Zik Asakura. Przyszły Król Szamanów i wybawca Ziemi. I nie martw się tak o swoją rodzinę. Zaraz do nich dołączysz! HAHA..!!!
- Nie! Zostaw moją siostrę! - Wykrzyknęła mała dziewczynka o blond włosach. Obok niej stanął Houkou.
- Eve, nie! - Aya próbowała zatrzymać siostrę, która przygotowała się do ataku. Chłopak zaśmiał się, a przed nim wyrósł ogromny, czerwony, potwór, który złapał Blondyneczkę. Drugą łapą już sięgał po drugą dziewczynkę, lecz wtedy stało się coś dziwnego. Houkou, który rozłączył się z swoją szamanką złapał Ayę za kołnierz bluzki i ruszył, aby wydostać ją z płomieni. Zupełnie zdziwiona brunetka obróciła się tylko, aby zobaczyć, co z jej siostrą.
- O nie! EVE!! - Wrzasnęła, płacząc. Wszędzie widziała tylko ogień, który atakował ją z każdej strony. Demon uciekał w stronę lasu, aby uratować przerażoną dziewczynkę... "
Aya zerwała się z łóżka cała mokra. Ten sen.. Sen.. Największy koszmar jej życia, którego nigdy nie zapomni. Ale dlaczego teraz? Przecież tak dawno już te straszne wspomnienia nie wracały.. Od pojawienia się w jej życiu Hao.. Spojrzała na blondynkę, która najwyraźniej była zszokowana.
- Co ci jest? - Zapytała.
- Nic. Zły sen. - Wytłumaczyła brunetka. - I nie mów o tym Hao.
- Skoro to zły sen, to dlaczego nie chcesz, żeby Hao o tym wiedział?
- Anno nie denerwuj mnie! On by się o mnie zamartwiał. Nie chcę żeby wiedział. Obiecaj, że nie powiesz!
- Obiecuję. A skoro to TYLKO sen, to daj mi spać. Jutro z rana wstaję, aby dać specjalny trening Yoh. Dobranoc. - Powiedziała blondynka i nakryła się kołdrą. Młoda Morri westchnęła ciężko i podeszła do okna. Nie mogła uwierzyć, że to znowu wróciło. Oczywiście ciągle myślała o siostrze, ale te wspomnienia ją dobijały. Ech.. Dziewczyna podeszła do okna i wyjrzała na uśpione Dobie. Teraz było tu tak spokojnie. Żadnych walk, szamanów, bitew.. Tylko cisza i błogi spokój.. Nagle coś wleciało do pokoju. To było czarne, długie pióro. Aya dokładnie wiedziała do kogo to należy..
- Wyrzutki.. - Wycedziła przez zaciśnięte zęby, ściskając w ręku niczemu nie winne pióro. Jej strach przemienił się w złość. Jutro się z nimi policzy..
*** Ranek po śniadaniu ***
- Dobrze idziecie na trening.. - Zaczęła Anna, lecz ktoś jej brutalnie przerwał.
- Ja dziś nie idę na trening. To znaczy, będę trenować ze swoją drużyną. Cześć! - Aya nie pytając nikogo o zdanie wybiegła z domu. Słońce, które dopiero się obudziło leniwie spoglądało na nią zza niewielkiej chmurki. Wiał letni, ciepły wietrzyk. Młoda Morri zaszła do dziewczyn powiedzieć, że jakby się ktoś pytał to dziś jest z nimi na treningu. Kumiko i Naoko były trochę zdziwione, ale się zgodziły. W końcu co innego mogły zrobić?
Brunetka żwawo ruszyła na poszukiwanie Wyrzutków, co nie było wcale trudne. Jedynie oni w całej wiosce mają taki pogląd na świat.. Trochę to wyglądało jakby na nią czekali, bo znalazła dwóch szamanów w tej samej uliczce, co kiedyś.
- Witaj Morri. - Zaczął Marco.
- Dla Ciebie pani Morri.
