4. Wszystko co dobre szybko się kończy.
Pisałam to, słuchając "You're Beautiful". Może wy też tak zrobićie czytając ;)
Od pamiętnego czerwcowego popołudnia minęły już trzy tygodnie. Aya i Hoa wiedzieli, że wypowiedziane wtedy słowa były prawdziwe. Kochali się. Spędzali ze sobą dużo czasu i poznawali się coraz lepiej. Jedynie Aya musiała przyzwyczaić się do mruczenia. Hao nie dawał jej z tym spokoju. Lubił słuchać jak wydaje z siebie dźwięki oznaczające, że jest jej dobrze. Dowiedział się też, że nie tylko to jest oznaką "kociej natury" Morri. Dziewczyna nie lubi wody, (Ta.. Dowiedziałem się tego jak wrzuciłem ją do jeziora. Odtąd wiem też, że dobrze kopie. Nadal boli... T.T dop.Hao) pije mleko i ma bardzo dobry słuch. I myszy się jej boją, ^^ bo chodź chłopak się natrudził i szukał ich w całym domu, to żadnej nie znalazł.
A: TO jak mnie nie ma w domu, bo pracuję, to Ty myszy łapiesz o.O?
H: Nudziło mi się. O poza tym, to chciałem zobaczyć jak zareagujesz na myszkę. A dokładniej czy ją zjesz ^^
A: Pożałujesz tego!
H: AŁA!!! ><
Ta... Wracając do tematu. Wszystko układało się dobrze. Anomalie zachodzące u dziewczyny nie przeszkadzały jej w normalnym życiu. Które teraz dzieliła z Hao...
Pewnego dnia nasi nastolatkowie siedzieli w domu. Aya czytała książkę, a Hao strasznie się nudził. Zaczął bawić się włosami dziewczyny.
- No dobra to co robimy? - Zapytała nagle brunetka.
- No, ty czytasz książkę.
- Czytałam. Bo ja to tej czynności potrzebuję skupienia. A nie mogę się skupić jak ktoś mi robi loczki na głowie. I nawet nie próbuj mnie drapać za uchem! - Powiedziała i na wszelki wypadek odeszła od swojego "napastnika".
- Hm... Może się przejdziemy? Dzień jest taki ładny. I nie jest tak gorącą jak wczoraj. No, bo 42 stopnie to jak dla mnie za dużo.
- No to chodź. Na co jeszcze czekasz? Nie będę na Ciebie czekała. - Powiedziała z uśmiechem niebieskooka wychodząc z domu. Hao uśmiechnął się i ruszył za dziewczyną.
Tak, dziś na podwórku było naprawdę pięknie. Słońce świeciło, a na niebie nie było żadnej chmurki. Motylki latały dookoła zapylając kwiaty. Pszczółki w pośpiechu robiły miód. Mrówki chodziły tu i tam, zbierając patyki i inne rzeczy potrzebne do budowy mrowiska. Bezpańskie koty leżały na drzewach w ich cieniu. Ogólnie wszystko tętniło radością.
- To gdzie pójdziemy? - Zapytała dziewczyna.
- Do lasu. Tu jest za duży tłum, a ja nie lubię siedzieć w tych restauracjach i barach, gdzie się na nas dziwnie gapią. - Powiedział i obią w pasie Ayę.
- To się na Ciebie patrzą, bo chodzisz w tej pelerynie.
- Co masz do mojej peleryny? Ona jest jedyna w swoim rodzaju!
- Tak, jak jej właściciel.
- Nom. - Zaśmiał się Asakura.
- Wiesz co chociaż z tym nie mogę się zgodzić. Twoja twarz jest podwojona. - Uśmiechnęła się i lekko oparła głowę na ramieniu Hao.
- Jak to podwojona? - Szaman nie wiedział o co chodzi.
- No, przecież masz brata bliźniaka. Jesteście tacy sami. Tylko obciąć tobie włosy i będziesz Yoh. Nawet ja bym Cię nie rozpoznała. A właśnie jeśli już o tym mówimy. Pewnie będziesz chciał pojechać do brata, no nie?
