50. Memento mori.
Wszystkiego najlepszego kochana ;* Sto lat! Był ciepły słoneczny dzień. Nad Dobie Village widniały białe puchate chmurki, błękitne niebo, po którym latały uradowane sępy, czekając aż ktoś w końcu zginie na ich warcie . Piasek wydawał się cieplejszy niż zwykle, a słonko bardziej jasne. - Dzisiaj cię porywamy! - Wykrzyczała uradowana Naoko, do Ayi, która z uśmiechem na ustach obsługiwała dziewczyny. Miała wyśmienity humor. Dzisiaj wieczorem miał się odbyć cały ten festiwal. Niestety Silva i Kalim nie byli tak dobrzy i nie zwolni jej z pracy na ten jeden dzień. Brunetka nie miała mu tego za złe, w końcu rada też uwijała się z tym wszystkim... W każdym bądź razie Aya, jak i jej przyjaciółki były bardzo podekscytowane. - Tylko potem oddajcie. - Zaśmiał się Hao, który razem z bratem wszedł właśnie do restauracji. - NIE! - Krzyknęła Naoko. Podeszła do Ayi. Stanęła za jej plecami i złapała ją w pasie. - Ona jest moja i ci jej nie oddam! Hao spojrzał groźnie na Chinkę. - I ja mogę zrobić tak! -