- Jesteś bezczelna! - zawołał Lyserg, który był przygotowany do ataku podnosząc do góry rękę. Dziewczyna się tylko uśmiechnęła gorzko.
- Jeanne nie ma tyle odwagi, żeby się ze mną spotkać? Boi się mnie, tak samo jak reszta?
- Nasza pani niczego się nie boi! Szuka drogi światła i pragnie, abyś ty ją też odnalazła!
- Phi.. Nie prosiłam nikogo o pomoc, bo jej nie potrzebuję!
- Potrzebujesz i to nie wiesz jak bardzo. Nasza pani daje tobie światełko w tym czarnym tunelu nienawiści stworzonym przez Hao. Otwórz oczy, a zobaczysz, że błądzisz.. - Powiedział blondyn tym swoim wnerwiająco monotonnym głosem.
- Posłuchajcie mnie raz na zawsze. Nie chcę waszej pomocy, nie potrzebuję jej, a już na pewno dlatego, żebym odnalazła jakąś tam żarówkę!! Potrzebujecie kogoś silnego do waszej sekty?! Proszę bardzo! W Dobie, aż się roi od wrogów Hao, to dlaczego właśnie ja!? I kto wam pozwolił się grzebać w mojej przeszłości?!
- Widzisz jesteś zaślepiona! - Wrzasnął młody Dithel.
- Oj Lyserg, ty się kiedyś u mnie do szczekasz..! I to tak, że się sam w lusterku nie poznasz! - Powiedziała. - Już Cię pokonałam dwa.. Trzy razy, ale Cię oszczędzałam. Nie wiem czemu.. W końcu jesteś Wyrzutkiem.. Jednak pamiętaj. Następnym razem już nie będę taka dobra.
- To czemu nie atakujesz? - Zapytał blondyn.
- Może masz i rację.. - Prychnęła i nie myśląc długo (jak zwykle czyli..) wykonała kontrolę ducha. Miała mały dylemat, kogo pierwszego zaatakować.. Ale wybrała Lyserga. Jest głupszy i słabszy, a po za tym, to tylko on był nastawiony do walki.. I właśnie to brunetka wykorzysta. Zamachnęła się niby to na młodego Diethela, który nie spodziewając się niczego już wyciągną swoje wahadło i wycelował je w stronę młodej Morri, której prawdziwym celem był kto inny. Dziewczyna uskoczyła. Zielonowłosy nie poddawał się. Zaatakował jeszcze raz. Cofnęła się, unikając szklanego przedmiotu. Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, aż Aya nie znalazła się bardzo blisko Marco. Obróciła się i wbiła mu miecz w ramię, Lyserg nie spodziewał się takiej reakcji, sam wymierzył wahadło w dziewczynę, która umknęła nim młody Diethel pomyślał. Takim sposobem blondyn miał dwie rany - w lewym ramieniu po wyczynie brunetki, a w prawym po broni zielonookiego.
- Ty głupcze! - Wrzasnął "Starszy", który był najwyraźniej niezadowolony z obrotu sytuacji.
- Morri górą. Znudziło mi się poniżanie Lyserga, to się trochę zabawiłam tobą.. - Zaśmiała się Aya. Taka sytuacja podobała jej się i to strasznie.
- Widać, że trzymasz z Zik'iem! Jesteś samym złem!
- No co ty nie powiesz.. Po pierwsze nie trzymam z Zik'em, ale to dla was zbyt skomplikowane, abście to zrozumieli. Po drugie Hao by nie zrobił czegoś takiego. Sumienie mu nie pozwoli. Po trzecie.. Hm.. Czy ja jestem samym złem? Nie.. Ale jeśli ktoś mnie zdenerwuje potrafię byś groźna.. Jednak do was czuję jakiś sentyment. Zresztą.. Moje sny mają się nie powtórzyć, bo następnym razem to będzie trochę niżej, niż ramię, a Hao zostawcie w spokoju, a swoją złość przekierujcie na prawdziwego Zik'a. - Powiedziała, odwróciła się napięcie i ruszyła w stronę wyjścia, jakby nigdy nic, zostawiając nieźle wnerwionych Wyrzutków za sobą.