- Zwariowałaś! I co ja miałbym mu powiedzieć? Sorry braciszku, za to, że próbowałem Cię zabić i zniszczyć całą planetę, ale zmieniłem się? On i jego przyjaciele zabiliby mnie zanim zdążyłbym otworzyć usta. Aya obiecaj mi coś.
- Co?
- Jak kiedyś spotkasz mojego brata, to nie mów mu o mnie, okey?
- Dobrze. - Szli w milczeniu. Oboje myśleli o czym innym. On - jakby zareagował jego brat, ona - dlaczego Hao nie chce widzieć brata?
Znaleźli się na polanie w lesie nieopodal miasta(dużej wsi), położyli się na trawie oglądając obłoczki. Nagle tę błogą ciszę, którą dotychczas przerywał jedynie śpiew ptaków, ogarnął straszliwy huk. To był atak. Nastolatkowie od razu stanęli na równe nogi. Kto ich zaatakował?
- Zik, a więc Yoh Cię nie pokonał?! W takim razie my to zrobimy! Przygotuj się na śmierć! - Przed nimi stał czarnowłosy chłopak o czerwonych oczach. Za nim stało jeszcze czterech chłopaków. (To ich fota >klik< ^^").
- CO?! - Wykrzyczeli jak na komendę Hao i Aya.
- Ty, dziewczyno, również zapłacisz za to, że przyłączyłaś się to Zik'a Asakury! Jego zło na zawsze zniknie z tego świata! Już udało nam się zniszczyć całą twoją bandę. Tak... Bez Ciebie byli słabi.
- Zabiłeś ich? - Zapytał Hao z niedowierzaniem. Przecież oni nie byli niczemu winni. Tylko wykonywali polecenia Zik'a. - Jak mogłeś! Jak mogliście! Przecież oni byli niewinni!
- I kto to mówi? Wszyscy, którzy są z Tobą zginął! I ta ptaszyna za tobą też!
- Nie jestem żadną ptaszyną! A jak już mam być zwierzęciem to wybieram kota! I nikt nie będzie obrażał mnie ani Hao! Nie znacie go i nic o nim nie wiecie! Więc na jakiej podstawie go oskarżacie?!
- Wystarczy nam to, co zrobił naszym rodzinom! Ty na pewno masz rodzinę, a my wychowaliśmy się sami! Ty nic o tym nie wiesz! - Powiedział tym razem czerwonowłosy.
- Nie wiesz jak bardzo się mylisz! Nie będę stała i słuchała jak oczerniacie moich bliskich! Nawet nie wiem kim jesteście, ale... Nekomata do naszyjnika! Houkou do pierścienia! - Krzyknęła i dookoła zrobiło się najpierw ciemno potem jasno. Dookoła dziewczyny tańczyły dwa światła - czarny i biały. Aya podrzuciła pierścień do góry, a białe światło wniknęło w niego. W jej ręce pojawił się biały miecz. Za to drugie światło, "wskoczyło" do naszyjnika. Czarne światło rozbłysło tak mocno, że nikt nic przez chwilę nie widział. Kiedy ludzie odzyskali wzrok zobaczyli, że na polanie nie ma już dziewczyny. Stała tam wojowniczka o kocich uszach i ogonie z długimi pazurami i lśniącym mieczem w ręku.
- Wow... - Szepnął Hao z pełnym podziwy wzrokiem. - To ja już wiem czemu mruczysz.
- YYY... Jesteś już takim tchórzem, że wystawisz to walki jakąś tak dziewuszkę? - Powiedział białowłosy.
- Pożałujesz tego! - Warknęła Aya i ruszyła do ataku. Nikt ją nie będzie nazywać dziewuszką! - Czerwone ostrze! - Jej biały dotąd miecz stał się krwiście czerwony. Zamachnęła się i z ostrza wyleciała ognista łuna, która skierowana była w stronę białowłosego. Chłopak machnął ręką, a przed nim wyrosło czarne "coś", które odparło atak.
- Co to jest?! - Anakura jeszcze nigdy nie widział czegoś takiego. Obok reszty wyrosły takie same "cosie".
