1. Wypadek.
Wrzask. Przerażający wrzask osób ginących w płomieniach. Wszędzie ogień. I ten przeraźliwy śmiech...
Drrrrrrr! Po całym pokoju rozległ się głuchy dźwięk budzika. Młoda dziewczyna o czarnych włosach usiadła na łóżku ziewając.
- Ech... Znowu do szkoły, a potem do clubu. Kolejny nudny nic nie znaczący w moim życiu dzień. Kiedy wreszcie zacznie się turniej? - Wymamrotała wstając. Poszła do łazienki i wzięła prysznic. Ubrała się w obowiązkowy w szkole mundurek. Na szyi zawiesiła czarny kryształ, a na palec wcisnęła biały pierścionek. Włosy spięła w kitkę, jak to miała w zwyczaju. Nie jedząc śniadania wyszła z domu. Wsiadła na swój niebieski motor i ruszyła do szkoły. Jechała małą drogą, aż dojechała do dużego budynku.
Lekcje minęły jej jak zwykle. Jak zwykle sama. Bez wsparcia nauczycieli, grupy koleżanek, chłopaka na którego gapiła by się na przerwie. Nie miała nikogo bliskiego. Nikogo, oprócz dwóch demonów, których nikt poza nią nie widział. Były przy niej zawsze i za to właśnie je kochała.
Po jakże nudnym dniu w szkole musiała jeszcze iść do pracy. Nie miała rodziców, a musiała za coś żyć. Pojechała do clubu "Piekło". Weszła od zaplecza i poszła się przebrać. Nałożyła czarne rybaczki i czerwoną bluzkę zawiązywaną na szyi.
- Cześć Mała. - Powiedział wysoki blondyn, o piwnych oczach. Aya go nie znosiła. Uważał się za pępek świata, miał bogatych rodziców i nic ani nikogo nie szanował.
- Nie jestem Mała Isei. - Warknęła. Jak on jej działam na nerwy!
- Jesteś Aya. - Uśmiechnął się i poszedł bo miał teraz śpiewać. Tak jak dziewczyna. Tylko, że on to robił, bo chciał się stać znanym piosenkarzem, a ona po to żeby przeżyć. No, ale niedługo znów rozpocznie się turniej, dziewczyna wygra i o nic się nie będzie martwić, no poza losami świata...
- Aya! Teraz ty! - Z zamyślenia wyrwał ją głos szefa. Jego też nie lubiła. No, ale cóż poradzić... Weszła na scenę i zaczęła śpiewać. Tak jak zawsze. Śpiewanie było jedyną rzeczą, którą w tym mieście lubiła. O tak. Najbardziej lubiła piosenkę "Boom", nawet nie wiedziała dlaczego.
W końcu wybiła 20.00 i Aya mogła pójść do domu. Wzięła torbę, z której wyjęła kluczyki od motoru. Podeszła do swojego "szatana" i pojechała.
" Jeszcze tylko odrobić lekcje, nauczyć się na fizykę i matmę, wziąć prysznic i położyć się w ciepłym łóżku. Ech życie jest głupie ^^'"
Kiedy tak jechała rozmyślając o swojej beznadziejnej sytuacji w społeczeństwie nagle coś wybiegło z krzaków. Dziewczyna szybko musiała hamować, przez bo wjechała do rowu. Kiedy się z niego wygrzebała, chciała zobaczyć, co było sprawcą tego karambolu. Jakie było jej zdziwienie kiedy zobaczyła człowieka...
- Matko! Nic Ci nie jest? - Zapytała i podeszła do osoby leżącej nieruchomo na ulicy. Ledwie nie dostała zawału, kiedy zobaczyła, że tym człowiekiem jest Zik Asakura! A to z czterech powodów:
1. Był cały poraniony, a jego ubrania wyglądały jak szmaty.
2. Był najsilniejszym szamanem, a leżał pod jej nogami nieprzytomny.
3. Kiedyś zabił całą wioskę w której mieszkała dziewczyna.
4. ON NIE ŻYŁ!
- Ech... Jeszcze mi trup do szczęścia potrzebny. - Powiedziała. - Nekomata! Houkou! Weźcie go zanieście pod mój dom. Tylko ostrożnie, żeby nic poważniejszego mu się nie stało! Chociaż jest w takim stanie, że nie wiem czy można być w gorszym...