- Ale ja nie skończyłem! - Wrzasnął czternastolatek i w jednej sekundzie wyciągnął kryształ z ciała Marco. Wahadło z niesamowitą prędkością sunęło w stronę dziewczyny. Aya nie miała jak się bronić. Nie była przygotowana na coś takiego i już dawno rozłączyła się z duchami. Próbowała uskoczyć przed przecinającym powietrze przedmiotem. Lecz i tak została ranna. Wahadło swoim ostrym kątem rozerwało skórę ma jej brzuchu.
- Wow. Takiego czegoś nie spodziewałam się po tobie, Lyserg.. Dobra jak chcecie. Wojna..? Okey. Spodziewajcie się moich częstych wizyt. - Syknęła. Położyła swoją rękę na ranie i ruszyła szybkim krokiem do wyjścia. Skierowała swoje kroki do szpitala. Musieli jej to zszyć, żeby nikt się nie dowiedział, iż walczyła. Przeklinała w myślach Wyrzutków. Zastanawiała się nad bardzo istotną sprawą.
~ Dlaczego ja ich do cholery nie zabiłam?! ~ Ta myśl po prostu nie dawała jej żyć.. Szła właśnie szpitalnym korytarzem w stronę wyjścia, kiedy napotkała.. Hiro! Chłopak był cały w bandażach, a poruszał się o kuli. Cóż.. No nieźle grzmotnął w tą Arenę. Do dzisiaj trwa remont ^^"
- No nie.. Jeszcze Ciebie mi tu brakowało..
- Aya ja..
- Nic nie mów, proszę! Ja i tak mam dużo na głowie. Zaczyna się Turniej, mam jedną nieprzespaną noc w plecy, dziś pokłóciłam się z Wyrzutkami, właśnie zszyli mi otwartą ranę, a do tego ciągle oszukuję przyjaciół i co najważniejsze okłamuję i zatajam prawdę przed Hao, a jeśli jeszcze ty mi się na głowę zwalisz, to chyba oszaleję!! - Młoda Morri zaczęła niemiłosiernie machać rękami, przy czym chłopak unikał "ciosów". Nagle odezwała się jej rana, a ciało dziewczyny przeszył niemiłosierny ból. Oparła się o ścianę.
- Aya wyluzuj. Chciałem Cię tylko przeprosić. To co zrobiłem było.. Chamskie, głupie i strasznie niewdzięczne wobec Ciebie. Przepraszam.
- Hiro, ja.. Wiesz jedno głupie przepraszam nie załatwi sprawy. Wybacz mi, ale chcę do domu. - Powiedziała i wyminęła go. Teraz czuła.. Sama nie wiedziała co czuła. Ból i żal na pewno, ale oprócz tego jakąś niepewność.. Ech.. Jedyne czego pragnęła to paść plackiem na łóżko.. W końcu doszła do tak upragnionego budynku. Chyba nikt się nie skapnął, że dziewczyna nie stawiła się na treningu z swoją drużyną, bo nie zwrócili na nią szczególnej uwagi. Odetchnęła z ulgą.. Nagle zadzwoniły dzwonki wyroczni Drużyny Asakury. Yoh cały happy patrzył z kim walczą.
- Hm.. Drużyna Kaz'a.. Coś mi to mówi..
- Bo to z nimi walczyliśmy, o Hao. Wtedy, jak było to powstanie ludowe. - Przypomniała im młoda Morri. Chłopak w pomarańczowych słuchawkach uśmiechnął się od ucha do ucha. Był zadowolony. Chce pokonać ich, aby udowodnić niewinność Hao. Jednak, czy w taki sposób coś udowodni..? Czy tylko pogorszy sprawę..? Wszyscy szamani są tacy niesprawiedliwi.. Nawet nie zamienili z nim słówka, a już oskarżają.. Ach..