- To są Czarne Gryfy. Nasze duchy stróże. - Odparł niebiesko włosy (Oto fotka tych gryfów >klik<). - Przywitajcie się ładnie. Bo to ostatnie stworzenia jakie poznacie na tym świecie! - Powiedziawszy to zaczął machać w dziwny sposób ręką. Gryf poderwał się do lotu i z wysokości około 4m zaczął szybko spadać na dziewczynę. Jednak ta dzięki kocim dodatkom, była bardzo szybka i zwinna. Uniknęła zderzenia z "ptakiem".
- Hao, nie stój tak! Może zrobiłbyś kontrolę ducha?! - Powiedziała zażenowana tym, że jej chłopak stoi i się tylko na nią patrzy. Asakura jakby wybudzony z snu, wystawił rękę, w której pojawił się Ognisty miecz.
Walka była bardzo zawzięta. Szczególnie, że było pięć na dwóch, a Aya i Hao nie mogli znaleść medium przeciwników. Tych pięć chłopaków nawet nic nie mówiło tylko machało rękoma! To było bez sensu! W pewnym momencie Asakura spostrzegł, że za każdym razem kiedy machają ręką, drugą kończyną trzymają krzyż na swojej szyi.
- Aya wiem już czym jest ich medium! To te medaliony krzyże! - Powiedział do dziewczyny, która w mig załapała o co chodzi. Podbiegła do najmniejszego chłopaka i po chwili walki, zerwała z jego szyi Krzyż. Rzuciła na ziemię i nadepnęła na niego swoim adidasem. Naszyjnik rozpadł się na wykałaczki (bo był wykonany z drewna) a jeden z Gryfów wybuchł.
- Hao to działa! - Uradowała się i ruszyła na następnego czerwonowłosego. Z nim nie było tak łatwo. Za raz uderzał w nią strumieniem piór, które były ostro zakończone. Pomimo swojej zwinności Morri nie zdołała uciekać przed wszystkimi. Miała na swym ciele dużo ran z których sączyła się krew. Jednagrze z tym chłopakiem również dała radę. Spojrzała na Hao. On również pokonał dwóch wrogów. Został tylko jeden. Czarnowłosy i najstarszy. Brunetka nie wiedząc czemu miała przeczucie, że to nie będzie łatwe. Zaatakowała pierwsza. Jej miecz zrobił się złoty, a z ostrza poleciało kilka błyskawic. Gryf obronił się i swojego pana odbijając atak. Odbite błyskawice zaczęły lecieć w stronę Ayi. Dziewczyna ledwie zdążyła uciec. Hao też próbował swoich sił, jednak jemu również się to nie udawało. W końcu zaatakowali razem i zdobyli Krzyż. Jakie było ich zdziwienie, kiedy po rozbiciu przedmiotu, Gryf nadal istniał.
- Ale jak? Przecież to było twoje medium! - Krzyknęła Morri, która już była zmęczona walką. Zresztą nie tylko ona. Oboje z Asakurą mieli dużo ran i zadrapań. Do tego Hao miał prawie niewładną nogę, przez którą nie mógł za bardzo się ruszać.
- To koniec! Wasz koniec! - Powiedział z szyderczym uśmiechem brunet i machnął ręką. Wtedy nastolatkowie zauważyli, że na jego prawej ręce znajduje się pierścień, świecący bladą poświatą. No dobra, ale jak mu zabrać pierścień? Rękę mu uciąć o.O? - Czarne skrzydła! - Chłopak wrzasnął i w stronę Asakury poleciały czarne pióra Gryfa, które były wypełnione czymś paraliżującym. Szatyn wiedział to bo ,po ostatnim uderzeniu kiedy ptasia sierść (synonim od pióra xD) trafiła w jego nogę, nie mógł jej używać. Teraz również nie mógł się ruszyć. Musiał przyjąć pióra czołowo. Wiedział, że w niego trafią, ale nie miał wyjścia. Kiedy ptasia sierść była bardzo blisko niego zamknął oczy. Nagle poczuł, że coś go odpycha, a on ląduję na ziemi. Otworzył oczęta.
- Aya... - Wyszeptał widząc bezwładnie leżącą dziewczynę na trawie.