Po chwili duchów już nie było, a Aya zaczęła wyciągać motor z rowu. Nie było to takie proste. Kiedy chciała się już poddać, ktoś zatrzymał się. Też był na motorze. Był to wysoki brunet o bardzo dziwnej fryzurze.
- Może pomóc pięknej damie? - Zapytał. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Gdzybyś był tak miły. - Chłopak zaraz porasził sobie z problemem.
- Dziękuję kiedyś Ci się odwdzięczę. Przepraszam, ale śpieszę się. - Powiedziała Morri wsiadając na motor.
- Napewno. A tak w ogóle jestem Rio!
- Aya! - Wykrzyknęła, ponieważ była już daleko. Nie miała teraz czasu zajmować się brunetem. Może kiedyś go jeszcze spotka? Jak najszybciej chciała dostać się do swojego małego domu, aby zająć się chłopakiem. Ciekawe, kto go tak urządził? Przecież on jest niepokonany. Chodź Yoh go pokonał. Podróż minęła jej bardzo szybko. Demony czekały już pod jej domem razem z rannym Zik'em. Dziewczyna otworzyła drzwi i wzięła chłopaka na ręce. Wniosła do małego pokoju, w którym nikt nie spał. Położyła na łóżku, które stało się czerwone od krwi chłopaka.
- Houkou przynieś opatrunki i ręczniki, a ty Nekomata leki. Ja się zajmę wodą. - Powiedziała. Kiedy wszystko było już przygotowane, Aya zdjęła pelerynę z chłopaka i obmyła ręcznikiem jego ciało. Wzięła wodę utlenioną i bandaże. Rany nie były głębokie, ale nie obyło się bez szycia. "Musiał dostać wiele ciosów. Jego przeciwnik był naprawdę silny. Jednak on powinien dać sobie z nim radę. Ja bym dała. A może Zik był jeszcze słaby po walce z Yoh?" - Myślała Morri. Opatrywanie Asakury zajęło dziewczynie jakąś godzinę, lub dwie. Była już zmęczona, jednak postanowiła zająć się chłopakiem jak najlepiej potrafi... Po północy poszła na zasłużony odpoczynek.
- Nekomata, Houkou. Zawołajcie mnie jakby się obudził. I nie przeszkadzajcie mu spać. Niech odpoczywa. Zrozumiano? - Demony tylko pokiwały głowami. Były przemiłe, jednak czasem nieznośne. W końcu, to pies i kot...
Tak jak ich pani kazała, duszki zostały pilnując snu chłopaka. Czuły, że od teraz będą mieli więcej pracy niż zawsze. Cieszyły się z tego. Może przybycie Zik'a oznaczało rozpoczęcie się nowego rozdziału w życiu ich szamanki? Coś wisiało w powietrzu...
Drrrrrrr! Po całym pokoju rozległ się głuchy dźwięk budzika. Młoda dziewczyna o czarnych włosach usiadła na łóżku ziewając.
- Ech... Znowu do szkoły, a potem do clubu. Kolejny nudny nic nie znaczący w moim życiu dzień. Kiedy wreszcie zacznie się turniej? - Wymamrotała wstając. Poszła do łazienki i wzięła prysznic. Ubrała się w obowiązkowy w szkole mundurek. Na szyi zawiesiła czarny kryształ, a na palec wcisnęła biały pierścionek. Włosy spięła w kitkę, jak to miała w zwyczaju. Nie jedząc śniadania wyszła z domu. Wsiadła na swój niebieski motor i ruszyła do szkoły. Jechała małą drogą, aż dojechała do dużego budynku.
Lekcje minęły jej jak zwykle. Jak zwykle sama. Bez wsparcia nauczycieli, grupy koleżanek, chłopaka na którego gapiła by się na przerwie. Nie miała nikogo bliskiego. Nikogo, oprócz dwóch demonów, których nikt poza nią nie widział. Były przy niej zawsze i za to właśnie je kochała.