- Wybaczcie, że was opuszczę, ale idę się położyć. Dobranoc. - Powiedziała i poszła do pokoju, który dzieliła z Anną, próbując utrzymać pion przy przyjaciołach. Minęła próg, zamknęła drzwi i automatycznie rzuciła.. Ba rzuciła! Starając się nie kłaść na rannym boku, położyła się. Obrażenie bardzo ją bolało. Kręciła się na legowisku, jednak to nic nie dawało.. Dziewczyna czuła, że to będzie następna nieprzespana nocka..
MA-SAK-RA!!! Nie mam weny, nie chce mi się pisać, a do tego przez ostatnie pięć dni nie miałam neta ;( Dlaczego, jak mam testy, sprawdziany, muszę odpowiadać w szkole, mam wenę taką, że mogłabym napisać 10 notek jednego dnia, a jak są wakacje, moja rodzicielka nie czepia się o komputer, to moja wena też sobie urlop robi!? Ech.. Masakra.. Przynajmniej mnie wena na bloga o Naruto złapała, jedna pociecha.. Ech.. W następnej notce raczej będzie walka, a dalej chyba sobie zrobię przerwę od potyczek, bo to mi w ogóle wychodzi tak supeeer, że tylko brać żyletkę, szybciutko do łazienki i podciąć sobie żyły.. Ech.. Jakoś przeżyję ten okres. Obiecuję, że notka będzie jeszcze w tym miesiącu, szczególnie, że jest siódmego xD Czy szóstego?? Dobra mniejsza.. Już się sama pogubiłam ^^"
Dlatego, iż nie miałam neta nie mogłam czytać waszych notek, lecz już się za to zabieram.
Pozdrawiam i przepraszam za beznadziejną notkę ^^"
- Wracamy Nekomata. Znowu nic. Nasłucham się w domu.. Jaka to ja jestem.. Że Eve na pewno by to lepiej zrobiła, Eve mocniej uderza, Eve jest silniejsza.. A to moja wina, że siępóźniej urodziłam niż ona?! Ech.. - Narzekała sześciolatka do swojego ducha. Ojciec zawsze wychwalał jej siostrę bliźniaczkę. Tylko dlatego, że ona urodziła się 10 minut wcześniej od brunetki. Mała dziewczynka z zwieszonym łebkiem szła w kierunku swojej wioski, która składała się głównie z ludzi klanu Morri. Jeszcze nie wyszła z ogromnego lasu kiedy w oddali zauważyła ogień. Wielkie płomienia ognia. Szybko wskoczyła na swojego ducha stróża i "pojechała" na nim do domu. Jednak to co zastała mało miała związanego z domami i wioską. Pierwsze co zauważyła to jeden wielki płomień, a w nim szamanów, który ratowali najpierw swój dobytek, a potem już tylko życie swoje i swoich dzieci. Jednak nie udawało im się to. Zabójczy ogień "pożerał" ich. Mała nie myśląc dużo zaczęła biec w stronę budynku, tak bliskiego jej sercu. Cóż.. Tak jak wszystko dom brunetki był cały w ogniu. Nie mogła nawet otworzyć drzwi, gdyż wtedy sama spłonęłaby. Nagle usłyszała, że ktoś stanął bardzo blisko niej. Był to szatyn, mniej więcej w jej wieku, o oczach czarniejszych niż węgiel kamienny. W tych niezwykłych tęczówkach, lśniły iskry, które nie wróżyły nic dobrego..
- Widzisz. Gdyby twoi rodzice byli mądrzejsi nie doszłoby do tego.
- Co ty zrobiłeś?! I skąd masz tyle siły?! KIM TY JESTEŚ?!
- Jestem Zik Asakura. Przyszły Król Szamanów i wybawca Ziemi. I nie martw się tak o swoją rodzinę. Zaraz do nich dołączysz! HAHA..!!!
- Nie! Zostaw moją siostrę! - Wykrzyknęła mała dziewczynka o blond włosach. Obok niej stanął Houkou.