- Szkoda, że taka ładna dziewczyna musi umrzeć.
- Dlaczego umrzeć? Przecież to ją tylko sparaliżowało!
- Nie... Te pióra były z trucizną. I ta biedaczka umrze przez Ciebie. Uratowała, kogoś kto nie był tego wart, ponieważ to morderca. Nic nie znaczący morderca... - Brunet uśmiechnął się pogardliwie. Widział narastające przerażenie w oczach Asakury. - Za moją rodzinę! - Wrzasnął chłopak o czerwonych oczach i Gryf rzucił następnymi piórami. Tym razem zatrzymały się one na czymś, co przeraziło bruneta. Przed nim stał Duch Ognia, który trzymał w swoich szponach Gryfa.
- Nie! - Krzyknął, jednak Duch ognia zamachnął drugą łapą i uderzył człowieka, który padł nieprzytomny pod drzewem. Ognisty potwór postawił przy nim Hao. Chłopak zdjął pierścień z bezwładnej ręki szamana i cisnął nim o ziemię, niszcząc go (pierścień, nie szamana). Gryf prysnął.
- Za Ayę. - Powiedział Asakura. Podszedł do dziewczyny i wziął ją na ręce. Ledwo oddychała.
- Przepraszam... - Szepnął i ile miał siły w nogach(a raczej w jednej nodze)biegł (szedł) do szpitala. Ludzie, których mijał.. Nawet nie spytali co się stało. Czy pomóc? A przecież musieli widzieć cierpienie chłopaka i bladą jak ściana(Właśnie dlaczego się mówi "Blady jak Ściana"? Ja mam pomarańczowe ściany w pokoju i wcale nie są blade!)dziewczynę, która już chyba nie oddychała. Na szczęście szpital był nawet niedaleko. Kiedy Hao przekroczył próg budynku od razu podbiegły do niego pielęgniarki. Zawołały lekarza, który zabrał Ayę. Z wykończenia Asakura osunął się na krzesło stojące nieopodal. Nie obchodziło go co się z nim stanie. Pragnął tylko tego, aby młoda Morri przeżyła. Nie mógł jednak długo nad tym myśleć. Zemdlał...
Od pamiętnego czerwcowego popołudnia minęły już trzy tygodnie. Aya i Hoa wiedzieli, że wypowiedziane wtedy słowa były prawdziwe. Kochali się. Spędzali ze sobą dużo czasu i poznawali się coraz lepiej. Jedynie Aya musiała przyzwyczaić się do mruczenia. Hao nie dawał jej z tym spokoju. Lubił słuchać jak wydaje z siebie dźwięki oznaczające, że jest jej dobrze. Dowiedział się też, że nie tylko to jest oznaką "kociej natury" Morri. Dziewczyna nie lubi wody, (Ta.. Dowiedziałem się tego jak wrzuciłem ją do jeziora. Odtąd wiem też, że dobrze kopie. Nadal boli... T.T dop.Hao) pije mleko i ma bardzo dobry słuch. I myszy się jej boją, ^^ bo chodź chłopak się natrudził i szukał ich w całym domu, to żadnej nie znalazł.
A: TO jak mnie nie ma w domu, bo pracuję, to Ty myszy łapiesz o.O?
H: Nudziło mi się. O poza tym, to chciałem zobaczyć jak zareagujesz na myszkę. A dokładniej czy ją zjesz ^^
A: Pożałujesz tego!
H: AŁA!!! ><
Ta... Wracając do tematu. Wszystko układało się dobrze. Anomalie zachodzące u dziewczyny nie przeszkadzały jej w normalnym życiu. Które teraz dzieliła z Hao...
Pewnego dnia nasi nastolatkowie siedzieli w domu. Aya czytała książkę, a Hao strasznie się nudził. Zaczął bawić się włosami dziewczyny.
- No dobra to co robimy? - Zapytała nagle brunetka.
- No, ty czytasz książkę.
- Czytałam. Bo ja to tej czynności potrzebuję skupienia. A nie mogę się skupić jak ktoś mi robi loczki na głowie. I nawet nie próbuj mnie drapać za uchem! - Powiedziała i na wszelki wypadek odeszła od swojego "napastnika".