Po jakże nudnym dniu w szkole musiała jeszcze iść do pracy. Nie miała rodziców, a musiała za coś żyć. Pojechała do clubu "Piekło". Weszła od zaplecza i poszła się przebrać. Nałożyła czarne rybaczki i czerwoną bluzkę zawiązywaną na szyi.
- Cześć Mała. - Powiedział wysoki blondyn, o piwnych oczach. Aya go nie znosiła. Uważał się za pępek świata, miał bogatych rodziców i nic ani nikogo nie szanował.
- Nie jestem Mała Isei. - Warknęła. Jak on jej działam na nerwy!
- Jesteś Aya. - Uśmiechnął się i poszedł bo miał teraz śpiewać. Tak jak dziewczyna. Tylko, że on to robił, bo chciał się stać znanym piosenkarzem, a ona po to żeby przeżyć. No, ale niedługo znów rozpocznie się turniej, dziewczyna wygra i o nic się nie będzie martwić, no poza losami świata...
- Aya! Teraz ty! - Z zamyślenia wyrwał ją głos szefa. Jego też nie lubiła. No, ale cóż poradzić... Weszła na scenę i zaczęła śpiewać. Tak jak zawsze. Śpiewanie było jedyną rzeczą, którą w tym mieście lubiła. O tak. Najbardziej lubiła piosenkę "Boom", nawet nie wiedziała dlaczego.
W końcu wybiła 20.00 i Aya mogła pójść do domu. Wzięła torbę, z której wyjęła kluczyki od motoru. Podeszła do swojego "szatana" i pojechała.
" Jeszcze tylko odrobić lekcje, nauczyć się na fizykę i matmę, wziąć prysznic i położyć się w ciepłym łóżku. Ech życie jest głupie ^^'"
Kiedy tak jechała rozmyślając o swojej beznadziejnej sytuacji w społeczeństwie nagle coś wybiegło z krzaków. Dziewczyna szybko musiała hamować, przez bo wjechała do rowu. Kiedy się z niego wygrzebała, chciała zobaczyć, co było sprawcą tego karambolu. Jakie było jej zdziwienie kiedy zobaczyła człowieka...
- Matko! Nic Ci nie jest? - Zapytała i podeszła do osoby leżącej nieruchomo na ulicy. Ledwie nie dostała zawału, kiedy zobaczyła, że tym człowiekiem jest Zik Asakura! A to z czterech powodów:
1. Był cały poraniony, a jego ubrania wyglądały jak szmaty.
2. Był najsilniejszym szamanem, a leżał pod jej nogami nieprzytomny.
3. Kiedyś zabił całą wioskę w której mieszkała dziewczyna.
4. ON NIE ŻYŁ!
- Ech... Jeszcze mi trup do szczęścia potrzebny. - Powiedziała. - Nekomata! Houkou! Weźcie go zanieście pod mój dom. Tylko ostrożnie, żeby nic poważniejszego mu się nie stało! Chociaż jest w takim stanie, że nie wiem czy można być w gorszym...
Po chwili duchów już nie było, a Aya zaczęła wyciągać motor z rowu. Nie było to takie proste. Kiedy chciała się już poddać, ktoś zatrzymał się. Też był na motorze. Był to wysoki brunet o bardzo dziwnej fryzurze.
- Może pomóc pięknej damie? - Zapytał. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Gdzybyś był tak miły. - Chłopak zaraz porasził sobie z problemem.
- Dziękuję kiedyś Ci się odwdzięczę. Przepraszam, ale śpieszę się. - Powiedziała Morri wsiadając na motor.
- Napewno. A tak w ogóle jestem Rio!
- Aya! - Wykrzyknęła, ponieważ była już daleko. Nie miała teraz czasu zajmować się brunetem. Może kiedyś go jeszcze spotka? Jak najszybciej chciała dostać się do swojego małego domu, aby zająć się chłopakiem. Ciekawe, kto go tak urządził? Przecież on jest niepokonany. Chodź Yoh go pokonał. Podróż minęła jej bardzo szybko. Demony czekały już pod jej domem razem z rannym Zik'em. Dziewczyna otworzyła drzwi i wzięła chłopaka na ręce. Wniosła do małego pokoju, w którym nikt nie spał. Położyła na łóżku, które stało się czerwone od krwi chłopaka.