- Eve, nie! - Aya próbowała zatrzymać siostrę, która przygotowała się do ataku. Chłopak zaśmiał się, a przed nim wyrósł ogromny, czerwony, potwór, który złapał Blondyneczkę. Drugą łapą już sięgał po drugą dziewczynkę, lecz wtedy stało się coś dziwnego. Houkou, który rozłączył się z swoją szamanką złapał Ayę za kołnierz bluzki i ruszył, aby wydostać ją z płomieni. Zupełnie zdziwiona brunetka obróciła się tylko, aby zobaczyć, co z jej siostrą.
- O nie! EVE!! - Wrzasnęła, płacząc. Wszędzie widziała tylko ogień, który atakował ją z każdej strony. Demon uciekał w stronę lasu, aby uratować przerażoną dziewczynkę... "
Aya zerwała się z łóżka cała mokra. Ten sen.. Sen.. Największy koszmar jej życia, którego nigdy nie zapomni. Ale dlaczego teraz? Przecież tak dawno już te straszne wspomnienia nie wracały.. Od pojawienia się w jej życiu Hao.. Spojrzała na blondynkę, która najwyraźniej była zszokowana.
- Co ci jest? - Zapytała.
- Nic. Zły sen. - Wytłumaczyła brunetka. - I nie mów o tym Hao.
- Skoro to zły sen, to dlaczego nie chcesz, żeby Hao o tym wiedział?
- Anno nie denerwuj mnie! On by się o mnie zamartwiał. Nie chcę żeby wiedział. Obiecaj, że nie powiesz!
- Obiecuję. A skoro to TYLKO sen, to daj mi spać. Jutro z rana wstaję, aby dać specjalny trening Yoh. Dobranoc. - Powiedziała blondynka i nakryła się kołdrą. Młoda Morri westchnęła ciężko i podeszła do okna. Nie mogła uwierzyć, że to znowu wróciło. Oczywiście ciągle myślała o siostrze, ale te wspomnienia ją dobijały. Ech.. Dziewczyna podeszła do okna i wyjrzała na uśpione Dobie. Teraz było tu tak spokojnie. Żadnych walk, szamanów, bitew.. Tylko cisza i błogi spokój.. Nagle coś wleciało do pokoju. To było czarne, długie pióro. Aya dokładnie wiedziała do kogo to należy..
- Wyrzutki.. - Wycedziła przez zaciśnięte zęby, ściskając w ręku niczemu nie winne pióro. Jej strach przemienił się w złość. Jutro się z nimi policzy..
*** Ranek po śniadaniu ***
- Dobrze idziecie na trening.. - Zaczęła Anna, lecz ktoś jej brutalnie przerwał.
- Ja dziś nie idę na trening. To znaczy, będę trenować ze swoją drużyną. Cześć! - Aya nie pytając nikogo o zdanie wybiegła z domu. Słońce, które dopiero się obudziło leniwie spoglądało na nią zza niewielkiej chmurki. Wiał letni, ciepły wietrzyk. Młoda Morri zaszła do dziewczyn powiedzieć, że jakby się ktoś pytał to dziś jest z nimi na treningu. Kumiko i Naoko były trochę zdziwione, ale się zgodziły. W końcu co innego mogły zrobić?
Brunetka żwawo ruszyła na poszukiwanie Wyrzutków, co nie było wcale trudne. Jedynie oni w całej wiosce mają taki pogląd na świat.. Trochę to wyglądało jakby na nią czekali, bo znalazła dwóch szamanów w tej samej uliczce, co kiedyś.
- Witaj Morri. - Zaczął Marco.
- Dla Ciebie pani Morri.
- Jesteś bezczelna! - zawołał Lyserg, który był przygotowany do ataku podnosząc do góry rękę. Dziewczyna się tylko uśmiechnęła gorzko.
- Jeanne nie ma tyle odwagi, żeby się ze mną spotkać? Boi się mnie, tak samo jak reszta?