- Hm... Może się przejdziemy? Dzień jest taki ładny. I nie jest tak gorącą jak wczoraj. No, bo 42 stopnie to jak dla mnie za dużo.
- No to chodź. Na co jeszcze czekasz? Nie będę na Ciebie czekała. - Powiedziała z uśmiechem niebieskooka wychodząc z domu. Hao uśmiechnął się i ruszył za dziewczyną.
Tak, dziś na podwórku było naprawdę pięknie. Słońce świeciło, a na niebie nie było żadnej chmurki. Motylki latały dookoła zapylając kwiaty. Pszczółki w pośpiechu robiły miód. Mrówki chodziły tu i tam, zbierając patyki i inne rzeczy potrzebne do budowy mrowiska. Bezpańskie koty leżały na drzewach w ich cieniu. Ogólnie wszystko tętniło radością.
- To gdzie pójdziemy? - Zapytała dziewczyna.
- Do lasu. Tu jest za duży tłum, a ja nie lubię siedzieć w tych restauracjach i barach, gdzie się na nas dziwnie gapią. - Powiedział i obią w pasie Ayę.
- To się na Ciebie patrzą, bo chodzisz w tej pelerynie.
- Co masz do mojej peleryny? Ona jest jedyna w swoim rodzaju!
- Tak, jak jej właściciel.
- Nom. - Zaśmiał się Asakura.
- Wiesz co chociaż z tym nie mogę się zgodzić. Twoja twarz jest podwojona. - Uśmiechnęła się i lekko oparła głowę na ramieniu Hao.
- Jak to podwojona? - Szaman nie wiedział o co chodzi.
- No, przecież masz brata bliźniaka. Jesteście tacy sami. Tylko obciąć tobie włosy i będziesz Yoh. Nawet ja bym Cię nie rozpoznała. A właśnie jeśli już o tym mówimy. Pewnie będziesz chciał pojechać do brata, no nie?
- Zwariowałaś! I co ja miałbym mu powiedzieć? Sorry braciszku, za to, że próbowałem Cię zabić i zniszczyć całą planetę, ale zmieniłem się? On i jego przyjaciele zabiliby mnie zanim zdążyłbym otworzyć usta. Aya obiecaj mi coś.
- Co?
- Jak kiedyś spotkasz mojego brata, to nie mów mu o mnie, okey?
- Dobrze. - Szli w milczeniu. Oboje myśleli o czym innym. On - jakby zareagował jego brat, ona - dlaczego Hao nie chce widzieć brata?
Znaleźli się na polanie w lesie nieopodal miasta(dużej wsi), położyli się na trawie oglądając obłoczki. Nagle tę błogą ciszę, którą dotychczas przerywał jedynie śpiew ptaków, ogarnął straszliwy huk. To był atak. Nastolatkowie od razu stanęli na równe nogi. Kto ich zaatakował?
- Zik, a więc Yoh Cię nie pokonał?! W takim razie my to zrobimy! Przygotuj się na śmierć! - Przed nimi stał czarnowłosy chłopak o czerwonych oczach. Za nim stało jeszcze czterech chłopaków. (To ich fota >klik< ^^").
- CO?! - Wykrzyczeli jak na komendę Hao i Aya.
- Ty, dziewczyno, również zapłacisz za to, że przyłączyłaś się to Zik'a Asakury! Jego zło na zawsze zniknie z tego świata! Już udało nam się zniszczyć całą twoją bandę. Tak... Bez Ciebie byli słabi.
- Zabiłeś ich? - Zapytał Hao z niedowierzaniem. Przecież oni nie byli niczemu winni. Tylko wykonywali polecenia Zik'a. - Jak mogłeś! Jak mogliście! Przecież oni byli niewinni!
- I kto to mówi? Wszyscy, którzy są z Tobą zginął! I ta ptaszyna za tobą też!
- Nie jestem żadną ptaszyną! A jak już mam być zwierzęciem to wybieram kota! I nikt nie będzie obrażał mnie ani Hao! Nie znacie go i nic o nim nie wiecie! Więc na jakiej podstawie go oskarżacie?!