- Houkou przynieś opatrunki i ręczniki, a ty Nekomata leki. Ja się zajmę wodą. - Powiedziała. Kiedy wszystko było już przygotowane, Aya zdjęła pelerynę z chłopaka i obmyła ręcznikiem jego ciało. Wzięła wodę utlenioną i bandaże. Rany nie były głębokie, ale nie obyło się bez szycia. "Musiał dostać wiele ciosów. Jego przeciwnik był naprawdę silny. Jednak on powinien dać sobie z nim radę. Ja bym dała. A może Zik był jeszcze słaby po walce z Yoh?" - Myślała Morri. Opatrywanie Asakury zajęło dziewczynie jakąś godzinę, lub dwie. Była już zmęczona, jednak postanowiła zająć się chłopakiem jak najlepiej potrafi... Po północy poszła na zasłużony odpoczynek.
- Nekomata, Houkou. Zawołajcie mnie jakby się obudził. I nie przeszkadzajcie mu spać. Niech odpoczywa. Zrozumiano? - Demony tylko pokiwały głowami. Były przemiłe, jednak czasem nieznośne. W końcu, to pies i kot...
Tak jak ich pani kazała, duszki zostały pilnując snu chłopaka. Czuły, że od teraz będą mieli więcej pracy niż zawsze. Cieszyły się z tego. Może przybycie Zik'a oznaczało rozpoczęcie się nowego rozdziału w życiu ich szamanki? Coś wisiało w powietrzu...
Hmm... Zaraz, zaraz, czegoś tu nie czaję... Skoro Zik jest duchem przodka Hao, to jakim cudem Aya mogła go potrącić i na dodatek opatrzeć rany? o.O xD Mam nadzieję, że wytłumaczysz to baka XimsaM ^^Co do bloga- podoba mi się jego wygląd, jak również obrazki i opisy postaci! Cieszę się, że postanowiłaś założyć bloga właśnie o Hao, bo jego geniusz zasługuje na wieczne wychwalanie! Świetnieby było gdyby Aya postanowiła dołączyć do Asakury i razem zniszczyliby chorobę Ziemi zwaną ,,ludzkość''! Kyaa! No, świetną przyszłość marzę, a i tak wiem, iż zrobisz co zechcesz... Choć w sumie skoro uznałaś się za moją protegowaną xD to możliwe, iż podążysz za naukami Hao tak jak ja! ^^ Ale byłabym szczęśliwa ^.^ Pisz szybko następny rozdział i proszę poinformuj mnie o nim koniecznie, bo nie mogę się doczekać!Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadzam się!!! Poza tym ciekawie piszesz czekam na nexta!!!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze podoba nam się efekt wizualny. Być może dlatego, że lubimy czerń i cenimy sobie minimalizm. XDNa temat Twojego opowiadania nie możemy się zbyt obszernie wypowiedzieć, bo opublikowałaś tylko jedną notkę i trudno na jej podstawie ocenić całą fabułę. ^^'' Mimo wszystko wiele w naszych oczach zyskałaś, gdyż - z tego, co zrozumiałyśmy - masz zamiar pisać o Hao-samie. Obawiamy się tylko, że popełnisz ten sam błąd, jaki wielu twoich poprzedników i diametralnie zmienisz jego światopogląd. Zawsze uważałyśmy, uważąmy i uważać będziemy, żę Hao miał całkowitą rację twierdząc, iż ludzie sprowadzą na świat zagładę. Trzeba pamiętać, że nie są oni (a raczej my ^^'') jedynym egzystującym na tej planecie gatunkiem i nie można im pobłażać tylko przez wzgląd na to, iż sami jesteśmy ludźmi. Jeśli jakieś stworzenia sprowadzą na Ziemię zniszczenie, to bardzo trafnym rozwiązaniem jest ich wyeliminowanie w imię dobra innych bytujących tu istot! Wniosek jest oczywisty - Hao ma rację i nikt nie ma prawa nazywać go złym!W ramach podsumowania chciałyśmy zaprosić cię do nas na www.skremuje-was-wszystkich.blog.onet.plPozdrófka ;*
OdpowiedzUsuńMi osobiście bardzooooo podoba się twój blog :P Mam nadzieję że będą dalsze opowieści
OdpowiedzUsuń