- Nasza pani niczego się nie boi! Szuka drogi światła i pragnie, abyś ty ją też odnalazła!
- Phi.. Nie prosiłam nikogo o pomoc, bo jej nie potrzebuję!
- Potrzebujesz i to nie wiesz jak bardzo. Nasza pani daje tobie światełko w tym czarnym tunelu nienawiści stworzonym przez Hao. Otwórz oczy, a zobaczysz, że błądzisz.. - Powiedział blondyn tym swoim wnerwiająco monotonnym głosem.
- Posłuchajcie mnie raz na zawsze. Nie chcę waszej pomocy, nie potrzebuję jej, a już na pewno dlatego, żebym odnalazła jakąś tam żarówkę!! Potrzebujecie kogoś silnego do waszej sekty?! Proszę bardzo! W Dobie, aż się roi od wrogów Hao, to dlaczego właśnie ja!? I kto wam pozwolił się grzebać w mojej przeszłości?!
- Widzisz jesteś zaślepiona! - Wrzasnął młody Dithel.
- Oj Lyserg, ty się kiedyś u mnie do szczekasz..! I to tak, że się sam w lusterku nie poznasz! - Powiedziała. - Już Cię pokonałam dwa.. Trzy razy, ale Cię oszczędzałam. Nie wiem czemu.. W końcu jesteś Wyrzutkiem.. Jednak pamiętaj. Następnym razem już nie będę taka dobra.
- To czemu nie atakujesz? - Zapytał blondyn.
- Może masz i rację.. - Prychnęła i nie myśląc długo (jak zwykle czyli..) wykonała kontrolę ducha. Miała mały dylemat, kogo pierwszego zaatakować.. Ale wybrała Lyserga. Jest głupszy i słabszy, a po za tym, to tylko on był nastawiony do walki.. I właśnie to brunetka wykorzysta. Zamachnęła się niby to na młodego Diethela, który nie spodziewając się niczego już wyciągną swoje wahadło i wycelował je w stronę młodej Morri, której prawdziwym celem był kto inny. Dziewczyna uskoczyła. Zielonowłosy nie poddawał się. Zaatakował jeszcze raz. Cofnęła się, unikając szklanego przedmiotu. Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, aż Aya nie znalazła się bardzo blisko Marco. Obróciła się i wbiła mu miecz w ramię, Lyserg nie spodziewał się takiej reakcji, sam wymierzył wahadło w dziewczynę, która umknęła nim młody Diethel pomyślał. Takim sposobem blondyn miał dwie rany - w lewym ramieniu po wyczynie brunetki, a w prawym po broni zielonookiego.
- Ty głupcze! - Wrzasnął "Starszy", który był najwyraźniej niezadowolony z obrotu sytuacji.
- Morri górą. Znudziło mi się poniżanie Lyserga, to się trochę zabawiłam tobą.. - Zaśmiała się Aya. Taka sytuacja podobała jej się i to strasznie.
- Widać, że trzymasz z Zik'iem! Jesteś samym złem!
- No co ty nie powiesz.. Po pierwsze nie trzymam z Zik'em, ale to dla was zbyt skomplikowane, abście to zrozumieli. Po drugie Hao by nie zrobił czegoś takiego. Sumienie mu nie pozwoli. Po trzecie.. Hm.. Czy ja jestem samym złem? Nie.. Ale jeśli ktoś mnie zdenerwuje potrafię byś groźna.. Jednak do was czuję jakiś sentyment. Zresztą.. Moje sny mają się nie powtórzyć, bo następnym razem to będzie trochę niżej, niż ramię, a Hao zostawcie w spokoju, a swoją złość przekierujcie na prawdziwego Zik'a. - Powiedziała, odwróciła się napięcie i ruszyła w stronę wyjścia, jakby nigdy nic, zostawiając nieźle wnerwionych Wyrzutków za sobą.