- Wystarczy nam to, co zrobił naszym rodzinom! Ty na pewno masz rodzinę, a my wychowaliśmy się sami! Ty nic o tym nie wiesz! - Powiedział tym razem czerwonowłosy.
- Nie wiesz jak bardzo się mylisz! Nie będę stała i słuchała jak oczerniacie moich bliskich! Nawet nie wiem kim jesteście, ale... Nekomata do naszyjnika! Houkou do pierścienia! - Krzyknęła i dookoła zrobiło się najpierw ciemno potem jasno. Dookoła dziewczyny tańczyły dwa światła - czarny i biały. Aya podrzuciła pierścień do góry, a białe światło wniknęło w niego. W jej ręce pojawił się biały miecz. Za to drugie światło, "wskoczyło" do naszyjnika. Czarne światło rozbłysło tak mocno, że nikt nic przez chwilę nie widział. Kiedy ludzie odzyskali wzrok zobaczyli, że na polanie nie ma już dziewczyny. Stała tam wojowniczka o kocich uszach i ogonie z długimi pazurami i lśniącym mieczem w ręku.
- Wow... - Szepnął Hao z pełnym podziwy wzrokiem. - To ja już wiem czemu mruczysz.
- YYY... Jesteś już takim tchórzem, że wystawisz to walki jakąś tak dziewuszkę? - Powiedział białowłosy.
- Pożałujesz tego! - Warknęła Aya i ruszyła do ataku. Nikt ją nie będzie nazywać dziewuszką! - Czerwone ostrze! - Jej biały dotąd miecz stał się krwiście czerwony. Zamachnęła się i z ostrza wyleciała ognista łuna, która skierowana była w stronę białowłosego. Chłopak machnął ręką, a przed nim wyrosło czarne "coś", które odparło atak.
- Co to jest?! - Anakura jeszcze nigdy nie widział czegoś takiego. Obok reszty wyrosły takie same "cosie".
- To są Czarne Gryfy. Nasze duchy stróże. - Odparł niebiesko włosy (Oto fotka tych gryfów >klik<). - Przywitajcie się ładnie. Bo to ostatnie stworzenia jakie poznacie na tym świecie! - Powiedziawszy to zaczął machać w dziwny sposób ręką. Gryf poderwał się do lotu i z wysokości około 4m zaczął szybko spadać na dziewczynę. Jednak ta dzięki kocim dodatkom, była bardzo szybka i zwinna. Uniknęła zderzenia z "ptakiem".
- Hao, nie stój tak! Może zrobiłbyś kontrolę ducha?! - Powiedziała zażenowana tym, że jej chłopak stoi i się tylko na nią patrzy. Asakura jakby wybudzony z snu, wystawił rękę, w której pojawił się Ognisty miecz.
Walka była bardzo zawzięta. Szczególnie, że było pięć na dwóch, a Aya i Hao nie mogli znaleść medium przeciwników. Tych pięć chłopaków nawet nic nie mówiło tylko machało rękoma! To było bez sensu! W pewnym momencie Asakura spostrzegł, że za każdym razem kiedy machają ręką, drugą kończyną trzymają krzyż na swojej szyi.
- Aya wiem już czym jest ich medium! To te medaliony krzyże! - Powiedział do dziewczyny, która w mig załapała o co chodzi. Podbiegła do najmniejszego chłopaka i po chwili walki, zerwała z jego szyi Krzyż. Rzuciła na ziemię i nadepnęła na niego swoim adidasem. Naszyjnik rozpadł się na wykałaczki (bo był wykonany z drewna) a jeden z Gryfów wybuchł.