- Ale ja nie skończyłem! - Wrzasnął czternastolatek i w jednej sekundzie wyciągnął kryształ z ciała Marco. Wahadło z niesamowitą prędkością sunęło w stronę dziewczyny. Aya nie miała jak się bronić. Nie była przygotowana na coś takiego i już dawno rozłączyła się z duchami. Próbowała uskoczyć przed przecinającym powietrze przedmiotem. Lecz i tak została ranna. Wahadło swoim ostrym kątem rozerwało skórę ma jej brzuchu.
- Wow. Takiego czegoś nie spodziewałam się po tobie, Lyserg.. Dobra jak chcecie. Wojna..? Okey. Spodziewajcie się moich częstych wizyt. - Syknęła. Położyła swoją rękę na ranie i ruszyła szybkim krokiem do wyjścia. Skierowała swoje kroki do szpitala. Musieli jej to zszyć, żeby nikt się nie dowiedział, iż walczyła. Przeklinała w myślach Wyrzutków. Zastanawiała się nad bardzo istotną sprawą.
~ Dlaczego ja ich do cholery nie zabiłam?! ~ Ta myśl po prostu nie dawała jej żyć.. Szła właśnie szpitalnym korytarzem w stronę wyjścia, kiedy napotkała.. Hiro! Chłopak był cały w bandażach, a poruszał się o kuli. Cóż.. No nieźle grzmotnął w tą Arenę. Do dzisiaj trwa remont ^^"
- No nie.. Jeszcze Ciebie mi tu brakowało..
- Aya ja..
- Nic nie mów, proszę! Ja i tak mam dużo na głowie. Zaczyna się Turniej, mam jedną nieprzespaną noc w plecy, dziś pokłóciłam się z Wyrzutkami, właśnie zszyli mi otwartą ranę, a do tego ciągle oszukuję przyjaciół i co najważniejsze okłamuję i zatajam prawdę przed Hao, a jeśli jeszcze ty mi się na głowę zwalisz, to chyba oszaleję!! - Młoda Morri zaczęła niemiłosiernie machać rękami, przy czym chłopak unikał "ciosów". Nagle odezwała się jej rana, a ciało dziewczyny przeszył niemiłosierny ból. Oparła się o ścianę.
- Aya wyluzuj. Chciałem Cię tylko przeprosić. To co zrobiłem było.. Chamskie, głupie i strasznie niewdzięczne wobec Ciebie. Przepraszam.
- Hiro, ja.. Wiesz jedno głupie przepraszam nie załatwi sprawy. Wybacz mi, ale chcę do domu. - Powiedziała i wyminęła go. Teraz czuła.. Sama nie wiedziała co czuła. Ból i żal na pewno, ale oprócz tego jakąś niepewność.. Ech.. Jedyne czego pragnęła to paść plackiem na łóżko.. W końcu doszła do tak upragnionego budynku. Chyba nikt się nie skapnął, że dziewczyna nie stawiła się na treningu z swoją drużyną, bo nie zwrócili na nią szczególnej uwagi. Odetchnęła z ulgą.. Nagle zadzwoniły dzwonki wyroczni Drużyny Asakury. Yoh cały happy patrzył z kim walczą.
- Hm.. Drużyna Kaz'a.. Coś mi to mówi..
- Bo to z nimi walczyliśmy, o Hao. Wtedy, jak było to powstanie ludowe. - Przypomniała im młoda Morri. Chłopak w pomarańczowych słuchawkach uśmiechnął się od ucha do ucha. Był zadowolony. Chce pokonać ich, aby udowodnić niewinność Hao. Jednak, czy w taki sposób coś udowodni..? Czy tylko pogorszy sprawę..? Wszyscy szamani są tacy niesprawiedliwi.. Nawet nie zamienili z nim słówka, a już oskarżają.. Ach..
- Wybaczcie, że was opuszczę, ale idę się położyć. Dobranoc. - Powiedziała i poszła do pokoju, który dzieliła z Anną, próbując utrzymać pion przy przyjaciołach. Minęła próg, zamknęła drzwi i automatycznie rzuciła.. Ba rzuciła! Starając się nie kłaść na rannym boku, położyła się. Obrażenie bardzo ją bolało. Kręciła się na legowisku, jednak to nic nie dawało.. Dziewczyna czuła, że to będzie następna nieprzespana nocka..
MA-SAK-RA!!! Nie mam weny, nie chce mi się pisać, a do tego przez ostatnie pięć dni nie miałam neta ;( Dlaczego, jak mam testy, sprawdziany, muszę odpowiadać w szkole, mam wenę taką, że mogłabym napisać 10 notek jednego dnia, a jak są wakacje, moja rodzicielka nie czepia się o komputer, to moja wena też sobie urlop robi!? Ech.. Masakra.. Przynajmniej mnie wena na bloga o Naruto złapała, jedna pociecha.. Ech.. W następnej notce raczej będzie walka, a dalej chyba sobie zrobię przerwę od potyczek, bo to mi w ogóle wychodzi tak supeeer, że tylko brać żyletkę, szybciutko do łazienki i podciąć sobie żyły.. Ech.. Jakoś przeżyję ten okres. Obiecuję, że notka będzie jeszcze w tym miesiącu, szczególnie, że jest siódmego xD Czy szóstego?? Dobra mniejsza.. Już się sama pogubiłam ^^"
Dlatego, iż nie miałam neta nie mogłam czytać waszych notek, lecz już się za to zabieram.
Pozdrawiam i przepraszam za beznadziejną notkę ^^"
Zaraz cię normalnie zakatrupię! ><*Przestań mówić, że twoje notki są złe! Bo są bardzo dobre! Ty przynajmniej coś piszesz, a ja siedzę i nie potrafię się zmusić...ehh...teraz konkrety...Notka suuuuuuuuuuuuper!Głupie wyrzutki! Jak ja nienawidzę tych wypłoszy! Normalnie trzeba ich na szubienicę zabrać i zabić na miejscu przed całym Dobi! Ojojoj...zapędziłam się...no nic...Czekam na next!
OdpowiedzUsuńMów (a raczej pisz) co chcesz, nam się nota podobała! I bynajmniej nie jest to spowodowane wyłącznie tym, że długo na nią czekałyśmy! Naprawdę była niezła, a i opisy walk jak zwykle ci wyszły.Wyrzutki to jednak są jak... *zerkają w regulamin, nie ma nic o wulgaryzmach* jak wrzód na d.upie. =.= Nikt nie potrafi tak wkurzyć, a jednocześnie zażenować głupotą. -_- Są tak upierdliwi, zaślepieni i uparci, że wzbudzają naszą permanentną irytację. Jak można ślepo wierzyć w te wszystkie głupstwa, jakie wygłaszają Marco i Jeanne? Czy pozostali członkowie tego stowarzyszenia psychopatów nie mają wolnej woli i odrobiny intelektu? Chociaż nie, głupie pytani... xDMamy nadzieję, że złe sny Ayi jeszcze się powtórzą, co pozwoli jej odpowiednio zmasakrować Wyrzutków. xDCzekamy z niecierpliwością na next. ^^Pozdrófka ;*
OdpowiedzUsuńZapraszamy na new u nas. ^^ http://skremuje-was-wszystkich.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńnie no, ja nie rozumiem... czemu beznadziejna? mnie się podobała i to bardzo^^ czyli jak zwykle^^ ech, X-laws to jednak nieskończeni durnie...== takim to nie przemówisz do rozsądku z jednaj, banalnej przyczyny - oni go po prostu nie mają...== oj jeszcze popamiętają wkurzanie Morri, jeszcze popamiętają...XD notka super:):):) buziaczki i czekam na next:):):)
OdpowiedzUsuńZapraszamy na nową notkę na http://skremuje-was-wszystkich.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńnowa notka na www.asakura-twins.blog.onet.pl :)zapraszam:)
OdpowiedzUsuńFajny masz blog, może i mój Cię zainteresuje http://www.fun2fun.pl/ :-)
OdpowiedzUsuń