- Hao to działa! - Uradowała się i ruszyła na następnego czerwonowłosego. Z nim nie było tak łatwo. Za raz uderzał w nią strumieniem piór, które były ostro zakończone. Pomimo swojej zwinności Morri nie zdołała uciekać przed wszystkimi. Miała na swym ciele dużo ran z których sączyła się krew. Jednagrze z tym chłopakiem również dała radę. Spojrzała na Hao. On również pokonał dwóch wrogów. Został tylko jeden. Czarnowłosy i najstarszy. Brunetka nie wiedząc czemu miała przeczucie, że to nie będzie łatwe. Zaatakowała pierwsza. Jej miecz zrobił się złoty, a z ostrza poleciało kilka błyskawic. Gryf obronił się i swojego pana odbijając atak. Odbite błyskawice zaczęły lecieć w stronę Ayi. Dziewczyna ledwie zdążyła uciec. Hao też próbował swoich sił, jednak jemu również się to nie udawało. W końcu zaatakowali razem i zdobyli Krzyż. Jakie było ich zdziwienie, kiedy po rozbiciu przedmiotu, Gryf nadal istniał.
- Ale jak? Przecież to było twoje medium! - Krzyknęła Morri, która już była zmęczona walką. Zresztą nie tylko ona. Oboje z Asakurą mieli dużo ran i zadrapań. Do tego Hao miał prawie niewładną nogę, przez którą nie mógł za bardzo się ruszać.
- To koniec! Wasz koniec! - Powiedział z szyderczym uśmiechem brunet i machnął ręką. Wtedy nastolatkowie zauważyli, że na jego prawej ręce znajduje się pierścień, świecący bladą poświatą. No dobra, ale jak mu zabrać pierścień? Rękę mu uciąć o.O? - Czarne skrzydła! - Chłopak wrzasnął i w stronę Asakury poleciały czarne pióra Gryfa, które były wypełnione czymś paraliżującym. Szatyn wiedział to bo ,po ostatnim uderzeniu kiedy ptasia sierść (synonim od pióra xD) trafiła w jego nogę, nie mógł jej używać. Teraz również nie mógł się ruszyć. Musiał przyjąć pióra czołowo. Wiedział, że w niego trafią, ale nie miał wyjścia. Kiedy ptasia sierść była bardzo blisko niego zamknął oczy. Nagle poczuł, że coś go odpycha, a on ląduję na ziemi. Otworzył oczęta.
- Aya... - Wyszeptał widząc bezwładnie leżącą dziewczynę na trawie.
- Szkoda, że taka ładna dziewczyna musi umrzeć.
- Dlaczego umrzeć? Przecież to ją tylko sparaliżowało!
- Nie... Te pióra były z trucizną. I ta biedaczka umrze przez Ciebie. Uratowała, kogoś kto nie był tego wart, ponieważ to morderca. Nic nie znaczący morderca... - Brunet uśmiechnął się pogardliwie. Widział narastające przerażenie w oczach Asakury. - Za moją rodzinę! - Wrzasnął chłopak o czerwonych oczach i Gryf rzucił następnymi piórami. Tym razem zatrzymały się one na czymś, co przeraziło bruneta. Przed nim stał Duch Ognia, który trzymał w swoich szponach Gryfa.
- Nie! - Krzyknął, jednak Duch ognia zamachnął drugą łapą i uderzył człowieka, który padł nieprzytomny pod drzewem. Ognisty potwór postawił przy nim Hao. Chłopak zdjął pierścień z bezwładnej ręki szamana i cisnął nim o ziemię, niszcząc go (pierścień, nie szamana). Gryf prysnął.
- Za Ayę. - Powiedział Asakura. Podszedł do dziewczyny i wziął ją na ręce. Ledwo oddychała.
- Przepraszam... - Szepnął i ile miał siły w nogach(a raczej w jednej nodze)biegł (szedł) do szpitala. Ludzie, których mijał.. Nawet nie spytali co się stało. Czy pomóc? A przecież musieli widzieć cierpienie chłopaka i bladą jak ściana(Właśnie dlaczego się mówi "Blady jak Ściana"? Ja mam pomarańczowe ściany w pokoju i wcale nie są blade!)dziewczynę, która już chyba nie oddychała. Na szczęście szpital był nawet niedaleko. Kiedy Hao przekroczył próg budynku od razu podbiegły do niego pielęgniarki. Zawołały lekarza, który zabrał Ayę. Z wykończenia Asakura osunął się na krzesło stojące nieopodal. Nie obchodziło go co się z nim stanie. Pragnął tylko tego, aby młoda Morri przeżyła. Nie mógł jednak długo nad tym myśleć. Zemdlał...
* * *
Ta... Jak ja lubię opisywać walki... Nikt nie wie... O wiele lepiej mi wychodzą notki miłosne^^' No, ale cóż. Nie można mieć wszystkiego xD Coś ostatnio często notki są. Ale to dlatego, że mam wenę. Jak mam to korzystam, nie? Mam nadzieją, że notka się podoba. Pozdrowienia ;*
Opis walki był bardzo dobry. ^^ Narracja prześlizgiwała się gładziutko i bynajmniej się nie rwała, wszystko interesowało i było niepospolite. Mamy nadzieję, że główna bohaterka wróci do zdrowia, bo - jak już kiedyś wspomniałyśmy - zdążyłyśmy obdarzyć ją sympatią. A tak w ogóle to w tym szpitalu musieli mieć niezłe urwanie głowy, skoro od razu nie zajęli się także Haosiem, tylko pozostawili go samemu sobie, by zemdlał na jakimś krześle. ==Co do całej notki mamy tylko jedno zastrzeżenie... "Zniaszczyć całą planetę"?! No sorry bardzo, nie każdy musi zgadzać się z poglądami Asakury, ale nie można wypaczać jego motywacji, by przedstawić go jako jakiegoś potwora! To był największy paradoks, jaki kiedykolwiek czytałyśmny. Przecież Hao-sama chciał URATOWAĆ planetę przed ludżmi, a nie ją ZNISZCZYĆ!PS: Nasze ściany także nie są blade i właściewie mają nieco cynamonowy odcień. ^^Czekamy na next ^^Pozdrófka ;*
OdpowiedzUsuńano korzystaj, korzystaj... a najlepiej wykorzystaj ją do wyleczenia Morri== kurczak no, tak się nie robi... Haoś już jest szczęśliwy (no, prawie... ale jak pogodzisz bliźniaków to już będzie happy^^) a tu zjawia się jakiś idiota i pult - po szczęściu== kurczak no, przecież to nie wina Haosia, że był przedtem na złej drodze... każdy ma prawo do błędu, a skoro Hao swój już zrozumiał, to powinno się mu dać szansę... (a najlepiej niech tą szansę da mu Yoh^^) opisy walki masz super:) licz się z zatrudnieniem kiedy mi przyjdzie takie pisaćXD notka super:):):) buziaczki i z niecierpliwością czekam na next:):):)i dzięki za ciepłe słowa... kochana jesteś:) a o komentarz nie musiałaś się martwić, nie pozwolę, aby mój zły humor odbił się na mniejszej liczbie komentarzy u Ciebie;D
OdpowiedzUsuńEj! Znów zabierasz mi robotę T.T Wiem, iż napisałam pod poprzednią notką, że podzielę się z Tobą pracą, ale mimo wszystko... xDAhh *-* Ten opis walki...! Kocham takie opisy!! **.** Wiesz jak bardzo cieszy mnie fakt, iż napisałaś coś tak pięknego?! No i zastanawiam się skąd wytrzasnęłaś obrazek tych kolesi? xD Bardzo fajnie wyglądają, a szczególnie ten na środku ^.^' xD I aż dziwię się, że stanęli przeciwko Asakurze! . . . Choć może gdyby wiedzieli jak było nprawdę, to nie zaatakowaliby pary kochających się istot? ^^ Nie wiem xD Wszystko może się zdarzyć. ^^ To chyba moje ulubione zdanko xD Ale aż się dzdiwiłam, że Hao-sama dał się tak łatwo pokonać! -.- Taa... Ja tu piszę, że Asakura dał się łatwo pokonać, a sama co na swoim blogu naklikałam?! -.-' Dobra, nie zwracaj na to uwagi ^^'Ogółem notka BARDZO mi się podoba!! Oby tak dalej :)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię zapraszamy na nową notkę u nas. ^^www.skremuje-was-wszystkich.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńSwietny artykul czekam na dalsza aktywnosc i jeżeli chcesz znaleźć kurs prawa jazdy a warszawa
OdpowiedzUsuńodsylam na okazika :-)